30 sierpnia 2018

Nowe rozdanie w dyplomacji. Proniemiecki zwrot Warszawy?

(Angela Merkel i Andrzej Duda. Fot.Michal Dyjuk/FORUM)

Środkowoeuropejska inicjatywa położonych między Rosją a Niemcami państw pragnących wspólnie dbać o niezależność od potężnych sąsiadów z udziałem… Berlina? To najnowszy pomysły dyplomatów Bundesrepubliki, któremu nieoczekiwanie przyklasnęła „dobra zmiana”.

 

Szef gabinetu prezydenta Andrzeja Dudy Krzysztof Szczerski poinformował, że Warszawa wsparła wniosek Berlina o udział RFN w pracach inicjatywy Trójmorza. Niemcy chcą być krajem partnerskim Międzymorza i – jeśli inne państwa Europy Środkowej i Wschodniej wyrażą zgodę – być może już we wrześniu wezmą udział w szczycie państw regionu.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Słowem: nasi dyplomaci wyrazili zgodę, by w mającej wyzwalać od bezalternatywności wyboru między Rosją i Niemcami inicjatywie uczestniczyli… Niemcy. W ten sposób politycy „dobrej zmiany” rozbroili bombę, jaką dla niemieckich i rosyjskich interesów oznaczałoby zacieśnienie współpracy krajów Trójmorza.

 

Politycy PiS zaprzeczyli tą decyzją całej swojej dotychczasowej działalności i retoryce. Wszak Międzymorze (rozwinięcie współpracy w ramach Grupy Wyszehradzkiej) miało stanowić alternatywę dla proimigranckiej i coraz bardziej zdegenerowanej „starej” Unii oraz agresywnej i nieprzewidywalnej Rosji. Projektowi patronować miał – przynajmniej teoretycznie – prezydent USA Donald Trump.

 

Wolta Polski – niezależnie czy na udział Niemiec w Międzymorzu zgodzą się inne kraje – jawi się więc jako dyplomatyczny przewrót, zmiana frontu z proamerykańskiego na proniemiecki. I to w chwili, krytykowanej również przez Stany Zjednoczone, intensyfikacji niemiecko-rosyjskiego projektu Nord Stream 2. W chwili, gdy szef dyplomacji RFN socjalista Heiko Maas wezwał kraje europejskie do ustanowienia niezależnych kanałów płatniczych służących ominięciu antyirańskich sankcji USA (od pomysłu na razie odcięła się kanclerz Merkel).

 

Jeśli rozbicie inicjatywy Trójmorza stanowi cenę za rezygnację Berlina z energetycznej inwestycji, to warto byłoby poinformować o tym opinię publiczną, karmioną od kilku lat perspektywą ścisłej współpracy Polski z krajami Europy Środkowej. Nie z Niemcami, ale przeciwko niemieckim i rosyjskim planom i interesom.

 

Zgoda na udział Niemiec w Międzymorzu (jeśli zostanie wyrażona także przez innych) oznacza realizację jednego z dwóch scenariuszy: całkowitego storpedowania inicjatywy lub podporządkowania krajów regionu Berlinowi. Pierwszym może okazać się zamienienie Trójmorza w zupełnie bezproduktywny klub dyskusyjny – wszak nikt nie będzie grał w otwarte karty pod okiem Niemców, aby nie podpaść państwu niezwykle zamożnemu i ekonomicznie wpływowemu, głównemu partnerowi handlowemu niejednego kraju Europy Środkowej. Jeśli jednak zaangażowanie Berlina nie zahamuje Trójmorza, to cała inicjatywa rychło przekształci się – za sprawą ekonomicznej i politycznej siły Niemiec – w znany od dekad i ciągle czekający na realizację projekt Mitteleuropy.

 

Historycznie Mitteleuropa polegać miała na korzystnym dla Niemiec ułożeniu ładu w Europie Środkowej i Wschodniej po I wojnie światowej – aby wszystkie podporządkowane centrali w Berlinie twory państwowe w pierwszej kolejności dbały o interes protektora. W owej układance znalazło się i miejsce dla Polski, a do pewnego momentu politykę oparcia się w walce narodowowyzwoleńczej o państwa centralne (którym przewodzili Niemcy) prowadził moralny mentor „dobrej zmiany” – Józef Piłsudski. Czas pokaże, czy w setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości – a więc i w setną rocznicę upadku II Rzeszy, a wraz z nią owej koncepcji – czeka nas wznowienie projektu.

 

Przewrót w polskiej polityce zagranicznej doczekał się już wyjaśnienia, aby wszyscy zaangażowani w „dobrą zmianę” – od polityków, przez dziennikarzy, po fanatycznych wyznawców – wiedzieli, skąd wieje wiatr. Tłumaczenia podjął się na portalu wPolityce.pl sam Jacek Karnowski – jeden z ważniejszych medialnych przyjaciół ekipy rządowej. Skorzystał przy tym ze starego, sprawdzonego orwellowskiego dwójmyślenia.

 

Już sam tytuł jego tekstu mówi za siebie: „Donald Tusk hurtowo zbierał niemieckie ordery, ale to dobra zmiana doczekała się prawdziwego uznania ze strony Berlina”. Wiele lat i dziesiątki tekstów atakujących ekipę PO-PSL za nieskrywany serwilizm względem Niemiec to nie problem, by cieszyć się z „prawdziwego uznania ze strony Berlina”. Krytykowanie, a nawet (uzasadnione) wykpiwanie faktu, że poprzednia ekipa i jej media entuzjastycznie przyjmowały „klepanie po ramieniu” przez Zachód, nie stanowi dla publicysty przeszkody, by dziś… cieszyć się z tego samego.

 

Wrogiem dla mediów „dobrej zmiany” byli jednak nie tylko proniemieccy politycy PO, ale i sami Niemcy – po wyborach z roku 2015 dziennikarze nie raz podkreślali złowrogi charakter polityki Berlina i złe intencje potężnych sąsiadów względem Polski rządzonej przez Prawo i Sprawiedliwość. Niemiec to był wróg. Ale był. Teraz, wicie, rozumicie, mamy nowe czasy. Nowa mądrość etapu.

 

Co ciekawe, Karnowski dostrzega zagrożenia płynące z uczestnictwa Niemiec w Trójmorzu – pisze o onieśmielaniu krajów Europy Środkowej przez udział Berlina w inicjatywie. Widzi problem, a nawet stwierdza, że być może nie było innego wyjścia, jak przyjąć niemiecką propozycję. Publicysta próbuje przedstawić jednak sytuację jako… sukces. Raduje go fakt, że Niemcy zgłosiły się do Międzymorza, a więc uznają projekt za wartościowy lub niekorzystny dla swojego interesu. Czołowy dziennikarz „dobrej zmiany” nie uważa jednak za stosowne skrytykować faktu, że politycy PiS zgodzili się na to, by Niemcy – jak sam pisze – pilnowali co się dzieje, a więc de facto patrzyli nam na ręce!

 

Przyczyny geopolitycznej wolty – i idącej za nią niespójnej w szerszej perspektywie retoryki dziennikarzy – są, bez przedstawienia narodowi jasnych wyjaśnień, trudne do pojęcia. Sam Karnowski w swoim tekście deklaruje, że mało wie o kulisach „oferty”. Dlatego też dziś ciężko zrozumieć odejście od typowego dla polityków PiS bezrefleksyjnie proamerykańskiego nastawienia i zwrócenie się w stronę Berlina. Niezależnie jednak od motywów takiego działania, coraz aktualniejsza staje się refleksja obecna w polskiej publicystyce od czasu zmiany na urzędzie premiera Beaty Szydło na Mateusza Morawieckiego: Polacy wybrali PiS, a mają PO. Czy będą mieli też Mitteleuropę?

 

 

Michał Wałach

 

  

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie