3 czerwca 2016

Nocna zmiana – triumf postkomunizmu

(fot.Piotr Malecki / FORUM)

Polityczne przesilenie w nocy z 4 na 5 czerwca 1992 roku okazało się zamachem na próbę przeprowadzenia w Polsce lustracji. Raz jeszcze podtrzymano fundamenty porozumienia elit, wypracowanego przy Okrągłym Stole. Owa „nocna zmiana” i upadek rządu Olszewskiego, z całym bagażem powiązań im towarzyszących, wywołały konsekwencje, których po latach nikt już nie podważa: pogłębiły rozbicie dawnej „Solidarności”, zburzyły autorytet wielu przedstawicieli tego obozu oraz stworzyły szanse na powrót do władzy postkomunistów.

 

Sejmowy galimatias

Wesprzyj nas już teraz!

Była późna jesień 1991 roku. Tzw. „wojna na górze” trwała w najlepsze, kolejne frakcje postsolidarnościowej elity konfliktowały się ze sobą, tworząc własne ugrupowania. Wraz z upływem kadencji zaprojektowanego dwa lata wcześniej w Magdalence „kontraktowego” Sejmu, władzę oddawał autorski projekt prezydenta Lecha Wałęsy – rząd Jana Krzysztofa Bieleckiego. Zbierał się pierwszy od kilkudziesięciu lat, wybrany w wolnych wyborach parlament. Frekwencja ledwo przekroczyła 40 procent, w ławach poselskich zasiedli przedstawiciele 24 partii. Jakakolwiek większościowa koalicja nie mogła zostać wyłoniona bez udziału w niej minimum 5 partii.

 

Wynik wyborczy oddawał w dużej mierze stan nastrojów społeczeństwa polskiego, pochłoniętego bardziej własnymi problemami materialnymi niż troską o kształt życia politycznego. Przy okazji niezwykle skomplikowało to możliwości powołania rządu. Sztuka ta udała się w grudniu 1991 r. Jarosławowi Kaczyńskiemu – głównemu architektowi rządu Jana Olszewskiego. Kilkukrotnie zmontował on doraźną koalicję, która poparła gabinet złożony głównie z polityków ZChN i PC.

Był to rząd słaby, powołany w wyniku majstersztyku taktycznego, niemalże na złość prezydentowi Wałęsie, bez stabilnego zaplecza w Sejmie i spójnego programu. Wystarczy nadmienić, że w ławach rządowych usiedli obok siebie tacy ludzie jak Andrzej Olechowski, Antoni Macierewicz, Krzysztof Skubiszewski. Ale był to pierwszy rząd, który miał ambicje przekroczenia Rubikonu – zlustrowania politycznego establishmentu.

 

„Bardzo proszę, pan poseł Korwin-Mikke…”

Był 28 maja 1992 roku. W resorcie spraw wewnętrznych od kilku miesięcy trwały prace nad przeprowadzeniem lustracji, przygotowywano projekty ustaw, które w przyszłości kompleksowo miały rozwiązać kwestię lustracji. W planach ministerstwa znajdowały się m.in. projekt nowej ustawy o tajemnicy państwowej, ustawy dekomunizacyjnej oraz uchwały w formie apelu do parlamentarzystów, umożliwiającej byłym tajnym współpracownikom złożenie mandatu bez przechodzenia przez dolegliwy proces lustracyjny.

 

Tego dnia odbywało się posiedzenie Sejmu. Na mównicę wszedł poseł UPR Janusz Korwin-Mikke i ogłosił, że niniejszym składa projekt uchwały Sejmu zobowiązującej ministra spraw wewnętrznych do podania w określonych terminach informacji na temat wszystkich wyższych urzędników państwowych, będących współpracownikami Urzędu Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa w latach 1945–1990. Mówił do Sali, na której zasiadało około połowy posłów. Unia Demokratyczna podjęła próbę zablokowania uchwały, bojkotując głosowanie i licząc tym samym na brak kworum. Projekt został mimo to przyjęty większością 186 głosów przeciwko 15 i przy 32 wstrzymujących się.

 

Uchwała z 28 maja wywołała gorącą debatę, w której ujawniły się dwa nurty krytyczne wobec przeprowadzenia lustracji: pierwszy, wyrażany przez posłów byłej PZPR, który odrzucał ją z przyczyn fundamentalnych, tj. dla „dobra procesu pojednania” i dla utrzymania wiarygodności służb specjalnych; drugi, reprezentowany głównie przez posłów Unii Demokratycznej i Kongresu Liberalno-Demokratycznego, który odwoływał się do niemożności obiektywnego i bezbłędnego przeprowadzenia lustracji i wysokiej szkodliwości całego procesu (o zgrozo!) dla środowisk dawnej „Solidarności”.

 

Zwolennicy ujawnienia agentów akceptowali możliwość pomyłki w trakcie procesu weryfikacji wobec konieczności oczyszczenia życia politycznego oraz zwracali uwagę na możliwość szantażowania dawnych agentów przez siły postkomunistyczne lub rosyjskie służby specjalne, dysponujące kopiami materiałów archiwalnych MON i MSW. Słynna już szafa generała Kiszczaka po 24 latach z całą brutalnością potwierdziła ich przypuszczenia…

 

Wśród polityków dążących do przeprowadzenia lustracji byli też tacy, którzy, akceptując konieczność przebrnięcia przez przyspieszoną ścieżkę weryfikacji przeszłości, wskazywali na wadliwość powziętej uchwały ze względu na jej rangę normatywną – potrzebna była bowiem ustawa, nowelizująca szereg innych, odziedziczonych w spadku po PRL. Wątpliwości tych nie omieszkał podzielić w dniu 19 czerwca 1992 r. Trybunał Konstytucyjny, uznając uchwałę za niezgodną z konstytucją. Dodajmy, że natenczas Trybunał badał zgodność uchwały z konstytucją stalinowską z 1952 roku, w przepisach której przez 40 lat dokonywano wielu kombinacji ustrojowo-językowych, by zachować komunistyczną spuściznę przy jednoczesnym dostosowaniu jej do potrzeb zaprojektowanej przy Okrągłym Stole transformacji.

 

Polowanie na rząd. „Dzisiaj, natychmiast dzisiaj!”

Zanim jednak do głosu doszedł Trybunał, sprawa została już rozegrana. Następnego dnia po przyjęciu uchwały, wniosek o odwołanie Rady Ministrów złożyła grupa posłów reprezentujących kluby Unii, Kongresu oraz Polskiego Programu Gospodarczego. Upadek gabinetu podczas planowanego na 5 czerwca głosowania stawał się coraz bardziej realny wraz z utratą poparcia dla niego ze strony PSL oraz stanowiskiem KPN, która za udział w koalicji zażądała kilkunastu stanowisk, w tym teki wicepremiera dla Leszka Moczulskiego. Przedstawienie przez konfederatów oferty w charakterze ultymatywnym praktycznie wykluczało pogodzenie ich postulatów z dążeniami PSL. Koalicyjnego rządu nie mogła uratować wymiana jednego ugrupowania na drugie. Ludowcy natomiast w dniu 3 czerwca ostatecznie porzucili popieranie rządu na rzecz obsadzenia stanowiska premiera przez Waldemara Pawlaka, co zaproponował prezydent Wałęsa i na co zgodzili się autorzy wniosku o wotum nieufności. Do niedawna bowiem PSL było zainteresowane wspieraniem rządu, licząc przy okazji planowanej jego rekonstrukcji na obsadzenie kilku resortów i stanowiska wicepremiera, jednakże oferta Wałęsy przebiła karty Olszewskiego. Prezydencki plan realizowany w nocy z 4 na 5 czerwca doprowadził do powstania koalicji zdolnej do obalenia rządu.

 

Pośpiech przeciwników Olszewskiego pozostawał w związku z wydarzeniami z 4 czerwca, kiedy to minister Macierewicz przekazał prezydentowi, marszałkom Sejmu i Senatu, Pierwszemu Prezesowi Sądu Najwyższego, prezesowi Trybunału Konstytucyjnego, posłom i senatorom listy zawierające informacje o znajdujących się w archiwach MSW materiałach na temat tajnych współpracowników UB i SB. Nie było to prawidłowym wykonaniem uchwały, gdyż ta zobowiązywała go do określenia, kto był lub nie był agentem służb PRL. Krótki termin wykonania uchwały oraz duża doza ogólności zawartych w niej sformułowań uniemożliwiły przeprowadzenie działań weryfikujących materiały archiwalne. W dniu 4 czerwca nie było już także czasu i możliwości na stworzenie parlamentarnego zaplecza, które obroni urzędujący gabinet.

 

Wskutek wspomnianych zabiegów Wałęsy, w godzinach nocnych rozpatrzono wniosek o wotum nieufności dla Rady Ministrów. Zyskał poparcie 273 posłów wobec 119 głosów przeciwnych i 33 wstrzymujących się. Poza „małą koalicją”, PChD, postkomunistami z SLD i PSL, głosował za nim klub KPN, którego przewodniczący figurował – w niejasnych wciąż kontekstach – w esbeckiej dokumentacji. Rządu broniły jedynie kluby PC, ZChN, PL.

 

Dwie legendy „nocnej zmiany”

Momentalnie powstało kilka legend dotyczących odwołania rządu Olszewskiego. Znalazły one swój wyraz w licznych publikacjach: powstał film, wydano kilka książek, gazety zapełniły się komentarzami. Pierwsza z legend mówi, że Korwin-Mikke działał w porozumieniu z rządem, a uchwała miała sprowokować opozycję do obalenia gabinetu i tym samym przesłonić – poprzez aferalny wydźwięk – niezdolność rządu do zapewnienia sobie sejmowej większości. Powstaje więc pytanie, czy słabość ta była permanentną cechą mniejszościowej koalicji popierającej Olszewskiego? Przecież od wczesnej wiosny prowadzono rozmowy o poszerzeniu rządu, w grę wchodziło poparcie UD, KLD, PPG. W gruntownie przebudowanym gabinecie 40 procent stanowisk miało przypaść trzem nowym partiom, co odzwierciedlało rozkład głosów w sejmowych ławach. Tak skonstruowany rząd mógł posiadać w Sejmie znaczącą większość – w granicach 280 mandatów. Rozmowy trwały jednak powoli i bez przekonania, w związku z czym 22 kwietnia na spotkaniu dziesięciu zainteresowanych wspólnym rządem partii, pomysł upadł i koncepcja „wielkiej koalicji” nie doczekała się realizacji.

 

Wiadomo już było, że rząd nie ma większości. Dlaczego więc nikt nie składał wniosku o jego dymisję? Tu dochodzimy do drugiej legendy, mówiącej o tym, że tąpnięcie fundamentów III RP, które przybrało postać uchwały lustracyjnej, spowodowało, iż w jednym szeregu stanęła antykomunistyczna KPN, postsolidarnościowa UD oraz postkomunistyczny SLD. Dodajmy do tej koalicji postać Lecha Wałęsy, ze znaną już powszechnie biografią agenta SB z lat 70., a następnie postawmy pytanie: jaki był wspólny mianownik dla tak egzotycznej koalicji? Czy było nim odsunięcie od władzy zwolenników lustracji przez tych, którzy wskutek różnych motywacji i zabiegów, nie chcieli jej przeprowadzenia? Odpowiedź nasuwa się sama, ale zamiast niej zacytujmy wybitną publicystkę obozu przeciwników lustracji – Janinę Paradowską, która stwierdziła, że tego dnia „powstała nowa większość – przestraszonych tym co się stało”.

 

Która z legend bliższa jest prawdy, oceni Czytelnik. Bezsporne pozostają natomiast konsekwencje, jakie wywołał upadek rządu Olszewskiego. Pogłębiło to rozbicie dawnej „Solidarności”, zburzyło autorytet wielu przedstawicieli tego obozu oraz dało szanse na powrót do władzy dla tych sił, które po 1989 r. liczyły się z długotrwałą marginalizacją polityczną. W ten sposób restaurowano część postanowień zawartych między lutym a kwietniem 1989 r. w willi MSW w Magdalence – wytworzona po rządach Olszewskiego i Suchockiej sytuacja polityczna utorowała drogę do sukcesu wyborczego postkomunistom.

 

Paweł Momro

 

 

Artykuł powstał na podstawie fragmentów książki „Parlament w polsce. Przemiany polityczno-ustrojowe na przestrzeni XX wieku”. Publikację można zamówić w Księgarni Kontrrewolucji: link do strony z książką





Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie