Katalońskie referendum obudziło secesjonistów w różnych częściach Europy. „Flamandzki Interes” planuje przeprowadzenie w sercu Unii Europejskiej referendum, w którym mieszkańcy północnej części Belgii będą mogli opowiedzieć się za powstaniem niepodległej Flandrii. Według lidera flamandzkich separatystów Tomasa van Grikena, referendum w Katalonii nie będzie ostatnim, jakie odbędzie się w Europie.
Eurosceptyczni i antyimigranccy
Wesprzyj nas już teraz!
Wyniki referendum w Katalonii dały impuls belgijskiemu ugrupowaniu „Flamandzki Interes”, które zostało założone w 2004 roku jako faktyczny sukcesor „Bloku Flamandzkiego”, rozwiązanego po procesie sądowym za swój rasistowski i ksenofobiczny charakter. Od czasu nasilenia się problemu z imigrantami na zachodzie Europy „Flamandzki Interes” prowadzi kampanię przeciw sprowadzaniu nielegalnych imigrantów do Europy. Seria zamachów terrorystycznych w miastach Europy zwiększyła poparcie belgijskich eurosceptyków i „Flamandzkiego Interesu”. Jego lider, Tomas van Griken należy do nurtu polityków nowego pokolenia (rocznik 1986), którzy nie chcą akceptować polityki elit UE. Jego partia jest reprezentowana w obydwu izbach parlamentu Belgii i ma duży wpływ na sytuację w kraju.
Separatyzm z długą historią i przeciw elitom
Na swoim profilu na jednym z portali społecznościowych w ostatnim czasie popularyzował informacje związane z próbą ogłoszenia niepodległości przez Katalończyków. Bunt wyrażany przez niego i partię „Flamandzki Interes” ma jednak wymiar szerszy niż tylko narodowy sprzeciw wobec federalnego ustroju Królestwa Belgii. Belgię tworzą trzy regiony federalne – Region Waloński (francuskojęzyczny), Region Flamandzki (niderlandzkojęzyczny) i Region Stołeczny Brukseli (francuskojęzyczny).
Na stronie internetowej podpiętej pod swój profil społecznościowy van Griken reklamuje książkę własnego autorstwa pt. „Toekomst in eigen handen – opstand tegen de elites” (“Przyszłość we własnych rękach. Rewolta przeciw elitom”). Reklamując ją van Griken pisze o zdradzeniu zwykłych ludzi przez elity społeczne, polityczne i gospodarcze i pojawieniu się miejsca na ruchy sprzeciwu. Tomas van Griken w wypowiedzi dla rosyjskiej „Izwiestii”, odnosząc się do przypadku referendum katalońskiego, mówi o wiekach walki Flamandów o własną samodzielność i gotowości pójścia „katalońską drogą”.
Efekt domina
Lider „Flamandzkiego Interesu” przewiduje, że w Europie nadszedł teraz czas na „efekt domina” i kolejne referenda w regionach, które powinny upomnieć się o niepodległość. W ciągu ostatnich 30 lat w Europie powstało wiele ugrupowań niepodległościowych, rośnie nastawienie nacjonalistyczne i eurosceptyczne. Według van Grikena większość mieszkańców Flandrii popiera ideę referendum i oddzielenie się od francuskojęzycznej części Belgii – Walonii. Uważa on, że Europa jest w sytuacji kryzysowej, a władze Hiszpanii popełniły błąd, wysyłając policję przeciw Katalończykom wyrażającym swoje poglądy. Zarzuca też dwulicowość politykom, którzy użycie policji przeciw demonstrantom w Rosji uznają za niewłaściwe, ale przeciw demonstrantom na ulicach Barcelony już za coś normalnego. Mówiąc o obudzeniu się europejskich ruchów separatystycznych po wydarzeniach w Katalonii Toms van Griken zdaje sobie sprawę z tego, że konstytucje zakazują przeprowadzania plebiscytów niepodległościowych, ale mimo to uważa, że w wielu regionach Europy znajdą się następcy liderów autonomii katalońskiej, którzy chcą wypowiedzieć posłuszeństwo Hiszpanii. Wymienił wśród nich Basków w Hiszpanii, Flamandów w Belgii, Tyrolczyków w Austrii, Korsykanów we Francji i Szkotów w Wielkiej Brytanii.
Separatyzm ekonomiczny i kulturowy
Lider flamandzkich separatystów jako przyczynę ruchów politycznych podał także problemy ekonomiczne i rozdźwięk między wielkością bogactwa wnoszonego przez regiony dążące do niepodległości (Katalonia 16 proc. PKB Hiszpanii, Flandria 85 proc. PKB Belgii) w stosunku do tego co dostają w zamian od władz centralnych. Podobieństwo sytuacji Flandrii i Katalonii dotyczy w opinii Tomaa van Grikena także kwestii językowych i kulturowych. Flamandowie już od XIII wieku próbowali walczyć z zapędami francuskimi i chęcią anektowania ich ziem. Uważają oni ponadto, że obecnie język francuski ma pozycję dominującą w państwie, chociaż Flamandów jest ok. 55 proc. a francuskojęzycznych Walonów ok. 32 proc.
Rozdźwięk między Flamandami i Walonami przekłada się na sytuację polityczną w państwie – w 2011 roku miał miejsce kryzys parlamentarny w wyniku tarć flamandzko – walońskich. Jego skutkiem był liczący 535 dni paraliż w wyborze rządu.
Do przeprowadzenia referendum wzorem Katalonii separatyści potrzebowaliby większości w regionalnym parlamencie. Obecnie zbliżają się do połowy składu regionalnego parlamentu – „Flamandzki Interes” wraz z drugą partią separatystyczną „Nowym Sojuszem Flamandzkim” mają już 50 z 124 deputowanych. Nastroje antyimigranckie i błędy polityków UE mogą jednak przyczynić się do napędzenia nowego elektoratu partiom eurosceptycznym w najbliższych wyborach i powstania warunków do powtórzenia się scenariusza katalońskiego.
Jan Bereza