11 września w programie „Quotidienne” nadawanym na francuskim kanale telewizyjnym TMC, prezes Krajowego Związku Ginekologów (Syngof) dr Bertrand de Rochambeau złożył oświadczenie, w którym stwierdził, że nie praktykuje zabijania nienarodzonych dzieci, ponieważ uważa aborcję za „zabójstwo”. Ponadto zaznaczył, że a lekarze nie są od tego, „żeby odbierać życie”.
De Rochambeau odwołał się także do prawnej ochrony wolności sumienia. Jego wypowiedź wywołała burzę. Dzień później dr Bertrand de Rochambeau wyjaśnił indagowany przez RTL, że wyrażał „osobistą opinię, a nie wypowiadał się w imieniu całego stowarzyszenia ginekologów Syngof”.
Wesprzyj nas już teraz!
Polityków to jednak nie zadowoliło. Natychmiast odezwały się m.in. minister zdrowia Agnès Buzyn i sekretarz stanu ds. równouprawnienia płci Marlèna Schiappa, które „zdecydowanie potępiły” wypowiedź prezesa Syngofu.
Artykuł L2212-8 Kodeksu Zdrowia Publicznego mówi zresztą wprost, że „lekarz nigdy nie jest zobowiązany do wykonywania aborcji”, a dotyczy to także asysty położnych, pielęgniarek, czy pomocy medycznej, które mogą uczestnictwa przy tym akcie odmówić. Jednak w kraju, w którym wmówiono ludziom, że aborcja jest „fundamentalnym prawem kobiety”, odważne wystąpienie szefa francuskich ginekologów okazuje się, zwłaszcza dla polityków lewicy, „szokujące”. Nie po raz pierwszy ideologia okazuje się ważniejsza od etyki.
Bogdan Dobosz