9 kwietnia 2019

Prof. Roberto de Mattei: próby zniszczenia Kościoła podejmowane są wewnątrz

(MAXPPP /Forum)

Prof. Robert de Mattei w wywiadzie udzielonym portalowi onepterfive.com podsumował sześcioletni pontyfikat papieża Franciszka. Historyk krytycznie wypowiedział się na temat prowadzonej polityki „najbardziej politycznego papieża” względem innych wyznań.

 

„Deklaracja z Abu Zabi z 4 lutego 2019 r. podpisana przez papieża Franciszka i wielkiego imama uniwersytetu Al-Azhar potwierdza, że pluralizm i różnorodność religii, koloru, płci, rasy i języka są wyrazem mądrej Woli Boga, poprzez którą stworzył On ludzkie istoty. To stwierdzenie przeczy nauczaniu Kościoła, który mówi, że jedyną prawdziwą religią jest religia katolicka. W rzeczywistości tylko dzięki wierze w Jezusa Chrystusa i w Jego imieniu ludzie mogą osiągnąć zbawienie wieczne (por. Dz 4, 12). 1 marca, podczas wizyty ad limina biskupów Kazachstanu w Rzymie, bp Athanasius Schneider zwrócił uwagę Franciszkowi na zakłopotanie, jakie ta deklaracja z Abu Zabi wywołuje. Papież odpowiedział mu, że różnorodność religii jest tylko przyzwalającą wolą Boga. Ta odpowiedź jest zwodnicza, ponieważ zdaje się przyznawać, że wielość religii jest złem dozwolonym przez Boga, ale nie przez niego pożądanym. Jednak ma się to odwrotnie do różnorodności płci i ras, które są pozytywnie pożądane przez Boga. Gdy biskup Schneider wyraził swój sprzeciw, papież Franciszek przyznał, że zdanie może być błędnie zrozumiane. Jednak nigdy nie skorygował ani nie sprostował swojej wypowiedzi i w rzeczywistości Papieska Rada ds. Dialogu Międzyreligijnego, na prośbę Ojca Świętego, nakazała wszystkim biskupom, aby zadbali o powszechne rozpowszechnienie deklaracji z Abu Zabi, by „mogła stać się przedmiotem badań i refleksji we wszystkich szkołach, uniwersytetach i instytutach edukacji oraz formacji” – zauważył włoski uczony.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Profesor dodał, że „rozpowszechniana w ten sposób interpretacja głosi, iż wielość religii jest dobrą rzeczą, a nie złem, które jest jedynie tolerowane przez Boga”. –  Wydaje mi się, że te świadome sprzeczności są mikrokosmosem całego pontyfikatu papieża Bergoglio – zaznaczył.

 

Ostatnie sześć lat pontyfikatu Franciszka historyk podsumował dosadnie i jednoznacznie negatywnie, jako „lata hipokryzji i kłamstw”. „Jorge Mario Bergoglio został wybrany, ponieważ wyglądał na biskupa, który był pokorny i głęboko duchowy (w ten sposób Andrea Tornielli pozdrawiał go w La Stampie), jako ten, który zreformuje i oczyści Kościół. Papież sam nie usunął najbardziej skorumpowanych prałatów ani z Kurii Rzymskiej, ani z poszczególnych diecezji. Zrobił to tylko wtedy, gdy, jak w przypadku McCarricka, został zmuszony przez opinię publiczną. W rzeczywistości, Franciszek okazał się papieżem politycznym, najbardziej politycznym papieżem ostatniego stulecia. Jego przekonania polityczne odnoszą się do lewicowego peronizmu, który zasadniczo nienawidzi wszelkich form nierówności i sprzeciwia się kulturze zachodniej oraz społeczeństwu. Przeniesiony do sfery kościelnej, peronizm łączy się z teologią wyzwolenia i prowadzi do wysiłku narzucenia synodalnej demokratyzacji Kościoła, co pozbawia go istotnej natury” – ocenia historyk Kościoła.

 

Również negatywnie włoski uczony, wiceszef Włoskiej Narodowej Rady Badań Naukowych wypowiedział się o szczycie i regulacjach przyjętych w celu przeciwdziałania nadużyciom seksualnym. W opinii profesora, „pomijają one prawdziwy problem, jakim są relacje między trybunałami Kościoła a sądami cywilnymi, lub szerzej relacje między Kościołem a światem”. –  Kościół ma prawo i obowiązek badać, osądzać oskarżonych o zbrodnie, które naruszają nie tylko prawo cywilne, ale także kościelne ustanowione przez prawo kanoniczne. W tym przypadku konieczne jest wszczęcie regularnego procesu karnego w sądzie kościelnym, który szanuje podstawowe prawa oskarżonego i nie jest uwarunkowany wynikami jakiegokolwiek procesu cywilnego – uważa profesor.

 

Wyjaśnił on, że w przypadku kardynała Pella, Watykan powiedział, że otworzy proces kanoniczny, ale najpierw musi „czekać na wynik procesu odwoławczego [cywilnego]”. – W przypadku kardynała Barbarina z Francji, skazanego na sześć miesięcy więzienia w zawieszeniu i oczekującego na proces apelacyjny, podobnie nie ogłoszono żadnego procesu kanonicznego. Kiedy kardynał Luis Francisco Ladaria, prefekt Kongregacji Nauki Wiary, został wezwany do złożenia zeznań w sprawie Barbarina przez sędziów w Lyonie, Watykan powołał się na immunitet dyplomatyczny, ale nie zrobił tego w przypadku kardynała Pella. Ta polityka różnych standardów dla różnych ludzi jest częścią klimatu dwuznaczności i dwulicowości, w którym żyjemy – podkreśla.

 

Historyk odniósł się do nowych norm dla życia monastycznego. Mówi, że wydaje się, iż „istnieje plan zniszczenia życia kontemplacyjnego”, zwłaszcza zakonów żeńskich. – Konstytucja o życiu kontemplacyjnym kobiet „Vultum Dei Quaerere” z 29 czerwca 2016 r. oraz Instrukcja „Cor Orans” z 1 kwietnia 2018 r. tłumią każdą formę autonomii prawnej i tworzą federacje, nowe organizmy biurokratyczne jako „struktury komunii”. Obowiązek bycia częścią tych struktur oznacza, że ​​klasztory tracą de facto swoją autonomię, która zostaje rozpuszczona w anonimowej masie klasztorów, zmierzającej ku rozwiązaniu tradycyjnego życia monastycznego. Modernistyczna „normalizacja” kilku zakonów, które wciąż opierają się rewolucji, byłaby nieuniknioną konsekwencją. Jednakże prawne zniesienie życia kontemplacyjnego, do którego zmierzamy, nie oznacza końca ducha kontemplacyjnego. Staje się on coraz silniejszy w odpowiedzi na sekularyzację Kościoła. Znam klasztory, którym udało się zapewnić niezależność prawną od Kongregacji Życia Religijnego i utrzymać życie zakonne, wspierając Kościół w tym kryzysie modlitwą wstawienniczą. Jestem przekonany, że tak jak kiedyś powiedziano, modlitwa klasztorów rządzi światem – mówił.

 

Profesor zwraca również uwagę, że próby zniszczenia Kościoła podejmowane są wewnątrz jego struktury, ponieważ otwarta walka nigdy nie jest produktywna, gdyż jak pisał Tertulian, krew męczenników jest nasieniem chrześcijan. I dlatego przez co najmniej dwa stulecia siły antychrześcijańskie opracowały plan podboju Kościoła od wewnątrz.

 

Uczony przypomina, że w latach 60. służby Związku Radzieckiego i innych krajów komunistycznych z Europy Wschodniej wprowadziły wielu swoich ludzi do seminariów i uniwersytetów katolickich. Niektórzy z nich wspięli się w hierarchii i zostali biskupami, a nawet kardynałami. Są to przykłady osób świadomie złośliwych, niszczących Kościół od wewnątrz. – Jednak taki umyślny współudział i działalność nie są konieczne, aby przyczynić się do samozniszczenia Kościoła. Można również stać się nieświadomymi narzędziami kogoś, kto manipuluje z zewnątrz. W tym przypadku manipulatorzy wybrali najbardziej odpowiednich ludzi. Ludzi, którzy wykazali słabość doktrynalną i moralną, wpłynęli na nich, uwarunkowali ich, a czasami nawet ich szantażowali. Ludzie Kościoła nie są ani nieomylni ani nieskazitelni, a Zły nieustannie stawia przed nimi pokusy – przypomina de Mattei.

 

– Wyborem Jorge Mario Bergoglio kierowało lobby duchownych – dodaje – za którym można dostrzec obecność innych lobby lub silnych mocarstw. Mam wrażenie, że moce kościelne i mocarstwa poza Kościołem, które działały na rzecz wyboru papieża Bergoglio, nie są zadowolone z rezultatów jego pontyfikatu. Z ich punktu widzenia było wiele słów, ale niewiele praktycznych wyników. Ci, którzy sponsorują papieża Franciszka, są gotowi porzucić go, jeśli radykalna zmiana nie nastąpi. Wygląda na to, że otrzyma ostatnią szansę na zrewolucjonizowanie Kościoła podczas Synodu Amazońskiego w październiku. Wydaje mi się, że wysłali już sygnały wskazujące na to – tłumaczy.

 

Co miał na myśli? De Mattei przywołuje reakcję mediów głównego nurtu po szczycie w sprawie pedofilii, który okazał się „oczywistą porażką”. – Duże publikacje prasy międzynarodowej, od „Corriere della Sera” po „El País”, nie kryły rozczarowania. Wydaje mi się, że ogłoszenie przez Konferencję Episkopatu Niemiec, jej przewodniczącego kardynała Marksa, że ​​zwołają oni lokalny synod, który podejmie wiążące decyzje dotyczące moralności seksualnej, celibatu kapłańskiego i zmniejszenia władzy duchownej, powinno być zrozumiane jako ultimatum. Po raz pierwszy niemieccy biskupi wyrazili się z taką jasnością. Wydaje się, że mówią, że jeśli papież nie przekroczy Rubikonu, sami go przekroczą. W obu przypadkach znaleźlibyśmy się w obliczu deklarowanej schizmy – uważa profesor.

 

Dodaje on, że „deklarowana schizma, chociaż sama w sobie jest zła, może być skierowana przez Boską Opatrzność ku dobru. Dobrem, które może powstać, będzie przebudzenie tak wielu ludzi śpiących i zrozumienie, że kryzys nie rozpoczął się od pontyfikatu papieża Franciszka, ale rozwija się długo i ma głębokie korzenie doktrynalne”. –  Musimy mieć odwagę, aby ponownie zbadać, co wydarzyło się w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat w świetle ewangelicznej maksymy, że drzewo ocenia się po jego owocach (Mt 7, 16–20). Jedność Kościoła jest dobrem, które należy zachować, ale nie jest dobrem absolutnym. Nie można jednoczyć tego, co sprzeczne, kochać jednocześnie prawdę i kłamstwo, dobro i zło – wskazuje.

 

De Mattei przypomina, że niezależnie od okoliczności, Kościół nie boi się swoich wrogów i zawsze wygrywa, jeśli chrześcijanie walczą. – Papież Franciszek powiedział 4 lutego w Abu Zabi, że istnieje potrzeba „zdemilitaryzowania serca człowieka”. Wierzę, wręcz przeciwnie, że istnieje potrzeba zmilitaryzowania serc i przekształcenia ich w Acies Ordinata, jak ten,  który stanął w modlitewnym proteście na Piazza San Silvestro w Rzymie 19 lutego i potwierdził istnienie katolickiego ruchu oporu przeciwko samozniszczeniu Kościoła. Jest wiele innych głosów oporu, które się pojawiły i są słyszalne. Uważam, że musimy przezwyciężyć wiele nieporozumień, które często dzielą siły dobrych ludzi. Zamiast tego, musimy dążyć do jedności intencji i działania między tymi siłami, zachowując nasze uzasadnione różne tożsamości. Nasi przeciwnicy są zjednoczeni w nienawiści do dobra, dlatego powinniśmy być zjednoczeni w naszej miłości do dobra i do prawdy. Ale musimy kochać dobro doskonałe, dobro, które jest całe i bezkompromisowe, ponieważ Ten, który wspiera nas Swoją miłością i mocą, jest nieskończenie doskonały. Powinniśmy pokładać całą naszą nadzieję w Nim i tylko w Nim. Dlatego właśnie cnota nadziei jest tą, którą powinniśmy kultywować najbardziej, ponieważ czyni nas silnymi i wytrwałymi w walce, którą prowadzimy – konkluduje.

 

Źródło: onepterfive.com

AS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie