Synowie dobrzy boją się ojca swego: nie z tej miary, aby ich nie karał, bo im karanie jego miłe, ale aby łaski jego nie utracili, a w gniew jego nie wpadli: aby się w czem niewdzięcznymi ku jego dobrodziejstwom nie naleźli: aby w czem czci jego nie uwlekli, a jakiej mu przykrości nie zadali. Tego się boją, i gdy się w tem poczują, barzo na to boleją, więcej niźli na wszytkie utraty świeckie i boleści cielesne.
Bo miłość prawa synowska nie patrzy na pożytki i utraty, jedno na łaskawą twarz pana i dobrodzieja swego. Takiej bojaźni ku Panu Bogu, mieć sami z siebie nie możem. Dar jest Ducha Św., który ją w serca nasze wlewa; jako jest u Izajasza. Pierwsza tedy prośba nasza w tych trwogach i dolegliwościach świeckich, pierwsze staranie i obmyślanie niech będzie o tem, abyśmy bojaźń niewolniczą w miłość synowską za darem Ducha Ś. obracali. Bo gdy tę mieć będziem, grzechów, któremi łaskę ojca przenamilszego tracim, prędko odstąpim, karania jego ciężkie nam nie będą, i łacno się ze wszytkich doległości i ucisków świeckich wyprosimy.
Skarga pośród nas, Kraków 1936, s. 29-30.