20 grudnia 2017

Komisja Europejska uruchamia wobec Polski artykuł 7. Co tak naprawdę mogą nam zrobić eurokraci?

(Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay.com)

„Opcja atomowa”, sankcje i bezprecedensowy krok. Doniesienia o możliwych karach Unii Europejskiej wobec Warszawy brzmią groźne. Tak naprawdę jednak, poza konsekwencjami dla prestiżu, eurokraci mogą Polsce zrobić niewiele. A i tak kosztowałoby to ich sporo.

 

Wymierzone w Rzeczpospolitą unijne ostrze osłabia fakt, że analizowane przez Komisję Europejską ustawy o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa nie weszły w życie. Czekają bowiem na podpis prezydenta Andrzeja Dudy.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Mimo tego pierwszy raz w historii KE zdecydowała się uruchomić wobec kraju członkowskiego Unii Europejskiej artykuł 7 traktatu o UE.

 

Jedną z głównych konsekwencji tej decyzji jest swoiste przeniesienie ciężaru odpowiedzialności za relacje Brukseli i Warszawy z poziomu Komisji Europejskiej na wszystkie kraje członkowskie UE. Teraz to bowiem od opinii ministrów poszczególnych państw (Rady UE) zależeć będzie los potencjalnych kar nakładanych na Polskę.

 

Rada oceniać będzie, czy istnieje wyraźne ryzyko poważnego naruszenia przez Polskę „wartości UE”. Aby podjąć w tej materii decyzję potrzeba czterech piątych głosów (bez Polski), co oznacza konieczność wsparcia pomysłu przez 22 kraje po wcześniejszej zgodzie Parlamentu Europejskiego. Rada ma w tym czasie wsłuchiwać się w głos Polski i kierować pod adresem Warszawy zalecenia.

 

Przeniesienie ciężaru dyskusji z Komisji Europejskiej na państwa narodowe jest kłopotliwą sytuacją nie tylko dla Warszawy, ale i dla poszczególnych krajów, które dotąd nie musiały zabierać jednoznacznego stanowiska. Teraz będą musiały to zrobić i narazić się na ewentualne pogorszenie stosunków z Polską.

 

Chociaż artykuł 7 wśród kar dla kraju, w którym naruszone zostały „wartości unijne” przewiduje sankcje takie jak odebranie państwu prawa głosu w UE, to realizacja takiego scenariusza jest niemal nieprawdopodobna. Polityczna cena takiego działania byłaby dla UE jako całości, a także dla poszczególnych państw członkowskich zbyt wielka. Ponadto „zielone światło” dla sankcji musiałby wyrazić jednomyślny szczyt unijny. Tymczasem Węgry już dziś zapowiedziały wetowanie antypolskich pomysłów. Dopiero po takim szczycie kraje mogłyby karać Warszawę poprzez głosowanie większością kwalifikowaną.

 

Ta droga walki eurokratów z Polską wydaje się więc mieć wymiar raczej symboliczny i prestiżowy niż realnie polityczny. Inaczej wygląda sytuacja z innym trybem, w którym Komisja Europejska może pozywać kraj unijny do Trybunału Sprawiedliwości UE w Luksemburgu. Taki tryb ma miejsce w sprawie polskiej ustawy o ustroju sądów powszechnych. Jeśli dojdzie do etapu sądowego i Trybunał weźmie stronę Brukseli to grozi nam nałożenie kary pieniężnej. Na wyrok TS średnio czeka się jednak dwa lata.

 

 

Źródło: gazetaprawna.pl / arslege.pl / tvn24.pl

MWł

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 133 333 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram