22 lipca 2014

Nowa PO. Po liftingu

(fot. Krystian Maj/FORUM)

Coraz więcej faktów wskazuje na powstanie nowej, lepszej PO. Czy można sobie wyobrazić partię bardziej pojemną i bardziej bezpłciową niż ugrupowanie Tuska? Można.


Od wielu tygodni polityczny światek huczy od plotek o budowaniu przez prezydenta Bronisława Komorowskiego nowej siły politycznej. Czy faktycznie lokator pałacu przy Krakowskim Przedmieściu zdolny jest do tego, by zbudować silną partię dyskontującą poparcie trwonione stopniowo przez Platformę Obywatelską?

Wesprzyj nas już teraz!

Żaden lider


Problem z prezydentem Komorowskim jest taki, że to dość marny lider. Dziennikarz Wiktor Świetlik w biografii urzędującego prezydenta, przyglądnąwszy się jego politycznej drodze do pałacu przy Krakowskim Przedmieściu, celnie zwrócił uwagę, że Komorowski sięgnął po najwyższe stanowisko w państwie dlatego, że przez lata wykazywał się konformizmem. Zawsze miał swoich politycznych patronów: od Antoniego Macierewicza, poprzez Tadeusza Mazowieckiego i – w czasach Stronnictwa Konserwatywno Ludowego – Jana Rokitę, na Donaldzie Tusku kończąc.

Trudno więc uwierzyć, by polityk miałki, wspinający się po drabinie politycznych stanowisk dzięki pomocnym dłoniom kolejnych patronów, mógł stanąć na czele siły politycznej, zdolnej zastąpić Platformę Obywatelską. Brakuje mu siły i umiejętności lawirowania po lewicowo-liberalnych salonach, jakie posiada Donald Tusk. Nawet jeśli odłożyć na bok porównania do lidera PO, to – mimo wszystko – partia potrzebuje przywódcy potrafiącego pełnić liczne role, z którymi Komorowski, jak się wydaje, nie umiałby sobie poradzić.

Szalupa ratunkowa


Coś jednak zdaje się być na rzeczy, bo prezydent, od kiedy udało mu się uzyskać względnie niezależną pozycję polityczną, rozgrywa momentami niezależną od Tuska – jak się wydaje – partię szachów. Przypomnijmy chociażby, że zaraz po wyborach w 2011 roku pierwszym gościem zaproszonym do Pałacu Prezydenckiego był nie zabierający się do formowania rządu Tusk, ale jego oponent – Grzegorz Schetyna. Media odebrały to jednoznacznie: Komorowski wypowiada posłuszeństwo swojemu dotychczasowemu patronowi – szefowi PO.

Innym mocnym akcentem w wykonaniu prezydenta były obchody tzw. Dnia Wolności. 4 czerwca należał właśnie do Komorowskiego. Wezwawszy w płomiennej mowie na sejmowym forum do kolejnych reform, prezydent dał jasny sygnał Tuskowi, że ma zamiar korzystać z olbrzymiego poparcia społecznego, jakie dają mu sondaże. Czy skończy się to zmontowaniem nowej partii politycznej?

Warunek takiej zagrywki jest jeden: radykalne osłabienie pozycji Tuska. To wtedy – jak to miało miejsce przy dekompozycji AWS – pojawi się szansa, by przejąć struktury partyjne i zbudować nową siłę polityczną. Zważywszy na usposobienie prezydenta nie wydaje się jednak, by to on był motorem ewentualnych roszad na scenie politycznej. Kto więc nim jest? Schetyna? Sikorski? A może ktoś z bliskiego otoczenia prezydenta? W każdym razie ewentualne ugrupowanie prezydenckie byłoby doskonałą szalupą ratunkową dla polityków wyczuwających, że wiatr zmian zdmuchnął wielkie poparcie dla Tuska, skupiając je w „dużym pałacu”. Zbliżające się wielkimi krokami wybory prezydenckie stanowić będą znakomitą okazję do tego, by policzyć aktywa.

Konkurencja


Prezydent jednak może nie mieć łatwego życia. Jeśli padło już nazwisko szefa MSZ, Radosława Sikorskiego to trudno nie zauważyć, iż staje się on powoli swoistym magnesem dla farbujących się w platformerskie barwy prawicowców – Michała Kamińskiego czy Romana Giertycha. Wokół niego skupiają się powoli politycy do niedawna bijący się z PO na śmierć i życie. Czy oznacza to, że prezydentowi wyrasta pod bokiem niebezpieczny konkurent? Nie dalej jak kilkanaście dni temu Kamiński przekonywał, że zapisze się do PO, zaś Giertych co i rusz zaręcza o swoich bliskich kontaktach z ministrem spraw zagranicznych. Czy jest szansa, by Sikorski przejął też osieroconych przez Jarosława Gowina platformianych „konserwatystów”? Zapewne tak, choć sam szef MSZ nie ma łatwego charakteru. Wielu narzeka na jego bufonowatość, co z pewnością nie ułatwia budowania ugrupowania na poziomie struktur, które wymagają od lidera, by był raczej „równym gościem” niż zadzierającym nos „oxfordczykiem”.

Mimo wielkich ambicji Sikorskiego, jego słupki popularności wyglądają raczej słabo na tle wyników prezydenta. Jego siła przyciągania nie jest wcale tak duża. Najlepszym dowodem jeden z największych dotychczasowych oponentów PO, Ludwik Dorn deklarujący gotowość podpięcia się właśnie pod Komorowskiego, a nie Sikorskiego.

Jedno wydaje się być pewne: wiele wskazuje na to, że polska scena polityczna za kilkanaście miesięcy może zmienić się radykalnie. Kandydatami na kroplówki zapewniające polityczny byt dzisiejszym działaczom PO są dzisiaj Komorowski i Sikorski. Czy połączą siły, by tworzyć spójny front „jedności narodu”? Zapewne tak, bo w polityce walka między bratnimi partiami bywa zabójcza. Połączenie tych dwóch sił sprawi, że pojawić się może ugrupowanie bardzo szerokie, coś w rodzaju nowej, lepszej PO. Taka Platforma może zagospodarować głosy sporej części Polaków, pogrążając społeczeństwo w marazmie i ułudzie wiecznego spokoju na kolejnych kilka lat. Nie ma to, jak dobry lifting.

 

 

Krzysztof Gędłek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie