Pierwsza w Polsce Strefa Czystego Transportu wprowadzona w Krakowie wywołała burzę. Po kilku tygodniach funkcjonowania tego rozwiązania przedsiębiorcy liczą straty i protestują. Żądają też zmian. Urzędnicy są jednak nieugięci i chcą doprowadzić ekokesperyment do końca.
Dla urzędników jest to Strefa Czystego Transportu, dla przedsiębiorców, „Strefa Wykluczenia”. Ekorozwiązanie – zakładające poważne ograniczenia ruchu pojazdów zasilanych tradycyjnymi paliwami – narzucone przez krakowskich urzędników w części dzielnicy Kazimierz wywołało wiele kontrowersji i protestów.
Wesprzyj nas już teraz!
Przedsiębiorcy uważają, że ograniczenie ruchu spowodowało obniżenie obrotów w ich lokalach, a straty sięgają nawet 30 procent. Niektórzy już zastanawiają się czy dalsze funkcjonowanie w tym rejonie miasta w ogóle ma sens. Przedsiębiorcy żądają co najmniej zmian w zasadach funkcjonowania strefy, a najlepiej rezygnacji z eksperymentu.
Urząd miasta ustępować nie chce, a wśród składanych deklaracji padło nawet stwierdzenie, że przerwanie eksperymentu jest niecelowe, bo spowoduje, że żadna ze stron nie będzie w pełni zadowolona. Cóż jednak z zadowolenia urzędników, gdy w lipcu, gdy przyjdzie czas podsumowań dla STC, biznes w tej części miasta zniknie?
Sprawa jest na tyle ważna, że już w środę zaplanowane zostały dwie nadzwyczajne sesja Rady Miasta Krakowa, na których decydować się będą losy STC i przedsiębiorców. W grę wchodzi pozostawienie strefy bez zmian (to rozwiązanie podoba się urzędnikom oraz „ekologistom”, którzy chętnie rozszerzaliby strefę). Na stole leży też propozycja zmian w STC polegająca m.in. na poszerzeniu godzin wjazdu pojazdów zaopatrzenia innych niż z ekozasilaniem (prąd, wodór) i poszerzenie do ruchu pojazdów hybrydowych. Trzecim rozwiązaniem jest likwidacja STC. Ta opcja – z uwagi na upór urzędników – wydaje się najmniej realna.
MA