27 listopada 2013

Mistrzowska rozgrywka Stalina

(FOTORZEPA/Forum )

Roosvelt, Churchill i Stalin uważali się za kreatorów nowego świata. Nie czuli żadnego ograniczenia swobody ruchów przez wcześniej zawarte umowy – mówi PCh24.pl historyk, prof. Wojciech Roszkowski.

 

O Polsce po II wojnie światowej mówi się powszechnie „Polska pojałtańska”. A tymczasem zasadnicze decyzje dotyczące kształtu naszego kraju po wojnie zapadły w Teheranie. Jakie to były decyzje?

Wesprzyj nas już teraz!

 

Konferencja w Teheranie, która odbyła się na przełomie listopada i grudnia 1943 roku, rzeczywiście przesądziła o losach Polski z dwóch zasadniczych powodów. Po pierwsze, podczas tej konferencji Wielka Trójka, czyli Roosvelt, Churchill i Stalin, podjęła decyzję, że nie zostanie otwarty front na Bałkanach. Z punktu widzenia strategii wojennej otwarcie takiego frontu mogło wiele zmienić. Wówczas bowiem wojska amerykańsko-brytyjskie wkroczyły by od południa do Europy Środkowo-Wschodniej rozcinając front niemiecko-sowiecki i być może udaremniając zajęcie Polski przez Armię Czerwoną. Adwokatem ofensywy bałkańskiej był Churchill, natomiast Roosvelt ją wykluczył, a decyzja o niepodejmowaniu takich działań była oczywiście na rękę Stalinowi. Po Teheranie więc wojna nie mogła się skończyć inaczej niż znamy to z historii – alianci wkroczyli do Niemiec od strony zachodniej, a Armia Czerwona od wschodniej. W ten sposób Polska znalazła się w sowieckiej strefie wpływów. A Zachód biernie obserwował ten stan rzeczy.

 

Po drugie, w Teheranie – jeśli mówimy o sprawie polskiej – przesądzono o powojennych granicach Polski. Postanowiono tam, że wschodnia granica naszego kraju będzie oparta o linię Curzona i przyjęto niejasną formułę – reinterpretowaną później przez Zachód – oparcie zachodniej granicy na Odrze i Nysie. Co więcej, o fakcie tym ani Roosvelt ani Churchill nie poinformowali rządu w Londynie, który nadal uważał, że po konferencji w Teheranie istnieje szansa na odzyskanie dla Polski kresów wschodnich.

 

29 listopada Churchill, rozmawiając ze Stalinem na temat Polski, obrazował zmianę jej granic… trzema zapałkami. Z kolei 1 grudnia sowiecki przywódca rysował ołówkiem na mapie nowe granice naszego kraju, przy aprobacie zachodnich aliantów. Czy oni byli przekonani o swojej wyjątkowości, o tym, że mogą decydować o wszystkim wbrew dokumentom międzynarodowym, takim jak na przykład Karta Atlantycka?

 

Tak. Oni uważali, że są kreatorami nowego świata. Nie czuli żadnego ograniczenia swobody ruchów przez wcześniej zawarte umowy takie, jak wspomniana przez Pana Karta Atlantycka. Umowa ta wykluczała podejmowanie decyzji o zmianie granic w czasie wojny. Konferencja w Teheranie była wręcz jawnym pogwałceniem Karty Atlantyckiej.

 

Jakie cele polityczne stawiali sobie w Teheranie kolejno: Stalin, Churchill i Roosvelt?

 

Punkt widzenia Stalina łatwo zrozumieć – planował on wykorzystać wszystkie słabości zachodnich aliantów. A przecież mieli oni w rękach poważny argument – pomoc zaopatrzeniowa dla Armii Czerwonej walczącej z Niemcami. Oczywiście ani Churchill ani Roosvelt nie zagrali tą kartą, nie zagrozili Stalinowi odcięciem zaopatrzenia. Uznawali, że Armia Czerwona odciąża siły zbrojne Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych, i że warto zapłacić za to wysoką cenę polityczną.

 

Z kolei zasadniczym celem Churchilla było to, by imperium brytyjskie wyszło cało z wojennej pożogi, by nie zostało uszczuplone. Postępował jednak niekonsekwentnie za co płacił interesami innych krajów, między innymi Polski.

 

Natomiast Roosvelta, szczerze mówiąc nie jestem w stanie do końca zrozumieć. Można postawić pytanie, czego w nim było więcej – oportunizmu, czy naiwności? Twierdził on, że ze Stalinem można zawierać dżentelmeńskie porozumienia. Przyjął zasadę: noblesse oblige – jeśli my ustąpimy Stalinowi, to on będzie ustępował nam. To dowód skrajnej naiwności i niezrozumienia Stalina jako polityka. Polityczna słabość Roosvelta ociera się o paradoks, bo miał on argumenty silniejsze od Churchilla i Stalina. Prezydent Stanów Zjednoczonych dysponował bowiem najsilniejszą armią.

 

Na samym początku mogło się wydawać, że Churchill i Roosvelt w Teheranie będą grali razem przeciwko Stalinowi. Jeszcze przed samą konferencją spotkali się w Kairze. Stalin jednak z wielką łatwością rozbił relacje łączące tę dwójkę poprzez zastosowanie klasycznej reguły dziel i rządź.

 

Tak, Stalin doskonale zauważał różnicę i w mentalności, i w celach aliantów zachodnich. Trzeba przyznać, że wiedzę tę wykorzystał bardzo dobrze, rozgrywając znakomicie Churchilla i Roosvelta. Premier Wielkiej Brytanii i prezydent USA blisko współpracowali. Pan mówił o ich spotkaniu w Kairze, ale wcześniej Churchill z Roosveltem spotkali się jeszcze w Casablance. I to tam postanowili, że nie zawrą separatystycznego pokoju z Niemcami, co również było błędem politycznym, bo odebrali sobie ważny argument w rozgrywce ze Stalinem.

 

Między Amerykanami a Brytyjczykami były jednak poważne różnice. Amerykanie byli nastawieni antykolonialnie i stąd płynęło ich przekonanie, że Brytyjczycy wyjdą z wojny osłabieni. To nie Londyn, ale Waszyngton miał zyskać na tej wojnie. To Ameryka miała być mocarstwem. To przekonanie było oparte na interesach gospodarczych. Rozpad Imperium Brytyjskiego był w interesie ekonomicznym Amerykanów. Napięcia na tej płaszczyźnie były widoczne miedzy aliantami zachodnimi już w czasie II wojny światowej. Bieg wydarzeń przyznał rację Roosveltowi. Brytyjczycy wyszli z wojny bardzo osłabieni i ich imperium uległo rozpadowi. Z kolei Stany Zjednoczone po wojnie były światowym mocarstwem i podzieliły się światem z sowiecką Rosją.

 

Wspominał Pan o wielkiej naiwności Roosvelta. Ta naiwność była niemal dziecięca. Prezydent Stanów Zjednoczonych w Teheranie przyjął bowiem zaproszenie Stalina do zamieszkania w budynku Poselstwa Związku Radzieckiego. Dzięki temu sowiecki przywódca mógł go podsłuchiwać.

 

Faktycznie, Roosvelt uważał siebie za polityka sukcesu. Za swoje wielkie osiągnięcie uznał New Deal. Był też otoczony agentami sowieckimi, jak przedstawiciel Departamentu Skarbu, Harry Dexter White. W jego otoczeniu znajdowali się też ludzie, którzy ulegali wpływowi sowieckiej agentury. Tacy ludzie kształtowali opinie Roosvelta na temat Stalina. Przy czym Roosvelt ich rady przyjmował jako własną wiedzę, był bowiem megalomanem.

 

Opisany przez Pana scenariusz wygląda tak: alianci zachodni zostali podzieleni dzięki sprytowi Stalina. Churchill pozostał osamotniony, a Roosvelt naiwnie cieszył się, że zyskał sympatię sowieckiego przywódcy. Tymczasem Stalin uzyskał gwarancję przeprowadzenia operacji Overlord i, de facto, prawo do okupowania Europy Środkowo-Wschodniej. A więc to on wyszedł zwycięsko z pierwszej konferencji Wielkiej Trójki?

 

Teheran był tryumfem Stalina. Podobnie zresztą jak Jałta. Niewątpliwie rozegrał on tę konferencję po mistrzowsku, osiągnął wszystko co chciał nie ponosząc przy tym właściwie żadnych kosztów. Mógł więc spokojnie wrócić do Moskwy i kontynuować plany sowietyzacji Europy Wschodniej. Skoro bowiem zdobył już terytorium Polski, mógł przystąpić do kolejnego etapu, czyli montowania tam rządów komunistycznych.

 

Otwartym pozostaje pytanie na ile Stalin planował włączenie Polski do imperium sowieckiego? Wydaje mi się, że posuwał się krok po kroku, tak jak pozwalała mu na to sytuacja. Prawdopodobnie plany te ostudziło powstanie warszawskie. Podkreślam jednak, że są to spekulacje, nie wiemy do końca czy Stalin widział Polskę jako siedemnastą republikę sowiecką.

 

Jak to możliwe, że polityk-samouk ograł dwóch dobrze wykształconych przywódców wielkich państw Zachodu?

 

Wykształcenie to nie jest doświadczenie polityczne. A Stalin był graczem niezwykle doświadczonym w politycznych rozgrywkach tak wewnętrznych jak i międzynarodowych. Proszę zwrócić uwagę chociażby na rolę Kominternu, który stanowił piątą kolumnę w państwach zachodnich i był ważnym elementem dyplomatycznej układanki Stalina. To właśnie Komintern budował sowiecką agenturę na Zachodzie. Kraje demokratyczne były więc przed Stalinem odsłonięte, zupełnie bezbronne.

 

Doświadczenie polityczne i idąca za nim zręczność sowieckiego przywódcy były więc nieporównywalne z umiejętnościami politycznymi Roosvelta a nawet Churchilla.

 

 

Rozmawiał: Krzysztof Gędłek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie