10 marca 2016

Prezydent wszystkich Polaków. I nie tylko

(Prezydent Duda w muzeum POLIN. Fot.: Credit Image: © Celestino Arce/NurPhoto via ZUMA Press/FORUM)

1 marca Andrzej Duda udowadniał, że prezydent Polski może dbać o godne upamiętnienie bohaterów walczących o wolną Ojczyznę. Nie sposób zapomnieć o wszystkich pięknych słowach, jakie wtedy padły, a paść powinny dekady temu. Tym większe zaskoczenie budzi fakt, że dwa dni później prezydent odwiedził Muzeum Historii Żydów Polskich. Mając w pamięci skład etniczny walczącej z Wyklętymi komunistycznej bezpieki, decyzja prezydenta, by POLIN odwiedzić właśnie 3 marca, jest co najmniej dziwna.

 

Nic nie stało na przeszkodzie, by Muzeum Historii Żydów Polskich zostało przez prezydenta docenione i zaszczycone jego obecnością w innym miesiącu, na przykład przy okazji rocznicy wybuchu powstania w warszawskim getcie. Tak się jednak nie stało. Lokalne uroczystości społeczne i samorządowe związane z Żołnierzami Wyklętymi jeszcze trwały, a o centralnych pamięć nie minęła, gdy kroki Andrzeja Dudy skierowały się do POLINu.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Oczywiście w samej wizycie głowy państwa w takiej placówce nie ma nic złego, wypada jednak zapytać dlaczego doszło do niej właśnie teraz, na początku marca? Dlaczego prezydent postanowił wykonać taki symboliczny gest i do kogo został on skierowany?

 

Jedną z odpowiedzi jest strategia w polityce międzynarodowej. Być może prezydent chciał „udobruchać” diasporę żydowską i państwo Izrael, któremu nie na rękę jest czczenie przez naród polski Żołnierzy Wyklętych. Ci wszak walczyli w ubecją, w której Żydzi byli wyraźnie nadreprezentowani, szczególnie w kadrach kierowniczych. Narodowi temu nie podoba się również polski nacjonalizm (nierozłącznie sprzężony z katolicyzmem), który był zbieżny z przekonaniami wielu Wyklętych.

 

Jednak poza taką przebiegłą akcją dyplomatyczną, na którą dowodów niestety nie mamy, istotną może okazać się typowa dla części polskiej centro-prawicy i trudna do zrozumienia bezwzględna miłość wobec Izraela. Być może prezydent postanowił podkreślić, że mimo czczenia polskich bohaterów wywodzących się w części ze środowisk endeckich, sam nacjonalistą nie jest a potrafi na równi z Wyklętymi czcić polskich Żydów. Byłoby to swego rodzaju „centrowanie przekazu” pod liberalną i lewicową publiczkę na forum wewnętrznym oraz międzynarodowym. Słowem: prezydent 1 marca mocno oparł się na „prawej nodze” Wyklętych, zrobił gest wobec zakochanych w nich młodych Polaków, kibiców i narodowców, a 3 marca wzmocnił „lewą nogę” tolerancji, wielokulturowości i wrogości wobec prawdziwego i (częściej) wydumanego antysemityzmu.

 

Filosemickie odchylenie polskiej centro-prawicy ma długą historię i sięga co najmniej prezydentury prof. Lecha Kaczyńskiego, który w deklaracjach Andrzeja Dudy określany jest mianem ideowego patrona obecnej kadencji. To właśnie on doprowadził do wstrzymania ekshumacji w Jedwabnem, która to mogła raz na zawsze wyjaśnić sprawę, zakończyć niedomówienia, pomówienia i oskarżenia pod adresem Polaków. Tak się jednak nie stało, przez co dzisiaj wszelkiej maści pseudohistorycy mają ułatwione zadanie pisania sążnistych publikacji o antysemityzmie wysysanym z mlekiem polskich matek, o polskich obozach, polskim współudziale w zbrodni, czy nawet polskim SS.

 

Wzorem swojego ideowego mentora, również prezydent Andrzej Duda czci żydowskie święto chanuka zapalając na menorze tradycyjne żydowskie świece. Ów dziwaczny obyczaj celebrowania akurat święta żydowskiego w Pałacu Prezydenckim zapoczątkował nie kto inny jak Lech Kaczyński. Podobnie, jak obecny lokator pałacu prezydenckiego, deklarował swą wierność katolicyzmowi, jednak poważne traktowanie Pierwszego Przykazania nie powstrzymało go przed obchodzeniem świąt obcej religii.

 

Podobny wydźwięk „centrowania” przekazu miała również sprawa patronatu Kancelarii Prezydenta nad Hajnowskim Marszem Żołnierzy Wyklętych, który to patronat początkowo niby był, a następnie rozpękł się i popadł w niebyt po skrajnie nieobiektywnej interwencji demoliberalnych mediów. Tutaj poszło nie tyle o antysemityzm, ale o antybiałoruski wydźwięk postaci „Burego”, czyli kapitana Romualda Rajsa.

 

Goszcząc w POLINie prezydent zachował się jak gdyby wywodził się z formacji lewicowej lub co najwyżej centrowej. W wypowiedzianych tam słowach zachwycał się nad dobrym i pokojowym współżyciem Polaków i Żydów w Polsce, zapominając jednak o skomplikowanej prawdzie – trudnościach dla polskiej klasy średniej, jakie wynikały z potężnej konkurencji żydowskiej i konsekwencji takiej sytuacji: wzajemnej wrogości jednych do drugich. Niestety, prezydent pominął temat o wiele poważniejszych przewin: flirtu Żydów z komunizmem już od 1920 roku. Jaskrawy i bolesny dowód takiej postawy dali przedstawiciele tej nacji po 1944 roku, gdy wraz z sowieckimi czołgami przybyli (często na powrót) do Polski jako aparat władzy, czerwona „elita”, bezpieczniacy.

 

Andrzej Duda w Muzeum Historii Żydów Polskich wyraził nadzieję, że przybywać tam będzie polska młodzież, która dzięki wizycie nauczy się tolerancji oraz dowie się wiele o pięknej wspólnej przeszłości. Niestety zabrakło w wypowiedzi głowy państwa odnotowania, że historia relacji polsko-żydowskich nie była łatwa. Co więcej, wbrew rozpowszechnionemu już międzynarodowemu przekazowi, nie tylko Polacy bywali nie w porządku wobec Żydów. Żydzi polscy także mają czarne plamy swojej historii, o których mówić trudno, które do dziś „gumkuje” się z historii. Dowie się o tym każdy, kto spróbuje pisać o „żydokomunie”. Na to także prezydent nie zwrócił uwagi i swoim autorytetem niejako zachęcił do odwiedzania Muzeum Historii Żydów Polskich. Wszystkich Żydów, nie tylko tych przyzwoitych i nieumoczonych w budowanie socjalizmu.

 

Najwyraźniej więc Andrzej Duda jest nie tylko prezydentem wszystkich Polaków, ale aspiruje również do roli prezydenta-przyjaciela Żydów. Niestety, przekaz płynący ze strony głowy państwa na początku marca jest niespójny i nie wiadomo, które środowiska są dla polityków PiS ważniejsze: żyjący jeszcze Żołnierze Niezłomni, czy rodacy ich wrogów, utrzymujący się niekiedy ze szkalowania Polaków, a nawet Wyklętych.

 

Głowa naszego państwa potrafi w niezwykły sposób mówić o Ojczyźnie. Potrafi, jako niestety jeden z nielicznych, przypominać, że to Polacy są gospodarzami we własnym kraju. Jednocześnie w tych samych dniach Andrzej Duda honoruje grupę narodowościową, której współcześni przedstawiciele chcieliby rządzić za Polaków i za nas podejmować decyzję zgodne z własnym, a nie naszym interesem. Przykładem tego jest chociażby chęć odzyskiwania wartego miliardy dolarów pożydowskiego mienia w Rzeczpospolitej, wbrew obowiązującemu w Polsce prawu i historycznej sprawiedliwości.

 

Prezydent Duda honorowo patronuje filmowi „Historia Roja” i ogląda go na prywatnej premierze. Wypowiada się o dziele w niezwykle ciepłych słowach. Film zaś wprost mówi o żydowskim udziale w budowaniu socjalizmu nad Wisłą i utrwalaniu sowieckiej władzy w Polsce. Ten sam prezydent Duda odwiedza Muzeum Historii Żydów Polskich, które o takich wydarzeniach nie wspomina. Milczy o nich również prezydent podczas goszczenia w POLINie. Ten dysonans może martwić, ale na pewno powinien dać nam do myślenia.

 

Michał Wałach



 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie