11 września 2016

Koniec historii czy historia końca – świat po 11 września

(fot.DPA/FORUM)

W niedzielę mija 15 rocznica zamachów na World Trade Center. Ten brutalny akt terroru spadł na głowy pogrążonych w samozadowoleniu obywateli liberalnych demokracji niczym grom z jasnego nieba. Oto siły dżihadu z właściwą sobie pogardą dla ludzkiego życia zdewastowały symbol globalizacji i kapitalizmu. Zamachy uruchomiły sekwencję wydarzeń o niewyobrażalnych wówczas konsekwencjach. Dzisiejszy świat Państwa Islamskiego i zalewającej Europę muzułmańskiej imigracji to dalekie skutki tamtego ataku bin-Ladena.

 

11 września 2001 r. W Nowym Jorku zegar wybił 8:46, gdy Boeing 767 przewożący 92 osoby trafił w górne piętra jednego z dwóch wieżowców stanowiących główną część nowojorskiego World Trade Center. Po kilkunastu minutach kolejny samolot uderzył w środek drugiego drapacza chmur. Tak spłonął dumny symbol globalnego kapitalizmu i amerykańskiej dominacji. Trzeci samolot spadł o 9:37 na Pentagon. Zamachowcy – islamiści z al-Kaidy Osamy bin-Ladena planowali ponadto zniszczenie kolejnego budynku – prawdopodobnie Kapitolu lub Białego Domu. W tym przypadku nie osiągnęli jednak swojego celu. Samolot z 44 osobami na pokładzie rozbił się w pobliżu Pittsburgha około godziny 10.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Dzierżących wówczas ster amerykańskiej nawy państwowej George W. Bush nie pozwolił światu długo czekać na reakcję. 20 września 2001 r. postawił ultimatum władzom rządzonego przez talibów Afganistanu – gdzie – jak podejrzewano ukrywał się Osama bin Laden. Zażądał od islamistycznych władz wydania terrorystów, udostępnia ich obozów treningowych, a także uwolnienia zagranicznych więźniów.

 

Wojny w Iraku i Afganistanie

Talibowie odrzucili ultimatum i 7 października rozpoczął się amerykańsko-brytyjski atak na Afganistan. Górzysty kraj został całkowicie podbity jeszcze przed końcem roku. Walki partyzanckie ciągnęły się przez lata. W grudniu 2014 r. NATO formalnie zakończyło działania zbrojne i przekazało całą odpowiedzialność lokalnym władzom. W praktyce jednak starcia toczą się nadal, a udział w nich bierze między innymi tak zwane Państwo Islamskie.

Zdaniem George’a W. Bush’a także rządzony przez Saddama Husseina Irak udzielał schronienia terrorystom, a ponadto miał rzekomo produkować broń masowego rażenia. W listopadzie 2002 r. ONZ wydało nakaz wpuszczenia międzynarodowych inspektorów do tego kraju. Jednak na początku 2003 r. prezydent USA i brytyjski premier Tony Blair stwierdzili, że Irak nie stosuje się do zaleceń. 17 września George Bush dał Husseinowi dwie doby na opuszczenie kraju. Ten odrzucił ultimatum. Dlatego też 20 września międzynarodowa koalicja ze Stanami Zjednoczonymi i Wielką Brytanią w roli głównej rozpoczęła atak na Irak.


Decyzja o rozpoczęciu działań zbrojnych wywołała głębokie międzynarodowe podziały. Przeciwko inwazji opowiedziały się Rosja, Niemcy i Francja. To z tego czasu, a konkretnie z połowy lutego 2003 r. pochodzą pamiętne słowa prezydenta Francji Jacques’a Chiraca, jakoby kraje kandydujące do UE, takie jak ówczesna Polska, „straciły okazję, by siedzieć cicho”. Z drugiej strony Donald Rumsfeld, amerykański sekretarz obrony w kontekście sporów wokół Iraku dokonał podziału na „starą i nową Europę”. Do tej ostatniej, popierającej amerykańską politykę, zaliczył między innymi Polskę.


Wojna w Iraku, ciągnąca się w latach okupacji przyniosła krwawe żniwo. Liczbę ofiar jedne źródła szacują na 150 tysięcy, a inne nawet na pół miliona. Pod koniec 2011 r. Amerykanie zakończyli formalnie swą obecność w Iraku, jednak bynajmniej nie pozostawili po sobie demokratycznej oazy płynącej mlekiem i miodem, a zrujnowany kraj pogrążony w chaosie. Od 2014 r. część terytorium zdestabilizowanego za ich sprawą kraju znajduje się pod kontrolą dżihadystów z Państwa Islamskiego.


Arabska wiosna

10 lat po zamachach na World Trade Center rozpoczęła się tak zwana Arabska Wiosna. Zaczęła się w Tunezji, gdzie obalono władzę wieloletniego prezydenta tego kraju Zina Al-Abidina Ben Alego. Z kolei w Egipcie do rozpoczętych w styczniu 2011 r. buntów przyłączyło się wojsko. 11 lutego 2011 r. ustąpił prezydent Hosni Mubarak, a kolejnym roku odbyły się demokratyczne wybory. Urząd prezydenta objął Mohhamed Mursi z Bractwa Muzułmańskiego, nie porządził jednak długo, bo wojskowy zamach stanu zmusił go do ustąpienia ze stanowiska latem 2013 r. Obecnie głową państwa jest wojskowy, były minister obrony Abdel Fattah el-Sisi. To on właśnie dowodził puczem przeciwko Mursiemu.


Fala protestów dotarła do małego Bajhranu, Algierii, Jordanii, Omanu i Maroka. Nie ominęła też Jemenu, gdzie w styczniu 2011 r. rozpoczęły się protesty przeciwko władzy prezydenta Ali Abd Allah Saliha. Odmówił on ustąpienia ze stanowiska, co doprowadziło do starć między lojalistami i opozycją. W listopadzie 2011 r. przekazał on władzę dotychczasowemu wiceprezydentowi, Abd Rabbuhowi Mansurowi Hadiemu. Ten jako jedyny kandydat zwyciężył w wyborach prezydenckich w lutym 2012 r. Także on jednak podał się do dymisji w styczniu 2015 r. w obliczu działań szyickich rebeliantów. W lutym 2015 r. władzę nad Jemenem objął przywódca zamachu stanu, Muhammad Ali al-Husi. Następnie jednak Hadi, wspierany przez koalicję międzynarodową wycofał swą dymisję. Walki w tym kraju trwają do dziś. Korzystają z tego terroryści. To właśnie w Jemenie mieści się siedziba al-Kaidy Półwyspu Arabskiego, odpowiedzialnej za atak na paryski magazyn Charlie Hebdo.

Na fali Arabskiej Wiosny rozpoczęły się również protesty w Libii. Szybko przybrały one postać powstania zbrojnego. W marcu 2011 r. do walki przeciwko Kadafiemu przyłączyło się NATO. Libijski przywódca został zabity w październiku 2011 r. Jednak obalenie rządzącego ponad 40 lat pułkownika nie okazało się lekarstwem na libijskie bolączki. Przeciwnie, w kraju tym oprócz al-Kaidy zagnieździła się także prawdziwa zmora ostatnich lat – tak zwane Państwo Islamskie. Ponura przepowiednia Kadafiego, jakoby na jego pokonaniu skorzystać mieli radykałowie, spełniła się co do joty.


Tak zwana Arabska Wiosna nie ominęła wreszcie Syrii. W styczniu 2011 r. rozpoczęły się tam protesty przeciw rządom prezydenta Bashara al-Asada. W maju prezydent USA Barack Obama zdecydował się zaś na nałożenie sankcji gospodarczych na to państwo. Także i w tym przypadku destabilizacja okazała się prezentem dla terrorystów. Państwo Islamskie w 2014 r. zajęło część terytorium państwa i ogłosiło utworzenie kalifatu.


Państwo Islamskie

Pierwsze komórki Państwa Islamskiego powstały Iraku i Syrii. Państwo Islamskie rozpoczęło działalność podczas wojny w Iraku, a jego poprzedniczka nosiła nazwę Al-Kaida Iraku. Dowodzone przez Abu Musaba al-Zarqawiego odpowiedzialne było za najbardziej krwawe wydarzenia podczas irackiego konfliktu, rozpoczętego – pamiętajmy – w reakcji na zamachy z WTC.

 

Po udanych ofensywach w Syrii i Iraku i zdobyciu między innymi drugiego co do wielkości irackiego miasta, Mosulu w czerwcu 2014 r. Państwo Islamskie ogłosiło powstanie kalifatu z Abu Bakr al-Baghdadim na czele. Organizacja zaczęła wdrażać prawo szariatu w najbardziej brutalnym wydaniu. Jej ofiarami stali się ludzie i prastare zabytki- w tym świątynie innych religii – nie tylko chrześcijańskie i szyickie, lecz także te należące do bardziej umiarkowanych sunnitów. ISIS zdewastowało także największe pozostałości grecko-rzymskich ruin we wschodnio-syryjskiej Palmyrze. Islamiści zniszczyli także pozostałości po Asyryjczykach w irackim Mosulu oraz ruiny w miastach Nimrud i Hatra, również na terenie dawnej Mezopotamii.

 

Islamizacja Europy

 

Chaos na Bliskim Wschodzie doprowadził do masowego exodusu tamtejszej ludności. W ubiegłym roku w Unii Europejskiej złożono ponad 1,3 miliona próśb o azyl. Najczęstszymi wnioskodawcami byli mieszkańcy Syrii, Afganistanu i Iraku – a więc krajów dotkniętych przez międzynarodowe interwencje po zamachach na WTC. Liczba ubiegających się o azyl nie daje pełnego obrazu zjawiska określonego przez francuskiego pisarza Renauda Camusa „Wielką Wymianą Ludności”. Według danych niemieckiego systemu „EASY”, do samych Niemiec przybyło w 2015 r. ponad milion przybyszów. Napływ „uchodźców” – jak mówi lewica czy też „inwazja islamu” – jak twierdzą konserwatyści – często wiąże się z dantejskimi scenami. Niejednokrotnie ich świadkiem był choćby Eurotunel pod kanałem La Manche łączącym Francję z Wielką Brytanią. Zdesperowani przybysze usiłujący się dostać do Albionu ryzykując własnym życiem skaczą do rozpędzonych pociągów towarowych lub starają się sforsować zabezpieczenia.


Z napływem imigrantów wiąże się zwiększone ryzyko zamachów i napadów. Potwierdzają to choćby ataki muzułmańskich przybyszów na kobiety w Kolonii i innych miastach Europy 31 grudnia 2015 r. a także marcowe zamachy w Brukseli. Kolejne akty terroru zdają się być tylko kwestią czasu.


Wzrost wpływów narodowców

Delirium politycznej poprawności w postaci masowego przyjmowania imigrantów i jego skutki nie mogą pozostać bez politycznych reperkusji. Mieszkańcy „Mc Świata” (Benjamin Barber) przez dekady poddawani lewicowo-liberalnej tresurze zaczęli orientować się, że ich dotychczasowy model spokojnego i dostatniego życia stanął pod znakiem zapytania. Odwracają się więc od dotychczasowych elit w poszukiwaniu alternatywy. Skutki widać choćby w Austrii. Wiosną 2016 r. Norbert Hoffer z nacjonalistycznej Partii Wolności wygrał tam pierwszą turę wyborów prezydenckich i minimalnie przegrał drugą. Nadal ma jednak szanse na prezydenturę, gdyż Trybunał Konstytucyjny zarządził powtórzenie elekcji z racji nieprawidłowości przy liczeniu głosów.


Natomiast we Francji Front Narodowy zwyciężył w wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2014 r. uzyskując 24,86 % głosów. Nieco gorzej poszło mu w grudniu 2015 r. podczas wyborów regionalnych. Partia Marine le Pen nie wygrała w żadnym z regionów. Jednak w pierwszej turze zwyciężyła aż w 6 na 13 z nich. To najwyższy wynik tego ugrupowania w historii.


Natomiast w Niemczech, szczególnie „gościnnych” dla przybyszów z Bliskiego Wschodu nacjonaliści z „Alternatywy dla Niemiec” cieszą się sondażowym poparciem wynoszącym około 12 procent – informuje nytimes.com w swej ikonografice. Nawet w głęboko socjaldemokratycznej Szwecji anty-imigranccy „Szwedzcy Demokraci” uzyskali 13 procent w wyborach w 2014 r.


Kryzys imigracyjny nie pozostał też bez wpływu na historyczną decyzję Wielkiej Brytanii. W referendum z czerwca 2016 r. Brytyjczycy zagłosowali za opuszczeniem Unii Europejskiej. Czas pokaże czy okaże się to preludium do rozpadu Wspólnoty.


Z kolei w Stanach Zjednoczonych 6 września w sondażu CNN Donald Trump wyprzedził kandydatkę Demokratów Hilary Clinton. Jego postulaty, takie jak budowa muru na granicy amerykańsko-meksykańskiej czy tymczasowy zakaz wstępu dla muzułmanów do niedawna nie miałyby w ogóle racji bytu w „poważnej” debacie. Dziś kandydat je prezentujący ma szansę na prezydenturę wciąż jeszcze najpotężniejszego państwa świata.


Dokąd zmierzamy?

Zamachy na wieże World Trade Center sprzed 15 lat usprawiedliwiły, a w każdym razie zdawały się usprawiedliwić interwencjonizm Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników na Bliskim Wschodzie. Skutkiem tegoż okazała się jednak destabilizacja wielu państw regionu i wzrost nastrojów radykalnie antyamerykańskich niemal na całym świecie. Skorzystali na tym terroryści z Państwa Islamskiego. Ich działalność doprowadziła do masowej migracji na Zachód. Ten import islamu i terroryzmu przez politycznie poprawne rządy skutkuje reakcją przebudzonych z politycznie poprawnej drzemki obywateli i rządów państw sprzeciwiających się postępowaniu unijnego twardego jądra.


Liberalny ład chwieje się w posadach. Zamiast witanego przed zamachami 11 września 2011 r. szczęśliwego końca historii jesteśmy świadkami historii końca zachodniej cywilizacji. Pojawiają się nawet głosy – takie jak Tomiasa Stone’a z medium.com – wieszczące kolejną wojnę światową, stanowiącą owoc obecnego rozczłonkowania i przebudzenia nacjonalizmu. Zauważają, że tak europejscy narodowcy, jak i Donald Trump są znacznie bardziej pro-putinowscy i mogliby dać przyzwolenie na rosyjską inwazję na kraje bałtyckie. Głosy te, nawet jeśli zbyt alarmistyczne, zasługują na wysłuchanie. Reakcja przeciw demoliberalizmowi, jeśli oprze się o chrześcijański uniwersalizm i rozsądny konserwatyzm może odnowić oblicze Zachodu. Jeśli jednak przybierze postać zapatrzonego w Rosję narodowego szowinizmu, to jej owocem będzie pogłębienie obecnego chaosu.




Marcin Jendrzejczak





 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie