6 października 2015

8 rodzajów fałszywej pobożności

(John Frederick Lewis [Public domain], via Wikimedia Commons)

Nasze życie duchowe to życie łaski Bożej w nas. To dzięki niej stajemy się dziećmi Bożymi. Dla zachowania oraz rozwoju naszego życia duchowego musimy podjąć szereg działań, które stanowią o pobożnym życiu. Jak ono wygląda? Czego należy unikać? To są pytania, na które należy odpowiedzieć, by móc wzrastać w świętości.

 

W przemówieniu do rzymskich studentów z czerwca 1952 roku Ojciec Święty Pius XII poczynił spostrzeżenie, które dobrze obrazuje wagę tematu ustępstw wobec świata, a nade wszystko potrzebę zajęcia się tym problemem w praktyce. Dokonując analizy kryzysu moralnego, jaki przeżywa zwykle młodzież, Jego Świątobliwość stwierdził, że przyczyn tego kryzysu należy upatrywać w „dzikiej dżungli niepohamowanych namiętności oraz uchybień moralnych lub w mętnych ustępstwach, które ludzie uważają, że są zmuszeni czynić dla upragnionej kariery”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Rzeczywiście, do iluż ustępstw jest dziś nagabywany żarliwy katolik! Jakże uniknąć pójścia na kompromis z duchem tego świata, jeśli nie poprzez solidną pobożność? Jakie są cechy prawdziwej pobożności? Zanim zajmiemy się opisem prawdziwej pobożności, przestudiujemy pewne rodzaje fałszywej pobożności, bardzo popularnej we współczesnym świecie oraz ukażemy, do jakich moralnych uchybień ona prowadzi.

 

1. Pobożność minimalistyczna

 

We wszystkich pobożnych czynach minimalista jest zadowolony z tego, co wydaje mu się absolutnie niezbędne. Jego modlitwy są krótkie, szybkie, niemal mechaniczne. Uważa, że przyjmowanie Komunii Świętej raz w miesiącu lub raz w tygodniu w zupełności wystarcza i nie zastanawia się nad częstszym komunikowaniem. Gdy ktoś zachęca go do częstszego przyjmowania Ciała Chrystusa, być może odpowie życzliwym słowem, uważając przy tym, że już czyni wystarczająco dużo. Zalecenie św. Ignacego Loyoli o codziennym rozmyślaniu duchowym uważa za lekką przesadę. Rano i przed pójściem spać pośpiesznie odmawia „zdrowaśki”, co uważa za spełnienie obowiązku. Cotygodniowe przystępowanie do Sakramentu Pokuty czynione z pobożności nawet bez grzechu ciężkiego wydaje mu się zupełnie zbędne.

 

Praktykuje za to inne formy pobożności jak czytania duchowe, nawiedzanie Najświętszego Sakramentu, modlitwy przed i po posiłku, a także częste suplikacje, lecz wszystko to bez najmniejszego zapału.

 

Zaniedbanie w praktyce aktów pobożnych odbija się na całym życiu minimalisty. W rozmowach rzadko podejmuje tematy duchowe czy wątki związane z apostolatem. Jego ogólna postawa w społeczeństwie, wśród przyjaciół i znajomych, a nawet w rodzinie nigdy nie jest tak wyraźnie katolicka jak powinno się tego oczekiwać. Unikanie bliskich okazji do grzechu czy zwalczanie pokus są w jego wykonaniu zawsze ospałe i wątpliwe. Apostolat nie sprawia mu żadnej przyjemności; poświęca mu absolutne minimum czasu, by w swoim mniemaniu wyglądać z tym dobrze.

 

Taki apostolat przynosi rzadkie i kiepskie owoce. Kiedy żarliwy przyjaciel wskazuje na powód nieskuteczności jego pracy, ten broni się, obwiniając czynniki drugorzędne. W ten sposób próbuje oszukać samego siebie przed prawdziwą przyczyną. W skrócie: jego życie jest letnie, gnuśne i pozbawione entuzjazmu.

 

Aby dobrze zrozumieć ten rodzaj fałszywej pobożności, musimy zauważyć, że minimalizm ma kilka stopni. Każdy może być minimalistą, nawet jeśli codziennie przyjmuje Komunię Świętą, poświęca czas na rozmyślania duchowe, żyje zgodnie z regułami zgromadzenia religijnego, do którego należy, a nawet wtedy, gdy apostolat przynosi jakieś owoce. Wszystko to jest możliwe bez pragnienia doskonałości, które cechuje pobożność nieminimalistyczną. Nawet żarliwy katolik może posiadać rysy minimalizmu: małą wadę, której nie się pozbyć, ponieważ jest „przekonany”, że zrobił już wystarczająco dużo i nie potrzebuje niczego więcej, by być zupełnie szczęśliwym z samym sobą.

 

Ponieważ w życiu duchowym nie ma zastoju, w rzeczywistości minimalista zawsze się cofa. Może to następować powoli i niepostrzeżenie, lecz zawsze jest to proces nieuchronny. Typowy przykład minimalistycznego wiernego to bogaty młodzieniec z Ewangelii. Choć od młodości zachowywał wszystkie Przykazania, nie chciał podążać za Jezusem Chrystusem. Są tacy teolodzy, którzy uważają, że człowiek ten skończył jako potępieniec.

 

2. Pobożność pozbawiona formacji duchowej

 

To pobożność wiernego z ubogą i płytką formacją religijną, który nie dąży do jej pogłębienia. Taki człowiek nigdy nie zapoznał się z prawdami naszej wiary, co więcej – nie zna nawet katechizmu. W życiu pobożnym jest dzieckiem.

 

Nie wie, dlaczego Kościół zaleca rozmyślania duchowe, jak je przeprowadzać ani też jakie korzyści można z nich odnieść. Nie wie, dlaczego musimy się modlić, często przystępować do Sakramentów, mieć wielkie nabożeństwo do Świętych. Taka osoba wiedziona jest przez wrażenia, impulsy oraz rutynę; albo popada w zachwyt nad nabożeństwami, albo odczuwa do nich awersję bez żadnego powodu. Brakuje jej prawego uporządkowania wszystkiego zgodnie z dobrymi prawami nauczanymi przez Kościół. Wierny pozbawiony formacji nie wie nawet, że istnieją zasady życia nadprzyrodzonego. Nie zdaje sobie sprawy z cudów, jakie może czynić łaska Boża działająca w duszy człowieka.

 

Jak taki człowiek może prowadzić życie o głębokiej i poważnej pobożności, jeśli nie ma pojęcia o wartości dobrego przystępowania do Komunii Świętej? A co jeśli jego rozmyślania duchowe są ubogie i pozbawione horyzontów? Co jeśli nie wie, jak się modlić? Co jeśli nie zna Tajemnic naszej Wiary? Co jeśli nie wie nic o obcowaniu Świętych, o Zmartwychwstaniu, o Niepokalanym Poczęciu itd.?

 

Weźmy tylko jeden przykład. Święty Paweł nauczał: „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”. Ta nauka jest źródłem energii i odwagi! Zachowuje nas ona przed wszelkim zniechęceniem, pobudza do najśmielszych i heroicznych przedsięwzięć duchowych. Lecz wierny bez formacji nie wie tego wszystkiego…

 

3. Pobożność niestała

 

Święty Ludwik Maria Grignon de Montfort definiuje niestałość w nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny następująco: „Czciciele niestali to ci, którzy służą Matce Najświętszej dorywczo i kapryśnie. Raz są żarliwi, raz obojętni; raz są gotowi zrobić wszystko, by służyć Matce Naj-świętszej, a niebawem stają się zupełnie inni. Zrazu chwytają się wszystkich możliwych nabożeństw ku czci Najświętszej Panny i wstępują do Jej stowarzyszeń, a potem nie spełniają wypływających stąd obowiązków. Zmieniają się jak księżyc. Toteż Maryja trzyma ich u stóp swoich jak księżyc, bo są zmienni i niegodni, by zaliczono ich do grona sług tej Panny wiernej, których udziałem jest wierność i stałość. Lepiej nie podejmować się tylu modlitw i praktyk pobożnych; lepiej spełniać ich mniej, lecz wiernie i z miłością, mimo pokus pochodzących od świata, szatana i ciała”.

 

Ta niestałość może wyrażać się we wszystkich praktykach pobożnych i w życiu apostolskim.

 

Jak, na przykład, będzie zachowywać się czciciel niestały, któremu powierzono kierowanie maryjnym zgromadzeniem? Jak tylko otrzyma to stanowisko, jego dusza jest pełna entuzjazmu. Sporządza doskonałe plany i godne wszelkiej pochwały postanowienia. Lecz kiedy przychodzi czas na ich konkretną realizację, taka osoba zmienia się jak księżyc. Jego czczy entuzjazm znika przed najmniejszą przeszkodą, porzuca wszelkie plany bez wahania. W pewnym momencie może usłyszeć o nowym dziele apostolatu, zatem z pasją próbuje przekuć je na praktykę w swoim zgromadzeniu. Organizuje spotkania w tej sprawie; uparcie zaprasza do współpracy tych, którzy nie wydają się być nią zainteresowani; mówi wyłącznie o nowym dziele. Chwilę potem jego zapał wygasa, ponieważ na horyzoncie pojawił się nowy pomysł lub czciciel niestały o dotychczasowym projekcie po prostu zapomniał.

 

Tak właśnie wiedzie swe życie czciciel niestały: od zapału do zapału. Jego pobożność składa się z niewypełnionych postanowień, a jego życie apostolskie to pasmo niezrealizowanych planów. Co zatem przedstawi Bogu na Sądzie Ostatecznym?

 

4. Pobożność interesowna

 

„Zmierzając do Jeruzalem, przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei. Gdy wchodzili do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: «Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami!» Na ten widok rzekł do nich: «Idźcie, pokażcie się kapłanom!» A gdy szli, zostali oczyszczeni. Wtedy jeden z nich, widząc, że jest uzdrowiony, wrócił, chwaląc Boga donośnym głosem, padł na twarz u Jego nóg i dziękował Mu. A był to Samarytanin. Jezus zaś rzekł: «Czyż nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? Czy się nie znalazł nikt, kto by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec?» Do niego zaś rzekł: «Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła»” (Łk 1 7, 11-19).

 

Dziewięciu trędowatych, którzy nie wrócili, by podziękować Jezusowi, byli jakoś pobożni. Widząc, że nasz Pan przechodzi blisko ich wioski, wyszli Mu na spotkanie, co pokazuje, że wierzyli w to, że może On ich uzdrowić. Nie byli jak ci, co pozostali obojętni na obecność Pana. Poprosili Go, by ulitował się nad nimi, a nawet nazwali Go Mistrzem. Jaki był jednak ostateczny tego powód? Własny interes. Chcieli zostać uzdrowieni. Nie powrócili, by oddać chwałę Bogu, bo tak naprawdę nie zależało im na chwale Bożej.

 

Czy istnieje dziś pobożność interesowna? Z pewnością. Oddawanie chwały Panu Bogu i czynienie dobra duszom niekoniecznie jest podstawową intencją katolika gorliwego w swoim dziele apostolatu. Być może w ten sposób chce on uzyskać osobiste korzyści takie jak, na przykład, zostanie parlamentarzystą. Apostolat jest dla niego sposobem na zrobienie kariery. Pobożność interesowna może wynikać z oczekiwanych wygód, korzyści ekonomicznych, społecznych i innych.

 

Interesowna strona pobożności jest w większości wypadków zakamuflowana. Takie osoby są żywo zainteresowane osobistymi korzyściami, jakie mogą uzyskać w międzyczasie. Kiedy interesowny wyznawca musi wystąpić z publicznym przemówieniem, traktuje to jako okazję do popisów oraz pokazania tego, co potrafi aniżeli szansę na czynienie dobra duszom. Zauważmy, że pobożność interesowna jest często podświadoma, lecz przez to nie mniej karygodna.

 

Interesowny wyznawca to oportunista, który nie lubi ponosić ofiar nie przynoszących mu żadnej osobistej korzyści. Nie rozumie on ducha pokuty i wcale nie poczuwa się do wdzięczności za łaski, które otrzymuje.

 

5. Pobożność sentymentalna

 

Pobożność sentymentalna polega na hipertrofii (nadmiarze) uczuć, które sprawiają, że całe życie duchowe osoby bazuje na emocjach i doznaniach. W przypadku prawdziwej pobożności wola musi być kierowana przez rozum; ostatecznie całym życiem duchowym muszą kierować pobudki rozumowe. To oczywiście nie oznacza, że uczucia nie odgrywają żadnej roli w życiu prawdziwie pobożnym. Uczucia muszą towarzyszyć rozumowi, sprzyjając i pobudzając praktykę cnót. Uczucia nie są jednak niezbędne w życiu duchowym, mogą być nieobecne, zwłaszcza w chwilach próby. Na ogół, modlitwa odmawiana bez pocieszenia jest bardziej chwalebna niż wtedy, gdy towarzyszą jej emocje oraz napady entuzjazmu duszy.

 

Lecz czciciel sentymentalny wcale tak nie uważa: duchowe wibracje są termometrem jego życia duchowego. Kiedy modli się przed figurą, odczuwając przy tym, że całe jego serce drży, to odchodzi od niej z całym przekonaniem, że jego modlitwa została dobrze odmówiona. Kiedy nie odczuwa żadnych emocji, sądzi, że jego modlitwa jest bezużyteczna i stara się ją skrócić jak tylko może.

 

Po skończonych rekolekcjach przez parę dni towarzyszy mu wielki „zapał” i sumienne spełnianie wszystkich obowiązków. Lecz kiedy tkliwe uczucia odchodzą, co jest zresztą nieuniknione, cały jego żar wygasa i na powrót staje się tym, kim był wcześniej. Zwalcza swoje wady tylko wtedy, gdy jest do tego wiedziony impulsem. Prowadzi apostolat tylko z tymi ludźmi, z którymi przyjemnie się przebywa lub kiedy jakaś czynność go do tego przyciąga.

 

6. Pobożność romantyczna

 

Tak jak pobożność sentymentalna, pobożność romantyczna wysoko ceni uczucia, ale to co wprawia romantycznego czciciela w drżenie jest czym innym niż to, co powoduje wyznawcą sentymentalnym. Sentymentalista drży z powodu samych praktyk pobożnych. Romantyk wibruje zaś z powodu zewnętrznych aspektów liturgii, społecznych bądź estetycznych form praktyk pobożnych. Nie szuka doznań w modlitwie, lecz w ceremoniach, które ją otaczają.

 

Romantyczny czciciel idzie na niedzielną Mszę Świętą. Jeśli organista nie grał znakomicie, jeśli niedoświadczeni ministranci naruszyli harmonię w liturgii, jeśli kazanie, nawet doskonałe, zawierało błąd gramatyczny lub jeśli zgromadzeni wierni nie byli doborowi, to nasz romantyk uważa, że taka Msza Święta nie miała wartości. Pogardza prostą, choć pobożną, modlitwą. Jego rozmyślania – jeśli je czyni – wypełniają marzenia, fantazje i wewnętrzne deklamacje. Jeśli jego dzieło apostolatu nie pozwala mu wyobrażać go sobie jako rycerza Okrągłego Stołu, szybko zniechęca się i staje się apatyczny. Niemalże docenia jedynie „wielkie gesty”, oryginalne powiedzenia i w ogólności romantyczne postawy.

W skrócie: życie duchowe romantyka to zestaw wystawnych urządzeń bez nadprzyrodzonej zawartości.

 

7. Pobożność „oświecona”

 

Nazywamy „oświeconą” pobożność pysznego i naturalistycznego wyznawcy, który uważa, że jest wystarczająco kulturalny i wykształcony, by odrzucić wartość prostych praktyk pobożnych.

 

„Oświecony” katolik jest zawsze na bieżąco z rozwojem naukowym; zna ruchy kulturalne naszych czasów; darzy swoje zdolności intelektualne największym szacunkiem. Wierzy w to, że posiada otwarty i wybitny umysł, dlatego lekceważy proste nabożeństwa takie jak odmawianie Różańca, odwiedzanie Najświętszego Sakramentu, nowenny do Matki Bożej i Świętych, częste suplikacje. Noszenie medalików lub szkaplerzy uważa za dziecinadę pożyteczną być może dla prostego ludu, ale dla niego – śmieszną. „Oświecony” wyznawca wyżej stawia intelekt nad te „zabobony”.

 

Doktryna katolicka naucza, że skoro człowiek składa się z duszy i ciała, to wewnętrzne praktyki pobożnych są niewystarczające i zewnętrzne praktyki są również niezbędne. Jeśli wewnętrzna pobożność nie jest uzewnętrzniana poprzez konkretne praktyki i dostrzegalne znaki, to zmierza ona do obumarcia.

 

Szósta reguła Sentire cum Ecclesia („Odczuwania z Kościołem”) św. Ignacego Loyoli mówi: „Darz wielkim szacunkiem relikwie, okazując im cześć i modląc się do Świętych, do których one należą; pochwalaj odprawianie stacji, pielgrzymki, odpusty, jubileusze, krucjaty, zwyczaj zapalania świec w kościele i inne podobne praktyki, które pomagają naszej pobożności i nabożeństwu”.

 

8. Pobożność naturalistyczna

 

Wyobraźmy sobie naturalistycznego wyznawcę, który ma zorganizować apostolat jakiegoś stowarzyszenia religijnego. Na czym się skupi? Będzie uważał za drugorzędne albo nawet za zbędne praktyki pobożne, a także wszystko, co jest związane z życiem nadprzyrodzonym.

 

We wszystkim innym, naturalistyczny wyznawca będzie odznaczał się poświęceniem nie do zdarcia. Będzie zdolny, aktywny, niestrudzony, prawdziwy zdobywca. Jak tylko obejmie stanowisko, stworzy wspaniały plan zorganizowania wykładów o palących kwestiach, którymi żyje dzisiejszy świat. Stworzy sekcję sportową, którą będzie darzył największym szacunkiem. Przygotuje kursy, zaprosi lśniących naturalnymi zdolnościami profesorów, mimo że ich doktryna jest wątpliwa. Nasz naturalistyczny wyznawca zorganizuje bazy danych, plany dla apostolatu, reklamy promujące stowarzyszenie i podejmie tysiące innych działań.

 

Jedyną rzeczą, o której nawet nie pomyśli będzie to, co Jezus Chrystus nazwał jedyną potrzebną rzeczą: „W dalszej ich podróży przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go do swego domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie. Natomiast Marta uwijała się koło rozmaitych posług. Przystąpiła więc do Niego i rzekła: «Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła». A Pan jej odpowiedział: «Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona»” (Łk 1 0, 38-42).

 

Naturalistyczny wyznawca ma takie samo pojęcie cnoty co Marta. Organizuje wykłady i listy mailingowe, ale prawie nie myśli o rozwoju życia duchowego w stowarzyszeniu. Konsekwencje tego będą najbardziej tragiczne. Bez częstego przyjmowania Komunii Świętej, bez życia duchowego czy też uciekania się do łaski Bożej wszystkie jego plany apostolatu będą bezowocne. Tak jak zresztą zapowiedział nasz Pan, Jezus Chrystus: Sine me, nihil potestis facere („Beze mnie nic uczynić nie możecie”).

 

 

 

 

Plinio Corrêa de Oliveira

 

Powyższy tekst stanowi komentarz do Traktatu o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny św. Ludwika Marii Grignion de Montforta.

 

 

 

Zobacz także:

 

Rewolucja i kontrrewolucja

 

Rewolucja i kontrrewolucja

 

Krzyżowiec XX wieku

 

Krzyżowiec XX wieku

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 624 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram