Obowiązkiem naszym jest miłować piękno i w pewnym znaczeniu wyrabiać względnie rozwijać w sobie zmysł artystyczny. Bóg i Jego świat jest piękny. Umieć podziwiać jego harmonię, linie i barwy — to zbliżać się do Boga, to jakby już z góry uczestniczyć w rozkoszach rajskich.
Ponadto mamy obowiązek umieć podziwiać piękno także i dlatego, że każdy z nas, będąc przybytkiem Ducha Świętego, przeznaczonym do przyszłego bytowania w chwale, powinien odznaczać się pewną estetyką upodobań i postępowania. Chodzi tu przede wszystkim o wytworność duchową, ale chodzi także i o wytworność pod każdym innym względem, nie tę wyszukaną i pretensjonalną, której wyrazem jest snobizm i niewolnicze uleganie modzie, ale naturalną i pełną prostoty. Jesteśmy przecież dziełem Boga, stworzonym na Jego obraz i podobieństwo!
Otóż poezji i piękna powinniśmy dopatrywać się na każdym kroku: w przyrodzie, w religii, w kościołach, w obrzędach. Wielu z nas natomiast uważa przyrodę raczej za zbiór praw naukowych, niż za arcydzieło Boże, religię zaś jedynie za zbiór zasad moralnych. Zwiedzając słynne bazyliki nie szukamy ducha Bożego, który ożywiał wyobraźnię artysty i kierował jego ręką, lecz podziwiamy przede wszystkim formę, drogocenny materiał i solidne wykonanie.
Nie wpada nam też na myśl dopatrywać się piękna w obrzędach religijnych, w muzyce kościelnej, śpiewie gregoriańskim i w polifonii Palestriny. Wystarczą nam pieśni nabożne na melodie ludowe, byle były popularne i śpiewne. O wyrobienie zmysłu artystycznego nie dbamy zatem wcale. Zmysł praktyczny natomiast, który w zamian posiadamy w wysokim stopniu, pozwala nam prowadzić doskonale wszelkie interesy, nie wymagając od nas wytworności pod żadnym względem.
Jakub Debout, Grzechy zaniedbania, Warszawa 1939, s. 62 – 64.