13 lipca 2016

Na wakacje do Lwowa

Dlaczego do Lwowa warto jechać – argumentów można podać tysiąc. Lwów w polskiej historii odegrał tak ważną rolę, że wielu wydarzeń historycznych i dzieł literackich nie sposób zrozumieć bez wchłonięcia choć przez kilka dni atmosfery grodu z lwem w miejskiej bramie w herbie. Tutaj dzieje wschodniej części Europy czyta się z stylów architektonicznych, opowieści wielu narodów, zamieszkujących od wieków to miasto i z kart historii, których zapisy próbuje się ostatnio mocno naginać. Wakacje we Lwowie na pewno dostarczą nam niezatartych wrażeń i – co również ważne – są dostępne nawet dla osób niezamożnych.

 

Cztery pory roku we Lwowie

Wesprzyj nas już teraz!

Lwów to miasto położone na dziale wód Bałtyku i Morza Czarnego, na styku kultur Europy wschodniej i zachodniej. Ten geograficzny i kulturowy wymiar „miasta pogranicza” oddaje atmosferę od wieków budującą tożsamość i wyjątkowość grodu nad Pełtwią. Dla niepodległej od 1991 roku Ukrainy budowane przez wiele narodów miasto jest szczególną perełką – połowa zabytków dzisiejszej Ukrainy skupiona jest we Lwowie, a samo zabytkowe centrum – na wzór Krakowa – zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO. Ze względu na liczbę cennych obiektów, które można zwiedzać tygodniami, planowanie urlopu jest zadaniem bardzo indywidualnym, zależnym od zainteresowań turysty.

 

Lwów pełen kwitnących kasztanów w licznych parkach wiosną, tętniący życiem i imprezami w lecie, nastrojowy jesienią i tajemniczy w zimowej scenerii zachęca do refleksji podczas spacerów przez cały rok. Tygiel kulturowy i narodowy spowodował, że rangę miasta doceniają różne obrządki chrześcijańskie, które we Lwowie mają swoje katedry – kościół rzymskokatolicki, ormiański i grekokatolicki. Rzymskokatolicka bazylika archikatedralna Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny to miejsce, gdzie śluby złożył król Jan II Kazimierz, a w katedrze ormiańskiej można podziwiać unikalne malowidła ścienne Jana Henryka Rosena z lat 20. XX wieku, wśród których przykuwa uwagę „Pogrzeb św. Odilona”.

 

 

 

 

 

Francuski benedyktyn i przełożony opactwa w Cluny Odilon to święty kościoła katolickiego, który ustanowił Dzień Zaduszny. Dlatego też na malowidle artysta umieścił duchy zmarłych, biorące udział w pogrzebie św. Odilona – patrona dusz zmarłych. We Lwowie takich miejsc wyjątkowych i uczących w wymiarach duchowym oraz patriotycznym jest wiele. Spacery po urokliwych ulicach lwowskiej starówki inspirują do myślenia i wyciągania wniosków z dziejów naszej Ojczyny i Europy. Aby tak się stało, dobrze jest przygotować się i trochę poczytać o prawdziwej historii Lwowa, gdyż dzisiaj nie wszyscy przewodnicy i nie wszystkie mapy czy przewodniki drukowane powiedzą nam, dlaczego o niektórych fragmentach z dziejów miasta do dzisiaj się milczy, a wiele problemów do dzisiaj nie zostało wyjaśnionych. Przykładami mogą być chociażby zwrot parafiom katolickim obiektów zagrabionych przez komunistów albo opis tablic osób Polaków poległych w obronie Lwowa, w chwilach odradzania się państwa polskiego po I wojnie światowej. Mimo upływu lat i krzepnięcia państwa ukraińskiego w wielu kwestiach nie oddano prawdy i nie naprawiono szkód wyrządzonych przez komunistów. Wiedząc o tym inaczej będziemy patrzyli na dzień dzisiejszy Lwowa. Miasta wesołego, zatroskanego o przyszłość, ale też milczącego wobec krzywd wyrządzonych Polakom w tym grodzie. Mieście, o którym mówi się „Leopolis semper fidelis tibi Poloniae” – „Lwów zawsze wierny Polsce”. Wielu Polaków o tym wie do dzisiaj i wielu, trafiając do Lwowa, staje się jego wiernym przyjacielem i wraca tam, kiedy tylko może.

 

 Dewaluacja dobra dla turystów

Polacy wybierając kierunki wakacyjnych wojaży powinni poważnie zastanowić się, czy jechać na urlop do państw teoretycznie spokojnych, ale zagrożonych niespodziewanym atakiem terrorystycznym, czy pojechać do kraju teoretycznie prowadzącego wojnę, ale żyjącego tak, jakby wojny nie było. Planując wakacyjny pobyt we Lwowie cieszymy się też z bardzo przystępnych dla nas cen noclegów, usług, transportu i gastronomii. Jeszcze kilka lat temu za złotówkę otrzymywaliśmy 2,5 hrywny, teraz za jednego złotego dostajemy w kantorze we Lwowie 6,45 hrywny. Ceny w tym czasie, szczególnie po rozpoczęciu działań wojennych w Donbasie, także poszły w górę, ale nie aż tak, ponieważ pensje niemal nie zmieniły się, co hamuje wzrost cen. Bezrobocie, niskie płace w budżetówce i masowe wyjazdy na stałe lub za pracą we wszystkich możliwych kierunkach świata zaczęły się na Ukrainie nie w wyniku wojny, tylko zaraz po upadku Związku Sowieckiego, otwarciu granic i przyznaniu obywatelom prawa do posiadania paszportu. Restrukturyzacja postsowieckiej gospodarki trwa u naszych wschodnich sąsiadów nadal i rozmawiając z obywatelami Ukrainy słyszymy w ich wypowiedziach przede wszystkim troskę o utrzymanie rodziny i niepokój ciągłymi podwyżkami kosztów życia, których końca nie widać.

 

Szansą jest założenie własnego biznesu albo… wyjazd za pracą za granicę. Kryzys trwający latami spowodował dewaluację miejscowej waluty korzystną dla zagranicznych turystów, nieprzyjeżdżających na Ukrainę z obawy przed wojną. Tłumaczenie, że działania militarne w wschodniej części państwa widoczne są jedynie dzięki żołnierzom na przepustkach, spacerujących po ulicach miast, nie przekonuje wielu. Mały napływ turystów z zagranicy powoduje, że ceny usług turystycznych nie rosną, a więc pobyt na Ukrainie nie będzie dla nas takim uszczerbkiem w budżecie, jak wyjazd do innych państw europejskich.

 

Granica jak w PRL

Podróżując do Lwowa w celach turystycznych warto rozważyć po pierwsze sposób pokonania granicy. Jeżeli mamy do dyspozycji dłuższy okres i planujemy samodzielne zwiedzanie także okolic Lwowa warto pojechać własnym samochodem, ale trzeba liczyć się z kilkugodzinnym oczekiwaniem na odprawę paszportową i celną. Innym sposobem – nieco szybszym i wygodniejszym dla osób planujących tylko zwiedzanie Lwowa – jest dojazd do Przemyśla i skorzystanie z kursowych autobusów, które jadą prosto do Lwowa, a na granicy odprawiane są zdecydowanie szybciej niż prywatne auta osobowe czy dostawcze. Najszybszą metodą dla posiadaczy czterech kółek, którzy nie mają ze sobą dużo bagażu, jest dojazd do samej granicy w Medyce, pozostawienie tam samochodu na jednym z przygranicznych parkingów (6 zł za dobę) i piesze przejście granicy.

 

Słynne w czasach PRL przejście graniczne w Medyce także dzisiaj przygotowuje nas do przeniesienia się w inny świat jeszcze po polskiej stronie kordonu. Tłumy Ukraińców, czekających na odprawę w jedną lub drugą stronę, robiących zakupy artykułów tańszych po polskiej stronie, łapiących „okazję” w kierunku Przemyśla lub jeszcze chętniej – dalej w głąb Polski, do Rzeszowa. Lublina, Krakowa, albo po prostu czekających na umówiony transport do miejsca pracy, powodują, że przy „Biedronce” w Medyce zderzamy się z przejściem granicznym, wywołującym skojarzenie z czasami PRL. Obywatele z paszportami państw strefy Schengen na szczęście nie muszą czekać w tak długich kolejkach. Turyści odprawiani są w miarę sprawnie, choć chwilami czas oczekiwania w kolejce zaskakuje nie tyle z powodu ilości odprawianych turystów, co z niezrozumiałej długości trwania odprawy. Nie można też za ten czas winić liczne kiedyś „mrówki”, gdyż w wyniku wzrostu cen napojów wyskokowych i ograniczeniu ilości butelek alkoholu oraz paczek papierosów legalnie przenoszonych na polską stronę pogłowie „mrówek” zostało znacznie zredukowane i to nie one dzisiaj są głównymi sprawcami kolejek na granicy. Wybierając opcję samodzielnego pieszego przejścia przez granicę należy skalkulować stratę czasu na odprawę na około 1 – 1,5 godziny. Nie jest więc źle – dzięki autostradzie A4 z Katowic czy Krakowa jesteśmy w stanie za 4 – 4,5 godziny od wyjazdu z połowy Polski być już po stronie ukraińskiej, gdzie trzeba umieć odnaleźć się w nieco innej rzeczywistości. Na początek należy przestawić zegarek o godzinę do przodu.

 

30 albo 130 złotych

Podróżujący po krajach wschodu wiedzą dobrze, że czas, słowo i cena mają tam znaczenie dosyć relatywne. Czas jest pojęciem względnym niczym w teorii Einsteina, umowa jest w miarę pewną dopiero na piśmie, a cena jest negocjowalna właściwie do momentu ostatecznej zapłaty. Na podróżujących pieszo tuż za punktem odpraw celnych po stronie ukraińskiej czekają prywatni przewoźnicy, proponujący podróż do Lwowa (80 km) minibusem za 30 złotych od osoby. Jest to jednak cena warunkowa, zależna od tego, czy kierowca znajdzie po drodze kolejnych pasażerów. Ponieważ na ogół nie znajduje, cena dojazdu do Lwowa drastycznie rośnie, a kierowca po drodze daje nam wybór – albo wysadza klienta gdzieś na poboczu, albo pasażer (pasażerowie) uiszczają opłatę znacznie wyższą – nawet do 150 złotych za przejazd busa. Ponieważ usługi przewozowe to prywatna inicjatywa, nigdzie nie rejestrowana, kierowca nie ma problemu ani z wysadzeniem pasażera z auta (to minus) ani z pobraniem opłaty w każdej walucie (to plus dla osoby świeżo przekraczającej granicę i nie mającej ukraińskich hrywien przy sobie). Zanim więc zdecydujemy się na wybór środka transportu do Lwowa przejdźmy spokojnie cały pas nadgraniczny i dojdźmy do położonego tuż przy granicy przystanku minibusów, które świadczą regularne usługi przewozu osób do Lwowa. Będzie i taniej, i mniej nerwowo. Okaże się wtedy, że rozsądna decyzja uchroni nas przed wzrostem ceny dojazdu z 30 zł do np. 130 zł. Tak więc pierwsze kilkaset metrów dreptania przez ukraińskie terytorium może być dla nas pierwszą – i oby jedyną – nauką, czym różnią się wschód i zachód Europy.

 

Dlatego też rezerwując transport czy nocleg musimy pilnować się do ostatniej chwili i w miarę możliwości korzystać z form płatności i rezerwacji już sprawdzonych, najlepiej sieciowych. Taką formę polecam przy poszukiwaniu noclegów innych niż hotelowe. Lwów ma to do siebie, że spośród miast Ukrainy i tak najbardziej przypomina (pozytywnie) Europę Zachodnią, ale ma to swoje konsekwencje także w cenach – hotele oferują dobrą usługę za europejską cenę. Tańszym i dogodnym sposobem na nocleg we Lwowie są hostele w standardzie studenckiego akademika albo bardzo przyzwoite apartamenty, czyli małe mieszkania z samodzielną kuchnią, łazienką, często z wydzieloną sypialnią. Taki apartament, w samym centrum miasta, poprzez internetowe wyszukiwarki można znaleźć w cenie już ok. 120 złotych za dobę za lokal 2-4 osobowy.

 

Daleki cień wojny

Jeśli już dotarliśmy do Lwowa i rozpakowaliśmy swoje bagaże w hotelu czy apartamencie, warto od razu wyruszyć na trasę zwiedzania, najlepiej z przewodnikiem, w który zaopatrzyliśmy się jeszcze w Polsce. Dobór tego towarzysza podróży jest niezwykle ważny, szczególnie jeżeli zakładamy sobie jako cel poznanie Lwowa oczami Polaka. Wiele wydawnictw oferuje bowiem przewodniki turystyczne napisane przez obcokrajowców, mających takie pojęcie o historii Kresów, jakie mają zachodni dziennikarze i politycy, bredzący o „polskich obozach koncentracyjnych”. Zanim zdecydujemy się na zakup przewodnika sprawdźmy więc, jak piszą o dziejach Małopolski Wschodniej, Galicji okresu zaboru austriackiego czy o wydarzeniach II wojny światowej. To najprostszy sposób weryfikacji wydawnictwa i autora przewodnika, gdyż z marnym opisem, skupiającym się wyłącznie na stronie kulinarnej lub zdawkowych informacjach fałszujących, a nie wyjaśniających historię, nic nie zrozumiemy w dziejów Lwowa. Korzystając z przewodnika po Ukrainie pewnego, wydawałoby się uznanego, światowego wydawnictwa na próżno szukałem w nim lokalizacji pomnika Adama Mickiewicza we Lwowie. Innych bzdur szkoda w tym miejscu wymieniać.

 

Nie zrozumiemy także dnia dzisiejszego Lwowa i Ukrainy pokazywanej w mass mediach jako czas reform gospodarczych i walk z separatystami w Donbasie. Dzisiejsza Ukraina, a Lwów w szczególności, skutków wojny w Donbasie doświadcza w tragicznych chwilach, gdy przywożeni są zabici w operacjach wojennych żołnierze, w miejscach dobrowolnych zbiórek pieniężnych na koszty prowadzenia operacji wojennych oraz głównie w grekokatolickich cerkwiach, gdzie przypomina się o konieczności modlitwy za Ukrainę. Na co dzień, rozmawiając z Ukraińcami w sklepach czy na ulicach, odnosi się wrażenie, że pierwszym problemem są podwyżki cen energii, ciepła i żywności. Ponadto Lwów zawsze był miastem podobnym do Krakowa czy Wrocławia – pełnym humoru, życia i zabawy. Nie inaczej jest i teraz – wystarczy cieplejsza noc, a bulwary i place Lwowa zapełniają się tysiącami ludzi w różnym wieku, wędrującymi wśród niezliczonych kawiarni, barów, pubów i restauracji. Dzieląc się swoimi wrażeniami z taksówkarzem podczas drogi powrotnej (ok. 100 zł za jazdę z centrum Lwowa pod sam punkt odpraw w Szeginiach) z wędrówek po Lwowie z podziwem stwierdziłem, że mimo masy pitego alkoholu w mieście, nawet na lwowskim Rynku pod samym ratuszem, jest wesoło ale spokojnie. Dodałem też, że u nas ze względów porządkowych nie wolno pić alkoholu na ulicy, na co taksówkarz lekko się uśmiechnął i stwierdził: „U nas też nie wolno pić na ulicach”.

 

 

 

Ten uśmiech poniekąd oddaje inną rzeczywistość i nieco inną mentalność, trochę ściśniętą poprzez czas komunizmu, trochę zbuntowaną przez lata nieudanych reform, prowadzonych przez kolejne ekipy obdarzane zaufaniem na rok czy dwa, po czym „przeganiane” w mniej lub bardziej demokratycznej formie – z kraju, ze stanowisk, w niebyt polityczny. Ciągłe zamieszanie w polityce, wypaczanie historii i konglomerat kultur oraz narodowości powodują, że pojąć Lwów czy Ukrainę jest niezwykle trudno. Dlatego przez pierwsze dni pobytu we Lwowie, szukając zrozumienia tamtejszej rzeczywistości, czujemy się jak Kubuś Puchatek szukający Prosiaczka, który „im bardziej zaglądał do środka, tym bardziej tam Prosiaczka nie było.” Nie poddawajmy się jednak i „zaglądnijmy do środka Lwowa”. Najlepiej jest w tym zgłębianiu genius loci Lwowa mieć za przewodnika Polaka, który nie tylko ułatwi nam wybór najważniejszych miejsc (na miarę długości naszego pobytu), ale też wyjaśni fenomen zaradności mieszkańców Lwowa, w dużej części żyjących dzięki turystyce, w której spory udział mają Polacy. Mimo to karty dań w języku polskim czy opisy zabytków w języku polskim nie są powszechnie dostępne, nie mówiąc już o opisie tras komunikacji miejskiej czy sklepów z pamiątkami. To jeden z paradoksów tego miasta. Mimo to w języku polskim z wieloma lwowianami, Rosjanami czy Ukraińcami porozumiemy się łatwo, a znajomość podstawowych słów w języku ukraińskim spowoduje, że łatwiej przełamiemy bariery językowe. Z młodymi ludźmi można porozumieć się na ogół także po angielsku, ale traktujmy to jako sytuację wyjątkową dla dialogu narodów słowiańskich.

 

Praktyczne porady

Rozważając wakacyjny wyjazd do Lwowa po skalkulowaniu kosztu pobytu, zwiedzania oraz dojazdu, zobaczymy, że jest to wyjazd gwarantujący wiele przeżyć i nie rujnujący domowych finansów. Koszt dojazdu zależy od wyboru wariantu – autobus bezpośrednio do Lwowa, autobus z Przemyśla, samochód do granicy plus parking plus bus do Lwowa. Dobry i wygodny apartament dla trzy- lub czteroosobowej rodziny, z wyposażoną kuchnią i łazienką z WC bez problemu znajdziemy w samym centrum starego miasta lub w odległości 2-5 minut pieszo do Rynku w cenie 120 złotych za dobę a apartament. Są oferty tańsze i droższe, czasami bowiem ceny windują dni wolne na Ukrainie, gdyż Lwów jest miejscem peregrynacji miłośników miasta dającego oddech Zachodu – zupełnie innego w charakterze niż inne aglomeracje ukraińskie.

 

Zwiedzanie lwowskich zabytków też nie jest drogie, opłaty rzędu kilkunastu lub kilkudziesięciu hrywien czekają nas w muzeach, operze lub przy wejściu na Cmentarz Łyczakowski – miejsca, którego nie wolno Polakowi pominąć przy zwiedzaniu Lwowa. Do kościołów i cerkwi wchodzi się bezpłatnie, rzadko wymagane są opłaty za fotografowanie i także nie są to znaczące kwoty.

 

 

 

Jeżeli zdecydujemy się na wynajęcie apartamentu, to śniadania i kolacje można robić we własnym zakresie według upodobań rodziny. Za podstawowe towary w sklepach spożywczych zapłacimy na ogół taniej niż w Polsce, droższe mogą być wędliny, sery, owoce czy warzywa, ale w supermarketach ceny nie odbiegają od naszych. Ciemny chleb o wadze 450 g kupimy w centrum miasta za 10 hrywien (1,55 zł), wodę mineralną gruzińską Borjomi 0,75 l za 27 hrywien (4,20 zł), czyli taniej niż w Polsce, zwykłą wodę mineralną1,5 l za 8 hrywien (1,24 zł), herbatę czarną (25 torebek) za 26,5 hrywny (4,10 zł), plan miasta w księgarni przy Wałach Hetmańskich (dzisiaj Prospekt Swobody) za 13,80 hrywny (2,15 zł), bilet dla osoby dorosłej na tramwaj, trolejbus  autobus miejski to wydatek 2 hrywien, czyli tylko 31 groszy. Za tę cenę możemy trafić czasem do w miarę nowoczesnego pojazdu, ale jako atrakcję serwowaną gratis można potraktować jazdę lwowskimi tramwajami. Pojazdy te bohatersko i dostojnie pokonują trasę wbrew krzywiznom torowisk, które zdają się być remontowane ostatni raz jeszcze w czasach II Rzeczpospolitej.

 

Chwila odpoczynku po zwiedzaniu Lwowa może być prawdziwą ucztą dla ciała. Kuchnia lwowska niewiele różni się od naszej, ale warto na pewno spróbować dobrej lwowskiej kawy i świeżo wyprodukowanej, niemal na naszych oczach, czekolady z manufaktury, do której wchodzi się wprost z ulicy na starówce. Relaksując się na wakacjach we Lwowie koniecznie trzeba spróbować tutejszych barszczy, solanki i pierogów, serwowanych w różnych odmianach, ale zawsze smacznych i przypominających kuchnię domową z lat dzieciństwa. Ceny zależą od lokalizacji i charakteru lokalu, ale w ferworze turystycznego zwiedzania można zaglądnąć do cieszącej się już dobrą marką wśród Polaków „Puzatej Chaty” przy ul. Strzelców Siczowych, 5 minut pieszo od budynku opery. Stojąc w kolejce do kasy wybieramy spośród kilku dań i zup, które są na tyle smaczne, że przez kilka dni chce się tu wracać, a że godziny otwarcia są dogodne dla klientów, można tutaj spożyć też śniadanie i kolację, nie martwiąc się o samodzielne przygotowanie w miejscu noclegu. W tej samoobsługowej restauracji za barszcz „domowy” zapłacimy 11 hrywien (1,70 zł), solankę 16,50 hrywny (2.55 zł), herbatę 8,50 hrywny (1,30 zł), kawałek tortu na deser 22,50 hrywny (3,50 zł), pierogi z mięsem 24,50 hrywny (3,80 zł), pierogi ruskie 16,50 hrywny (2,60 zł). W sumie za obiad dla 3-osobowej rodziny zapłacimy 180 – 200 hrywien, czyli nieco ponad 30 złotych. W restauracjach i pizzeriach na starówce też warto poszukać dobrego miejsca, gdzie za pełny obiad (pierogi ruskie, chleb, barszcz i uzwar –  wywar z suszonych owoców słodzony cukrem i miodem) zapłacimy 37 hrywien (5,80 zł), pizzę 32-centymetrową 33 hrywny (5,12 zł), 100 gram golonki 15 hrywien (2,33 zł), a obiad składający się z barszczu, szaszłyka wieprzowego, frytek, sałatki greckiej, chleba, sosu tzatziki i uzwaru kosztować nas będzie 47 hrywien (7,30 zł).

 

Kładąc na szalę korzyści z poznania Lwowa, bezpieczeństwo wakacyjne i koszty wypoczynku razem z rodziną możemy zdecydować, czy spędzimy urlop z duszą na ramieniu, lecąc na wakacje w miejsca, które jeszcze do niedawna wydawały się bezpieczne, czy skorzystamy z bliskiego sercom wszystkich Polaków, ale dla wielu nadal nieznanego kierunku podróży – do Lwowa.

 

 

Tekst i zdjęcia: Jan Bereza

 

 

 

 

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 132 773 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram