20 listopada 2017

Nowe imigranckie szlaki coraz bliżej Polski. Tranzyt „uchodźców” to dochodowy biznes

Ubiegłotygodniowe schwytanie prawie 80 nielegalnych imigrantów w Żylinie  na Słowacji, zaledwie 50 km od granicy z Polską, dowodzi, że po uszczelnieniu południowoeuropejskich kanałów nielegalnej imigracji szlaki przerzutu przybyszów z Azji zbliżają się do Polskich granic. Nadal istotną rolę w tranzycie imigrantów odgrywa Turcja i jej obywatele. W czwartek 16 listopada jedna z tureckich agencji informacyjnych podała o zatrzymaniu ponad 500 imigrantów z krajów Azji i Afryki, którzy zamierzali przedostać się do Europy.

 

Przez Słowację do Niemiec

Wesprzyj nas już teraz!

Licząca 78 osób grupa imigrantów została schwytana na Słowacji po zwróceniu przez policję uwagi na dwie ciężarówki tureckie kilka kilometrów przed Żiliną, w Kysuckim Nowym Mieście, położonym jeszcze bliżej Polski niż Żilina. Podane później przez słowacką policję bliższe informacje o tym, że tureckie samochody jechały przez kilka państw z nielegalnymi pasażerami pokazują, jak słabo strzeżone są granice i łatwe do przerzutu nielegalnych osób.

 

Emigranci z Iraku, Iranu oraz z Syrii zostali wpuszczeni na ciężarówki w Rumunii, po czym przez Węgry, Słowację i prawdopodobnie Czechy mieli zostać dowiezieni do Niemiec. Zainteresowanie funkcjonariuszy straży granicznej mógł wzbudzić fakt przejazdu z Rumunii przez Kysuckie Nowe Miasto do Żiliny, co oznaczało, że ciężkie pojazdy musiały pojechać średniej jakości drogami przez Orawę zamiast przez Rużemberok. Poddanie TIR-ów kontroli w dzielnicy Żyliny Budatin przyniosło niespodziewane wyniki – w zaplombowanych w Rumunii pojazdach zamiast towarów słowaccy funkcjonariusze znaleźli w dwóch ciężarówkach 78 imigrantów. Jak podają słowackie media, za każdego przewiezionego do Niemiec imigranta kierowcy mieli otrzymać 500 euro. Za kilkunastodniowy kurs zarobek rzędu 20 tys. euro na jednego kierowcę pokazuje skalę biznesu, jaki na przemycie nielegalnych imigrantów robią zorganizowane grupy przestępców.

 

Morze Czarne i ciemne interesy

Dochodowość biznesu, jakim jest przemyt imigrantów z Afryki i Azji do Europy, stała się na tyle duża, że włoska mafia w ostatnich latach zmniejszyła swoje zainteresowanie przerzutem narkotyków i skupiła się na organizacji imigracji do Europy. Jednak zaostrzenie kontroli szlaków na Morzu Śródziemnym przez patrole służb granicznych zmusiło – przynamniej w części – do poszukiwania przez przemytników nowych dróg transportu osób, pragnących osiedlić się w Europie.

Dla mieszkańców krajów azjatyckich najkrótszym szlakiem stał się ten wiodący przez Turcję czy Kaukaz do krajów bałkańskich lub na Ukrainę. Głośna w wakacje tego roku była akcja służb ochrony wybrzeża Rumunii, opisywana przez „Balkan Insight”, które przechwyciły dwie łódki z imigrantami z Iraku i Syrii. Także w tym przypadku w organizację przemytu zamieszani byli dwaj obywatele Turcji oraz Bułgar i Cypryjczyk.

 

Przy tym wydarzeniu ukraiński portal „Fokus.ua” przypomniał, że szlak przez Morze Czarne wcześniej był wykorzystany aż cztery lata temu, w czerwcu 2013 roku. Dla imigrantów szlak do Rumunii prowadzi nie tylko od strony Morza Czarnego ale także z Serbii, szczególnie po wzmocnieniu ochrony granicy serbsko – węgierskiej.

 

Teraz imigranci, omijając zabezpieczoną drutami kolczastymi i silnymi patrolami granicę Węgier i Serbii, kierują się na granicę serbsko – rumuńską, licząc, że wewnątrz UE łatwiej pokonają kolejne granice. Według „Fokus.ua”, w pierwszej połowie tego roku liczba zatrzymanych podczas nielegalnego przechodzenia z Serbii do Rumunii wzrosła w pierwszym półroczu tego roku w porównaniu do takiego samego okresu roku 2016 aż dwukrotnie. W ciągu pierwszych sześciu miesięcy 2017 roku na granicy serbsko – rumuńskiej zatrzymano 2474 osób. Nie wiadomo, ilu osobom udało się dostać do Rumunii i dalej do innych państw europejskich. Szacuje się, że połowa zostaje złapana na kolejnej granicy przez węgierskie służby i policję.

 

Turecki szlak

Położenie Turcji na styku Europy i Azji sprzyja organizacji przerzutu imigrantów do Europy przez Morze Czarne lub przez Grecję. Morska granica z Grecją jest trudna do zabezpieczenia, choćby ze względu na 2,5 tys. wysp, przeważnie niezamieszkałych. Morze Czarne jest natomiast dużym akwenem, także trudnym do opanowania i pełnej kontroli wszystkich statków pływających po tym morzu. Dla wielu imigrantów dotarcie do Turcji to pierwszy etap przed dalszą drogą do krajów europejskich. Podane w czwartek w ubiegłym tygodniu informacje o zatrzymaniu 547 imigrantów potwierdzają przenoszenie środka ciężkości imigracji bliżej pogranicza azjatycko – europejskiego, szczególnie po zapowiedziach powołania w Afryce formacji G5, mającej za zadanie zahamowanie imigracji z Czarnego Lądu. Wśród zatrzymanych w Turcji są obywatele zarówno państw Azji (Iran, Bangladesz, Pakistan, Afganistan, Mjanma/ Birma, Palestyna i Syria), jak i Afryki (Somalia).

Zacieśnienie kontroli przez nowo tworzoną formację G5 w Afryce Saharyjskiej (Mauretania, Mali, Czad, Niger, Burkina Faso) być może zatrzyma fale imigrantów z Afryki. Przynajmniej przez Morze Śródziemne i Saharę.

 

Bieszczady na trasie

Dla ogarniętych licznymi konfliktami państw azjatyckich kierunek turecki będzie nadal atrakcyjny, a to może oznaczać przesunięcie fali imigracji do państw Europy Wschodniej i Środkowej. Przygotowują się do tego już grupy przestępcze w Rosji. Jak podał w piątek 17 listopada „Wiestnik Kawkaza”, w Rosji zatrzymano 12 liderów grupy zajmującej się przemytem ludzi. Nie podano ani miejsca zatrzymania liderów ani lokalizacji miejsca przechwycenia przemycanej grupy imigranckiej. Zbliżanie się od wschodu i południa (Rumunia – Słowacja / Ukraina – Karpaty) do polskich granic szlaków przerzutu imigrantów oznacza, że brak rozwiązania konfliktów wojennych już trwających i ich ewentualne zaostrzenie będą przekładały się poziom bezpieczeństwa Polski. Do tej pory jeszcze nie dotkniętej problemem imigracji jak chociażby niedalekie Węgry. Na razie najgłośniejszym przypadkiem było wrześniowe zatrzymanie przez bieszczadzkich funkcjonariuszy Straży Granicznej kilku obywateli Bangladeszu, którym pomagali obywatele Ukrainy. Cena za dotarcie do Europy Zachodniej przez Polskę była wyższa niż oferowali złapani na Słowacji Turcy. Przemycenie przez polską granicę miało kosztować Banglijczyków od 6 do 13 tys. euro.

 

Jan Bereza

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 128 277 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram