23 czerwca 2016

Po masakrze w Orlando homoseksualiści chcą nabywać broń i uczyć się strzelać. Lewica w kłopocie

(REUTERS / FORUM)

Masakra w Orlando doprowadziła do radykalnego wzrostu zainteresowania posiadaniem broni wśród homoseksualistów. Przedstawiciele tej mniejszości w ostatnich dniach znacznie częściej decydują się na przynależność do klubów zrzeszających jej posiadaczy. Jeden z nich „Pink Pistols” zyskał dzięki masakrze znaczący rozgłos. Rosnące zapotrzebowanie na samoobronę wśród mniejszości seksualnych to poważny problem dla amerykańskiej lewicy.

 

Od wydarzeń w Orlando liczba polubień profilu „Różowych Pistoletów” na Facebooku wzrosła z 1500 do 6500. Rośnie też liczba realnych członków klubu dla uzbrojonych homoseksualistów. Na przykład w stanie Atlanta podwoiła się ona i wynosi obecnie 230.  

Wesprzyj nas już teraz!


Trend ten wynika z obaw o „przestępstwa nienawiści” przeciwko homoseksualistom i przekonania o konieczności samoobrony. Nasilił się po masakrze w klubie dla homoseksualistów w Orlando. 12 czerwca zamachowiec zabił w nim 49 osób. Grupy zrzeszające homoseksualnych posiadaczy broni oferują im wsparcie w wyborze broni i uzyskaniu zgody na jej posiadanie. Zapewniają także przeszkolenie z jej obsługi. Korzystanie przez mniejszości seksualne z gwarantowanego przez II Poprawkę do Konstytucji USA prawa do posiadania broni to ciężki orzech do zgryzienia dla lewicowców. Ci popierają wszak jednocześnie walkę z „homofobią” i ograniczenia w dostępie do broni.   


Na początku tygodnia w amerykańskim Senacie głosowano nad ustawami mającymi na celu ograniczenie dostępu do broni dla osób podejrzanych o terroryzm. Jak podał 21 czerwca CNN, jak do tej pory izba wyższa Kongresu odrzuciła już cztery propozycje. Dotyczyły one głównie zakazu nabywania broni dla osób figurujących na liście podejrzanych o terroryzm. Wśród zwykłych Amerykanów poparcie dla takiego ograniczenia jest znaczące. Co ciekawe, według sondażu CNN/ORC, jest ono wyższe wśród obywateli sympatyzujących w Republikanami (90 %), niż wśród zwolenników Demokratów (85%) i niezależnych (83 %).


Mimo to część polityków i publicystów ma wątpliwości odnośnie tego typu ograniczeń. Jak zauważa Chris Weigant na „Huffington Post”, na tak zwanej „Terrorist Watch List” figuruje aż 800 tysięcy nazwisk. Trafić na nią można z powodu choćby posiadania takiego samego nazwiska, co prawdziwy terrorysta. Taki był przypadek kongresmena Edwarda Kennedy’ego.


Sprawa ograniczeń dostępu do broni miała także stać się przedmiotem prac Sądu Najwyższego. Jednak w poniedziałek odmówił on rozpatrzenia apelacji przeciwników kontroli broni. Tym samym podtrzymał on decyzję stanów Connecticut i Nowy Jork dotyczącą zakazu posiadania broni szturmowej (assault weapons). Przepisy we wspomnianych dwóch stanach są – jak na warunki amerykańskie – szczególnie restrykcyjne.  


Prawo do posiadania broni w Stanach Zjednoczonych gwarantuje II Poprawka do Konstytucji. Zgodnie z nią „nie wolno ograniczać praw ludu do posiadania i noszenia broni, gdyż bezpieczeństwo wolnego stanu wymaga dobrze wyszkolonej milicji”. We współczesnej Ameryce jej interpretacja stanowi przedmiot ożywionej debaty publicznej, zwłaszcza podczas obecnej kampanii wyborczej. Zwolennikiem ograniczenia prawa do broni jest Barack Obama, a także prawdopodobna kandydatka Partii Demokratycznej na prezydenta – Hilary Clinton. Odmienne zdanie wyraża faworyt do nominacji Republikanów, Donald Trump.




Źródła: reuters.com / usatoday.com /  edition.cnn.com / huffingtonpost.com / http://libr.sejm.gov.pl

mjend



Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 515 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram