30 stycznia 2015

Problemy Światowej Federacji. Będzie rozłam w futbolu?

Prezes Światowej Federacji Piłki Nożnej, Sepp Blattinger czuł się zmęczony. Od lat był znany jako „twardy gracz”. Na to miano, którego w żadnym razie się nie wstydził, zasłużył sobie długoletnim urzędowaniem jako sekretarz generalny.

 

Blattinger już dawno dał się poznać jako skrupulatny obrońca obowiązującego regulaminu gry w piłkę nożną. Mało tego, tuż przed udanymi dla niego wyborami na szefa Federacji w trakcie ogólnoświatowego spotkania prezesów związków krajowych stwierdził bez ogródek, że organizacja przypomina samochód Formuły 1, tyle, że bez kierowcy.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Jednak po paru latach Sepp Blattinger poczuł się zmęczony. Ogłosił swoją rezygnację, co było sporym zaskoczeniem, bowiem do tej pory w historii Federacji nie zdarzało się, by prezes rezygnował ot, tak, bez podania konkretnej przyczyny. Niektórzy komentatorzy sugerowali, że może decyzja została spowodowana wyciekiem do mediów poufnych informacji z samej centrali, co światowe media szybko nazwały aferą „FIFA-leaks”. Problem polegał jednak na tym, że ujawnione „przecieki” nie zawierały informacji skandalicznych, a w każdym razie niczego, co mogło by obciążać Prezesa. Chociaż znaleźli się tacy dziennikarze, przekonani, że znają sprawy Federacji na wylot (tzw. fifaniści), którzy utrzymywali, że ujawnione materiały miały być „tylko ostrzeżeniem” – Mamy więcej, a więc Sepp, wiesz co masz robić.

 

Inni z kolei utrzymywali, iż Blattinger w końcu uległ tajemniczej mafii (aż strach użyć to słowo – układowi) o zapachu karmelkowym, która od lat mniej więcej czterdziestu forsowała najpierw potajemnie (ćwicząc we własnym gronie), a potem coraz śmielej, program dopuszczenia do rozgrywek piłkarskich drużyn koedukacyjnych. Na to Blattinger kładł konsekwentnie swoje veto i nie raz doprowadził do dymisji wysoko postawionych działaczy Federacji, tak czy inaczej uwikłanych w działalność „mafii karmelkowej”.

 

Najmniej prawdopodobna zdawała się być przyczyna, którą sam Blattinger podał w swoich oświadczeniu dla prasy, tłumacząc, że jego rezygnacja jest spowodowana słabnącym stanem zdrowia. Wiarygodność tego wyjaśnienia mocno osłabiał fakt regularnego uczestnictwa Blattingera w światowych konferencjach Federacji, już po dymisji. Prezes, choć posunięty w latach, nie wyglądał jednak na człowieka zupełnie zniedołężniałego. Poruszał się o własnych siłach i był ciągle mocno zainteresowany sprawami organizacji.

 

Jak zawsze w tego typu przypadkach pojawili się śledziennicy, utrzymujący, że Blattinger po prostu odpuścił, by nie powiedzieć, zdezerterował. Najbardziej rozczarowani postawą „twardego gracza” byli ci działacze – zazwyczaj młodszego pokolenia – którzy liczyli, że pod jego rządami Federacja oczyści się ze skandali i odnowi dawny regulamin rozgrywek, który niegdyś przyciągał na stadiony miliony osób.

 

Wybory następcy Blattingera zakończyły się zwycięstwem Ekwadorczyka Romero Guttiereza. Przed objęciem przez niego funkcji Prezesa mówiono, że jego głównym zadaniem będzie „oczyszczenie” i „reforma” Sekretariatu Generalnego, postrzeganego powszechnie jako struktura skostniała i dbająca przede wszystkim o swój własny komfort. Nieliczni komentatorzy zauważali, że przeprowadzona niemal pół wieku temu ostatnia wielka reforma raczej nie przyczyniła się do wzmocnienia Federacji. Stało się wręcz odwrotnie – ludzie masowo zaczęli odwracać się od rozgrywek piłkarskich, a stadiony coraz częściej – nawet w tych krajach, gdzie futbol od dawna był bardzo popularny – zaczęły świecić pustkami.

 

Romero Guttierez zaczął od wprowadzenia nowego stylu w kontaktach z mediami oraz z członkami Federacji, którą kierował. Odszedł na przykład od tradycyjnych pozdrowień w rodzaju „dzień dobry” lub „witam” na rzecz bardziej bezpośredniego „hejo!”.

 

Największą jednak niespodzianką było to, że pierwsze lata swojego urzędowania poświęcił nie na zapowiadaną i oczekiwaną reformę Sekretariatu Generalnego – choć odbywał w tej sprawie regularne narady ze swoimi najbliższymi współpracownikami – ale na zaprezentowaniu „nowej wrażliwości w sprawie zasad gry w piłkę”.

 

W ten sposób Guttierez i jego zwolennicy opisywali plan „dostosowania zasad gry w piłkę do potrzeb współczesnego świata”. Tak naprawdę chodziło im o jedną sprawę – zniesienie tzw. pozycji spalonej (offside). Argumentowano, że „spalony” jest zbyt rygorystycznym, sztywnym elementem regulaminu piłkarskiego, powodującym, że wielu zdolnych graczy rezygnuje z gry w piłkę, a przez to Federacja ma mniej graczy. Należy więc – jak argumentowali zwolennicy Guttiereza – tylko trochę „uwspółcześnić” zasadę offsideu, tak by w „szczególnych wypadkach” zezwolić na grę na „spalonym” graczom, którzy notorycznie znajdują się poza linią obrony przeciwnika w momencie podania piłki. W ten sposób – argumentowano dalej – „piłka nożna stanie się ponownie grą atrakcyjną, przyciągającą znowu miliony, a Federacja pokaże swoje ludzkie oblicze, a nie skostniałej organizacji sztywno trzymającej się regulaminu”.

 

Guttierez szczególne wsparcie otrzymał ze strony piłkarskiej federacji z Boliwii. Nowy prezes stawiał nawet działaczy boliwijskiej federacji (zwłaszcza niejakiego Alvaro Gasparro) jako wzór „głębokiego podejścia do problemów współczesnego futbolu”. Co prawda, wszystkie statystyki pokazywały, że w ostatnich trzydziestu-czterdziestu latach boliwijski futbol przeżywał chroniczny kryzys: mało kto uczył się grać w piłkę, a na stadiony przychodzili przede wszystkim ludzie starsi lub imigranci z sąsiednich krajów. Jednak Guttierez trwał w swoim poparciu dla boliwijskiej federacji, tym bardziej, że przed laty jako początkujący działacz odbywał staż w La Paz.

 

Boliwijczycy już na początku lat 90. zeszłego wieku słali listy do władz Światowej Federacji, domagające się „reformy” zasad pozycji spalonej. Za każdym razem Sekretariat Generalny Federacji, kierowany podówczas przez Seppa Blattingera, odrzucał te żądania. Niezrażeni twardą – „rygorystyczną” i „dogmatyczną” jak mówili – postawą centrali, boliwijscy działacze de facto wprowadzili w swoim kraju „reformę” spalonego.

 

Z kolei „rygoryści” – jak w najbliższym otoczeniu Guttiereza nazywano zwolenników gry w piłkę wedle tradycyjnych zasad, a więc z nienaruszoną regułą „spalonego” – argumentowali, że właśnie odejście Boliwijczyków od tej zasady jest jedną z głównych przyczyn kryzysu futbolu w tym kraju. Futbolu, który bez „spalonego” stał się bezładną kopaniną, w której nie ma miejsca na tzw. taktykę piłkarską i grę w jasno określonych formacjach. „Rygoryści” szli jeszcze dalej w swojej argumentacji i wskazywali, że „piękno futbolu”, do którego tak często odwołuje się Guttierez i jego zwolennicy, jest wynikiem właśnie dyscypliny gry, bez której tzw. brasiliana w latach 50. dwudziestego wieku czy holenderski „futbol totalny” dwadzieścia lat później, a nawet hiszpańska „tiki-taka” z początku dwudziestego pierwszego wieku, nie byłyby możliwe. A przecież każdy z tych systemów gry w piłkę był bardzo widowiskowy, padał grad bramek, ale wielcy gwiazdy światowej piłki musieli przestrzegać „spalonego” a niejednokrotnie byli na nim łapani.

 

„Rygoryści” z charakterystycznym dla siebie brakiem pokory, by nie powiedzieć tupetem, utrzymywali, że korzeniem problemów dręczących światową piłkę i Federację nie jest „spalony”, ale za mała miłość do futbolu jako takiego, do jego tradycyjnego piękna, którego elementem jest regulamin piłkarski, wzrastający niejako organicznie owoc pracy wielu dziesiątków lat. Byli i tacy „rygoryści”, którzy bezceremonialnie twierdzili, iż ci, którym przeszkadza „spalony” niech wystąpią z Federacji i niech zawiążą własny związek sportowy, w którym nie będzie offside’u. Byle tylko nie nazywali tej nowej gry piłką nożną.

 

„Rygorystom” udało się nawet zatrzymać prace nad „reformą” regulaminu gry w piłkę podczas światowej nadzwyczajnej konferencji delegatów krajowych federacji. Boliwijczycy i prezes Guttierez są jednak zdecydowani, by zająć w sprawie „spalonego” postawę „bardziej życiową” i „ludzką”. Prezes Federacji stwierdził nawet niedawno, że „piłkarze nie muszą przypominać zajęcy, uciekając przed zbyt wcześnie podaną do nich piłką poza linię obrońców przeciwnika”.

 

Podobno w sprawie „spalonego” ma się odbyć kolejna narada zwołana przez Prezesa. Niektórzy mówią, że ostatnia przed rozłamem w Federacji…

 

 

Grzegorz Kucharczyk



Katolicy na całym świecie biorą udział w synowskim apelu do papieża Franciszka o interwencję w związku z posynodalnym zamieszaniem. Niektórzy duchowni, zgromadzeni na ostatnim synodzie, twierdzili, że można zmienić nauczanie Chrystusa. Jak podkreślają apelujący w specjalnym liście, „Słowo Waszej Świątobliwości to naprawdę jedyny sposób, by wyjaśnić zamęt narastający pośród wiernych. Słowo Ojca Świętego zapobiegłoby rozmywaniu nauczania Jezusa Chrystusa i rozproszyło ciemności przesłaniające przyszłość naszych dzieci”. Petycję podpisać można korzystając ze strony internetowej.



Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie