9 grudnia 2016

„Młody papież” cieszy się zadziwiającą popularnością wśród katolików. Jest to ciekawe studium przypadku. Jeśli podoba ci się ten serial, zadaj sobie pytanie – dlaczego?

 

Dużo z pewnością można powiedzieć o pseudoteologii prezentowanej w serialu. Na przykład wypunktować przedstawienie  posłuszeństwa Bogu w kategorii nie teologii katolickiej, a raczej kantowskiego imperatywu kategorycznego, jednak jako psycholog skupię się na swoim obszarze kompetencji.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Z psychologicznego punktu widzenia postać papieża jest marnie skonstruowana. Z początku wygląda i zachowuje się jak przystosowany psychopata. Pozbawiony empatii, roztaczający urok osobisty, wysoce inteligentny, doskonały manipulator. Niestety, ta z punktu widzenia narracji całkiem udana postać, już w czwartym odcinku zostaje znienacka przerobiona na sztuczną wydmuszkę, kierowaną pseudopsychologicznym kompleksem sieroty. W dodatku sieroty potrafiącej rozpoznać podstawioną aktorkę odgrywającą jego matkę dzięki obwąchiwaniu jej.

 

Żadna zresztą z postaci przedstawionych na filmie nie jest zbudowana realistycznie. Księża i zakonnice przedstawieni są jako ludzie, którzy uciekli do bezpiecznego celibatu ze względu na lęk przed nawiązaniem prawdziwej relacji z drugą osobą. A potem zabawiają się grą w second life tylko rozgrywaną żywymi pionkami. Marzą o władzy, ale gdy ją mają, nie korzystają z niej do niczego innego, jak wspięcia się o oczko w górę w swojej gierce, lub wykorzystania seksualnego podwładnych. Oczywiście większość z nich na prawo i lewo uprawia perwersyjny seks, albo przynajmniej o nim marzy. D la odmiany główny śledczy prowadzący skuteczne dochodzenie w kwestii arcybiskupa Kurtwella to alkoholik w ciągu alkoholowym, czyli w stanie w którym człowiek jest skupiony na zdobyciu kolejnej porcji używki i niezdolny do skomplikowanych procesów myślowych.

 

Z prymitywnych zagrań, nie mogło oczywiście zabraknąć pseudoartystycznych, pornograficznych scen spółkowania przeplatających scenę ustanowienia nowego kardynała. Nie mogło zabraknąć ewolucji papieża, który z młota na homoseksualistów zmienia się w akceptującego przełożonego z pokorą przyjmującego coming out swojego najbliższego współpracownika, tłumaczącego mu, że nie można wiązać homoseksualizmu z pedofilią, bo w homoseksualizmie chodzi o miłość.  Papież jest do końca twardy tylko wobec kardynała – pedofila, który na filmie próbuje nakłonić do seksu… młodego dorosłego mężczyznę pracującego jako sprzedawca w sklepie. Generalnie wątek homoseksualno-pedofilny w filmie jest najbardziej chaotyczny.

 

Dołóżmy do tego ckliwe przesłanie umierającego na zawał w ostatniej scenie serialu papieża, które brzmi; uśmiechajcie się. Dodajmy, że zawał zawdzięcza temu, że w tłumie zgromadzonych widzi swych odchodzących z dezaprobatą biologicznych rodziców. Czysty, prymitywny Harlekin.

 

Jedyny ciekawy psychologicznie wątek dotyczy próby obostrzenia kryteriów przyjmowania do seminarium. Papież postanawia, że kandydaci zostaną poddani testom psychologicznym. Co prawda reżyser każe swym postaciom korzystać z wysoce kontrowersyjnego testu plam atramentowych Rorschacha, ale sama idea jest ciekawa. Nie wiem, co było zamiarem reżysera, ale popełnienie samobójstwa przez odrzuconego wskutek nowych procedur kandydata paradoksalnie udowadnia, że obostrzenia mają sens. Bycie kapłanem wymaga siły i zdrowia psychicznego. Po opuszczeniu kokonu ochronnego seminarium chłopiec z tendencjami samobójczymi  w zderzeniu z twardymi wymogami życia kapłańskiego skończyłby tak samo.

 

Oczywiście, gdyby wprowadzać obowiązkowe testy psychologiczne dla kandydatów, po pierwsze musiałby to być testy diagnostyczne wyższej jakości niż Rorschach (np. MMPI), po drugie – gdyby test wykazywał skłonności samobójcze należałoby wprowadzić zasadę, że decyzja o odrzuceniu jest kandydatowi prezentowana w obecności kogoś z bliskich. Krewny dostałby jednocześnie instrukcję jak postępować z osobą o skłonnościach samobójczych, oraz listę placówek, gdzie mogą uzyskać kompetentną pomoc.

 

Skąd jednak fascynacja serialem u niektórych katolików? Znajoma doktor polonistyki widzi w nim ogrom aluzji do wielkich dzieł kina amerykańskiego, więc z tego punktu widzenia może być to fascynujące. Reżyser świetnie wykorzystuje też wizualne atrybuty tradycyjnego katolicyzmu – potrójną tiarę, piękne szaty, sedia gestatoria, łacinę, mszę trydencką, obrazy, dzieła sztuki. Film jest niezwykle atrakcyjny wizualnie. Podobać może się też pierwotny zamysł oczyszczenia Kościoła z lawendowej mafii.

 

Podsumowanie zostawiam Michaelowi Vorisowi (twórcy katolickiego kanału Church Militiant), który zapytany przez jednego z uczestników spotkania w Poznaniu czy oglądał ten serial odpowiedział: „Jestem świadom, że istnieje, nie oglądałem, nie mam na to czasu.  Znając jednak HBO jestem przekonany, że na pewno jest zrobiony świetnie, z wykorzystaniem najwyższej klasy środków do stworzenia diabolicznej iluzji”.

 

 

Bogna Białecka, psycholog

***

O wzbudzającym kontrowersje serialu „Młody papież” czytaj również: Pius XIII – fałszywy prorok telewizji

 

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(1)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 160 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram