5 lutego 2016

Polska więzieniem narodów? Nie przyjmujmy nikogo!

(Credit Image: © Daniel Leal-Olivas/i-Images via ZUMA Wire via ZUMA Wire / FORUM)

Więzieniem narodów byłaś i papugą, a teraz jesteś służebnicą cudzą! Tak – parafrazując słowa Juliusza Słowackiego – będzie można wkrótce powiedzieć o Polsce przyjmującej arabskich imigrantów. Imigrantów, którzy wcale nie pragną mieszkać w naszym kraju i przy pierwszej okazji uciekają za Odrę. Recepta, byśmy nie stali się – stosując XIX-wieczne określenie Imperium Rosyjskiego – więzieniem bliskowschodnich narodów jest jedna – nie jest to uszczelnianie granic i ani wzmożone kontrole ośrodków dla uchodźców, czyli de facto więzienie ich w naszym kraju. Rozwiązanie jest inne – po prostu nie przyjmujmy nikogo!

 

Deklaracja przyjęcia przez Polskę siedmiu tysięcy „uchodźców” (czyli w części uchodźców, a w znacznej mierze imigrantów ekonomicznych, a może nawet zakamuflowanych terrorystów), zaowocowała znacznym oporem społecznym. Być może to właśnie głosy dawnych wyborców Platformy Obywatelskiej, niezadowolonych z działań tej partii na imigracyjnej niwie dały samodzielną większość Prawu i Sprawiedliwości. Podpisy z prośbą do nowego rządu, by cofnął decyzję poprzedników, złożyło na stronie protestuj.pl blisko 40 tysięcy osób. Widać więc wyraźnie, że Polacy nie chcą być służebnicą cudzą, pijącą piwo nawarzone przez Niemców. I to mimo łudzenia błyskotkami w postaci finansowania przez Unię Europejską życia „uchodźców” w naszym kraju. Nie mamy – jako naród – ochoty, by niczym papuga powtarzać błędne, zachodnie rozwiązania typu „multi-kulti”. Czy jednak staniemy się więzieniem narodów? To zależy od decyzji gabinetu Beaty Szydło. A stanowisko nowego rządu jest jednak zaskakująco „proimigranckie”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Czy mieszkańcy Rzeczypospolitej powinni się obawiać? Oczywiście groźba zainstalowania w naszym kraju licznej diaspory muzułmanów z Bliskiego Wschodu trwoży wszystkich pamiętających zamachy terrorystyczne motywowane islamską świętą wojną, ale także pełne przemocy wydarzenia z obozów dla uchodźców w Europie Zachodniej, czy choćby tylko zabawy muzułmańskiej młodzieży w noc sylwestrową w miastach Niemiec. Sprawa ma jednak więcej oblicz niż nam się często wydaje. Ze strachem można jeszcze poczekać.

 

Unia Europejska to instytucja chronicznie niezdolna do egzekwowania jakichkolwiek decyzji. Także własnych. Widzimy to regularnie i w związku z różnymi sprawami. Nawet jeśli w końcu dotrą do nas wszyscy uchodźcy z unijnego podziału, przybysze po prostu uciekną z Polski!

 

Przykład działalności fundacji Estera, kierowanej przez popularną w internecie i znaną ze zdecydowanie antyislamskich wypowiedzi Miriam Shaded, jest pouczający. Fundacja zajmuje się ratowaniem zagrożonego życia bliskowschodnich chrześcijan poprzez pomaganie im w dotarciu do naszego kraju. Do tej pory Estera sprowadziła do Polski 160 osób. Liczba ta nie rzuca na kolana, ale warto pamiętać, że fundacja nie ma wsparcia aparatu państwa, a jej działalność finansowania jest ze środków prywatnych. W związku z tym należy docenić wysiłek Miriam Shaded i innych osób dobrej woli. Estera zakłada, że przywiezieni do Rzeczpospolitej chrześcijańscy uchodźcy będą tu żyli. W tym celu przewidziano dla nich między innymi naukę języka polskiego, by mogli odnaleźć się w nowych, odmiennych warunkach. To założenie szczytne i rozsądne, a jeszcze bardziej naiwne.

 

Okazuje się bowiem, że nawet najlepsze intencje, starania, dobre serce i otwartość przegrywają w starciu z prozą życia, czyli rachunkiem ekonomicznym. Wedle doniesień dziennika „Rzeczpospolita”, spośród 160 osób sprowadzonych do Polski przez fundację Estera, w naszym kraju pozostało zaledwie 35 osób! Uciekali przed piekłem wojny, znaleźli spokojny kawałek świata, ale jedynie 20 proc. postanowiło tu zostać! Jakże to wymowne.

 

Większość sprowadzonych przez Miriam Shaded syryjskich uchodźców wyjechało do Niemiec. Niektórzy uczynili to nawet pod osłoną nocy, opuszczając przygotowane dla nich mieszkania. Warto rozważyć ich motywacje. Mają one niewątpliwie kilka płaszczyzn.

 

Republika Federalna to kraj znacznie zamożniejszy od Rzeczpospolitej. Chociaż nad Wisłą niczego nie brakuje, mamy komputery, telefony, istotne dla uchodźców wi-fi a także Coca-Colę, to od Niemiec różni nas zasobność portfeli, w tym portfela państwa – budżetu. Nie jesteśmy skłonni wydawać astronomicznych kwot na pro-imigrancki „socjal”. Co innego współrządzone przez lewicę Niemcy. Owszem, uchodźcy w Polsce nie przymieraliby głodem, ale przybysze mają większe aspiracje.

 

Polska to również kraj – używając lewicowej retoryki – nietolerancyjny. Chociaż i Niemcom zdarzają się anty-imigracyjne manifestacje, główny nurt tamtejszej polityki zdominowany jest przez otwartych do granic absurdu socjalistów oraz chadeków, których stosunek do uchodźców może być mierzony tolerancją CDU na politykę Angeli Merkel w tej sprawie. U nas zaś partia rządząca ustami swojego prezesa, jeszcze w trakcie kampanii wyborczej, wyrażała głębokie obawy co do przyjmowania uchodźców i sugerowała raczej potrzebę wspierania finansowego potrzebujących w krajach sąsiadujących z niebezpiecznymi terenami. Jarosław Kaczyński zwrócił nawet uwagę na choroby, jakie mogą przynieść do Europy uchodźcy. Co prawda PiS po objęciu władzy zadeklarowało wywiązanie się z obietnic Ewy Kopacz, ale równocześnie deklaruje, że służby przeprowadzą głęboką weryfikację uchodźców pod kątem ewentualnego zagrożenia płynącego z ich strony, a przecież nikt nie lubi być poddawany rozmaitym procedurom sprawdzającym. Do Niemiec zaś można przybyć z okrzykiem „want Germany” na ustach. To wygodniejsze niż weryfikacja.

 

Z deklaracji rządzących można wnioskować, że wolą przyjąć do Polski uchodźców-chrześcijan. Oczywiście fakt ten powinien uradować wyznawców Chrystusa z Bliskiego Wschodu – wszak nie po to uciekają przed islamistami, by znaleźć się w obozie dla uchodźców wraz z nimi. Jednak i takie założenie może okazać się błędne!

 

W Niemczech żyje nie tylko liczna diaspora islamska, ale także duża grupa chrześcijan z Bliskiego Wschodu. Osoby, które ewentualnie miałyby trafić do Polski, mają przecież rodziny, bliskich, przyjaciół, a nawet przyzwyczajenia. Orientalne gminy wyznawców Chrystusa są w Niemczech silnie reprezentowane. Słowem: w Niemczech uchodźcy-chrześcijanie będą mieli bliżej do kościoła, więcej: w niektórych dzielnicach miast znajdą środowisko kulturowe porównywalne z bliskowschodnim. Z tą jedną różnicą, że Republika Federalna zapewni im bezpieczne życie, porządek oraz pieniądze.

 

Czym możemy skusić przybyszów, by nie pogardzali naszą gościną? Niczym. Dla obcokrajowców współczesna Polska w porównaniu z Niemcami jest nieatrakcyjna. Potrzeba wielu reform i starań całego narodu, by nasz ogromny potencjał przerodził się w silne, dumne i bogate państwo. Jednak dla imigrantów z Bliskiego Wschodu gospodarka, demografia i polityka naszej Ojczyzny nie jest istotna. Rzeczpospolita jest dla nich tak samo obca jak Republika Federalna Niemiec, a zapewne nawet bardziej – z racji nikłej diaspory bliskowschodniej nad Wisłą. Czemu więc mieliby chcieć zostać w państwie oferującym im mniej?

 

Jeśli więc nawet Unii Europejskiej (w co należy wątpić) uda się relokować uchodźców przebywających w Grecji i we Włoszech do innych krajów Europy, w tym Polski, będziemy wkrótce oglądać ich pośpieszne wyjazdy, chyba, że…  uwięzimy ich nad Wisłą. Być może Bruksela będzie chciała zmusić nas do tego, gdy – podobnie jak w przypadku fundacji Estera – zaledwie 20 proc. przybyszów zgodzi się na mieszkanie w Polsce. Czy w takiej sytuacji zechcemy być więzieniem narodów?

 

Jako naród zaznaliśmy piekła przymusowego życia w państwach, w którym wolelibyśmy się nie znajdować. Pod panowaniem władców Rosji, Austrii czy Prus nasi przodkowie żyli nie z własnego wyboru. Sytuacja współczesnych imigrantów jest oczywiście skrajnie odmienna, jednak przetrzymywanie u nas osób, których celem podróży nie była Rzeczypospolita, a Republika Federalna, jest nie dość, że absurdalne, to jeszcze groźne. Przypomnijmy sobie nasze własne zrywy narodowo-wyzwoleńcze!

 

Zmuszanie kogoś, by wbrew swojej woli mieszkał właśnie w Polsce, to nic innego jak przysłowiowe hodowanie wroga na własnej piersi. Czy z dwojga złego nie byłoby lepiej, aby uchodźcy, zarówno chrześcijańscy jak i muzułmańscy, odczuwali niedostatki europejskiego życia w Niemczech i to przeciwko tamtemu państwu odczuwali ewentualną wrogość? Oczywiście nie życzymy źle samym Niemcom, ale to w końcu ich kanclerz zapraszała przybyszów. Niech więc to oni ponoszą wszelkie tego konsekwencje.

 

My zaś nie przyjmujmy nikogo!

 

Michał Wałach

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie