8 listopada 2013

Na placu Burek zastrzelili sowieta

(fot. IPN)

Lubił szybkie i proste rozwiązania. Aresztowanie i sprawne uzyskanie dowodów. Nie lubił marnować czasu na żmudne rozpracowanie. Znał cały szereg skutecznych metod wydobycia zeznań: bicie, przypalanie, rażenie prądem. On doradca radziecki, on pan, on – kapitan Lew Sobolew.

 

Sowieckiego doradcę, a faktycznie kierownika Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa w Tarnowie znano w okolicy bardzo dobrze. Cieszył się wyjątkowo złą sławą. Osobiście prowadził niejedno przesłuchanie. O zatrzymanych nie mówił inaczej niż „bandyci”. Nieraz w mocnych słowach pouczał polskich towarzyszy jak skutecznie walczyć z kontrrewolucją, a gdy brakowało sukcesów, tym bardziej domagał się podjęcia bardziej zdecydowanych działań. On i jego podkomendni z tarnowskiej bezpieki z nieskrywaną lubością stosowali wyrafinowane tortury. W użyciu był i prąd, i metalowy pręt. Gdy bito, szczególnie przykładano się do masakrowania pięt przesłuchiwanych. Rażenie prądem także odbywało się metodycznie, krzyk ofiar, przez których ciała przebiegało wysokie napięcie wtapiał się mury ubeckich kazamatów. Jak wspomina jeden z katowanych członków WiN-u, te metody były tak okrutne, że gdy został odesłany do więzienia całował mury celi.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Fachowość „sowietnika” żydowskiego pochodzenia potwierdziło „wsypa” struktur WiN w których efektem było rozbicie II Zarządu Głównego organizacji. 4 sierpnia 1946 r. w podtarnowskiej Łękawicy aresztowano Wiesława Budzika, jednego z członków oddziału NZW Tadeusza Gajdy „Tarzana”, od kilku tygodni współpracującego z działaczami Inspektoratu Tarnowskiego Brygad Wywiadowczych WiN. Aresztowanego powieszono za ręce wykręcone do tyłu, jego stopy przypiekano płonącą benzyną. Okrutne śledztwo okupione niewyobrażalnym cierpieniem znacznie wzbogaciło wiedzę tarnowskiej bezpieki.

 

O przerażającej rzeczywistości ubeckiej katowni nadzorowanej przez Sobolewa informował umieszczony w PUBP wywiadowca WiN Zygmunt Wójcik, ps. „Korkociąg”. Ostateczną zgodę na likwidację znienawidzonego enkawudzisty wydał kierownik Okręgu WiN Kraków, Wojciech Szczepański „Bartosz”.

 

Wyrok na „sowietnika”

 

4 września podjęto próbę. Trzeba było zachować szczególne środki ostrożności. W Tarnowie wciąż żywa była sprawa z 28 marca 1946 r. kiedy to zlikwidowany został zastępca szefa Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego Julian Świątek. Wyrok wykonano na podstawie decyzji miejscowego kierownictwa Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. I tym razem wykonanie akcji powierzono Janowi Jandzisiowi „Sośnie”, dowódcy oddziału samoobrony Rady WiN Tarnów. Dokonał tego Władysław Kowal – Inspektor Rejonu Wschodniego Okręgu Krakowskiego Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”, posługujący się pseudonimami „Rola” lub „Sanecki”.

 

„Sosna” jednak miał trudności ze zdobyciem broni i odpowiednich ludzi. Jego podkomendni byli w Tarnowie zbyt znani i mogliby zostać rozpoznani, zwłaszcza że, tak jak w przypadku likwidacji Świątka, akcja miała być przeprowadzona w biały dzień, w miejscu publicznym. Kilka dni przed podjęciem nieudanej próby pozbycia się Sobolewa kierownik Placówki WiN Szerzyny i dowódca grupy dywersyjnej Józef Mitoraj „Sowiński” przysłania ze swojej placówki sześciu ludzi z bronią krótką. Kapitan NKWD miał szczęście, nieprzygotowani do takich akcji niedoszli zamachowcy dopiero na widok Sobolewa zaczęli ładować broń, co wywołało popłoch na ulicy. Kat wielu polskich patriotów uniknął śmierci.

 

Pojechał kupić owoce

 

Jednak już tydzień później 10 września 1946 roku w godzinach południowych ponowiono próbę zlikwidowania Sobolewa. Próbę tym razem zakończoną sukcesem. Jak zapisano w raporcie komendanta powiatowego MO w Tarnowie do prokuratora Sądu Okręgowego w Tarnowie:

 

10.9.1946 około godz. 14-tej na placu św. Ducha w Tarnowie został zastrzelony przez dwóch nieznanych osobników z broni krótkiej doradca Sowiecki przy Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Tarnowie kapitan Sobolew.

 

Kule dosięgły Sobolewa na placu zwanym dziś Burkiem, gdy w towarzystwie żony i szofera wybrał się by kupić owoce. Zadowolony z zakupów enkawudzista wsiadł do samochodu, szofer zapuścił silnik. Być może Rosjanin był już myślami w swojej katowni. Nagle do niedomkniętych drzwi podbiegło dwóch mężczyzn. Jeden z nich oddał trzy strzały z pistoletu 9 mm w stronę kapitana. Sobolew zdołał jeszcze wyjść z samochodu po czym padł na bruk. Tak skończyła się epoka Sobolewa w tarnowskiej bezpiece. Zamachowcami byli mieszkańcy Woli Rzędzińskiej, członkowie WiN-u: Mieczysław Cielocha, ps. „Sprytny” i Stanisław Zaucha, ps. „Olsza”.

 

Na pogrzeb zlikwidowanego „sowietnika” pofatygował się sam „doradca” sowiecki w stopniu podpułkownika z WUBP w Krakowie.

 

Powikłane polskie drogi

 

Poszukiwany przez UB Mieczysław Cielocha został aresztowany przypadkowo w noc sylwestrową 1946 r. Piętnastego stycznia następnego roku został skazany na śmierć. Wyrok wykonano 7 lutego 1947 r. w więzieniu w Tarnowie, plutonem egzekucyjnym dowodził sierż. Józef Dawid.

 

Stanisław Zaucha „Olsza” uniknął aresztowania w styczniu 1947 r., ukrywał się w Woli Rzędzińskiej i 4 kwietnia 1947 r. ujawnił się, także z udziału w likwidacji Sobolewa. Po kilku miesiącach zwerbowano go na informatora pod pseudonimem „Brzoza”. informator w miarę upływu czasu coraz mniej chętnie współpracował, a na początku 1950 r. odmówił kategorycznie. Swoją decyzję motywował rozmową z kapłanem, który podczas spowiedzi z całą mocą uzmysłowił mu, że to co robi jest grzechem. Za sprawą UB Zaucha został usunięty ze szkoły średniej. Jego prośba skierowana do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego o możliwość dalszego kształcenia się została odrzucona. Zaucha dopiął jednak swego i pracą w kopalni „Kleofas” w Katowicach, zdobył potrzebne punkty by dostać się na studia do Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Po jej ukończeniu pracował jako geolog.

 

 

Łukasz Karpiel

Opr. na podst.: „Zeszyty Historyczne WiN”, wystawa IPN „Twarze tarnowskiej bezpieki”

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie