26 września 2014

Mierni i bierni? Ale jacy wierni!

(fot. Bartlomiej Kudowicz/FORUM )

Były doradca premiera do spraw PR-u, Igor Ostachowicz już przekraczał progi Orlenu, już witał się z członkami jego zarządu… a tu klops! Medialny skandal odrzucił nadwornego sztukmistrza Tuskowego dworu daleko od wymarzonych dwóch milionów złotych rocznie.

 

To miała być nagroda za zasługi. Odchodzący do Brukseli Donald Tusk zapragnął w pańskim geście hojnie wynagrodzić wiernego Igora cieplutką posadką z wysoką pensją. Sprawa jednak, zupełnie niepostrzeżenie, wyszła na jaw. I na nic zdały się zabiegi Tuska o ratowanie pozycji swojego towarzysza. Jak zwykle były już premier stanąwszy przed kamerami, tłumaczył zawzięcie, że Igor to zdolniacha jakich mało, a synekura, którą otrzymał wcale nie jest żadną synekurą a tylko tak wygląda.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Tusk jednak jest już dzisiaj myślami gdzieindziej i za wiernego Igora nie będzie umierał. Podobnie jak przed laty Lech Wałęsa nie myślał nikomu dawać stu milionów złotych, obiecanych podczas wyborczej kampanii w 1990 roku, choć przypominali mu o tym wyborcy, a nawet sam Kazik swoją słynną piosenką „100 000 000”. Wszystko na nic! Igor też zapewne kwili teraz z cicha nagabując niedawnego pryncypała: „Donald, gdzie są moje dwa miliony?”. A odpowiada mu głuche milczenie.

 

Smutek Ostachowicza, któremu nowa premier Ewa Kopacz na skutek medialnej awantury, sprzątnęła sprzed nosa lukratywny stołek członka zarządu PKN Orlen to jeden z efektów ubocznych chorobowego tworu politycznego jakim jest powołany niedawno nowy rząd. To układanka tak marna i bezbarwna, że trudno napisać o niej coś ciekawego. Kopacz, do resztek po gabinecie swojego poprzednika, dokroiła kilka nazwisk partyjnych wyjadaczy, czyli tych, którzy sprawy zwykli załatwiać bruderszaftami lub gromkim pokrzykiwaniem, bo takimi środkami załatwiane są interesy wewnątrz tak zwanych frakcji. Nowa premier, klecąc rządową układankę, marzyła przede wszystkim o jednym: nie dać się wysadzić ze stołka. Ten przecież zjawił się jej właściwie przypadkiem – premierowska buława, wypadłszy z rąk Tuska, trzasnęła ją bowiem w głowę z hukiem upadając pod stopami. Wystarczyło tylko po nią sięgnąć. A to potrafi każdy.

 

Teraz marzeniem Kopacz jest utrzymanie kurczowo ściskanego w ręku symbolu przywództwa. Stąd żenujące pomysły na skład rządu, stąd też afera z Ostachowiczem. Wierny sługa – a tym przecież wobec Tuska jest Kopacz – myśli zwykle w ten sposób: skoro przywódca postawił mnie, chcąc nie chcąc, na czele takiej armii, to i jemu muszę udowodnić, żem warta wszelkich zaszczytów. Zgoda na synekurę dla bliskiego Tuskowi Ostachowicza miała być dowodem wdzięczności Kopacz wobec byłego szefa. Intrygę popsuły media, wszak newsy o rozpasaniu polityków to najlepszy wabik na oddanego telewizyjnej sieczce widza. News poszedł więc w świat, Kopacz pogoniła Ostachowicza a więc dziękuję, posprzątane, sprzyjający PO dziennikarze mogą nadal trąbić na prawo i lewo o konieczności udzielenia kredytu zaufania nowej premier.

 

Sprawa Ostachowicza to jednak tylko początek problemów rządu wewnątrzpartyjnej zgody. Dziwnym trafem bowiem, niemal w tym samym czasie, w którym poinformowano o nowej posadzie Tuskowego PR-owca, na medialnej tapecie znalazła się minister infrastruktury, Maria Wasiak. O co poszło? Oczywiście o pieniądze! Odchodząc z PKP na ministerialne stanowisko, wierna przyboczna Kopacz zgarnęła bowiem niebotyczną odprawę w wysokości ponad pół miliona złotych! Dziw bierze, że interwencja pani premier – ileż jeszcze takich „interwencji” nas czeka? – skłoniła ją do przeznaczenia tej kwoty na cele charytatywne. Skoro taką a nie inną umowę podpisała z PKP, to o co nagle ten skandal? Być może – zamiast uprawiać medialne wrzaski nad łapczywością Wasik – lepiej pomyśleć o zmianach strukturalnych, uniemożliwiających zawierania przez spółki skarbu państwa umów zapewniających odprawę w sytuacji, gdy pracobiorca dobrowolnie rezygnuje ze stanowiska.

 

Ale po co cokolwiek zmieniać, poprawiać, korygować? Wasiak trafiła do rządu, bo Kopacz jej ufa. Że lubi pieniądze jak menel wino? Cóż z tego! Każe się jej przelać ile trzeba na organizację charytatywną i sprawa załatwiona. Byle była wierna. Bo nowy rząd skrojony pod polityczny format nowej premier ma zapewnić jej jedno: trwanie. A to wymaga ułaskawiania partyjnych łobuziaków i wsparcia się kilkoma bezwzględnie oddanymi ministrami. W tym drugim przypadku wierność jest ważna ponad wszystko, nawet jeśli towarzyszy jej bierność i mierność.

 

 

Krzysztof Gędłek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie