19 września 2014

Po co nam pamięć o Narodowych Siłach Zbrojnych?

Czego młodzi ludzie mogą się nauczyć od Narodowych Sił Zbrojnych? Katolicyzmu, patriotyzmu i trzeźwego spojrzenia na rzeczywistość. Polska szkoła powinna więc uczyć o tej formacji – mówi w PCh24.pl w rocznicę powstania NSZ, Sławomir Podgórski historyk, nauczyciel w liceum w Oświęcimiu.

 

– Może na początku powiem kilka słów o samych Narodowych Siłach Zbrojnych? Losy tej formacji były nieco pogmatwane…

Wesprzyj nas już teraz!

Proszę w takim razie mówić…

– NSZ powstały z połączenia przede wszystkim dwóch formacji. Jedna z nich to powstała jeszcze pod koniec 1939 r. Organizacja Wojskowa Związek Jaszczurczy – zbrojna struktura Organizacji Polskiej ściśle zakonspirowanej już od chwili utworzenia, czyli najprawdopodobniej od 1934 r. Cywilnym, ,,zewnętrznym” ugrupowaniem OP przed wojną był Obóz Narodowo-Radykalny (a po rozłamie w 1935 r. ta jego część, którą potocznie nazywano ONR- ABC, w odróżnieniu od RNR-Falangi), natomiast podczas okupacji- Grupa ,,Szańca”. Drugim głównym współtwórcą NSZ był ten odłam podlegającej Stronnictwu Narodowemu Narodowej Organizacji Wojskowej, który nie podporządkował się scaleniu z Armią Krajową (był to m.in. efekt rozłamu w SN).

„Polityczną czapą” dla zbrojnej organizacji była Tymczasowa Narodowa Rada Polityczna, składająca się zarówno z przedstawicieli Grupy ,,Szańca”, jak i frondystów z SN, w tym także tych, którzy już w początkach okupacji, wbrew władzom stronnictwa, powołali Narodowo-Ludową Organizację Wojskową. Te same środowiska, również w 1942r. utworzyły (obok, a nie pod zwierzchnictwem NSZ) Służbę Cywilną Narodu, konkurencyjną wobec Delegatury Rządu na Kraj. SCN w znacznej mierze była kontynuacją Komisariatu Cywilnego Grupy ,,Szańca”.

Wiosną 1944 r., tym razem w NSZ,  doszło do kolejnego rozłamu na tle, analogicznie jak w przypadku NOW w 1942 r., kwestii scalenia z Armią Krajową. Część, związana głównie z rozłamowcami z SN (którzy zresztą wrócili wtedy do macierzystego stronnictwa), weszła, zachowując znaczną samodzielność, do AK, ,,spotykając” tam często swoich byłych towarzyszy broni z NOW. Pozostali utrzymali niezależność wojskową pod politycznym kierownictwem OP- Grupy ,,Szańca”. Od tej pory istniały dwie odrębne organizacje: NSZ- AK i tzw. NSZ- ZJ. Powody odmiennego stosunku do idei zjednoczenia polskiego wysiłku zbrojnego były różne: obok niewątpliwych, lecz często przesadnie eksponowanych – głównie przez ludzi niechętnych obozowi narodowemu – kwestii zbyt dużych ambicji niektórych liderów obu odłamów oraz bezkompromisowości (ale czy kompromis ma być środkiem czy celem?) byłych oenerowców, nie należy zapominać o głębszych przyczynach podziału-spierano się o to jaka polityka będzie najmniej zła dla narodu, bo żadnej dobrej – czyli skutecznej – w tej fazie wojny być już nie mogło.

Już kilka tygodni po upadku Powstania Warszawskiego zaczęło powstawać, niejako na gruzach Armii Krajowej, choć jeszcze przed jej formalnym rozwiązaniem, Narodowe Zjednoczenie Wojskowe – jedna z największych, obok Zrzeszenia,, WiN” organizacji antykomunistycznego podziemia, oparta przede wszystkim o scalone wcześniej części NOW i NSZ. Do niemal pełnego zjednoczenia zbrojnego ruchu narodowego doszło na przełomie 1945 i 1946, gdy ostatni Komendant Główny NSZ-ZJ, Stanisław Kasznica  podporządkował się NZW. Podobne decyzje podjęło zresztą wielu dowódców oddziałów partyzanckich.

Członkowie Narodowych Sił Zbrojnych mieli spory dystans do ZWZ-AK. Posądzali ich m.in. o to, że są spenetrowani przez sowiecką agenturę. Za szczególne jej siedlisko uznawali Biuro Informacji i Propagandy Komendy Głównej Armii Krajowej.

– W BIP-ie faktycznie promowano ludzi o lewicowych poglądach. Nie ma jednak żelaznych dowodów, że działali tam sowieccy agenci. Głośne było zabójstwo oficerów BIP-u w 1944 roku – Ludwika Winderszala i Jerzego Makowieckiego. Przypisywano to Narodowym Siłom Zbrojnym, ale bezpodstawnie. Najbardziej prawdopodobną wersją są porachunki wewnątrz AK. Przypuszczalnie grupa konspiratorów wzięła sprawy we własne ręce, dostrzegając niebezpieczeństwo infiltracji przez komunistów całej struktury podziemnej, poprzez przenikanie do BIP-u.

Armia Krajowa jest dzisiaj niezwykle popularną formacją, w przeciwieństwie do Narodowych Sił Zbrojnych. Jakie były zasadnicze różnice między tymi dwiema organizacjami?

– Po pierwsze, NSZ bardzo wyraźnie deklarowały katolicyzm. To efekt przedwojennej formacji obozie narodowym, choć – pamiętajmy – myśl endecka nie zawsze była silnie katolicka. Początkowo dość wyraźnie pojawiały się w niej rozmaite darwinowskie inklinacje. Jednak przynajmniej od lat 30. narodowcy – tak endecja, jak i grupy rozłamowe – podkreślali rolę i znaczenie etyki katolickiej. Dzisiaj popularny jest pogląd, że czyniono tak dla propagandowego efektu, ale to nieprawda! To było autentyczne, szczere.

Po drugie, od samego początku działalności, NSZ podkreślały, że nie tylko Niemcy, ale także Związek Sowiecki są wrogami Polski. A nie było to dla wszystkich oczywiste, gdy w lipcu 1941 roku polski rząd emigracyjny zawierał porozumienie z Moskwą. Warto dodać, że NSZ postrzegały Sowietów jako wroga groźniejszego niż Niemcy. Porażka tych drugich była już bowiem przesądzona przynajmniej od 1943 r. AK zaś orientowała się głównie przeciw Niemcom, akceptując polityczne posunięcia rządu na emigracji. I tak, od czasu gdy Rosjanie w kwietniu roku 1943 – jak to sami określili – „przerwali” stosunki dyplomatyczne z Polską, główne struktury Państwa Polskiego, czyli rząd w Londynie, cywilne władze podziemne i Armia Krajowa, nazywały Sowietów „sojusznikami naszych sojuszników”. Było to sformułowanie nie tylko absurdalne, ale także groźne, bo częściowo znieczulało społeczeństwo na realne zagrożenie ze Wschodu. W myśl tej reguły, oddziały AK zazwyczaj – z chlubnymi wyjątkami, zwłaszcza na ziemiach północno-wschodnich – unikały walki przeciw sowieckim i prosowieckim bandytom, nazywanym przesadnie uprzejmie partyzantami. NSZ tymczasem – jak mówiłem – konsekwentnie ich zwalczały. Chyba jednym z najbardziej bałamutnych sformułowań, pokutujących do dziś nie tylko w publicystyce, ale i w niektórych pracach ,,naukowych” jest nazywanie walkami bratobójczymi rozbijania grup zbrojnych Gwardii, a następnie Armii Ludowej. Trzeba bowiem pamiętać, że te ,,formacje”, nawet jeśli nie wszystkie składały się z pospolitych przestępców, przygotowywały grunt pod nową, sowiecką okupację. Dla ludzi głoszących prawdziwy, a nie tylko deklaratywny antykomunizm zwalczanie GL-AL było taką samą walką z kolaborantami, jak likwidacja Polaków współpracujących np. z Gestapo.

Czego Pana zdaniem – pytam nie tylko historyka, ale przede wszystkim nauczyciela – młodzi ludzie mogą się uczyć współcześnie od NSZ?

– Na pewno patriotyzmu, opartego o rozumienie narodu jako wspólnoty, i równocześnie nasyconego katolicyzmem. Tylko taka synteza może uchronić młodych ludzi od bałwochwalczego wielbienia państwa czy narodu, co było i jest charakterystyczne odpowiednio dla faszyzmu i narodowego socjalizmu. Oprócz patriotyzmu, NSZ uczy realizmu, widzenia rzeczywistości taką, jaką ona jest naprawdę. Narodowcy pierwsi zrozumieli, że Polska nie wygra II wojny światowej, że pokonanie Niemców nie przyniesie niepodległości i przywrócenia granic przedwojennych. Godne podkreślenia – i uznania – jest unikanie przez narodowców bezsensownego szafowania polską krwią, a równocześnie gotowość do największych poświęceń, wtedy gdy jest to konieczne.

Współcześnie często deprecjonowane są zasługi Narodowych Sił Zbrojnych, a nierzadko mówi się o tej formacji po prostu źle. Doradca byłego już premiera, Donalda Tuska, historyk Paweł Machcewicz nazwał tę formację mianem „faszyzującej” i „antysemickej”. Skąd ta niechęć?

– W wielu środowiskach mających wpływ na życie publiczne w Polsce dominuje negatywne podejście do Narodowych Sił Zbrojnych. Sporo w tej mierze zrobiła na pewno komunistyczna propaganda. O ile bowiem AK częściowo ,,zrehabilitowano” po 1956 roku, o tyle NSZ komuniści nie zapomnieli zdecydowanego antysowietyzmu. Do dzisiaj więc pokutują na przykład absurdalne oskarżenia o mordowanie przez nich Żydów czy kolaborowanie z Niemcami.

Inna sprawa, że nie brakuje historyków czy publicystów – a więc ludzi teoretycznie świadomych czysto propagandowego wymiaru takich oskarżeń – którzy powtarzają podobne rzeczy. Pan Paweł Machcewicz jest dobrym przykładem. Jemu, zdaje się, nie podobało się to, że NSZ wywodziły się w pewnej mierze z ONR, czyli – jak sam twierdzi – tradycji niedemokratycznej, faszyzującej. Faktycznie, ONR demokratyczny nie był, ale – przy okazji – warto odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jedynym dopuszczalnym ustrojem jest demokracja?

A jest?

– Moim zdaniem niekoniecznie. Sam wielbicielem demokracji nie jestem i nie wstydzę się tego. Z twierdzeniem Machcewicza wiąże się natomiast niezrozumiałe przekonanie, że każdy, kto nie jest demokratą jest na pewno zwolennikiem totalitaryzmu, czyli komunistą, faszystą albo nazistą. Tak przecież nie jest! Przy okazji – na co trzeba zwracać uwagę –  te dwa ostatnie pojęcia nierzadko są błędnie utożsamiane.

Warto też nadmienić, że pan Machcewicz, oceniając ONR jako niedemokratyczny, jakby zapomniał, że okres działalności tego ugrupowania przypadał na lata 30. gdy w Europie coraz bardziej popularny był właśnie antydemokratyzm. Popularność tych idei świetnie obrazuje to, że największą narodowo-radykalną – czyli według p. Machcewicza zapewne faszystowską – organizacją w Polsce był wówczas… żydowski Betar. Są zdjęcia, na których jego członkowie wykonują gest rzymskiego salutu. Takie obrazki wprawiłyby zapewne dzisiaj w konfuzję wielu tak zwanych znawców historii.

A zarzut ze strony Machcewicza, że NSZ nie uznawały Państwa Podziemnego?

– To wyjątkowo razi w jego wypowiedzi, bo NSZ, owszem, nie zgadzały się ze wszystkimi posunięciami rządu w Londynie, ale nie kwestionowały jego legalności. Część narodowców była więc – jak to byśmy nazwali w warunkach pokoju – siłą opozycyjną wobec władz emigracyjnych. Krytykowali decyzje rządzących, ale ich władzę uznawali. Natomiast spory – o czym mówiłem wcześniej – toczyły się głównie w kraju. Towarzyszyły im rozważania dotyczące kształtu polskiego podziemia. Należy mówić nie tyle o nieuznawaniu PPP, co o dążeniu do współpracy na zasadzie równości (NSZ z AK i SCN z Delegaturą Rządu ). W 1944 r., w obliczu decydujących rozstrzygnięć, część NSZ uznała, że Polsce konieczna  jest jedność, ale inni ocenili, że musi istnieć oddzielna grupa, stojąca w zdecydowanej opozycji wobec Sowietów. Oni przeczuwali tragiczne zakończenie operacji „Burza” w 1944 roku.

W jaki sposób postrzega Pan dzisiaj stan wiedzy o NSZ? Ma Pan wrażenie, że nadal jest to formacja zapomniana, wyklęta?

– Tak, ale w ostatnich latach widać pewien – nie lubię tego słowa, ale tutaj bardzo mi ono pasuje – postęp. Olbrzymią rolę w popularyzowaniu historii NSZ odgrywają oczywiście historycy tacy jak Jan Marek Chodakiewicz, Jan Żaryn ,Leszek Żebrowski, Wojciech Muszyński, Lucyna Kulińska, Sebastian Bojemski, Mariusz Bechta, Krzysztof Kaczmarski czy Mirosław Piotrowski Ważną funkcję w odzyskiwaniu tej pamięci odgrywają także twórcy kultury popularnej. Nie tak dawno Elżbieta Cherezińska napisała znakomitą powieść „Legion”, m. in. o losach Brygady Świętokrzyskiej, powstają też utwory muzyczne na ten temat (np. płyta ,, Twardzi jak stal”.) Reasumując-patrzę w przyszłość z ostrożnym optymizmem. Widać zresztą coraz większe zainteresowanie tą tematyką wśród młodych ludzi. Niestety, film – opowiadający o oddziale NZW, ale wywodzącym się z NSZ – ,,Historia Roja, czyli w ziemi lepiej słychać” Jerzego Zalewskiego nie może wejść do normalnej dystrybucji-rzekomo dlatego, że jest o kilka minut za długi.

Jak to zainteresowanie młodych ludzi wygląda z punktu widzenia nauczyciela, w szkole?

– Jest dużo lepiej niż kilka, kilkanaście lat temu. Całkowita dominacja środowiska nieprzyjaznego NSZ – czyli na przykład „Gazety Wyborczej” – przeszła już do historii, co nie pozostaje bez wpływu na sposób myślenia, także młodych ludzi. Niemniej jednak jest jeszcze sporo do zrobienia.

Czyli jest Pan optymistą? Wiem, że pytanie ryzykowne, bo nauczycielowi trudno byłoby przyznać, że nie wierzy w swoich uczniów. Ale z jednej strony mówi się dużo o wielkim, historycznym przebudzeniu młodego pokolenia, z drugiej młodzież wydaje się być wyblakła intelektualnie.

– Gdyby porównywać zainteresowanie historią teraz do tego, powiedzmy, sprzed dwudziestu a nawet (tylko pozornie paradoksalnie) trzydziestu lat, to trzeba przyznać, że wówczas było jednak lepiej.  Z kolei dziś, powtórzę, jest lepiej niż jeszcze kilka lat temu. Na pewno jednak o NSZ czy – szerzej – podziemiu niepodległościowym warto mówić więcej. Tymczasem w podstawie programowej dla liceów ogólnokształcących nazwa „Narodowe Siły Zbrojne” w ogóle nie pada, a same zalecenia w zakresie nauczania na ten temat są bardzo ogólnikowe. Uczeń powinien znać na przykład struktury Państwa Podziemnego ze szczególnym uwzględnieniem – i tu pada nazwa – Armii Krajowej. Znajduje się tam też fragment o legalnej i nielegalnej działalności antykomunistycznej zaraz po wojnie, ale jakichkolwiek nazw próżno szukać. Na marginesie wspomnę, że podobnie jest z okresem przedwojennym: w podstawie programowej jest wymienione tylko jedno ugrupowanie wówczas działające –sanacja (właśnie tak, a nie bardziej konkretnie BBWR czy OZN).

Charakter podstawy programowej pokazuje więc określony kierunek nauczania, utrzymany w orbicie poglądów zbliżonych do tych, jakie posiada wspomniany tu prof. Machcewicz.

Jest szansa na jakąś zmianę w najbliższej przyszłości?

– Podstawa programowa jest zatwierdzana przez Ministerstwo Edukacji Narodowej i jeśli chodzi o obecnie rządzącą ekipę, to nie łudzę się, że coś może się zmienić na lepsze Większe nadzieje wiązałbym ewentualnie z jakimś politycznym przesileniem, choć z drugiej strony nadchodzące wybory mogą przynieść nam koalicję PO z SLD i Twoim Ruchem, po której trudno spodziewać się czegoś dobrego.

Pan się nie boi, że komuś podpada?

– Nie. Są takie sytuacje, gdy nie ma sensu bawić się w eufemizmy i trzeba stawiać sprawę jasno.

 

Rozmawiał: Krzysztof Gędłek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie