2 marca 2017

Katolickie małżeństwo to świadectwo godności człowieka i świadectwo jego wolności. To także celebracja ludzkiej wolności, na jaką stać jedynie katolicyzm. Kościół wie bowiem, że z pomocą łaski Bożej potrafimy wznieść się na wyżyny moralności. Dlatego też tradycyjnej obce mu jest naturalistyczne podejście głoszące rozwody w imię fałszywej litości.


Obecna liberalizacja dyscypliny dotyczącej niektórych rozwodników to nic nowego. Podobne postulaty progresywiści zgłaszali już wcześniej. Konkretnie podczas Soboru Watykańskiego II. Wówczas to część patriarchów wschodnich optowała za rozerwalnością małżeństw. Brylował w tej grupie wschodni patriarcha Maksymos IV. Sposób uzasadniania jego sądów wygląda znajomo. Nie ruszamy doktryny – zmieniamy jedynie dyscyplinę duszpasterską.

Wesprzyj nas już teraz!

Uczestniczący w obradach Vaticanum II patriarcha z jednej strony potwierdzał doktrynę o nierozerwalności małżeństwa. Jednocześnie mówił o „przykładach rażącej niesprawiedliwości, gdzie krzywdzi się osoby powołane do tego, by żyć we wspólnocie małżeńskiej, a którym się to uniemożliwia bez ich winy, choć wiadomo, że po ludzku rzecz biorąc nie są one zdolne znosić przez całe życie tego nienormalnego stanu” (s. 482). 

Zdaniem Romano Amerio wynika to ni mniej ni więcej tylko z naturalizmu. To prawda, że na przykład porzucony małżonek cierpi, gdy wbrew swej woli zostaje samotny. Jednak obarczanie winą Kościoła to absurd. Podobnie jak sformułowanie „mówiąc po ludzku”, wywodzące się z czasów oświecenia. Jak bowiem podkreśla autor „Iota Unum” katolik nie może ograniczać się do czysto humanistycznej perspektywy. Musi uwzględniać rzeczy w pełnym kontekście, a więc w kontekście nadprzyrodzonej wiary. Ta zaś uczy, by sprawiedliwi znosili swoje cierpienie. To możliwe, gdy spojrzy się na nie z perspektywy wieczności.

Jak pisał święty Paweł „niewielkie bowiem utrapienia naszego obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku dla nas, którzy się wpatrujemy nie w to, co widzialne, lecz w to, co niewidzialne. To bowiem, co widzialne, przemija, to zaś, co niewidzialne, trwa wiecznie” (2 Kor 4,17). Człowiek przy pomocy łaski Bożej może uniknąć grzechu. Taka jest nauka Soboru Trydenckiego, zanegowana przez Marcina Lutra.

Sakrament małżeństwa jest nienaruszalny. Czytamy o tym już na kartach Pisma Świętego. Jednak chodzi tu nie tylko o prawo nadprzyrodzone, lecz także o prawo naturalne. O związku małżeństwa z prawem naturalnym mówi choćby artykuł 67 Syllabusa Piusa IX. Za uzasadnieniem małżeństwa stoją z resztą nie tylko racje ściśle etyczne. Chodzi wszak o zapewnienie ciągłości demograficznej i warunków do wychowania dzieci.

Dziś widzimy do czego prowadzi rozpad małżeństwa i rezygnacja z posiadania potomstwa. Kryzys demograficzny, związane z nim sprowadzanie mas wrogich cywilizacyjnie imigrantów, spodziewane załamanie systemu emerytalnego: to wszystko w znacznym stopniu skutek pogardzenia nauką katolicką. Tradycyjne małżeństwo okazuje się zatem korzystne ze społecznego, a nawet ekonomicznego punktu widzenia. Jednak jego wielkość polega na czym innym – na realizacji ludzkiej wolności.

Nierozerwalne małżeństwo jako przejaw wolności? Takie stwierdzenie budzi zdumienie współczesnych ludzi o liberalnej mentalności. Trwałe zobowiązania przyprawiają ich o dreszcze. Czyż w dobie baumanowskiej płynnej nowoczesności możemy decydować o tym, co będziemy pragnąć jutro, za rok, za kilkadziesiąt lat? Jak pogodzić nierozerwalność ze swobodą? – zapytuje. Tymczasem właśnie przysięga małżeńska i przylgnięcie do niej stanowi przejaw pełnej wolności.

„Utkwienie woli w jednym punkcie”, pisze szwajcarski uczony „przesądzenie w jednej chwili o całym swym losie, stanowi według świętego o szczególnej doskonałości natury anielskiej, jest czymś, co tę naturę charakteryzuje. Zatem akt ludzkiej woli, który wyraża się wieczystą, nieodwołalną przysięgą, można potraktować jako naśladowanie tej anielskiej stałości przez zmienną naturę ludzką. Jako akt radykalnego przekroczenia ruchu i czasu” (s. 488).  

Skoro małżeństwo to najbardziej powszechne powołanie, to przysięga małżeńska oznacza „celebrację zwyczajnej potęgi wolności, gdyż dotyczy wszystkich ludzi”. Odwoływanie się do myślenia „po ludzku” to zaprzeczenie tej potęgi. 

Nierozerwalność małżeństwa, jak wskazuje Romano Amerio, wiąże się z monogamią. Wyraża całkowity dar z siebie dwojga osób. Dlaczego Kościół głosi z mocą tę doktrynę, uznawaną przez inne religie za zbyt wymagającą? Dlatego, że dysponuje wzniosłą koncepcją człowieka i jest przekonany o jej prawdziwości. W przeciwieństwie do liberałów naprawdę wierzy w godność człowieka.

Źródło: Romano Amerio, Iota Unum. Książkę można zamówić w Wydawnictwie ANTYK, 05-806 Komorów, Klonowa 10a, tel. 227580359,[email protected]

Marcin Jendrzejczak

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 784 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram