21 listopada 2013

Niech żyje Chrystus Król!

(Fot. Lukasz Dejnarowicz / FORUM )

Wieńcząca rok liturgiczny uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata jest jak na dzieje Kościoła katolickiego stosunkowo młoda (liczy sobie bowiem dopiero niespełna dziewięćdziesiąt lat), jednak u podstaw jej spoczywa wiara powszechna od czasów pierwszych chrześcijan – wiara we wieczne królowanie Jezusa Chrystusa, z którego ust padła jednoznaczna deklaracja: Jestem królem (J 18, 37).

 

Wszyscy, którzy widzieli Jezusa, stykali się z Nim, słuchali Jego słów, nie mieli najmniejszych wątpliwości, iż jest On prawdziwym królem. Uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę (Mk 1, 22), a oni bezbłędnie to wyczuwali. Więcej, po cudownym rozmnożeniu chleba nad Jeziorem Tyberiadzkim, tłum natychmiast chciał Jezusa królem obwołać. Nietrudno sobie wyobrazić, co czuli – ktoś, kto dokonuje takich cudów, kto ma taką moc, godzien jest być monarchą. Władca, który rozmnaża chleb to bowiem prawdziwy skarb – przy takim lud nigdy nie zazna nędzy i głodu. Gdy więc Jezus poznał, że mieli przyjść i porwać Go, aby Go obwołać królem, sam usunął się znów na górę (J 6, 15). Nie przyszedł bowiem, by panować jako ziemski władca. Królestwo moje nie jest z tego świata – powie na sądzie Piłatowi. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany żydom (J 18, 36). Za życia przeznaczono Mu koronę z cierni i płaszcz purpurowy na pośmiewisko. Ale trzy dni po haniebnej śmierci nastąpiło chwalebne Zmartwychwstanie i Wniebowstąpienie. Chrystus Pantokrator zasiada teraz na Tronie Niebieskim i powtórnie przyjdzie w pełni chwały oraz królewskiej władzy, aby sądzić żywych i umarłych.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Można się w tym miejscu pokusić o dość śmiałą tezę, iż – paradoksalnie – o królewskiej godności Jezusa przekonani byli również jego zaprzysięgli wrogowie: starszyzna Izraela, arcykapłani, faryzeusze, uczeni w Piśmie oraz rzymska marionetka – Herod. Czyż bowiem, w przeciwnym razie, pałaliby doń nienawiścią tak zaciekłą, a wypływającą z tak wyraźnej obawy? Zwykłego szarlatana aż tak by się przecież nie bali. Z powodu zwykłego szarlatana nie upokorzyliby się i nie zaparli w istocie własnej tradycji, własnemu posłannictwu, własnej tożsamości, krótko mówiąc, własnemu żydostwu, do tego stopnia, by wyznać: Poza cezarem nie mamy króla! (J 19, 15). Nie – oni doskonale wiedzieli, że oto przyszedł Mesjasz, Syn Boga, Król Izraela i całego świata, a ich własne przywództwo nad ludem kończy się w niesławie. Dlatego w zaślepieniu zapragnęli zabić Boga…

 

Bóg jest Królem całej ziemi (Ps 47, 8)

 

Kościół czci królewski stan Jezusa od samego początku swego istnienia, jednak zamysł wprowadzenia specjalnego święta pojawił się dopiero u progu dwudziestego stulecia. Wcale nieprzypadkowo – kryzys monarchii Zachodu wchodził w swe najdramatyczniejsze stadium. Walił się w gruzy naturalny, odwieczny porządek świata. Pierwsza wojna światowa obaliła trzy z czterech najpotężniejszych europejskich tronów. Wprawdzie pozostały po niej monarchie – niektóre z nich istnieją do dziś – ale panujący w nich są królami już tylko z nazwy. Obrońcy Wiary i Ładu zeszli z dziejowej sceny. Czyż zresztą mogło stać się inaczej, skoro monarchowie sami oddalili się od modelu dobrego władcy wzorowanego na Tym, od Którego wszelka władza pochodzi? Nie – i dlatego czas tamtych królów musiał przeminąć.

 

 

 

Ale nie przeminęła i nigdy nie przeminie idea królewska, gdyż wspiera się ona na fundamentach Królestwa Bożego. Odejście poszczególnych władców (ba, nawet wszystkich władców!) od wzoru Króla Wszechczasów ani o jotę nie zmienia faktu, iż to On i tylko On pozostaje jedynym źródłem władzy. Nie ma bowiem władzy, która by nie pochodziła od Boga, a te, które są, zostały ustanowione przez Boga – przypomina święty Paweł (Rz 13, 1).

 

Pax Christi in Regno Christi

 

Christus vincit, Christus regnat, Christus imperat! Bez względu na to, czy się to podoba możnym tego świata, czy też nie, Jezus po wszystkie czasy króluje Niebu i Ziemi. Trzeba bowiem, ażeby królował, aż położy wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy – przekonuje Apostoł Narodów (1 Kor 15, 25).

 

Kulminacja owego przekonania przypadła na koniec XIX stulecia. Już w roku 1881, podczas pierwszego kongresu eucharystycznego w Lille, znany działacz katolicki, senator z departamentu Górnej Garonny, Gabriel de Belcastel, publicznie stwierdził: Jesteśmy poddanymi Chrystusa, a dopiero później władzy cywilnej. Odtąd tendencja głoszenia społecznego królestwa Jezusa Chrystusa przybierała już tylko na sile, by w roku 1922, przy okazji międzynarodowego kongresu eucharystycznego w Rzymie, zaowocować petycją podpisaną przez sześćdziesięciu dziewięciu kardynałów, którzy domagali się od nowo wybranego papieża – Piusa XI – ustanowienia liturgicznego święta ku czci Chrystusa Króla. Rok następny przyniósł poparcie dla sprawy ze strony trzystu czterdziestu kardynałów, arcybiskupów, biskupów i przełożonych zakonnych. Wkrótce za wprowadzeniem święta opowiedziało się również dwanaście uniwersytetów katolickich, a do Watykanu nieustannie napływały rozliczne prośby w tej sprawie podpisane przez setki tysięcy wiernych. Wszyscy oczekujący nowego święta zgodnie podkreślali aktualność Chrystusowego królowania na tym świecie, pragnąc zarazem odrodzenia cywilizacji chrześcijańskiej oraz – w celu skutecznego przeciwdziałania szerzącemu się ateizmowi – jak najgłębszego przeniknięcia katolicyzmu do życia społecznego państw i narodów.

 

Doskonale pojmując wagę problemu Ojciec Święty Pius XI encykliką Quas primas z 11 grudnia 1925 roku ustanowił uroczystość Chrystusa Króla. Zamysłem papieża było wskazanie wiernym, iż jedyną władzą prawowitą, wymagającą szacunku i posłuszeństwa jest ta, której fundamentem pozostaje Chrystus i Jego nauka. W pełni świadom zagrożeń płynących z rozpanoszonego we wszystkich częściach globu agresywnego ateizmu, jak również potrzeby zdecydowanego przeciwstawienia się tej zarazie naszego wieku, Pius XI wołał: Im niegodniej pokrywa się milczeniem Imię naszego Zbawcy wśród politycznych obrad międzynarodowych i w rządach, tym głośniej trzeba je obwoływać, tym energiczniej domagać się praw przynależnych królewskiej godności i władzy Chrystusa.

 

Wpisanie w kalendarz liturgiczny osobnego święta podyktowane zostało potrzebą jak najszerszego rozpowszechnienia świadomości królewskiego stanu Jezusa. Doroczne obchodzenie świętych tajemnic ma dla ludu chrześcijańskiego więcej znaczenia w nauczaniu wiary niż nawet uroczyste wypowiedzi Kościoła. Te ostatnie bowiem na ogół dochodzą do nielicznych uczonych, podczas gdy tamte trafiają swym pouczeniem do ogółu wiernych – tłumaczy Pius XI opierając się na słowach swego szesnastowiecznego poprzednika Sykstusa V, iż święte obrzędy zawierają w sobie wielką naukę dla ludu chrześcijańskiego i świadectwo jego autentycznej wiary oraz jednego z najwybitniejszych teologów, Doktora Kościoła, świętego Roberta Bellarmina, który zwykł mawiać, że stare obrzędy niejednokrotnie lepiej udowadniają dogmaty niż liczne objaśnienia teologów.

 

Ojciec Święty Pius XI zwracał się przede wszystkim do rządzących, pragnąc im unaocznić nietrwałość każdej władzy, która nie czerpie swej mocy z Tronu Jezusowego. Tak więc, niechaj kierownicy państw nie odmawiają uznania i czci władztwu Chrystusa, i sami, i lud im poddany, jeżeli chcą zachować nienaruszony swój autorytet oraz pomnożyć ojczyzny szczęście i dobrobyt – czytamy w encyklice.

 

Święto Chrystusa-Króla miało uzmysłowić państwom, że mają obowiązek czci i posłuszeństwa wobec Chrystusa tak w życiu prywatnym jak i publicznym, a ich władze pobudzić do pamiętania o Sądzie Ostatecznym, na którym Chrystus z państw nie tylko wyrzucony, ale w nich pogardliwie zapomniany i zlekceważony, winnych ukarze za tak straszliwe zniewagi, ponieważ Jego godność królewska domaga się tego, by republiki całe dostrajały się do mandatów Bożych i zasad chrześcijańskich tak w uchwalaniu praw, jak w sądownictwie, jak i w wychowaniu młodzieży. Tylko w ten sposób bowiem można realizować ideę, którą Pius XI uczynił myślą przewodnią swojego pontyfikatu: Pax Christi in Regno ChristiPokój Chrystusowy w królestwie Chrystusa.

 

Viva Cristo Rey!

 

Nie pomylił się w swych nadziejach papież – nowe święto umocniło katolików na prześladowania ze strony ateistycznego świata. Oto minęło zaledwie minęło kilka miesięcy, a już, podczas wojny wypowiedzianej Kościołowi przez demokratyczne władze Meksyku, męczennicy za wiarę śmiało patrzyli w lufy plutonów egzekucyjnych tuż przed skonaniem wołając: Viva Cristo Rey!

 

Ten sam okrzyk ze zwielokrotnioną siłą zabrzmi jedenaście lat później, gdy demokratyczny rząd Hiszpanii opętany żądzą zniszczenia religii rozpocznie palenie kościołów i eksterminację wiernych. Chrystusa Króla wezwie na pomoc naród hiszpański zbuntowawszy się przeciwko nieprawowitej, zbrodniczej władzy. Wkrótce też, za sprawą hiszpańskich monarchistów, ruch patriotyczny przyjmie formę krucjaty. Zadziwiające to wojsko – pisze naoczny świadek owych wydarzeń, Jędrzej Giertych – idzie do ataku z okrzykiem: „Niech żyje Chrystus Król!” W niektórych oddziałach całymi batalionami przystępuje co dzień do Komunii Świętej

 

Hiszpania obroniła wiarę ojców i niepodległość, bo zaufała Chrystusowi. Pełen podziwu dla bezkompromisowej postawy prześladowanych katolików hiszpańskich francuski poeta i dramaturg Paul Claudel tak oto sugestywną strofą naszkicował ów dramatyczny wybór:

 

Niebo i piekło w dłonie ci wsuwano,

czterdzieści sekund do namysłu dano.

Czterdzieści sekund – za wiele dostałaś!

Hiszpanio, siostro święta – już przecież wybrałaś!

 

Hiszpanie, podobnie jak wcześniej meksykańscy cristeros, modlili się, by przed śmiercią dane im było jeszcze krzyknąć w twarz oprawcom: Viva Cristo Rey!

 

 

Jerzy Wolak

 

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 132 773 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram