6 lutego 2020

„Miłość w czasach manipulacji”. Onet znów atakuje Kościół

W artykule „Miłość w czasach zarazy”, Onet.pl sugeruje, że za samobójstwa osób LGBT w Polsce odpowiada nienawiść i dyskryminacja, wzmacniana przez wypowiedzi abp. Marka Jędraszewskiego. To brutalna manipulacja.

 

W poniedziałek na portalu Onet.pl pojawił się tekst opisujący historię samobójstwa posiadającej objawy dysforii płciowej nastolatki z Warszawy. Wiktoria (później każąca określać się Wiktorem) cierpiała na zaburzenia psychiczne, została odrzucona przez społeczność szkolną, nie radziła sobie z presją i w końcu postanowiła odebrać sobie życie. Autor opisuje tragiczną i niezwykle poruszającą historię z należytym szacunkiem, jednak kiedy przychodzi do ferowania wyroków, brakuje zarówno wrażliwości jak i wymaganej w takich przypadkach rzetelności. Jednoznacznie sugeruje, że przyczyną samobójstw i podobnych tragedii jest prześladowanie osób LGBT. W tytule artykułu – „Miłość w czasach zarazy” naprowadza czytelnika nawet na trop osoby odpowiadającej za taki stan rzeczy.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Za doprowadzenie do tragedii publicysta co prawda oskarża niekompetencje kadry dziecięcego szpitala psychiatrycznego oraz niski poziom polskiej służby zdrowia, jednak z artykułu wyraźnie wynika, że główną przyczyną samobójstw i podobnych tragedii jest rzekomo wspierana przez ludzi Kościoła nienawiść do osób LGBT. Tak też odczytała go ogromna liczba osób komentujących ten tekst na różnych forach internetowych.

 

Autor jednak nie posiada wystarczających dowodów by uzasadnić swoją śmiałą tezę. W zaprezentowanych cytatach oraz relacjach ani razu nie pojawia się nawet wzmianka, by w „prześladowanie osób nieheteronormatywnych” zaangażowany był jakikolwiek przedstawiciel Kościoła. Teksty o „tęczowej zarazie” i łączenie wypowiedzi krakowskiego metropolity z tragedią Wiktorii to od początku do końca przemyślenia autora, dopisane do całej historii.

 

Nie sądzę, by autor nie zdawał sobie sprawy, że decyzja o samobójstwie – a w tym przypadku, jeszcze osoby niedojrzałej – miała tak jednowymiarowy charakter. Na tak ogromną tragedię składa się zbyt wiele problemów, by móc sugerować tak proste wytłumaczenie.

 

Autorzy podobnych tekstów powtarzają jednak jak mantrę: za skłonności samobójcze osób LGBT (z badań przeprowadzonych przez tęczowe środowiska wynika, że myśli samobójcze dopadają 70 proc. „nastolatków LGBT”) odpowiedzialne jest przede wszystkim społeczne odrzucenie, w Polsce wynikające z przywiązania do Kościoła. Z uporem maniaka pomijają przeszłość dziecka, relacje z rodzicami, atmosferę rodzinną, korzystanie z substancji psychoaktywnych i wiele innych, nie mniej istotnych czynników mających wpływ na rozwój w okresie dojrzewania. Głoszą przekonanie, że jedynie w momencie całkowitej akceptacji odstającej od normy preferencji seksualnych czy uznania wyznanej w sposób deklaratywny chęci „zmiany płci”, młode osoby nareszcie poczują się szczęśliwe. Jak pokazują badania, jest to pogląd nie tylko nieprawdziwy, ale bardzo niebezpieczny.

 

Jak zatem wygląda rzekome napędzane przez Kościół katolicki „prześladowanie osób LGBT”? Z informacji podanych przez OBWE (Organizację Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie) wynika, że w 2018 r., na 1117 odnotowanych przez policję przypadków „zbrodni z nienawiści” w Polsce, jedynie 7 było motywowanych nienawiścią ze względu na „orientację seksualną” czy „tożsamość płciową”. Co prawda jest to o siedem za dużo – żadna forma przemocy wobec bezbronnego i niewinnego czy niesłusznej dyskryminacji nie może być przez katolika akceptowana – lecz w skali 40 milionowego kraju, mówienie o wszechobecnej dyskryminacji jest zdecydowanym nadużyciem.

 

Podobnie w przypadku danych opublikowanych przez organizacje pro-homoseksualne, mające interes w nakręcaniu skali prześladowań tęczowych środowisk. Kampania Przeciw Homofobii, Lambda Warszawa oraz Otwarty Dialog wspólnie, mimo usilnych starań, naliczyły takich przypadków… 13. Z tego 8 to przypadki agresji fizycznej, a 5 przemocy werbalnej.

 

Dla porównania; w uważanej za niezwykle otwartą na środowiska homoseksualne Wielkiej Brytanii, takich przypadków mieliśmy… niemal 17 tysięcy. W Niemczech policyjne statystyki wskazują na 139 przypadków oraz 250 zgłoszonych przez organizacje zewnętrzne.

 

Czy zatem zasadne jest twierdzenie, że za samobójstwami osób LGBT stoi ich rzekome wszechobecne prześladowanie? Odwróćmy pytanie. Idąc za prezentowaną przez tęczowe środowiska teorią, można wysnuć wniosek, że im więcej wolności, praw i społecznej akceptacji dla „osób LGBT”, tym mniejsza liczba prób samobójczych. A jak jest w rzeczywistości?

 

Zostawmy na chwilę nasz rzekomy „polski ciemnogród” i przyjrzyjmy się sytuacji w Stanach Zjednoczonych, kraju powszechnie znanego jako „gay friendly”. W 2003 zakazano jakiejkolwiek penalizacji stosunków homoseksualnych. Zakaz wszelkiej dyskryminacji ze względu na orientację płciową w miejscach pracy obowiązuje od 1998 r. Zapis rozszerzono o sferę edukacji oraz szkoleń w 2000 r. Osiemnaście stanów wprowadziło zakaz dyskryminacji przez wzgląd na orientację seksualną w stanowych kodeksach karnych bądź innych aktach prawnych, dających ogólny zakaz dyskryminacji w wielu dziedzinach życia. Kolejnych kilkanaście stanów wprowadziło zakaz dyskryminacji przyjęty federalnie, dotyczący tylko tych trzech kwestii (miejsce pracy, sektor publiczny, edukacja, szkolenia). Inne stany również rozważają taką możliwość. Stany Zjednoczone bardzo często przyznają prawo azylu, szczególnie przez wzgląd na orientację seksualną.

 

26 czerwca 2015, Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych stwierdził konstytucyjną ochronę tzw. małżeństw jednopłciowych. Pary homoseksualne nie mają problemu z adopcją dzieci. Spis powszechny z 2000 r. wskazywał, że sformalizowane związki takich osób stanowią 1 proc. amerykańskiego społeczeństwa. Można przewidywać, że dzisiaj taka statystyka wygląda dużo korzystniej dla tęczowych środowisk.

 

W odbywające się co roku świętowanie miesiąca „dumy gejowskiej” włączają się niemal wszystkie największe firmy; Google, Amazon, IBM, Apple, Disney, Starbucks, Verizon i wiele, wiele innych. Swojego oficjalnego poparcia dla tęczowych środowisk udzielają ambasady USA na całym świecie. Swojej sympatii do politycznych postulatów ruchu LGBT nie kryje nawet obecny prezydent, Donald Trump (mimo, że odmawia służby w armii osobom trans).

 

Wydaje się, że nie ma kraju gdzie „osobom LGBT” żyłoby się lepiej. Rzeczywistość nie wygląda jednak tak kolorowo.

 

Z ostatnich badań samobójstw członków „mniejszości seksualnych”, opublikowanych na łamach czasopisma naukowego American Journal of Preventive Medicine wynika, że homoseksualiści w USA zdecydowanie częściej cierpią na choroby psychiczne, stany depresyjne, a prawdopodobieństwo targnięcia się na własne życie jest pięciokrotnie wyższe niż w przypadku osób hetero. Częściej przed popełnieniem samobójstwa odbywają poważne kłótnie ze  swoimi partnerami, a także sposób w jaki odbierają sobie własne życie należy do brutalniejszych.

 

Dużo tragiczniejsza statystyka dotyczy osób transseksualnych. Niemal połowa nastolatek cierpiących na dysforię płciową przynajmniej raz targnęła się na swoje życie. Wśród biologicznych chłopców liczba ta wynosiła 28 proc. Próbę samobójczą ma za sobą 42 proc. osób nie identyfikujących się z jakąkolwiek płcią. Dla porównania, pozostałe osoby (określane w badaniu jako cisgender) dużo rzadziej podejmowały próby samobójcze. Wśród dziewczynek liczba ta wynosiła 18 proc., wśród chłopców – 10 proc.

 

Tęczowym środowiskom bardzo często naprzeciw wychodzą nawet przedstawiciele amerykańskiego Kościoła. Część z nich bardziej ceni budowę inkluzywnej wspólnoty, niż trzymanie się nauki Chrystusa. Znamy przypadki parafii znanych z prowadzenia „duszpasterstw osób LGBT” i zachęcania ich do sprawowania posług w Kościele. Najbardziej znany promotor tęczowej agendy w Kościele, o. James Martin jest amerykańskim jezuitą.

 

A więc wcale nie chodzi o Kościół. Samobójstwa młodych ludzi dających się urzec homoseksualnej subkulturze to temat niezwykle skomplikowany i poważny, że by pisać o nim w taki sposób jak Onet. Problemy psychiczne, prowadzące w konsekwencji do targnięcia się na swoje życie wynikają z dużo głębszych zranień. Na taki trop wskazuje nawet tragiczna historia Wiktorii: „Ojciec Wiktora [autor nazywa tak Wiktorię po decyzji o „zmianie płci”- red.], KTÓRY OPUŚCIŁ RODZINĘ NIEDŁUGO PO NARODZINACH DZIECKA, gdy dowiedział się o decyzji córki, stwierdził, że chyba ją popier…o”. Nie muszę chyba wyjaśniać jak choćby dramat rozstania rodziców wpływa na rozwój psycho-emocjonalny dziecka. I jak wpływa na nasze dzieci wszechobecna propaganda LGBT, sugerująca im że mogą „kochać” osoby tej samej płci, a własną płeć dowolnie zmieniać.

 

Ale to już temat dla psychologów.

 

Autor reportażu Onetu mógł zapytać o tę kwestię któregoś ze specjalistów, zamiast sugerować gotową antyklerykalną odpowiedź. Chyba, że cała historia miała posłużyć nie tylko wskazaniu na dramatyczny stan polskiej psychiatrii, ale też po prostu uderzeniu w Kościół.  

 

Źródło: onet.pl / afsp.org / nbc.news.com / hatecrime.osce.org

Piotr Relich

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie