21 września 2017

Na Ukrainie już wiedzą: „Maja i jej mamy” nie mają nic wspólnego z „Pszczółką Mają”!

(Jedna z ukraińskich blogerek promuje książkę o "nienormatywnym" rodzicielstwie. Screen: You Tube)

Sprzeciw ukraińskich organizacji i osób prywatnych wywołała promocja podczas niedawnych targów książki we Lwowie demoralizującej pozycji, adresowanej do dzieci. Chodzi o przesiąknięte ideologiczną trucizną czytadło zatytułowane „Maja i jej mamy”. Protest okazał się skuteczny!

 

Autorka, Larysa Denysenko, to popularna pisarka książek dla dzieci. Pierwsze ostrzegające przed niebezpieczeństwem, czerwone światło zapala się czytelnikowi, kiedy natrafia on na informację, iż 9 września za „wysiłki na rzecz tolerancji” została mianowana „ambasadorem dobrej woli ONZ” na Ukrainie.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Otóż „Maja i jej mamy” opowiada historię siedemnaściorga dzieci i ich „rodzin różnego typu”. Główna bohaterka wychowywana jest przez parę lesbijek. Ponadto w książce występują m.in. dzieci poczęte w wyniku sztucznego zapłodnienia czy takie, którego rodzice są migrantami albo rozwodnikami. Niestety, ambasadorce ONZ zabrakło dobrej woli, żeby choć wspomnieć dzieciom, iż wiele z nich ma normalnych rodziców – mamę i tatę, którzy żyją razem w nierozłącznym, prawdziwym związku małżeńskim i nie są porażeni żadną dewiacją seksualną.

 

Nie dziwi więc nic, że w zdrowym odruchu sumienia ukraińscy rodzice zdecydowanie zaprotestowali przeciwko próbie demoralizowania ich dzieci taką lekturą. Nawet pomimo zapewnień jej autorki, że „głównym celem książki było pokazanie, że najważniejsza dla dzieci jest miłość i bezpieczeństwo”.

Protestujący wysłali do organizatora targów we Lwowie tysiące protestów z żądaniem wycofania z targów Mai razem z jej osobliwymi mamami. Podobne wyrazy sprzeciwu wpłynęły także do mera Lwowa, Andrija Sadowego. Na szczęście, adresaci potraktowali liczne apele poważnie. Czytanka szybko zniknęła ze lwowskich targów.

Oczywiście, Larysa Denysenko, czyli mama „Mai i jej mam”, wcale nie była zadowolona z obrotu sprawy. Winą za swoją porażkę obciążyła „wrogów tolerancji”. Przy tym nie zawahała się wymienić tego, jej zdaniem największego – Kościoła – dodając: „który nazywa mnie czarownicą XXI wieku”. Nie wspomniała przy tym nic o paleniu na stosie: zapewne tylko przez przeoczenie bądź też dlatego, że po bolesnej katastrofie jej książeczki na targach, za bardzo kojarzyło się jej to z adekwatnym do sytuacji określeniem: „płonąć ze wstydu”.

 

 

Adam Białous

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 104 zł cel: 300 000 zł
42%
wybierz kwotę:
Wspieram