1 sierpnia 2018

Rozdawnictwo i jego cywilizacyjne skutki

(fot. Krzysztof Pacula/FORUM )

Ustalenie właściwej roli państwa to niezwykle istotne zadanie. Doskonałą wskazówką jest tu zasada pomocniczości. Jej negacja prowadzi z jednej strony do postaw anarchistycznych, a z drugiej do rozbudowy państwa ponad miarę. Gdy pomoc publiczna staje się rozdawnictwem, dochodzi do destrukcji nie tylko gospodarki, ale i ludzkich charakterów.

 

Postulat ograniczenia prawodawstwa do ochrony życia, wolności i własności (w wersji Thomasa Jeffersona – dążenia do szczęścia) brzmi kusząco. Warto pamiętać, że konsekwentnie stosowany prowadziłby do zniesienia państwa. Prywatyzacja wojska, policji, sądów, oparcie ich na dobrowolnych ubezpieczeniach i kontraktach przyczyniłaby się bowiem do wyjęcia spod prawa osób nieubezpieczonych. To zaś umożliwiłoby, a w każdym razie znacznie ułatwiło ich mordowanie, ograbianie lub niewolenie. Życie stałoby się – używając słów Thomasa Hobbesa – „biedne, samotne, bez słońca i krótkie”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Klasyczni liberałowie, w przeciwieństwie do anarchistów, godzą się zatem na istnienie państwa. Zgodnie z doktryną Johna Locke’a powinno ono ograniczać się do dysponowania wojskiem, policją i sądownictwem. Jednak niezbędny do tego pobór podatków oznacza pogwałcenie absolutnie rozumianego prawa własności. Jak ten pobór uzasadnić? Liberałowi pozostają albo intelektualne wygibasy w postaci powoływania się na umowę społeczną (i wynikającą z nią dobrowolną zgodę na podatki) – albo przyznanie, że przymusowe daniny na rzecz są usprawiedliwione etycznie.

 

Pierwsza opcja jest problematyczna, gdyż jak zauważył filozof Robert Nozick „umowy społeczne nie są warte papieru, na jakim zostały spisane”. Po prostu nigdy ich nie zawarto. Aby uniknąć anarchizmu i związanych z nim konsekwencji należy zatem uznać, że płacenie podatków i istnienie państwa są uzasadnione, a przynajmniej niezbędne w obecnym stanie świata.

 

Poza państwo minimum

Dlaczego jednak zatrzymywać się na utrzymywaniu wojska, policji i sądów, a kategorycznie odmówić na przykład finansowania ochrony zdrowia? Skoro dopuściliśmy przymus podatkowy, to nie istnieją powody, by zatrzymywać się na wojsku, policji i sądach. Zresztą, nawet jeśli ograniczymy się do nich, to wysokość opodatkowania pozostanie otwartą kwestią. Wszak niewykluczone, że czasem zapewnienie bezpieczeństwa i wymiaru sprawiedliwości wymaga 50-procentowego podatku.

 

Nie istnieje żadna ważna zawsze i wszędzie granica rozrostu państwa i dokładnej wysokości danin publicznych. Trzeba zatem polegać na roztropności i wiedzy ekspertów. Nie oznacza to, że nie istnieją tu żadne zasady. Jest bowiem dokładnie odwrotnie – a chodzi tu o zasadę subsydiarności (pomocniczości).

 

Nie daje ona gotowych recept, lecz oferuje ważne wskazówki. Jej przyjęcie oznacza bowiem uznanie, że prawo własności nie ma charakteru absolutnego. Państwo może zatem je ograniczać, ale nie nadmiernie. Powinno ono przejmować zadania osób lub społeczności lokalnej tylko w przypadku konieczności. Jak bowiem uczy Pius XI w Quadragesimo anno „wszelka działalność społeczna winna wspomagać człony społecznego organizmu, nigdy zaś ich nie niszczyć, ani nie wchłaniać”.

 

Do uznania tej zasady nie potrzeba wiary katolickiej. Znajdziemy ją także… w dokumentach UE – szkoda, że już nie w praktyce. Niestety zbyt często, także w Polsce, państwo wykracza poza swoje kompetencje. Wynika to choćby z ulegania presji grup interesu. Mowa nie tylko o lobbystach przemykających się w sejmowych korytarzach i reprezentujących wielki biznes. Wszak również rozmaite grupy zawodowe lub społeczne twierdzą, że „należy im się” coś od państwa. Ich przedstawiciele mając wiele do zyskania, mobilizują się, by przeforsować swoje postulaty.

W przypadku sukcesu niewielka grupa osiągnie konkretne zyski. Zapłaci za nie społeczeństwo, jednak koszty rozłożą się na wiele milionów osób. Dlatego też brakuje masowego oporu przeciwko postulatom poszczególnych środowisk, a władza często ulega ich roszczeniom.

 

Zepsucie charakterów

W efekcie rozpowszechnia się przekonanie o możliwości osiągnięcia łatwego zysku kosztem państwa. Motywuje to kolejne grupy do szukania korzyści nie przez aktywność gospodarczą, ale roszczenia. To odciągnięcie ludzi od produktywnej działalności szkodzi rozwojowi. Nie pozostaje też bez wpływu na moralność. Prowadzi bowiem do koncentracji na zdobywaniu umiejętności potrzebnych do odnalezienia się w świecie biurokratycznym – z pewnością nie należą do nich innowacyjność czy przedsiębiorczość.

 

Firmy wynajmują prawników i lobbystów, zamiast skupić się na dostarczaniu dóbr i usług.  Organizacje pozarządowe walczą o rządowe dotacje, zamiast wspierać społeczeństwo. Naukowcy tracą czas na wypełnianie wniosków grantowych, zamiast prowadzić badania. Ludzie zaś ubiegają się o świadczenia, zamiast pracować.

 

Co więcej, mamy tu do czynienia ze swego rodzaju mechanizmem kuli śnieżnej. Im częściej państwo ulega roszczeniom, tym więcej grup pragnie się obłowić jego kosztem. Powołując się na przywileje nadane innym grupom, domagają się tego samego dla siebie. Tak też dzieje się dopóty, dopóki wytrzymuje to budżet…

 

Marcin Jendrzejczak

 

 

Zobacz także:

 

Polonia Christiana nr 8. Kiedy państwo staje się złodziejem?

 

Polonia Christiana nr 8. Kiedy państwo staje się złodziejem?

 

W numerze m. in.: Ile wynosi „cesarskie”?; Etyczne aspekty obywatelskiego obowiązku płacenia podatków; Sprawiedliwy podatek czy kradzież w majestacie prawa?  Ponadto: bogactwo Średniowiecza; arogancja euroelit i Cuda Guadalupe.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie