13 kwietnia 2017

Misterium Męki Pańskiej. Terapia dla duszy

(fot. Michał Stec/Misterium Męki Pańskiej/FB)

Przedstawiciele „współczesnego teatru” przekonują, że tylko prowokacją, bluźnierstwem i wulgaryzmem można znaleźć widza i tak wywołać dyskusję na ważny temat. Misterium Męki Pańskiej, jakie odbywa się na Scenie Salezjańskiej w Krakowie pokazuje, że jest inaczej. Piękno, dobro i prawda – to one poruszają serca. Zaś świętość i zbawienie są dla człowieka tematami najważniejszymi.


Zostaliśmy wykupieni nie czymś przemijającym, srebrem ani złotem, ale drogocenną krwią Chrystusa (por. 1 P 1,18-19). O prawdzie, pięknie, Niekończonej Miłości i roli teatru w życiu chrześcijanina rozmawiamy z twórcami Misterium Męki Pańskiej, wystawianego na Scenie Salezjańskiej w Krakowie: Marcinem Kobierskim, aktorem teatralnym (scenariusz i reżyseria) oraz Jarosławem Krzysztonkiem SDB (Judasz) i Łukaszem Burnickim SDB (Piotr).

Wesprzyj nas już teraz!


Sztuka teatralna coraz częściej sprowadzana jest do prowokacji. Jeśli mowa tam o świętości, to się ją szarga. Wy sięgacie do sfery sacrum z należną czcią i uszanowaniem…


Marcin Kobierski (scenariusz i reżyseria): Dla mnie świętość jest najważniejsza. Przez to, że w codziennym życiu na różne sposoby jestem szargany, to w mojej pracy staram się jej poszukiwać. Nie ma też żadnych powodów, dla których miałbym uderzać w świętość.

 

Z tradycji – także chrześcijańskiej – można czerpać na różne sposoby. Jak Wy ją traktujecie?


MK: Salezjańskie Misterium realizowane jest już od wielu lat, stąd też co roku staramy się na nie spojrzeć w nieco inny sposób. Może mniej idziemy w rekonstrukcję tego, co wypływa z tradycji, bo na to jest szczególny czas chociażby w Wielki Piątek, a bardziej staramy się za każdym razem spojrzeć na Mękę Pańską z nieco innej strony, przez inny pryzmat. Podstawowym pragnieniem – i to się raczej nigdy nie zmieni – jest poszukiwanie samego siebie na Drodze Krzyżowej Jezusa Chrystusa.

 

W Misterium wykorzystujecie elementy odwołujące się do współczesności, ale cała sztuka mocno osadzona jest w Ewangelii. Nie było obawy, że Słowo Boże, które przekazujecie, zostanie zniekształcone tego rodzaju zabiegami?


Była obawa, że te elementy współczesności będą odciągały ludzi od Misterium, że widzowie będą się zastanawiali dlaczego na scenie pojawiło się żelazko, piłka, telefon, albo stwierdzą: przesadzili. O to najbardziej się modliłem, żeby ta współczesność, która tam gdzieś przemyka podczas przedstawienia, nie drażniła i nie odciągała widza od Męki Jezusa, ale by pomagała tę ofiarę widzowi zrozumieć, ułatwiała mu podejść do niej bliżej.

 

Mówi się, że sztuka ma prowokować, ale często zapomina się, że chodzi o prowokowanie do czegoś pozytywnego: do myślenia, refleksji. Macie kontakt z publicznością – jak widzowie oceniają Wasze wysiłki?


Jarosław Krzysztonek SDB (Judasz): Spotkania z widzami po Misterium zawsze są bardzo ciekawe, ujmujące. I przyznam bałem się trochę o to jak ludzie starsi zareagują na tegoroczne Misterium. Po jednym ze spektakli osoba w już podeszłym wieku powiedziała mi, że bardzo mocno przeżyła to Misterium. Okazało się, że proste współczesne czynności pokazane na scenie – jak choćby Matka Boża prasująca – pomagają w przenikaniu Ewangelii do życia codziennego. Łatwiej nam też uczestniczyć w Misterium i zaangażować się w to, co dzieje się na scenie. Oczywiście można zastanawiać się czy np. piłka do koszykówki jest tu dobrym środkiem przekazu, niemniej spotykamy się z pozytywnymi głosami widzów.

 

Jak Wy przeżywacie Misterium? Nie jest to przecież zwykłe przedstawienie…


Łukasz Burnicki SDB (Piotr): To jest też przeżywanie pewnej tajemnicy, również postaci, którą się gra. Mówiliśmy nieco o tradycji – ta sztuka jest nowoczesna, ale autor scenariusza nie zapomniał o tym, kim były występujące dziś na scenie postaci. Współczesna sztuka próbuje nas przyzwyczaić do tego, że jeśli na coś patrzymy w sposób nowoczesny, to trzeba ze zbrodniarza zrobić świętego i odwrotnie. My posługujemy się współczesnymi środkami, ale Piotr jest nadal tym samym człowiekiem, Matka Boża jest tak samo czysta, piękna i delikatna jak była zawsze. Te postaci są zgodne z tym w co wierzymy, ale ukazujemy je we współczesnych ujęciach.

 

MK: Zawsze namawiam aktorów: kleryków oraz panie, które z nami grają, żeby nie było tak, że tylko widownia przeżywa Misterium, ale by było to obopólne doświadczenie. Gdy aktor schodzi ze sceny, łatwo mu jest się wyłączyć z tego co dzieje. A chodzi o to, by ten klimat modlitwy utrzymywał się nie tylko na widowni i na scenie, ale też za kulisami. Przedstawienie trwa około 1,5 h, jeśli któryś z aktorów bierze czynny udział w spektaklu tylko przez kilkanaście minut – a tych przedstawień gramy 19 – to ma pokusę, by jakoś zagospodarować swój czas. Może wykonać telefon, posurfować po intrenecie, ale może też się pomodlić na różańcu. My dążymy do tego, by Misterium było wartościowe i z pożytkiem zarówno dla widzów, jak i aktorów.

 

KJ: Za kulisami panuje skupienie, jest to miejsce naszej modlitwy i to nam pomaga wejść na scenę w nastroju modlitewnym. Owszem, czasem trzeba odegrać sceny np. komiczne, ale wówczas reagujemy żywo. To wszystko sprawia, że Misterium ewoluuje i każde następne nieco różni się od poprzedniego, choć treść jest ta sama.

 

ŁB: Z pomocą przychodzi nam rada Marcina, który powtarza, byśmy się wczuli w postać. Gdy gram na cenie Piotra, to później mam swoje przemyślenia na temat sakramentu kapłaństwa, który mam przyjąć. W obecnych czasach na kapłanów czeka wiele pułapek. I kiedy wychodzę ze spektaklu, widzę tego Piotra, który w pewnym momencie zostaje sam, nie rozumie tego, co się dzieje… Mamy dziś tyle ideologii, tyle sposobów myślenia, że kapłan naprawdę stawiany jest w trudnych sytuacjach i nie wie w którą stronę pójść. Wtedy musi ponownie spotkać się z Jezusem przy Jego grobie i przypomnieć sobie Tajemnicę Krzyża i Odkupienia. I tak dziś uświadomiłem sobie, że przecież tego kapłana ratuje człowiek świecki. To Szymon zatrzymuje Piotra, to on ma inne spojrzenie na to, co się wydarzyło, mówi Piotrowi: ja ciebie z Nim widziałem, nie możesz dalej grać, musisz się opowiedzieć po Jego stronie.

 

Dostrzegacie w odgrywanych postaciach prawdziwych ludzi – z ich zaletami, wadami, problemami, którzy naprawdę żyli i mieli osobisty kontakt z Jezusem. Może właśnie dlatego trafiacie do widza?


KJ: Gram dość trudną rolę – człowieka, który zdradził. Ale nie szukając, nie próbując go poznać, trudno byłoby być wiarygodnym na scenie. Z drugiej strony coraz częściej dostrzegam to, ile razy jest we mnie Judasz. Może w innych kontekstach, innych sytuacjach, ale zauważam jak poszukuję samego siebie, a nie Pana Boga. Z tego ratuje mnie spojrzenie na krzyż, kiedy widzę Chrystusa, który przygarnia. Pojawia się jednak też myśl o tym jak niewiele dzieliło Piotra od podzielenia drogi Judasza.

 

ŁB: Mam podobne odczucie. Kiedy w pierwszej scenie Jezus mówi o bogaczu, to Piotr i Judasz marzą tak samo. Rozsmakowują się w tej opowieści o bogactwie. I chyba można powiedzieć, że gdzie w nas żyje taki Piotr i Judasz – żyje w nas Moc: wiara, nadzieja, miłość, ale obecna jest też i ludzka słabość. I trzeba umieć tak pokierować swoim życiem, by pójść drogą Piotra.

 

Jak układa się współpraca z amatorską, ale i szczególną grupą aktorów – kleryków?


MK: Muszę przyznać, że na próbach czuć taką wysoką temperaturę, atmosferę, której czasem brakuje na zawodowej scenie. Lubię pracować z grupami amatorskimi. Jako młody człowiek doświadczyłem w takim teatrze prawdziwej pasji. Czasem w życiu zawodowym ją gubię, potem odnajduję, ona ucieka, a tutaj to wszystko powraca. Bardzo cenię sobie nasze rozmowy na temat odgrywanych postaci, tego co odkrywamy podczas Misterium. Czasem jest trudno, ale przez to, że jest z nami Bóg, nie opuszcza mnie poczucie, że to wszystko ma swój cel.

 

Rozmawialiśmy o tradycji, zatem trzeba dodać, że samo salezjańskie Misterium taką tradycją już jest…


KJ: W tradycji salezjańskiej teatr i Misterium Męki Pańskiej są bardzo ważne. W Krakowie jest to moje trzecie Misterium. Przez ostatnie trzy lata na Mękę Pańską można było spojrzeć przez różne pryzmaty. Była to Kana Galilejska, Eucharystia, a obecnie Światowe Dni Młodzieży.

 

ŁB: Nasz kościół budowany był z myślą o działalności teatralnej. Dla nas teatr jest częścią oratorium, spotkaniem z św. ks. Janem Bosko, z etosem salezjańskim. Ta tradycja trwa już ponad 80 lat. Pierwsze Misterium dla Krakowa napisał Sługa Boży ks. Franciszek Harazim (SDB). (Po raz pierwszy Misterium Męki Pańskiej zostało wystawione 8 marca 1931 roku w Krakowie – red.) A jestem przekonany, że i kard. August Hlond (SDB) grał w spektaklach.

 

KJ: Kładziemy duży nacisk na wychowanie przez teatr. Widzimy, że na placówkach odradza się idea Misteriów, także dzięki możliwości korzystania z pomocy i scenariuszy Marcina.

 

ŁB: Teatr żyje w człowieku. Ks. Bosko pisał, że najlepszym sposobem wychowywania człowieka jest zagranie w sztuce teatralnej. Taki człowiek zostaje zaangażowany na dłuższy czas, nie myśli o innych rzeczach, ale o treściach, które ma przekazać i to w nim zostaje na lata.

 

MK: Dodam tylko, że miałem okazję niedawno czytać listy Gogola, w których pisał, że jest wiele rzeczy, dzięki którym człowiek może wrócić do chrześcijaństwa, a jedną z nich jest teatr. Myślę, że dla osób pracujących przy Misterium, dla Salezjanów, nagrodą będzie to, kiedy dzięki sztuce teatralnej czyjeś serce drgnie i wróci do Chrystusa. Ale powiedzmy to szczerze: takie przeżywanie Męki Pańskiej jest terapią dla nas samych.

 

 

Dziękuję za rozmowę.

Marcin Austyn

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie