28 czerwca 2017

Niedokończone piękno

(Zabytkowa kolegiata pw. św Józefa w Klimontowie. Fot. Jerzy Pawleta / Forum)

Cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie, co posiadacie – słowa bajkopisarza i pedagoga Stanisława Jachowicza (1796–1857) cisną się na myśl, gdy stajemy w zachwycie przed kościołem Świętego Józefa w Klimontowie.

 

Kiedy jedziemy „dziewiątką” od Opatowa w kierunku Rzeszowa, na skrzyżowaniu z drogą wojewódzką numer 758, z uroczej, wypełnionej zielenią doliny wyrasta niespodziewanie monumentalna kopuła i dwie wieże. Dla tych, którzy wcześniej nic nie słyszeli o Klimontowie, ten niemal bajkowy widok może być nie lada zaskoczeniem. Trudno oprzeć się pokusie zboczenia z trasy, by z bliska obejrzeć to, co rozbudziło naszą wyobraźnię z pewnej odległości. Jest to wszakże jedna z tych pokus, którym nie tylko możemy, ale wręcz powinniśmy ulec, a na pewno nie będziemy żałować.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Po wjeździe do miasteczka naszą uwagę natychmiast przykuwa wyeksponowany na wzgórzu kościół Świętego Józefa. Zanim jednak wejdziemy na kościelny teren, niemal przy pierwszym spojrzeniu przekonujemy się, że mamy do czynienia z zabytkiem wysokiej klasy i budowlą nietuzinkową. Niezwykle harmonijna, nakryta majestatyczną kopułą świątynia, zaprojektowana została na planie elipsy. Do wnętrza zaprasza przepiękna dwuwieżowa, monumentalna fasada.

 

U kogoś, kto zna nieco Budapeszt, widok monumentalnej fasady, kopuły i centralnego założenia klimontowskiego kościoła może wzbudzić skojarzenia z tamtejszą bazyliką Świętego Stefana. Obie świątynie łączą też trudności piętrzące się w trakcie ich budowy, która w obu wypadkach trwała ponad sto lat. Być może ich źródłem była zuchwałość inicjatorów, którzy i tu, i tam chcieli w jakiś sposób dorównać twórcom rzymskiej Bazyliki Świętego Piotra. Ale na tym kończą się podobieństwa.

 

Fundatorem klimontowskiego kościoła był Jerzy Ossoliński, wielki kanclerz koronny i dyplomata, jedna z najwybitniejszych postaci XVII wieku. Jego marzeniem było wzniesienie w rodzinnych dobrach kolegiaty na miarę budowli rzymskich i weneckich, które zwiedzał w czasie swojego poselstwa do Italii w latach 1633–1634. Budowa świątyni zaprojektowanej przez włoskiego architekta Wawrzyńca Senesa rozpoczęła się w roku 1643, a w roku 1648 biskup krakowski Piotr Gembicki wyniósł ją do godności kolegiaty. Sprawnie prowadzone prace przerwała w roku 1650 śmierć fundatora, który został pochowany w niedokończonym jeszcze kościele.

 

Podczas potopu szwedzkiego gmach świątyni został poważnie uszkodzony przez pożar i dopiero kilka lat później wznowiono w nim odprawianie nabożeństw. W następnych latach z powodu braku funduszy prace nad budową praktycznie ustały. Dzieła dewastacji dopełnił kolejny pożar w roku 1690.

 

Problemy związane z brakiem środków na odtworzenie kolegium kapitulnego spowodowały, że w roku 1730 biskup krakowski Konstanty Szaniawski odebrał świątyni przywilej kolegiaty, jednak zwyczajowo kościół jest tak nazywany do dzisiaj. Mimo wszystko prace postępowały i w roku 1732 ksiądz Walenty Radoszewski zwieńczył gmach miedzianą kopułą. Zarówno kopułę, jak i szczyty wież zbudowano według planów nieznanego architekta, ponieważ plany sporządzone przez Senesa zaginęły w czasie zawirowań wojennych.

 

Odbudowaną świątynię konsekrowano 5 listopada 1741 roku, chociaż prace wykończeniowe kontynuowano przez następne kilkadziesiąt lat. W ich efekcie w latach 1777–1779 bratanek księdza Walentego, ksiądz Wojciech Radoszewski wystawił przedsionek z przepiękną, niezwykle harmonijną w proporcjach monumentalną fasadą. W następnych dziesięcioleciach różnie układały się losy klimontowskiej kolegiaty, jednak dzięki wysiłkowi kolejnych proboszczów i parafian z roku na rok szczęśliwie nabierała ona majestatycznego blasku.

 

Rzymskie korzenie

 

Projekt kościoła opiera się głównie na planach rzymskiego kościoła Santa Anna dei Palafrenieri, który wznosi się koło Watykanu. Pomimo niewielkich rozmiarów, bryła kościoła cechuje się niezwykłą urodą; wyróżnia się tu w szczególny sposób fasada, na którą składają się dwie wieże i monumentalny portal. Począwszy od doskonałych proporcji, wszystko jest w nim wyjątkowe. Dzięki niemu kościół wydaje się większy, niż jest w rzeczywistości. Wrażenie to potęgują: długie schodkowe podejście i monumentalne schody. Szczyt ozdobionego czterema kolumnami portalu wieńczy kamienna balustrada z posągami świętego Józefa z Dzieciątkiem oraz czterech Ewangelistów. Całości dopełniają flankujące portal z obu stron zgrabne wieże.

 

Ciekawie prezentuje się także trójosiowa elewacja obejścia nawy z wtopionymi pilastrami oraz elewacja ściany zamykającej od wschodu prezbiterium. Na belkowaniu rozdzielającym kondygnacje widnieje inskrypcja: Da Joseph meritis scandere ut tandem liceat nos tibi perpetim gratum promere canticum (Daj Józefie wzejść gwiazdom zasług, abyśmy wreszcie mogli bezustannie śpiewać tobie wdzięczną pieśń). Niestety, ten wizualny efekt psują jakby sztucznie przyklejone po obu stronach prezbiterium skarbiec i zakrystia. Efekt całości psuje również uskok wynikający z różnicy w wysokości pomiędzy prezbiterium a obejściami nawy głównej. Można odnieść wrażenie, jakby nie zrealizowano pierwotnego założenia, zgodnie z którym w miejscu prowizorycznie przyklejonych do prezbiterium skarbca i zakrystii miały stać podobne do frontowych okazałe wieże. Niemniej mankamenty te skutecznie rekompensuje efektowny bęben kopuły z wieńczącą go latarnią przykrytą spłaszczonym, cebulastym hełmem.

 

Wnętrze wypełnione światłem

 

Niezwykle efektownie prezentuje się harmonijne wnętrze kościoła. Zanim jednak wejdziemy do środka, powinniśmy zwrócić uwagę na pochodzące z roku 1781 rokokowe polichromie na ścianach i sklepieniu kruchty oraz kartusze z herbami fundatorów i dobroczyńców nad wejściem do naw bocznych i wież.

 

W południowo‑zachodnim narożniku kościoła znajduje się okrągłe pomieszczenie, z którego kręcone schody prowadzą na empory i wieże. W zalanej światłem owalnej nawie głównej naszą ciekawość budzą wysokie kompozytowe kolumny wtopione w osiem filarów otaczających nawę główną, które pełnią wyłącznie rolę dekoracyjną. Eliptyczną nawę otoczono dwukondygnacyjną galerią. Ściany kościoła zdobią polichromie oraz liczne epitafia pochodzące z XVIII i XIX wieku. Sufit kopuły także został udekorowany polichromiami przedstawiającymi naprzemiennie sceny ze Starego i Nowego Testamentu.

 

Wyposażenie kościoła pochodzi głównie z XVIII i pierwszej połowy XIX stulecia. Szczególnie godny uwagi jest rokokowy chór muzyczny (1779–1787) z herbem Oksza (księdza Wojciecha Radoszewskiego) oraz rokokowe organy z tego samego okresu zwieńczone figurami króla Dawida i aniołów. Na pozostałe wyposażenie składają się cztery ołtarze na czele z ołtarzem głównym Świętego Józefa, barokowa chrzcielnica, rokokowa ambona z roku 1758, cztery konfesjonały i stalle z początku XIX wieku.

 

Z zalaną światłem nawą główną kontrastuje pogrążone w delikatnym półmroku prezbiterium. Jego górne partie zdobią uzupełnione dekoracją malarską sztukaterie autorstwa Jana Chrzciciela Falconiego z roku 1647. W ładnie urządzonym wnętrzu prezbiterium dominuje rokokowy ołtarz główny wykonany przed rokiem 1758, z dużym obrazem świętego Józefa z Dzieciątkiem oraz rzeźbami świętych: Antoniego i Jana Kantego oraz aniołów. Wystroju dopełniają wiszące na ścianach po obu stronach obrazy czterech Ewangelistów autorstwa Macieja Topolskiego z początku XIX wieku. Nad ołtarzem głównym znajduje się okno z witrażem przedstawiającym Świętą Rodzinę.

 

Nie tylko kolegiata

 

Klimontowska kolegiata nie ma swego odpowiednika w Polsce. Śmiałość oraz oryginalność założenia, a także dbałość o wrażenia estetyczne sprawiają, że jest to jedna z najpiękniejszych i najbardziej oryginalnych barokowych świątyń naszego kraju.

 

Spacerując po miasteczku i obserwując jego niezwykle kameralny charakter, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że ten piękny kościół wzniesiono jakby na wyrost. Z pewnością jest w tym odczuciu sporo prawdy, ponieważ został on zaprojektowany na miarę ambicji ówczesnego właściciela tych ziem, Jerzego Ossolińskiego – jednej z najwybitniejszych osobowości kształtujących polską rzeczywistość polityczną XVII wieku.

 

Piękna kolegiata nie jest jednak jedyną atrakcją Klimontowa. Po drugiej stronie ulicy naprzeciwko wejścia do niej dostrzegamy czteroarkadową kapliczkę z późnobarokową kamienną rzeźbą świętego Józefa z Dzieciątkiem z około 1780 roku. Z kolei na tyłach kościoła od wschodniej strony naszą uwagę przyciąga pochodzący z połowy XIX wieku kamienny krzyż, stojący prawdopodobnie w miejscu pierwszego tutejszego kościoła parafialnego. Do najcenniejszych zabytków Klimontowa należy także stojąca na wysokiej kolumnie siedemnastowieczna barokowa figura Matki Bożej oraz zlokalizowany około stu pięćdziesięciu metrów na północ od kolegiaty podominikański klasztor i kościół Świętego Jacka z pierwszej połowy XVII wieku – jeden z najcenniejszych zabytków architektury sakralnej w regionie, wzniesiony w stylu renesansu kaliskiego.

 

Krzysztof Warecki – historyk, nauczyciel, redaktor i publicysta.

 

 

Tekst pochodzi z 53. numeru magazynu „Polonia Christiana”

 

  

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 515 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram