10 kwietnia 2014

Polski smoleński „Majdan”

(FILIP KLIMASZEWSKI / FORUM i Marcin Pegaz/Gazeta Polska / Forum)

Mija kolejna rocznica katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem, która – choć dzielą nas od niej już cztery lata – u milionów Polaków wywołuje żywe i bolesne wspomnienia. Tak się złożyło, że rocznica ta nakłada się na ciągle żywe wrażenia wywołane wydarzeniami na kijowskim Majdanie Niepodległości. Dzięki transmisjom live dostępnym w internecie oraz za pośrednictwem licznych mediów byliśmy ich niemalże naocznymi świadkami.


Może ktoś zapytać: po co zestawiać te dwa różne przecież wydarzenia? Choćby dlatego, że w przypadku obydwu spraw mieliśmy do czynienia z poważnym poruszeniem opinii publicznej, której wyrazem były masowe uliczne manifestacje, ujawniające określone nastroje społeczne. Interesujące będzie również przyjrzeć się reakcjom mediów i władz w Polsce na te wydarzenia.

Wesprzyj nas już teraz!

Nie chcę w tym momencie oceniać słuszności protestów na Majdanie bądź jej braku, a jedynie zestawić pewne kwestie. Jeśli chodzi o niedawne manifestacje na Ukrainie, media oraz większość osób życia publicznego oceniła je entuzjastycznie. Mimo koktajli Mołotowa, którymi obrzucano policjantów, okupowania głównego placu miasta, płonących budynków publicznych, samozwańczej samoobrony obywatelskiej, zbrojenia się w metalowe pręty i kaski motocyklowe etc., w mediach i wśród polityków objawił się jednoznaczny entuzjazm dla protestujących i tak samo jednoznaczne potępienie dla władz Ukrainy.

A teraz proszę przypomnieć sobie Warszawę i tłumy przed Pałacem Prezydenckim tuż po katastrofie, a zwłaszcza grupkę, która latem 2010 r. spotykała się przed krzyżem ustawionym przez harcerzy naprzeciw Pałacu Namiestnikowskiego. Czy pamiętacie Państwo tamtą histerię? Na pewno tak. W mediach głównego nurtu na głowy tych – poruszonych, przygwożdżonych tą straszliwą i bezprecedensową w historii świata katastrofą – wylewano wiadra pomyj. Kulminacją tej nagonki były wydarzenia z nocy z 9 na 10 sierpnia 2010 roku, kiedy to pijany, demoniczny motłoch w ohydny sposób szydził z tych szlachetnych ludzi. Odbył się wówczas swoisty nocny sabat z bezczeszczeniem najświętszego dla Chrześcijaństwa znaku krzyża, wcześniej zaś oddawano mocz na znicze, popychano i poniewierano starszych, modlących się ludzi. Ludzi, którzy nikogo nie bili, nie trzymali w rękach pałek czy butelek z benzyną, ale różańce i krzyże i których jedyną winą było to, że modlili się.

To bardzo znamienne – w Kijowie protestujący domagali się tzw. zachodnich wartości i demokracji, ale przecież cztery lata temu Polacy na ulicach Warszawy i innych miast paradoksalnie również dawali wyraz swoistej afirmacji demokracji. Przecież opłakiwali demokratycznie wybranego prezydenta oraz licznych przedstawicieli owego demokratycznego establishmentu, którzy stracili życie w katastrofie. Polscy protestujący domagali się uczczenia pomnikiem – krzyżem pamięci tych przedstawicieli swojej elity politycznej, domagali się uruchomienia wszelkich dostępnych prawnie procedur, aby tę tragedie wyjaśnić. Co ich spotkało? Nienawiść, szyderstwa, poniewieranie, nazwanie sektą smoleńską. Epilogiem tej kampanii była seria skandali z identyfikacją ciał ofiar, poniżające odnajdywanie szczątków tych ciał jeszcze długo po katastrofie.

Tym, którzy walczyli na kijowskim Majdanie, w Polsce okazywano współczucie, zrozumienie, wsparcie najwyższych czynników państwowych. Achy i ochy. Nie przeszkadzali na Majdanie kapłani, ikony i obrazy świętych, nie wyszydzano modlitw. „Demokracja”, „wolność”, „społeczeństwo obywatelskie” zachwycał się jeden tzw. przekazior przez drugi. Gdy wtedy cztery lata temu po katastrofie smoleńskiej zebrał się polski, warszawski „Majdan” krzyczano: „ciemnota”, „sekta”, „nie ma miejsca na krzyż”, „świeckie państwo”, „oszołomy”. Kpiny, mocz i rechot z „zimnego Lecha”. Robi się mdło na samo wspomnienie. Jaką twarz ujawnili tzw. światli i postępowi ludzie, liberalne media i „młodzi i wykształceni z wielkich miast”?

Minęły cztery lata… Nie mamy wraku, nie mamy czarnych skrzynek, śledztwo nie zakończone, choć narracja oficjalna już od początku ta sama: wypadek. Pozostała gorycz w sercach. Ta upokarzająca tragedia to właściwie dwie tragedie. Ta z 10 kwietnia 2010 oraz ta druga, trwająca nadal, na którą złożyło się wszystko to, co zrobiono z bólem, wrażliwością i oczekiwaniami społecznymi na to nieszczęście.

Warto więc zestawić te dwa Majdany. O ile jak na razie część Ukraińców popierających protest w Kijowie może mieć uskrzydlające poczucie zwycięstwa społeczeństwa obywatelskiego i nadzieję na wzięcie spraw w swoje ręce, o tyle ta część polskiego Narodu, która do dziś nosi w sercu upokorzenie, gorycz i ból po tragedii smoleńskiej i posmoleńskiej, może doświadcza swoistego wykluczenia z kręgu czystych i światłych. Ci którzy w Polsce po 10 kwietnia zamanifestowali swój patriotyzm i wątpliwości wobec oficjalnej narracji i postępowania władz, dostali sygnał: „wam nie wolno”, „nie liczycie się”.

 

Arkadiusz Stelmach

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie