25 czerwca 2013

Nierozerwalność małżeństwa nie stoi w sprzeczności z wolnością

Kiedy kto chce na miejsce dzieła bożego wprowadzić dzieło własne, to bardzo często stara się dzieło boże sekularyzować, oskarżać, a nawet zohydzić, a równocześnie zapala naokoło swego pomysłu wszystkie światła ideału, ażeby nimi olśnić oczy i oczarować wyobraźnię ludzi niekrytycznych. Zwalczając nierozerwalność małżeństwa, odwołują się zwolennicy rozwodów uroczyście do trzech wielkich idei: wolności, miłości i szczęścia, ażeby pod ich hasłem rozłączać to, co Pan Bóg złączył.

Nierozerwalność małżeństwa ma się najpierw sprzeciwiać wolności, ponieważ nakłada na jednostkę dożywotnie kajdany. Nikt nie wie, dokąd się jeszcze w przyszłości zwróci niespokojne serce i dlatego, kto się wiąże na zawsze, popełnia wprost czyn niemoralny.

To pewne, że jeżeli wolność jest w ogóle jednym z najcenniejszych darów bożych, to tam, gdzie chodzi o zobowiązania na całe życie, trzeba każdej jednostce zapewnić jak najwięcej swobody decyzji. To także pewne, że nikt nie zdziałał tyle, co Kościół dla zabezpieczenia swobody w zawieraniu związków małżeńskich, chociaż z drugiej strony nikt nie zwalcza konsekwentniej wszelkiej swawoli.

Wesprzyj nas już teraz!

Zawsze nauczał Kościół, że w duszy ludzkiej znajduje się sfera działania, w którą nie wolno wkraczać żadnej ludzkiej władzy bez względu na to, czy ona jest państwową czy ojcowską. Wybór stanu tak bardzo rozstrzyga o całej przyszłości człowieka, że każdy musi go ostatecznie zrobić na własną odpowiedzialność. Może się zdarzyć, że ktoś nie bardzo dobrze wybrał i droga jego życia często porasta cierniem, ale on wszystko zniesie, jeżeli sam dokonał wyboru. Krzyż jego stałby mu się dopiero wtenczas całkiem nieznośnym, gdyby mu dany stan lub osobę gwałtem narzucono. Toteż Kościół zawsze nauczał, że jak nikogo nie wolno przemocą zamykać za klasztorną kratą, tak też nie wolno nikogo gwałtem prowadzić na ślubny kobierzec, – nauczał, że rodzice są pierwszymi doradcami dzieci w sprawach małżeńskich, lecz tylko doradcami, i gdyby tyranią swoją wyraźnie wymusili małżeństwo na dziecku, to małżeństwo byłoby nieważne. Jeszcze na stopniach ołtarza pyta się Kościół przez kapłana każdego z nowożeńców, czy ma „wolną a nieprzymuszoną wolę” związania się z drugą osobą na zawsze.

Zwolennikom wolnej miłości nie podoba się właśnie to „na zawsze” jako coś niemoralnego. To bardzo znamienne. Po krzyku „nie na zawsze” poznasz małą duszę i zmienną, nieopanowaną namiętność człowieka, ilekroć chodzi o ideał moralny. Powiedz sam, czy są zasady moralności, które by na zawsze nie wiązały? Czy może kiedykolwiek ustać przykazanie: „Nie kradnij”? Czy może ustać przykazanie: „Czcij ojca twego i matkę”? Nie, nie może. A czy może ustać zasada, która zabrania uważać drugą osobę ludzką za rzecz, którą można nasycić swoje zmysły, a potem odrzucić, ażeby się z całą swobodą po to samo zwrócić do kogoś innego? Czy może kiedykolwiek ustać przykazanie: „Nie cudzołóż”? Przenigdy.

Kto nie umie się związać na zawsze, ten godności ludzkiej wcale nie podnosi, lecz ją obniża, bo apeluje nie do wolności ducha, ale do swawoli ciała i kaprysu chwilowej namiętności. Kto nie chce iść w stałą służbę wyzwalającej idei moralnej, ten pójdzie w stałą służbę zmiennych i tyrańskich popędów.

 

Konstanty Michalski, Wierność w małżeństwie, w: Nova et vetera, Kraków 1998, s. 221-222.

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 724 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram