16 czerwca 2014

Artysta na cenzurowanym

(Fot. Camilla Jessel / Boosey & Hawkes Collection)

Przez prawie dwadzieścia lat utwory Andrzeja Panufnika nie mogły być w Polsce wykonywane, przez kolejne kilkanaście pojawiały się bardzo rzadko i dopiero na krótko przed jego śmiercią zaczęły częściej trafiać do programów koncertowych. Setna rocznica urodzin tego wybitnego kompozytora to szansa, by przybliżyć jego twórczość rodakom.


Potrzeba wiele zaangażowania, by muzyka Andrzeja Panufnika uzyskała w Polsce status na jaki bez wątpienia zasługuje. Tym bardziej, że jest on obecnie bardziej doceniany w swojej drugiej ojczyźnie – Anglii – niż w Polsce. Na szczęście, powoli do naszych rąk trafiają kolejne interesujące interpretacje jego dzieł. Wielkie brawa należą się przede wszystkich naszemu znakomitemu dyrygentowi Łukaszowi Borowiczowi i Orkiestrze Radiowej Polskiego Radia, którzy od kilku lat nagrywają dla prestiżowego niemieckiego wydawnictwa CPO komplet jego utworów symfonicznych. Cykl spotkał się ze znakomitym przyjęciem zagranicznej krytyki, a pochwalne recenzje drukowane są przez najważniejsze i najpoczytniejsze media. Niestety, próżno szukać śladów zainteresowania tymi nagraniami w Polsce. Pomimo tego, że ukazało się już siedem albumów, nie skłoniło to naszych muzycznych ekspertów do podjęcia tego tematu. Dlaczego Panufnik jest przemilczany, chociaż jego utwory wykonywali najwięksi artyści pokroju: Mścisława Rostropowicza, Yehudiego Menuhina czy Sijiego Ozawy? Czyżby klątwa, którą swojego czasu rzuciły na niego peerelowskie władze, wciąż uniemożliwiała poznanie jego niewątpliwego muzycznego geniuszu?

Wesprzyj nas już teraz!

Z Lutosławskim za fortepianem

Andrzej Panufnik urodził się 24 września 1914 roku w Warszawie, w tamtejszym Konserwatorium studiował kompozycję, teorię i dyrygenturę. Po tym, jak w 1936 roku ukończył uczelnię, kontynuował edukację we Wiedniu i w Paryżu. W czasie wojny i w okupacji mieszkał w stolicy, gdzie, w charakterze pianisty, udział się w legalnych i nielegalnych koncert – grywał też w duecie fortepianowym z Witoldem Lutosławskim. Ich przyjaźń nie przetrwała jednak próby czasu, dwaj wielcy kompozytorzy, po ucieczce Panufnika na Zachód, nie widywali się i jedynie wymieniali przez inne osoby pozdrowienia.

Po wojnie Panufnik pracował jako dyrygent w Filharmonii w Krakowie, a rok później był już dyrektorem Filharmonii Warszawskiej. W 1950 został wybrany wiceprzewodniczącym Międzynarodowej Rady Muzycznej UNESCO. Do 1954 roku – daty kluczowej dla jego dalszego życia – został wyróżniony wieloma nagrodami zarówno w kraju, jak i zagranicą, a komunistyczne władze liczyły, że swoją twórczością, choć bardzo ograniczaną przez socrealistyczne normy, będzie sankcjonował zbrodniczy system.

Wybrał wolność

Panufnik nie mógł się jednak pogodzić z „komunistycznymi realiami”, choć jeszcze na rok przed ucieczką na Wyspy Brytyjskie, przewodził polskiej delegacji kulturalnej w Chinach, gdzie został przyjęty przez Mao Zedonga. Wydaje się, że kroplą, która przelała czarę goryczy, było nakłanianie go, by skierował list do muzyków zachodnich, propagujący ideę „polskiego ruchu pokoju”. Kompozytor uważał, że jest to nawoływanie do szpiegowania na rzecz Kremla. Po tym, jak zdecydował się po wyjeździe do Anglii nie wracać do kraju (skąd wywodziła się jego żona), komuniści wprowadzili całkowitą cenzurę na jego dzieła, a jego nazwisko, tak do tej pory cenione, zniknęło ze wszystkich peerelowski opracowań.

W tym czasie dyrygował swoimi utworami po wielu krajach i zyskiwał coraz większe uznanie, którym cieszył się w szczególności na Wyspach. W latach 1957-1959 kierował jednym z najlepszych brytyjskich zespołów symfonicznych – orkiestrą z Birmingham. Mieszkał w Twickenham, na brzeżach Londynu – spokój, przyroda, rodzinna atmosfera – w takich warunkach czuł się najlepiej. Był znany, doceniany, a jego utwory nagrywali i wykonywali najwybitniejsi artyście. Nie bez przyczyny Brytyjczycy uważają go za „swojego” kompozytora i potrafili go wyróżnić zanim zrobili to jego rodacy. W 1984 został członkiem honorowym Royal Academy of Music w Londynie, a królowa brytyjska nagrodziła go tytułem szlacheckim.

Doceniony po latach

Po tym, jak w końcu cenzura w PRL-u zelżała na tyle, by „wypuścić” na wolność dzieła Panufnika, polscy słuchacze mogli w 1977 roku, podczas festiwalu  „Warszawska Jesień” po raz pierwszy na żywo posłuchać niektórych jego utworów. Później przyszły i krajowe wyróżnienia. W 1987 został członkiem honorowym Związku Kompozytorów Polskich,  a trzy lata później otrzymał Nagrodę Ministra Spraw Zagranicznych Rzeczypospolitej Polskiej za zasługi dla kultury polskiej. Po 36 latach nieobecności, w końcu odwiedził Ojczyznę i dyrygował swoimi działami na „Warszawskiej Jesieni”. Honorowany doktora przyznany mu przez Akademię Muzyczną  w Warszawie nie zdążono mu doręczyć. Panufnik zmarł bowiem  27 października 1991 r. w Londynie. 

Chrześcijaństwo i Ojczyzna

 „Panufnik wielokrotnie deklarował swoją polskość – w wypowiedziach, a także, co ważniejsze, w twórczości. Jego utwory, z wyjątkiem kilku napisanych do tekstów angielskich, wiążą się z krajem rodzinnym przez filiacje folklorystyczne, muzyczno-religijne i historyczne – w podwójnym sensie: czysto muzycznym i programowym, bo pewna część twórczości Panufnika dotyczy wydarzeń z dziejów narodu i jego własnego życia” – pisał w artykule zamieszczonym w magazynie „Studio” Tadeusz Kaczyński.

Niemal we wszystkich jego utworach można znaleźć odniesienia do polskości i katolicyzmu. „Sinfonia sacra” została przez niego napisana na tysiąclecie chrześcijaństwa w Polsce, „Epitafium katyńskie” powstało, by utrzymać pamięć o zbrodni w czasie, gdy w okresie PRL nie można było o niej mówić, „Sinfonię votivę” ofiarował Czarnej Madonnie z Częstochowy, koncert fagotowy poświęcił pamięci zamordowanemu ks. Popiełuszce, „Uwertura tragiczna” była dedykowana bratu, który zginął w czasie Powstania Warszawskiego, „Uwertura bohaterska” także odnosiła się do okresu II wojny światowej, a „Warszawskie dzieci” – stały się jednym z hymnów powstania. Panufnik żył co prawda na Zachodzie, ale swoje serce, myśli i nadzieje zawsze wiązał z Polską, choć nie wierzył, że uda jej się kiedykolwiek zerwać komunistyczne pęta.

Przywrócić Panufnika

Setna rocznica urodzin tego wielkiego Polska sprawiła, że w kraju rzucono przychylniejszym okiem na jego twórczość – czeka nas sporo koncertów z jego muzyką, coraz częściej mówi się o nim w mediach. Także za granicą, w szczególności na Wyspach – jego muzyce poświęcone zostanie więcej miejsca. To dobra okazja, by poznać twórczość niezależnego artysty, nieidącego na kompromisy moralne i artystyczne  – a przy tym człowieka głęboko oddanego Ojczyźnie.

Aleksander Kłos

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 290 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram