4 grudnia 2015

Po zamachach we Francji. Władze nie widzą istoty problemu

(REUTERS / FORUM)

Dla naszych władz polityka multi-kulti, w tym masowe przyjmowanie imigrantów, to po prostu wygodne narzędzie do niszczenia wiary chrześcijańskiej. Ludziom sypie się piasek w oczy, nie próbując rozwiązać istoty problemu. Szeroko operuje się natomiast pojęciem islamofobii. Wiąże się to z całą, zainicjowaną przez mniejszości, strategią inżynierii społecznej, podobnie jak w przypadku tzw. homofobii – mówi Bertrand Bisch, francuski katolik mieszkający w Polsce.


 

Wesprzyj nas już teraz!

Mijają trzy tygodnie od paryskich zamachów. Jak wpłynęły one na Francję?

Oficjalna reakcja władz na serię aktów terroru była nietrudna do przewidzenia. Rządzący w swoich oświadczeniach nie dotknęli istoty problemu. Usłyszeliśmy, że Francja bez litości będzie walczyć przeciwko terroryzmowi, zresztą zgodnie ze społecznymi oczekiwaniami. Na ulicach widać więcej policjantów, jest mobilizacja. Nawiasem mówiąc, żołnierze rezerwiści zostali zmobilizowani już na kilka godzin przed zamachami. Prawdopodobnie więc władze miały jakieś informacje dotyczące zagrożenia.

Obecna sytuacja sprzyja prezydentowi Hollande, gdyż w obliczu zewnętrznego zagrożenia ludzie z reguły trzymają się razem.

Staram się patrzeć na zamachy z 13 listopada głębiej. Uważam, że takich zdarzeń będzie jeszcze wiele. Mamy bowiem obecnie nad Sekwaną młode pokolenie, które nazywamy „szarym”. To w dużej mierze potomkowie Algierczyków czy Marokańczyków, przybyłych do Francji po drugiej wojnie światowej, a później po dekolonizacji. Ich dzieci już mówiły po francusku, miały krytyczny stosunek do islamu, ale i tak nie mogły osiągnąć wysokiej pozycji zawodowej. W trakcie rekrutacji na stanowiska patrzyło się na fotografię i jeśli do wyboru był typowy Francuz albo właśnie „szary”, to ten drugi traktowany był inaczej, ze względu na odmienną kulturę. Całe pokolenie „szarych” nie zostało w żaden sposób zasymilowane przez społeczeństwo. Właśnie w tym tkwi problem. Ci ludzie stracili jakąkolwiek tożsamość. Nie stali się Francuzami, a równocześnie bardzo swobodnie traktowali własną religię, zatem nie wiedzieli, kim naprawdę są.

Na tym społecznym tle pojawiają się teraz „oferty pracy” pochodzące z terenów Syrii: chętni do zasilania szeregów Państwa Islamskiego otrzymują po 200-300 dolarów miesięcznie, dom, kobiety oraz to, czego brakowało im we Francji szczególnie: godność i życiowy cel. Wielu „szarych” wyjeżdża, niektórzy decydują się umierać dla Allaha, część powraca jako radykałowie-terroryści.

To zjawisko nie jest zresztą nowe. Jego skutki odczuliśmy chociażby na przełomie lat 80. i 90., kiedy miała miejsce seria wybuchów w metrze. Islamiści mówią dzisiaj: „kiedy doszło do ataków na wieże WTC, było nas w obozach uchodźców w Syrii i Iraku dziewięć tysięcy, a teraz jest sto tysięcy. Zaczekajcie, jeszcze coś się wydarzy.” Taka jest logika zdarzeń. Widzimy, że granice nie są szczelne, każdy, kto podróżuje, może to zobaczyć. Tych ludzi jest coraz więcej.

Wierzę, że większość spośród uchodźców nie ma złych intencji, jednak już z ich dziećmi – jeżeli nie uda się ich zasymilować – Francja stanie przed kolejnym problemem, podobnie jak w przypadku poprzednich fal imigracyjnych.

Czy oni w ogóle chcą się asymilować?

Myślę, że nie przyjeżdżają tutaj po to, by się nawrócić. Jeżeli jednak zaoferujemy im skarb, którym jest nasza wiara, wielu z nich go przyjmie. Chcę wierzyć w to, że przynajmniej większość z nich rzeczywiście ucieka przed prześladowaniami. Chce uczciwie pracować, nauczyć się języka. Część jest już chrześcijanami, tych musimy godnie przyjąć. Rzecz w tym, że od ponad dwustu lat Francja, zamiast szczycić się swoim chrześcijaństwem, wyrzeka się go, a w zamian akceptuje wszelkie inne idee. Zatem imigranci przyjeżdżają na duchową pustynię. Zresztą to samo dotyczy Niemiec czy Austrii.

Francuscy katolicy jednak nie są obojętni. Podjęliśmy inicjatywę duchowej adopcji islamistów, którą chcemy przeszczepić także do Polski. Za pośrednictwem internetu ruszył już modlitewny łańcuch. Każdy może się przyłączyć i wstawiać się za tych ludzi do Pana Boga poprzez wybranych świętych patronów.

Wprawdzie główne media polskojęzyczne nie kwapią się by o tym wspominać, jednak w Niemczech rośnie społeczny protest przeciwko oficjalnej polityce imigracyjnej. Czy podobnie jest nad Sekwaną?

Dla władz francuskich polityka multi-kulti, w tym masowe przyjmowanie imigrantów, to po prostu wygodne narzędzie do niszczenia wiary chrześcijańskiej. Nie widać też, by nastąpił widoczny odruch sprzeciwu społecznego. Jeśli już odbywają się jakieś protesty, to niewielkie, o zasięgu lokalnym. Dominuje przekonanie, że wszyscy musimy trzymać się razem w obliczu terroryzmu. Ludziom sypie się piasek w oczy, nie próbując rozwiązać istoty problemu. Szeroko operuje się natomiast pojęciem islamofobii. Wiąże się to z całą, zainicjowaną przez mniejszości, strategią inżynierii społecznej, podobnie jak w przypadku tzw. homofobii. Przykładowo: najpierw ogłasza się, że ktoś został zabity dlatego, że jest muzułmaninem, a potem, przy akompaniamencie mediów wprowadza ustawę antydyskryminacyjną. W efekcie, na przykład podania o pracę we Francji składa się już bez fotografii. Nie można pytać o wyznanie ani mówić niczego przeciwko muzułmanom, gdyż wówczas byłby to już w świetle prawa przejaw dyskryminacji.

Oczywiście, opisany mechanizm dotyczy jedynie mniejszości. My, katolicy jako ci „źli” nie cieszymy się już taką ochroną. Próbowaliśmy podejmować w debacie społecznej temat chrystianofobii, całkiem bezskutecznie.

Jak media francuskie i opinia społeczna odnoszą się do tzw. no go zones – stref, nieraz całych dzielnic, w których muzułmanie rządzą się według własnych praw, a policja czy inne służby miejskie witane są kamieniami i koktajlami Mołotowa?

Pochodzę z Miluzy w Alzacji, tam już od 30 lat funkcjonują dzielnice, w których nie obowiązuje prawo. Ludzie przymykają na to oczy, po prostu mówi się przybyszom: „nie idźcie tam”. Uważam, że bierność władz popchnie ludzi w kierunku Front National [Ruch Narodowy pod wodzą Marine le Pen]. Ani Hollande, ani Sarkozy nie proponują żadnego faktycznego rozwiązania sytuacji, która uwidoczniła się poprzez niedawne zamachy.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Roman Motoła

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie