26 stycznia 2020

Misjonarz na Krecie. Rozmowa z ks. Danielem Stankiewiczem

(fot. goodfreephotos.com)

O posłudze misyjnej, współistnieniu wspólnot katolickich i prawosławnych oraz istocie celibatu opowiada ks. Daniel Stankiewicz, wikariusz generalny pełniący posługę na Krecie.

 

Jak długo ksiądz prowadzi posługę duszpasterską na Krecie i jak to się stało, że właśnie na Krecie ksiądz się znalazł?

Wesprzyj nas już teraz!

Na Krecie jestem od marca 2008 roku. W Grecji jednak znalazłem się wcześniej, bo we wrześniu 2007 roku. Po miesiącu rekonesansu, kiedy to miałem okazję poznać wstępnie Kretę, Santorini oraz Syros, czyli diecezje mojego biskupa, rozpocząłem naukę języka greckiego w Atenach. Zamieszkałem wtedy w klasztorze ojców kapucynów. Po niecałych sześciu miesiącach znalazłem się na stałe na Krecie w Heraklionie. Tutaj również zamieszkałem w klasztorze kapucynów wraz z ówczesnym proboszczem, kapucynem. Wprowadzał mnie on w sprawy parafialne. Po trzech miesiącach mój poprzednik opuścił parafię i tak zostałem proboszczem.

 

A jak znalazłem się na Krecie? Wierzę że sprawił to Duch Święty. Właściwie to wiele lat wcześniej, może nawet już w seminarium, nachodziły mnie myśli, żeby posługiwać gdzieś za granicą, na misjach. Miałem luźne propozycje i zachęty od znajomych księży oraz sióstr zakonnych do posługi w Estonii lub na Węgrzech. Nie byłem chyba jednak wtedy jeszcze gotowy i dojrzały, żeby to podjąć. Były to chyba jakieś młodzieńcze jeszcze marzenia bardziej niż prawdziwe przekonanie.

 

Ale w szóstym roku kapłaństwa nastąpiła zmiana. Mój kolega ksiądz wybierał się do Italii do posługi w jednej z diecezji, gdzie brakuje księży. Po jednym ze spotkań z nim podjąłem decyzję, że i ja chętnie bym wyjechał. Kiedy pojechałem do arcybiskupa Michalika, ten zgodził się wstępnie, ale kazał mi jeszcze poczekać na ostateczne oficjalne pozwolenie. Na koniec rozmowy, tak jakby mimochodem zapytał mnie, czy nie chciałbym pojechać do innego kraju. Odpowiedziałem (wierzę, że to Duch Święty mnie natchnął) że jestem otwarty, jeśli jest gdzieś większa potrzeba duszpasterska. Po dwóch tygodniach, pamiętam, że było to około godziny szesnastej, zadzwonił do mnie biskup pomocniczy (obecny arcybiskup przemyski Adam Szal) i zapytał czy nie chciałbym pojechać do Grecji. Decyzję miałem dać do wieczora. Nie zastanawiałem się wiele – skoro wcześniej wyraziłem dyspozycyjność, to teraz wiedziałem że nie mogę powiedzieć „nie”. I tak znalazłem się w Grecji. Okazało się, że w tym samym czasie, kiedy ja wybierałem się do mojego ordynariusza, ówczesny biskup Krety napisał do niego list z prośbą o kapłanów. I stąd pytanie i propozycja mojego arcybiskupa. Więc chyba Pan Bóg miał wobec mnie plany związane właśnie z ojczyzną filozofii.

 

Jaki jest stosunek cerkwi prawosławnej, do której należy większość mieszkańców Krety, do Kościoła katolickiego? Czy spotyka się ksiądz z jakimiś przejawami wrogości?

Jeśli porozmawiamy z katolickimi kapłanami posługującymi w Grecji, to usłyszymy różne odpowiedzi. Relacje zależą w dużej mierze od danego prawosławnego metropolity. Oprócz tego są różni księża – jedni bardziej otwarci, inni mniej. Jest jeszcze jedna bardzo ważna rzecz, która sprawia, że na Krecie mamy zdecydowanie lepsze relacje z Kościołem prawosławnym. Otóż Kreta jurysdykcyjnie należy do Patriarchatu Konstantynopola. Jest półautonomiczna, to znaczy, że podlega pod władzę patriarchy Bartłomieja oraz Świętego Synodu Patriarchatu Konstantynopola, ale też posiada swój synod i w wielu sprawach sama decyduje, na przykład wybiera metropolitów, których zatwierdza później Konstantynopol. Pozostała część Grecji tworzy autokefaliczny Grecki Kościół Prawosławny.

 

To, że Kreta jest częścią Patriarchatu w Konstantynopolu, powoduje, że mamy tutaj naprawdę dobre relacje z braćmi prawosławnymi. Największym dowodem tego jest fakt, że na terenie mojej parafii odprawiam Mszę Świętą w dwóch kościołach prawosławnych, udostępnionych nam przez Kościół prawosławny. Taka rzecz jest niespotykana w innych częściach Grecji. Mało tego, kiedy z racji duszpasterskich potrzebuję świątyni, aby sprawować chrzest czy odprawić pogrzeb, a odległość do kościoła parafialnego jest duża, czasem sto kilometrów, wtedy spotykam się z życzliwością proboszcza oraz biskupa i mogę sprawować nabożeństwa w ich świątyniach.

 

Nie mówię już o szacunku ze strony świeckich, którzy w większości traktują mnie z równym szacunkiem jak swoich kapłanów. Zdarza się że prawosławni mają więcej śmiałości przyjść do mnie i prosić o modlitwę lub radę. Nie przypominam sobie żebym spotkał się z jakąś formą wrogości, wręcz przeciwnie – głównie z szacunkiem. Znam również większość biskupów prawosławnych na Krecie i również z ich strony spotykam się z szacunkiem. Wielu z nich zna dobrze Kościół katolicki, bo studiowali na uczelniach katolickich w Europie lub Ameryce. Jeden z metropolitów powiedział mi nawet kiedyś, że przeczytał cały Katechizm Kościoła Katolickiego i był pod jego wielkim wrażeniem.

 

Wspólnota katolicka na Krecie jest niewielka. Kim są katolicy na Krecie?

Tak, wspólnota katolicka na Krecie jest bardzo mała. Trudno jest oszacować ilu wiernych mamy w naszej diecezji. Mamy tutaj trzy parafie, jest nas w tej chwili czterech kapłanów, z czego jeden jest w wieku osiemdziesięciu ośmiu lat. Ta liczba oczywiście jest płynna i w każdej chwili może się zmienić. Ciekawostką jest że diecezja Krety nie ma ani jednego swojego (inkardynowanego) kapłana. Trudno jest nam poznać wszystkich parafian.

 

Tak wiele miast, miasteczek i wiosek rozrzuconych po górach powoduje, że wielu katolików nie wie o istnieniu Kościoła katolickiego na Krecie i nie ma styczności ze swoją parafią. Szacujemy, że katolików na wyspie jest około pięciu tysięcy. Bardzo niewielu jest rodowitych katolików, Greków, którzy tutaj urodzili się i byli ochrzczeni. 99 procent wspólnoty stanowią emigranci, którzy przybyli tutaj z różnych powodów (praca, studia) Wielu przybyło tutaj, aby założyć rodziny. Najwięcej mamy tu katolików z północnej Albanii. Większość z nich przybyła zaraz po upadku komunizmu i dyktatury.

 

Przez lata dyktatury Envera Hodży nie mieli oni możliwości praktykowania swej wiary, mało tego, byli karani nawet za zrobienie znaku krzyża w domu. Wszystko odbywać się musiało potajemnie. Nawet domowe świętowanie Wielkanocy. Z tego powodu większość przybyłych tutaj Albańczyków była nieochrzczona. Tutaj mogli i mogą nadal przygotowywać się do sakramentów. Do dzisiaj chrzcimy dorosłych, a później ich dzieci. Wielkim problemem jest, że wielu z nich wchodzi w środowisko prawosławne i nasiąka jego mentalnością. To utrudnia naszą posługę.

 

W Kościele prawosławnym właściwie nie ma katechezy parafialnej, przygotowania do sakramentów, zachęty do udziału w niedzielnej Mszy Świętej. Z tego powodu zdarza się, że kiedy wymagamy od nich katechezy, przygotowania, obecności na Eucharystii, wielu z nich ma z tym ogromny problem. Oprócz większości, jaką są Albańczycy, mamy tutaj katolików praktycznie ze wszystkich kontynentów. Najbardziej egzotyczne kraje, z których pochodzą moi parafianie, to chyba Sri Lanka, Filipiny oraz Afryka Południowa. Wielu z moich parafian jest w związkach sakramentalnych z prawosławnymi. Wielu z nich chrzci swoje dzieci w Kościele prawosławnym ale zdarzają się również małżeństwa mieszane które pragną ochrzcić swoje dzieci w Kościele katolickim.

 

Czy zdarzają się nawrócenia na katolicyzm na Krecie?

W ścisłym tego słowa znaczeniu nie. Mamy często, tak jak wspomniałem wcześniej, chrzty dorosłych. Są to jednak najczęściej Albańczycy, którzy pochodzą z rodzin katolickich, ale komunizm nie pozwolił im ochrzcić się i być praktykującymi katolikami.

 

We Mszy Świętej w naszym kościele często uczestniczą też osoby prawosławne. Najczęściej są to małżonkowie katolików. Czasem zdarza się, że jakiś prawosławny przychodzi wyrażając wolę bycia katolikiem. Ale osobiście nie spotkałem się z tym, żeby to było prawdziwe pragnienie konwersji. Bardziej jest to jakiś niedojrzały impuls. Kiedy zaczynam rozmawiać z taką osobą o konkretnych wymaganiach, o katechezie, o uczestnictwie we Mszy Świętej, o spowiedzi świętej, najczęściej taka osoba więcej nie przychodzi. To jest dla mnie egzaminem danej osoby, czy rzeczywiście pragnie stać się wierzącym katolikiem, czy też jest to tylko jakieś bliżej nieokreślone uczucie, które szybko ulatuje.

 

Z jakimi problemami duszpasterskimi spotyka się ksiądz?

Jest ich na pewno bardzo wiele. Pierwszy to odległości. Na Krecie mamy tylko trzy kościoły parafialne oraz jedno centrum duszpasterskie. Oprócz tego, jak wspomniałem wcześniej, korzystamy z dwóch kościołów prawosławnych. Mimo tego jest wielu katolików, którzy muszą pokonać nawet sto kilometrów, żeby dotrzeć do kościoła. Z tego powodu trudno jest poznać i ogarnąć opieką duszpasterską wszystkich.

 

Kolejny problem wynika z poprzedniego. Zdarza się, że katolicy, którzy żyją z dala od parafii, oddalają się od Kościoła, ulegają mentalności prawosławnej, a przez to zaniedbują życie sakramentalne.

Kolejny problem, który niektórzy uważają za coś pięknego, to wielość języków. Rzeczywiście piękne może się wydawać kiedy w czasie Liturgii słyszymy różne języki i widzimy różne kolory skóry. Świadczy to o „katolickości” czyli „powszechności” Kościoła. Ale jeśli chodzi o katechezę, o przepowiadanie Słowa Bożego, to nie wygląda to tak pięknie. Zdaję sobie sprawę że wielu moich parafian nie rozumie kazania lub katechezy, bo nie zna dobrze języka greckiego, w którym głoszone jest Słowo Boże oraz nauczana jest katecheza. Jest więc trudno nauczać, tym bardziej, że dzisiaj w Kościele jest tak wielki zamęt. Każdy episkopat naucza inaczej. Tutaj, gdzie mam parafian z całego świata, szczególnie tego doświadczam. Niestety. Kiedy staram się być wiernym nauczaniu Kościoła, niektórzy parafianie uważają mnie za dziwaka, bo nauczam rzeczy, o których dzisiaj niestety księża w wielu miejscach na świecie nie mówią.

Wielkim problemem jest sakrament pokuty. Kiedy zacząłem mówić o spowiedzi na kazaniach, na katechezie, to słyszałem głosy, dlaczego tak często o tym mówię. Nawet biskupi tutaj w Grecji nie widzieli tego problemu. Dzisiaj zauważam, że niektórzy biskupi zastanawiają się, co zrobić, aby przyciągnąć ludzi do tego sakramentu. Ale niestety są to efekty tego, że o tym się przez dziesięciolecia nie mówiło.

 

Czy Polacy przebywający na Krecie na wakacjach chętnie uczestniczą w niedzielnej Mszy św.?

Tak. Polacy stanowią zdecydowaną większość wśród wiernych uczestniczących w niedzielnej Mszy Świętej. Jest to wielkim darem dla mnie osobiście i dla naszej wspólnoty. Ta postawa wiary dodaje mi otuchy w dzisiejszym świecie, w którym odchodzi się od Boga. Także zewnętrzna postawa jest tutaj ważna. Od razu po wejściu do świątyni mogę odgadnąć czy dana osoba jest z Polski – Polak po prostu uklęknie przed Najświętszym Sakramentem. Przedstawiciele innych nacji w większości tego nie robią. Dlatego cieszę się z ich obecności, bo w ten sposób dzielą się z nami darem wiary. Ten prosty gest uklęknięcia być może dla kogoś jest banalny, ale pokazuje naprawdę coś wielkiego – naszą wiarę w Pana realnie obecnego pośród nas.

Niestety problemem jest, że Polacy, w większości, nie znają chociażby części stałych Mszy Świętej po łacinie. My tutaj używamy zawsze części stałych oraz różnych pieśni po łacinie. Widzę wielu młodych Francuzów, którzy znają to na pamięć. Wśród Polaków niestety tego nie zauważam.

 

Kościółek w Heraklionie jest niewielki, czy jest szansa na większy albo przynajmniej na jeszcze jeden budynek sakralny?

Tak, kościół w Heraklionie jest mały, ale w tym momencie jest dla nas wystarczający. Oczywiście cieszyłbym się gdyby był większy, ale w tej chwili nie ma takiej możliwości, przede wszystkim finansowej. Co prawda mam w parafii osoby zaangażowane, które z zawodu są architektami, które myślą o niewielkiej przebudowie kościoła, żeby go nieco powiększyć, ale niestety fundusze na to nie pozwalają. Każdy jeden wydatek tutaj jest przeliczany wielokrotnie, bo niestety niewielka liczba wiernych nie pozwala na zebranie większych ofiar na różnego rodzaju prace. Dużą pomocą są dlatego turyści, także grupy pielgrzymkowe, które zostawiają, pewną pomoc. W tym roku na przykład z ofiar, które zostawiły grupy pielgrzymkowe chciałbym zakupić konfesjonał, którego do tej pory tutaj nie ma. Nie wiem jednak, czy suma, którą mam, wystarczy. Mam nadzieję że tak. Poza tym chciałbym w następnej kolejności wymienić stare ławki, które byłyby bardziej funkcjonalne, chociażby w taki sposób, żeby miały klęczniki. Niestety w obecnych rozmontowano je i zniszczono, bo pewnie uważano że przecież w kościele przed Panem Jezusem klękać nie trzeba… Mam nadzieję że i to kiedyś uda się zrobić, ale to już sprawa wielu lat. Wierzę że Pan Bóg i w tym przedsięwzięciu nam dopomoże.

 

Jaka jest reakcja Kreteńczyków na skandal molestowania seksualnego w Kościele katolickim? Czy w jakiś sposób wyrażają oni swoją opinię?

Nie spotkałem się z jakimś personalnym atakiem. Na pewno słyszą o tym w mediach. Bo temat ten jest wykorzystywany w atakowaniu Kościoła. Wielu osobom, które są wrogo nastawione do naszego Kościoła, są fanatykami uważającymi nas za heretyków, na pewno jest to na rękę. Często spotykam się z zaskoczeniem, dlaczego my księża katoliccy, żyjemy w celibacie i nie możemy zakładać rodzin, tak jak kapłani prawosławni. Odpowiadam zawsze, że jest wielkim darem dla Kościoła mieć kapłana bezżennego, który jest bardziej dyspozycyjny i bardziej oddany Kościołowi.

 

Być może myślą, że powodem pedofilii i wykorzystywania seksualnego jest celibat. Ale trzeba stwierdzić że ten problem dotyka też innych profesji, a także żonatych księży prawosławnych. Problemem nie jest więc celibat, ale mentalność współczesna, która każe traktować popęd seksualny jako coś nieodzownego w życiu, nad czym nie można zapanować, czemu po prostu trzeba się oddawać automatycznie. Tutaj niestety widać to na każdym kroku. Często rodzice już w młodym wieku pozwalają dzieciom, szczególnie dziewczynkom, na emanowanie seksualnością. Być może jest to związane też z południowym temperamentem i mentalnością. W takim świecie trudno jest zrozumieć sens celibatu i czystości. Trudno jest też później wytrwać w czystości młodemu człowiekowi, który od dziecka wzrastał w świecie pełnym cielesności i seksu.

 

Z księdzem Danielem Stankiewiczem, wikariuszem generalnym pełniącym posługę na Krecie, rozmawiali Jan J. Franczak i Bogusława Franczak

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 132 183 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram