20 listopada 2017

„Polska pokaże, że jest liderem zrównoważonego rozwoju”. Kto za to zapłaci?

(Fot. Zbigniew Komorowski / FORUM)

Po fiasku szczytu COP23 nadzieje rosną w związku z przyszłorocznym spotkaniem w Katowicach. W Bonn nie udało się ustalić, kto ma wyłożyć prawie 90 mld dol. rocznie na finasowanie działań związanych z klimatem. Wcześniej sygnatariusze porozumienia paryskiego z 2015 r. zobowiązali się co roku wpłacać 100 mld dol. Do wrześnie 2017 r. udało im się pozyskać jedynie 10,3 mld. dol. Pytanie – kto powinien dopłacić prawie 90 proc. brakującej kwoty – pozostaje bez odpowiedzi.

 

Nadzieje rosną w związku z COP24, który odbędzie się w przyszłym roku w Polsce. Minister środowiska Jan Szyszko zadeklarował w Bonn, że chciałby, aby COP24 w Katowicach był „wydarzeniem, które pokaże Polskę jako lidera w zakresie realizacji koncepcji zrównoważonego rozwoju”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Dwutygodniowy szczyt klimatyczny ONZ w Bonn miał posłużyć do ustalenia ostatecznej wersji przepisów wykonawczych do umowy paryskiej, wyznaczających szczegółowy plan działania do 2020 r. To tutaj zamierzano ustalić także, kto weźmie na siebie większe zobowiązania finansowe, wpłacając na fundusz klimatyczny brakujące  90 mld dol. Jest to kwestia przyprawiająca o ból głowy europejskich decydentów w rezultacie wycofania się z umowy paryskiej administracji Trumpa.

 

Przedstawiciele rządów, którzy zjechali do Bonn, mieli dokonać przeglądu swoich zobowiązań dotyczących redukcji emisji, poczynając od przyszłego roku i ustalić kwoty wpłat na wspólny fundusz. Negocjacje trwały do ostatniej chwili. Ich uczestnicy narzekali, że na rządy wzmagają się naciski ekologicznych organizacji, które utrzymują, że mamy do czynienia z niebywałym „globalnym ociepleniem” i wzrasta emisja dwutlenku węgla.

 

Liderzy ONZ mówili w Bonn, że zobowiązania dot. redukcji emisji tzw. gazów cieplarnianych są o dwie trzecie niższe od tego, co jest potrzebne do utrzymania wzrostu temperatury na poziomie co najwyżej 2 stopni Celsjusza.

 

Kraje będą musiały dokonać przeglądu swoich cięć emisji poprzez „dialog z Talanoa” od 2018 r. Jest to jeden z mechanizmów przewidzianych w porozumieniu paryskim, który pozwala rządom na wyznaczenie znacznie ambitniejszych celów klimatycznych do 2020 r., niż te zapisane w umowie paryskiej.

 

Zgodnie z art. 9 porozumienia kraje rozwinięte zobowiązały się „zapewnić środki finansowe na pomoc krajom rozwijającym się w zakresie łagodzenia skutków zmian klimatycznych i adaptacji”, a także co dwa lata miały określać wysokość deklarowanych składek i podać poziom wsparcia finansowego, jaki zapewnią im w dalszej przyszłości.

 

Afrykańscy przedstawiciele byli zawiedzeni, że nie udało się pozyskać większych funduszy. Podkreślano, że ambicje krajów rozwijających się zależą od środków zapewnionych przez kraje rozwinięte. Miały one zebrać 100 miliardów dolarów rocznie na finansowanie działań związanych z klimatem dla krajów rozwijających się do 2020 roku. Do września 2017 r. rządy zadeklarowały wpłaty w wysokości 10,3 miliarda dolarów.

 

Podczas szczytu w Bonn Niemcy obiecały wpłacić 50 mln euro na Fundusz Adaptacyjny i Fundusz Krajów Najsłabiej Rozwiniętych, Szwecja – 186 mln euro na Fundusz Adaptacyjny i LDCF), Belgia – 10,25 mln euro na fundusz LDCF, ale  to wciąż znacznie poniżej tego, co pierwotnie obiecywano.

Gebru Jember Endalew, reprezentujący grupę 47 najmniej rozwiniętych krajów w negocjacjach narzekał, że nie udało się osiągnąć konsensusu po wielodniowych rozmowach.

 

Niezależnie od szczytu w Bonn, grupa państw współpracujących z Wielką Brytanią i Kanadą zawarła globalny sojusz na rzecz wycofania węgla z gospodarki, by wywrzeć presję na Niemcy, których gospodarka jest uzależniona od węgla w 40 proc.

 

Najbardziej jednak zdeterminowani we wprowadzaniu porozumienia klimatycznego okazali się samorządowcy, zwłaszcza z 25 największych miast – sojuszu zarządzanego przez fundację Rockefellerów – którzy zobowiązali się do całkowitej rezygnacji z paliw kopalnych i zerowej emisji dwutlenku węgla do 2050 roku.

 

Na szczycie w Bonn pojawili się przedstawiciele koalicji amerykańskich stanów, miast i przedsiębiorstw, zjednoczonych pod hasłem „Wciąż jesteśmy”,  pomimo decyzji ogłoszonej przez administrację Trumpa, aby wycofać USA z porozumienia paryskiego. Koalicja złożona z samorządowców reprezentuje 49 proc. populacji USA i 54 proc. PKB USA.

 

Licznie przybyli także liderzy organizacji pozarządowych związanych z ideologią zrównoważonego rozwoju. W Bonn zdecydowano także o powołaniu Gender Action Plan, który ma wciągnąć jak najwięcej kobiet do propagowania zmian klimatycznych. Jak wiadomo, kobiety odgrywają kluczową rolę w realizacji zasadniczego celu Agendy 2030, to jest likwidacji ubóstwa poprzez zmniejszenie płodności.

 

Następne dwutygodniowe spotkanie COP24 zaplanowane jest w Katowicach. Polska jest jedynym państwem członkowskim UE, które jeszcze nie ratyfikowało poprawki dauhańskiej do protokołu z Kioto, która zobowiązuje UE do zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych o 30 proc. do 2020 r. w porównaniu do poziomów z 1990 r. Komisarz Miguel Cañete zapowiedział, że KE zrobi wszystko co w jej mocy, aby zmusić Warszawę do jej podpisania.

 

W grudniu przyszłego roku w Katowicach delegaci z prawie 200 krajów mają zaakceptować zasady implementacji porozumienia paryskiego. I to – jak podkreśla polskie ministerstwo środowiska – będzie najważniejszym zadaniem polskiej prezydencji. Zdaniem resortu, bez pakietu wdrażającego, porozumienie paryskie będzie tylko deklaracją bez pokrycia.

 

Szefowa niemieckiego ministerstwa środowiska Barbara Hendricks zapowiedziała, że przez cały rok będą prowadzone prace na poziomie eksperckim i przygotowywania do podpisania w Katowicach odpowiednich dokumentów.

 

Minister Jan Szyszko zadeklarował w Bonn, że chciałby, aby COP24 był „wydarzeniem, które pokaże Polskę jako lidera w zakresie realizacji koncepcji zrównoważonego rozwoju”.

 

Iwo Łoś z Greenpeace – jak podaje dw.com – wskazuje, że „Polska w czasie swojej prezydencji musi zachować neutralność i myśleć przede wszystkim o globalnych potrzebach, czyli ochronie klimatu”. – Ważne jest, żeby uczciwie prowadzić prezydencję, nie kierując się partykularnym interesem. Ważne jest też zwiększenie ambicji klimatycznych – przekonywał.

 

Przyszłoroczna sesja z udziałem 25 tys. delegatów będzie odbywać się na terenie byłej kopalni Katowice i w hali widowiskowo-sportowej Spodek.

 

 

Źródło: euractiv.com., dw.com.,

AS

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 160 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram