7 grudnia 2018

Niemieckie prawo na polskiej ziemi? Nowy pomysł eurokratów grozi suwerenności państw narodowych

(Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay.com)

Organa Unii Europejskiej pracują nad mechanizmem ECBM. Pod tym tajemniczym skrótem kryje się propozycja wprowadzenia w strefach przygranicznych prawa kraju sąsiedniego. Eurokraci mówią o zaletach rozwiązania, zaś przeciwnicy pomysłu zwracają uwagę na możliwy chaos i ograniczenie suwerenności państw narodowych.

 

„Europejski mechanizm transgraniczny ECBM zakłada stosowanie prawa sąsiedniego państwa we wspólnych przedsięwzięciach gospodarczych, np. czesko-polskich. Formalnie intencją zmian jest usunięcie barier utrudniających realizację takich projektów. Ma to pomóc w pozyskaniu pieniędzy z unijnych funduszy rozwoju regionalnego i spójności” – informuje „Nasz Dziennik” odnotowując, że zdaniem eurokratów tereny przygraniczne są zapóźnione gospodarczo, społecznie i… ekologicznie. Samorządy z tych ziem kusi się perspektywą ułatwionego dostępu do środków na rozwój.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Rozwiązanie pod płaszczykiem korzyści ukrywa jednak wiele zagrożeń. Mówimy bowiem o sytuacji, w której na terytorium jednego kraju obowiązuje prawo innego. Godzi to w suwerenność, a nawet w same podstawy istnienia państwa. W przypadku terytorium Rzeczypospolitej mówimy o obowiązywaniu prawa niemieckiego, czeskiego, słowackiego i litewskiego – to kraje UE, z którymi graniczymy.

 

Co na to nasi rządzący? „Polskie stanowisko jest dwuznaczne. Rząd popiera ideę uproszczeń administracyjno-prawnych na obszarach transgranicznych, ale ma wątpliwości, czy proponowane rozwiązania są w ogóle zgodne z naszą Konstytucją” – czytamy w „Naszym Dzienniku”, który zauważa też, że prace nad dokumentem odbywają się bez rozgłosu, a Komisja Europejska zaproponowała rozwiązanie zupełnie niezrozumiałe. Krytyczni wobec projektu są natomiast Szwedzi i Niemcy.

 

Uczestnicy ECBM godzą się zarówno na stosowanie w swoim państwie przepisów prawa kraju obcego, „ale także na przejęcie przez obce organy monitorowania stosowania zawartego porozumienia” – dodaje „Nasz Dziennik” zauważając, że spory mogą być rozstrzygane przez sądy kraju, którego prawo zostało wybrane. To nie wszystko. „Strony mogą też stworzyć na potrzeby swojego projektu zupełnie nowe, własne przepisy, gdy uznają, że żaden z istniejących krajowych systemów prawnych im nie odpowiada” – czytamy.

 

Co ważne, propozycja nie dotyczy tylko stref w bardzo bliskim sąsiedztwie granic. Wytypowane jednostki administracyjne stanowią bowiem aż 40 proc. wszystkich krajów Unii Europejskiej. Mieszka na nich 1/3 obywateli.

 

Wśród zarzutów wobec ECBM wysuwa się wątpliwą dobrowolność uczestnictwa w inicjatywie. Tymczasem, jak powiedział „Naszemu Dziennikowi” europoseł PiS Karol Karski, „te kwestie powinno się rozwiązywać na zasadzie całkowitej dobrowolności”.

 

Jednak „w Polsce Komisja ds. UE rozpatrywała projekt w lipcu. Dyskusja ograniczyła się do wypowiedzi przedstawicielki resortu inwestycji i rozwoju. Poseł sprawozdawca przyznał, że po lekturze projektu nie wiedział, o co w nim chodzi, po czym tekst został jednomyślnie zaaprobowany. Uwag nie miała też odpowiednia komisja Senatu. Tymczasem byłoby nad czym debatować” – zauważa „ND”. Sprawa nie jest jednak na szczęście przesądzona. Magdalena Bednarczyk-Sokół z ministerstwa rozwoju zauważa, że rozwiązania są na tyle abstrakcyjne, że w trakcie negocjacji strona polska zada wiele pytań.

 

Źródło: „Nasz Dziennik”

MWł

 

  

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 240 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram