Czy politycznie poprawny projekt francuskiego establishmentu związany z lansowaniem Emmanuela Macrona zbliża się do końca? Takie wrażenie nasuwa się w związku z falą krytyki, jaka spadła na prezydenta Francji ze strony postępowych przedstawicieli opinii publicznej, którzy „stworzyli” Macrona i utwierdzili Francuzów w przekonaniu, że jest on ucieleśnieniem snu o „wolności, równości i braterstwie”.
Francuski prezydent podczas prezentacji planu walki z problemami, jakich doświadczają mieszkańcy tzw. trudnych przedmieść, stwierdził, że „bez sensu jest, by dwaj biali mężczyźni, którzy nie mieszkają w tych dzielnicach, wymieniali się nieskutecznymi projektami”.
Wesprzyj nas już teraz!
Za zwrot „biali mężczyźni”, którym Macron określił siebie i byłego ministra ds. spójności socjalnej Jeana-Louisa Borloo, media nie pozostawiły na nim suchej nitki. Niektórzy komentatorzy stwierdzili nawet, że w ten sposób prezydent Francji dał do zrozumienia, że akceptuje „podziały rasowe”.
Pomimo przedstawienia przez Macrona kilkunastu pomysłów mających na celu „przezwyciężenie najważniejszych problemów społecznych w kraju”, media zarzucają prezydentowi, że nawet jeśli uda się je zrealizować, to i tak nie przyniosą one większych korzyści ani nie pomogą „najbiedniejszym grupom społecznym”. Portal thelocal.fr zarzucił nawet prezydentowi, że od czasu objęcia urzędu całkowicie ignoruje ich problemy i potrzebę udzielenia im wsparcia.
– Największe francuskie firmy zostaną sprawdzone w ciągu najbliższych trzech lat. Kontrola ma wykazać, czy dyskryminują mniejszości etniczne, mimo wysiłków rządu na rzecz walki z ubóstwem i wykluczeniem – odpowiedział krytykom Emmanuel Macron.
Źródło: wprost.pl
TK
Zobacz także:
Polonia Christiana nr 12. Marnotrawna córka Kościoła