11 sierpnia 2020

Po trupie pańskiej Polski do zwycięstwa światowej rewolucji

(Oto czym kończą się pańskie pomysły – sowiecki plakat propagandowy z 1920/ Stepan Mukharsky / Public domain)

Nie mam więc wątpliwości, że gdyby Armia Czerwona doszła za Poznań, do Odry, to niemieccy robotnicy wystąpiliby przeciwko kapitalistom i rewolucja dokonałaby się w Niemczech – mówi prof. Tomasz Panfil w rozmowie z Tomaszem D. Kolankiem.

 

„Po trupie pańskiej Polski”… Jak to dalej brzmiało, Panie profesorze?

Wesprzyj nas już teraz!

„…Do zwycięstwa rewolucji światowej”…

 

Czy można w związku z tym powiedzieć, że Polska była nic nie znaczącym elementem w czerwonej układance mającej na celu stworzenie Ogólnoświatowej Republiki Rad?

Nie można! Polska trochę nieoczekiwanie stała się najpoważniejszą przeszkodą w realizacji idei Marksa. To on stwierdził, że prawdziwa rewolucja wybuchnie w państwie, w którym są największe sprzeczności między klasą robotniczą a warstwą posiadającą, te zaś pojawiają się tam, gdzie jest najszybsze, najbardziej dynamiczne tempo rozwoju przemysłu, czyli w Niemczech.

 

To w Niemczech była potężna klasa robotnicza. To Niemcy rozwijały się w XIX wieku najszybciej w Europie. Zgodnie z założeniami Marksa: im któryś kraj szybciej się rozwija, tym większe są w nim napięcia.

 

Dlaczego prawdziwa rewolucja komunistyczna nie mogła się rozpocząć np. w Wielkiej Brytanii? Przecież tam też była ogromna klasa robotnicza?

W Wielkiej Brytanii przemiany między ustrojem feudalnym a kapitalistycznym zachodziły bardzo wolno, w związku z czym, według Marksa, nie było tam odpowiedniego klimatu do wybuchu rewolucji. Niemcy natomiast, na dobrą sprawę zaczęły swój dynamiczny rozwój dopiero po 1870 roku. W związku z tym Marks, dosyć logicznie, twierdzi, że to właśnie tam, gdzie rozwój następuje bardzo szybko, gdzie nie ma okresu przejściowego ani czasu na łagodzenie napięć musi wybuchnąć rewolucja. Lenin jako wierny uczeń Marksa zamierzał zrealizować tę ideę swego mistrza, czyli doprowadzić do rewolucji w Niemczech.

 

Ale przecież Rosja też się dosyć sprawnie rozwijała. To Rosjanie twierdzili, że są najmłodszą i najdynamiczniej rozwijającą się cywilizacją, która za kilka chwil pokona starą, zmęczoną, zużytą i chylącą się ku upadkowi cywilizację Zachodniej Europy…

Rosja rozwijała się w latach 90. XIX wieku, kiedy to miał tam miejsce gospodarczy boom. Wtedy to za ogromne pożyczki z zagranicy oraz subwencje rządowe w Rosji budowano kolej.

 

Kolej…

Tak kolej! Proszę pamiętać, że jak w Rosji buduje się kolej, to nie ma ona 68 km długości, tylko 6 800 km. Tak więc aby powstała jedna linia kolejowa trzeba najpierw wybudować kilka hut stali, kilkadziesiąt zakładów kooperujących, kilka kolejnych fabryk wagonów itd. To więc napędzało przemysł rosyjski w latach 90. XIX wieku.

 

Ten boom szybko jednak się skończył. Kryzys w Rosji zaczął się latem 1899 roku i trwał praktycznie do I Wojny Światowej. Przez 15 lat Rosja nie była w stanie odtworzyć produkcji choćby wspomnianych przeze mnie wagonów. Dopiero wybuch Wielkiej Wojny i związana z nią konieczność przewozu milionowych mas żołnierzy spowodowały, że przemysł kolejowy w Rosji wrócił do poziomu z końca lat 90. XIX wieku.

 

Nie ma więc co porównywać Rosji z Niemcami. Może i rozwój Rosji we wspomnianym przeze mnie okresie naprawdę był dynamiczny, ale był on niczym mrówka przy słoniu w porównaniu z rozwojem Niemiec. To są zupełnie inne światy.

 

Jednak wojna, jaka wybuchła po rewolucji październikowej pokazała, że w Rosji są ogromne napięcia…

Jeśli były tam napięcia, to nazwałbym je napięciami „przedmarksowskimi”. W Rosji próbowano dokonać pierwszego etapu, wskazanego przez autora „Kapitału”, czyli rewolucji burżuazyjnej. Rosja była wówczas 116 lat za Europą Zachodnią. Rewolucja burżuazyjna we Francji miała miejsce w 1789 roku. Potem podobne zdarzenia miały miejsce w innych krajach Europy. W Rosji rewolucja burżuazyjna, czyli taka, w której właściciele kapitału usiłują zdobyć pozycję równą szlachcie, nastąpiła w roku 1905. Wtedy to dopiero w Rosji nastąpiła zmiana, która w reszcie Europy dokonała się wiele lat wcześniej. To była prawdziwa rewolucja. Wydarzenia z 1917 nie były żadną rewolucją, a to, co się o nich opowiada, to zwykła propaganda.

 

W Rosji niewielka rewolucja w rozumieniu marksowskim była w marcu 1917 roku. W listopadzie odbył się miejsce bolszewicki zamach stanu zorganizowany przez kilkuset zawodowych wywrotowców sfinansowanych przez Niemców do obalenia rządu. O jakiej więc rewolucji mówimy?

 

O Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej…

No tak… Cztery słowa – cztery kłamstwa.

 

Dlaczego Leninowi i jego czerwonym towarzyszom nie udało się przejść „po trupie pańskiej Polski” do Berlina i wywołać rewolucji światowej? Przecież na logikę Polska powinna paść w 48 godzin, ponieważ była państwem stworzonym z trzech różnych zaborów, trzech różnych mentalności, trzech różnych systemów politycznych…

To pytanie do dzisiaj spędza sen z powiek komunistom, zwłaszcza tym rosyjskim. Do dzisiaj nie rozumieją, dlaczego polscy chłopi nie powiesili dziedziców i nie poderżnęli gardeł ich żonom. Rosjanie nie mogą zrozumieć, dlaczego polscy robotnicy nie nabijali fabrykantów – opasłych burżujów na pręty ogrodzeń fabryk. Rosjanie liczyli, że jak wejdą do Rzeczypospolitej na fali ogromnej propagandy, to wszyscy polscy chłopi i robotnicy staną za nimi murem. Przecież Sowietom udało się otumanić niemal całą Europę, właśnie z wyjątkiem Polski.

 

Tak więc do Polski miała wkroczyć Armia Czerwona, a na tyłach wojsk polskich natychmiast miała wybuchnąć rewolucja i klasy uciemiężone wymordują swoich ciemiężycieli. W taki sposób wyobrażał to sobie Lenin. Proszę pamiętać, że kiedy trwała sowiecka inwazja premierem Polski był Wincenty Witos – chłop, a wicepremierem Ignacy Daszyński – socjalista. Prymitywne myślenie Rosjan polegające na prostej dychotomii, że są uciskani i uciskający w Polsce nie miało racji bytu. W naszej ojczyźnie przedstawiciele warstw rzekomo uciskanych, czyli chłop i robotnik pełnili najwyższe funkcje w państwie.

 

Genialny manewr.

Oczywiście! Polskie społeczeństwo stanowili wówczas w 90 proc. chłopi i robotnicy. Nasi obywatele wiedzieli więc, że bronią swojego, a nie pańskiego. Wiedzieli, że bronią swoich, a nie białej szlachty czy kleru. Nie! Polacy wiedzieli, że bronią swojej ojczyzny, swojego państwa i m. in. stąd wziął się nasz opór, którego komuniści do dzisiaj nie rozumieją.

 

A jak na tamte wydarzenia patrzono w Berlinie?

Przede wszystkim krzyczano na Polskę: „Ręce precz od Rosji”.

 

Czyli ten dobrze uświadomiony po marksistowsku robotnik niemiecki krzyczał, że chce Armii Czerwonej i rewolucji komunistycznej?

Oni chcieli przede wszystkim własnej rewolucji. W Niemczech sytuacja była wówczas bardziej skomplikowana, ponieważ przegrali oni wojnę w sposób niezrozumiały dla prostego człowieka. Rok 1918 jest kluczowy dla zrozumienia poparcia, jakiego Niemcy udzielili później Hitlerowi. 102 lata temu, jakbyśmy spojrzeli na mapę to wniosek byłby jeden: Niemcy wygrywają I Wojnę Światową. Niemcy są niedaleko Paryża. Niemcy są niedaleko Moskwy. Niemcy rządzą połową kontynentu i raptem kapitulują… Obywatele tego kraju nie byli w stanie tego zrozumieć. Jak to bowiem możliwe? Żaden obcy żołnierz nie postawił nawet stopy na naszym terytorium, a myśmy przegrali? To musi być spisek – tłumaczono. A czyj spisek? Tych, którzy zwrócili się o kapitulację.

 

Tak właśnie Niemcy postrzegali rok 1918. Były to dodatkowe, być może kluczowe, oprócz marksistowskich napięcia, które doprowadzały do kolejnych rewolucyjnych wybuchów tłumionych bardzo krwawo przez wojska rządowe. W związku z tym oczekiwano na wejście Armii Czerwonej i nową wojnę światową. Gdyby bolszewicy przeszli przez Polskę, to uzyskałaby wsparcie robotników niemieckich – to nie ulega wątpliwości.

 

Skąd taka pewność?

Z pism Marksa, który bazował przede wszystkim na „wkurzeniu” robotników, którzy są źle wynagradzani, długo pracują etc. Klasa robotnicza żyje w poczuciu niesprawiedliwości, to ona haruje ale ma problem z wyżywieniem rodziny etc., a ci, którzy nie pracują, tylko mają kapitał, żyją jak pączki w maśle. Na tym od zawsze żerują wszelkiej maści komuniści i rewolucjoniści i na tym żerować będą – na poczuciu krzywdy (prawdziwym lub wykreowanym).

 

Nie mam więc wątpliwości, że gdyby Armia Czerwona doszła za Poznań, do Odry, to niemieccy robotnicy wystąpiliby przeciwko kapitalistom i rewolucja niemiecka dokonałaby się – choć oczywiście przy wydatnej pomocy bagnetów sołdatów Tuchaczewskiego i szabel kozaków Budionnego.

 

Czy chce Pan przez to powiedzieć, że Polacy powinni bić się w pierś, że w 1920 nie pozwolili wyzwolić Niemiec spod jarzma kapitalistów?

Tak myśli wielu Rosjan… I nie tylko.

 

A Niemcy? Ich też będziemy musieli niedługo przepraszać?

Niewykluczone. Ze Wschodu szedł bowiem ustrój sprawiedliwości społecznej i szczęścia. Co tam zresztą szczęścia… Nadciągał ziemski raj! A Polacy go powstrzymali…

 

Bóg zapłać za rozmowę.

Tomasz D. Kolanek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie