3 kwietnia 2018

Przeciw myśliwym i hodowcom. Rząd ulega zrównoważonemu rozwojowi

(fot.Fot. Maciej Jarzebinski / Forum )

Poważne ograniczenia polowań i zakaz hodowli zwierząt futerkowych niektórym wydawać się mogą słuszną troską o naszych „braci mniejszych”. Jednak przy bliższym spojrzeniu łatwo dostrzec także negatywne konsekwencje tych rozwiązań dla ludzi, których dobro stawia się niżej niż dobro saren czy norek! Dlaczego więc PiS forsuje ustawy wpisujące się w promowaną przez ONZ podejrzaną ideologię „zrównoważonego rozwoju”?

 

Korzeni tej ideologii w jej współczesnym kształcie należy szukać w eseju Kennetha E. Bouldinga z 1966 roku „The Economics of the Coming Spaceship Earth”. Jego autor wzywał do stworzenia pseudosocjalistycznego systemu gospodarczego i regulacji narodzin. Z kolei w 1972 roku „Klub Rzymski” ogłosił raport „Granice wzrostu”. Stwierdza on, że jeśli nie dojdzie do istotnych przemian, to w perspektywie 100 lat czeka nas katastrofa gospodarcza i społeczna.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Opracowanie w nowej formie ukazało się w 1976 roku pod zmienionym tytułem „Ludzkość w punkcie zwrotnym” z groźnym mottem: „Świat ma raka, a tym rakiem jest człowiek”. Ponure przepowiednie Klubu Rzymskiego jak na razie się jednak nie spełniają. Dalszy wzrost gospodarczy i ludnościowy nie prowadzi bowiem do katastrofy. Wręcz przeciwnie, przyczynia się do poprawy sytuacji ludzi.

 

Niepowodzenia w realizacji celów środowiskowych doprowadziły do podjęcia decyzji o utworzeniu Światowej Komisji Środowiska i Rozwoju. Stało się to na początku lat 80. Przewodnictwo objęła Maurice Strong. Kobieta ta odegrała kluczową rolę w powstaniu raportu z 1987 roku „Nasza wspólna przyszłość” (znanego jako „Raport Brundtland”). Wzywał on do znaczącego upolitycznienia ekonomii.

 

Innym koryfeuszem idei zrównoważonego rozwoju okazał się Maurice Strong, twórca Traktatu z Kioto i Sekretarz Generalny Konferencji Szczytu Ziemi w Rio de Janeiro w 1992 roku. Podczas tego wydarzenia krytykował on zamożną klasę średnią za jedzenie mięsa, przetworzonej żywności, paliw kopalnych, domków rodzinnych, a nawet klimatyzacji. Potępił je jako sprzeczne z zasadami zrównoważonego rozwoju.

 

Na wspomnianym ONZ-owskim „Szczycie Ziemi” w 1992 roku, zadeklarowano konieczność stworzenia „Karty Ziemi”. UNESCO zatwierdziło ją w 2000 roku. Prezentujący ją Michaił Gorbaczow (tak, tak!) porównywał dokument do „Kazania na Górze” i Dekalogu. Zważywszy jednak na obecną w nim promocję „zdrowia reprodukcyjnego” (a więc aborcji, a przynajmniej antykoncepcji) czy zakazie dyskryminacji ze względu na orientację seksualną (mogącą prowadzić do uznania homo-małżeństw) powinien raczej mówić o anty-Dekalogu. Również w 2000 roku przyjęto „Millenijne Cele Rozwoju”, obowiązujące do 2015 roku.

 

Obecnie zaś kluczową rolę w ideologii zrównoważonego rozwoju odgrywa tak zwana Agenda 2030. Zawiera ona 17 celów i 169 zadań. Plan ONZ zakłada ich realizację między 2015, a 2030 rokiem. Były Sekretarz Generalny ONZ Ban Ki-Moon, zachwalając Agendę w Adis Abebie, mówił o początku „nowej ery”.

 

Cele te obejmują najróżniejsze aspekty życia: od walki z ubóstwem i nierównością, przez innowacyjność i przemysł, aż po zdrowie i równość płci. Jednym z zadań w ramach tej ostatniej jest zapewnienie powszechnego dostępu do „ochrony zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego”.

 

O tym ostatnim czytamy także w celu trzecim. Zgodnie z nim należy „do 2030 roku zapewnić powszechny dostęp do świadczeń z zakresu zdrowia seksualnego reprodukcyjnego, w tym planowania rodziny, informacji i edukacji oraz włączyć zdrowie reprodukcyjne do krajowych strategii i programów”. Jednocześnie bardzo dużo miejsca w dokumencie poświęca się ochronie zwierząt, roślin i środowiska. Czyli: chrońmy zwierzęta i nie rozmnażajmy się zanadto?

 

Ograniczenia dla polskich myśliwych

To przedkładanie interesów zwierzęcia nad dobro człowieka widać w pewnym stopniu na przykładzie procedowanych w polskim parlamencie ustaw o prawie łowieckim i ochronie zwierząt. W myśl podpisanej już przez prezydenta RP nowelizacji ustawy o łowiectwie, młodzież poniżej 18 roku życia nie będzie mogła uczestniczyć w polowaniu. Wejdzie też w życie obowiązek regularnych badań lekarskich dla myśliwych oraz ograniczenia w szkoleniu psów myśliwskich… A to tylko część zmian dotykających nie tylko myśliwych, ale i rolników.

 

Stad też nie brakuje krytyków tych rozwiązań. Na przykład były Minister Środowiska, profesor Jan Szyszko, od dawna zwraca uwagę, że działalność myśliwych jest korzystna dla społeczeństwa. Wszak myśliwi (choć nie kłusownicy) realizują racjonalny plan utrzymania populacji zwierząt na konkretnym poziomie. Chodzi o to, by nie niszczyć gatunku, ale i nie pozwolić na wyrządzanie nadmiernych strat.

 

Zakaz hodowli na futra

Podobne kontrowersje wywołuje projekt ustawy (czy raczej dwóch ustaw) o ochronie zwierząt. Szczególnie głośne kontrowersje wywołuje zakaz hodowli zwierząt na futra. Organizacje ekologiczne od dawna przekonują bowiem, że ta działalność wiąże się z ogromnym cierpieniem zwierząt. Dołączył do nich także Jarosław Kaczyński. Prezes partii rządzącej uczestniczył nawet w spocie dla fundacji VIVA, promującym walkę z hodowlą tych zwierząt.

 

Co ciekawe, Fundacja Otwarte Klatki, zaangażowana między innymi w walkę z przemysłem futrzarskim, otrzymała grant od fundacji z Doliny Krzemowej – „Silicon Valley Community Foundation” – w wysokości 472 864 dolarów. Sprawa ochrony zwierząt w Polsce staje się więc kwestią światową.

 

Niewątpliwie wielu zwolenników ustawy kieruje się szlachetnymi intencjami. Niekiedy jednak utrudniają one głębsze zrozumienie problemu. Sprawa faktycznych cierpień ponoszonych przez norki budzi kontrowersje. Wszak obecnie traktowanie zwierząt na farmach podlega kontroli. Przyznawane są też certyfikaty.

 

Ponadto zakaz hodowli oznaczałby eliminację polskiego przemysłu futrzarskiego. Pociągnąłby więc za sobą zmniejszenie dochodów budżetu państwa oraz utratę zatrudnienia przez tamtejszych pracowników.

 

Hodowcy twierdzą bowiem, że dzięki funkcjonowaniu branży 10 tysięcy osób ma pracę, a kolejne 40 tysięcy pracuje we współpracujących z hodowcami firmach. Wpływy z podatków i składek w 2013 roku oszacowano na około 291 milionów złotych. Większość ferm ma charakter rodzinny, a 90 procent posiada kapitał wyłącznie polski – argumentują hodowcy (dane za Businessinsider.com.pl 12.12.2017).

 

Mało kto zwraca też uwagę na fakt, który „obrońców zwierząt” powinien martwić szczególnie – wszak po wprowadzeniu zakazu hodowli norek, ich populacja zmniejszy się dość radykalnie…

 

Czy człowiek już się nie liczy ?

Mimo tego ustawodawcy zdają się ulegać presji lobby prozwierzęcego, widzącego w myśliwych i hodowcach futer zło wcielone. Nie dziwi to jednak, jeśli weźmiemy pod uwagę, że nie są to jedynie poglądy garstki fanatyków. Podobne tezy są bowiem wyrażane przez zamożne fundacje i poważne międzynarodowe instytucje. Mieszczą się one wszak w ramach ideologii zrównoważonego rozwoju.

 

Podkreślmy, że sama w sobie troska o zwierzęta nie jest oczywiście niczym zdrożnym. Nawoływał zresztą do niej już święty Tomasz. Akwinata zwracał uwagę, że okrucieństwo wobec nich może niszczyć ludzki charakter i prowadzić do przemocy wobec ludzi. Ideologia zrównoważonego rozwoju detronizuje jednak człowieka, a w jego miejsce stawia właśnie zwierzęta. Ich dobro stoi zatem wyżej niż rozwój gospodarczy i miejsca pracy dla ludzi oraz niż zapobieganie szkodom i niebezpieczeństwom wyrządzanym przez zwierzęta (nadmierne ograniczenia dla myśliwych).

 

Kult zrównoważonego rozwoju i związany z nim ekologizm stanowią zatem dalszy etap egalitarnej Rewolucji. Protestanci zniszczyli wyższość duchowieństwa, rewolucjoniści francuscy wyższość króla, a komuniści wyższość kapitalistów. Obecnie wrogowie naturalnego ładu dążą do likwidacji przekonania o dominacji człowieka nad zwierzęciem i przyrodą. O ile kiedyś Rewolucja negowała prawa Boga w imię praw człowieka, o tyle dziś neguje się prawa człowieka w imię praw zwierząt. Wszak człowiek stworzony został na Boży obraz i podobieństwo.

 

W przypadku omawianych ustaw Rewolucja zaczyna niewinnie, od wzbudzania współczucia i wzywania do empatii. Najpierw rozwiązania popularne i zawierające liczne rozsądne sformułowania. Skłania do poparcia nawet osoby o umiarkowanych poglądach. Wszak zwolennicy ustawy, a nawet umiarkowane organizacje prozwierzęce czy ekologiczne niekoniecznie podpisałyby się pod antyludzkimi pomysłami.

 

Warto jednak dostrzegać cały obraz i trzymać rękę na pulsie. Bądźmy przygotowani – niewykluczone bowiem, że nadejdzie czas, gdy maski opadną, a część wpływowych „altruistów” objawi swą nienawiść do ludzi. Wszak, jak głosi jeden z dokumentów zrównoważonego rozwoju, ludzkość to rak.

 

Marcin Jendrzejczak

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie