2 marca 2020

Marcin Jendrzejczak: Czas chaosu. Czy lęk przed koronawirusem doprowadzi do kryzysu?

(Źródło: pixabay.com)

Koronawirus to nie tylko – być może rozdmuchane – zagrożenie dla zdrowia, lecz również dla światowej gospodarki i polityki. Lęk przed chorobą zwiększa ryzyko ekonomicznego kryzysu.

 

Epidemia koronawirusa rozpoczęła się w Chinach i tam sytuacja jest niewątpliwie poważna. W Państwie Środka na nową chorobę zmarło bowiem ponad 2,5 tysiąca osób – według stanu na 24 lutego. Rośnie też liczba przypadków śmiertelnych we Włoszech i Iranie. W tym ostatnim przypadku według oficjalnych danych wskutek zakażenia zmarło 8 osób. W przypadku Stanów Zjednoczonych liczba zakażeń i zgonów okazuje się o wiele niższa. O czym warto pamiętać, w samych Stanach w zimie 2017-2018 na grypę zachorowało 800 tysięcy osób, a wskutek powikłań zmarło 61 000 Amerykanów. Uwaga poświęcana koronawirusowi przez media i polityków jest jednak nieporównywalnie większa.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Z drugiej strony odsetek zmarłych wskutek koronawirusa nie przekracza 5 procent; a najczęściej ofiarą padają osoby starsze o osłabionej odporności. Wskaźnik ten okazuje się  stosunkowo niski, lecz znacznie wyższy niż w przypadku grypy. Jak zauważa znawca problematyki zagrożeń międzynarodowych Łukasz Bok na łamach popularnego profilu facebookowego „KiKŚ – Konflikty i katastrofy światowe” „ze względu na mus hospitalizacji około 20 proc. pacjentów zakażonych SARS-CoV-2, lokalne epidemie są bardzo niebezpieczne. Każdy system opieki ma ograniczony zasób. W przypadku masowych zachorowań może nastąpić paraliż, który sprawi, iż nie każdy pacjent otrzyma na czas fachową opiekę (widzieliśmy to w Wuhan)”.

 

Nowy kryzys czy niepotrzebna panika?

Konsekwencje związane z wirusem nie ominą także chińskiej a pośrednio także światowej ekonomii. Jak zauważa James Palmer na łamach „Foreign Policy”, Chiny nałożyły restrykcje dotyczące podróży na 700 milionów osób, a 150 milionów zamknęły w domach. Liczne niewielkie chińskie firmy znajduje się na skraju upadku, a statki opuszczają Państwo Środka w 90 procentach puste. Nie pozostaje to bez wpływu na łańcuchy dostaw (globalnych i nie tylko) firm. Co gorsza, chińska epidemia rozpoczęła się tuż przed rozpoczęciem Nowego Roku Księżycowego. W efekcie zastała wielu Chińczyków z dala od miejsc pracy (na przykład u rodzin w innych miejscowościach). Teraz nie mają jak wrócić.

 

Wykupywanie towarów przez spanikowaną ludność pogłębia jeszcze problem braku zapasów. To problem szczególnie takich krajów jak Hongkong czy Włochy – których ludność nie ufa władzom.

Warto zauważyć, że już przed epidemią Japonia (trzecia pod względem wielkości gospodarka świata) w czwartym kwartale 2019 roku zanotowała spadek o 1,6 procent. To największy spadek w skali kwartał do kwartału od 2014 roku. W stagnację popadła też niemiecka ekonomia. Mało tego – w 2019 roku spowolniły gospodarki Indii i Chin. Pod koniec lutego opublikowane zostaną dane dotyczące dynamiki PKB w tych krajach – podaje CNN. Jak ponadto zauważył Ethan Harris, ekonomista Banku Ameryki, Hongkong znajduje się w fazie recesji, a to samo może wkrótce spotkać Singapur. Z kolei dane dotyczące PKB w Indonezji są najsłabsze od 3 lat. Jeszcze gorsza sytuacja panuje w Malezji. Dane za ostatni kwartał 2019 roku okazały się najgorsze od dziesięciolecia. W tych kryzysowych okolicznościach choroba może okazać się gwoździem do trumny światowej gospodarki.

 

Wirus paniki szerzy się równie szybko co koronawirus – a historia rynków finansowych pokazuje to dobitnie. Pierwsze symptomy tej paniki już dostrzegamy. 24 lutego amerykański indeks giełdowy S&P 500 stracił 3,56 proc., a 25 lutego – 3,15 proc. Z kolei niemiecki DAX 24 lutego stracił 4,01 proc., a 25 lutego 1,88 procent. Początek tygodnia oznaczał także straty dla WIG. Pogarszające się nastroje inwestorów odzwierciedlają obawy związane z epidemią. Związane z nią odejście od swobody poruszania i handlu międzynarodowego przyczyni się do pogorszenia kondycji trudniących się nim przedsiębiorstw. W zglobalizowanej gospodarce problemy rozprzestrzeniają się równie szybko, co dobra. Wiele zależy od tego, czy wirusa uda się powstrzymać dostatecznie szybko. Jeśli tak, to straty okażą się możliwe do nadrobienia. Jednak jeśli nie, to sytuacja może stać się bardziej problematyczna. Jak zauważa Anna Cieślak-Wróblewska na łamach rp.pl epidemia koronawirusa może odegrać rolę czarnego łabędzia – a więc wydarzenia mało prawdopodobnego, wywierającego jednak znaczący wpływ na gospodarkę.

 

Zdają sobie z tego sprawę instytucje prognozujące. Na przykład Międzynarodowy Fundusz Walutowy zakłada w swym scenariuszu bazowym spowolnienie wzrostu gospodarczego w 2020 roku o 0,1 punkt procentowy (a więc o 3,3 procent). W Chinach planowany wzrost to 5,6 procent, co oznacza o 0,4 procent mniej niż prognozy ze stycznia. Istnieją jednak również bardziej pesymistyczne prognozy. Według banku Nomura wzrost PKB Chin wyniesie jedynie 3,9 procent, natomiast Włochy oraz Niemcy popadną w recesję.

 

Anna Cieślak-Wróblewska zauważa wprawdzie, że polskie kontakty gospodarcze z Chinami to głównie import dóbr konsumpcyjnych. Jeśli jednak sprzyjający koronawirusowi kryzys wywoła problemy w strefie euro, z którą powiązana jest Polska, to w tarapaty popadnie także nasz kraj. Co gorsza, wyjście z kryzysu nie okaże się łatwe. Nie wystarczy bowiem obniżenie stóp procentowych, by zachęcić banki prywatne do udzielania kredytów pod inwestycje. Stopy procentowe znajdują się bowiem już teraz na wyjątkowo niskim poziomie – w niektórych krajach ujemnym. Oznacza to, że banki prywatne płacą za wpłacanie swych środków bankom centralnym.

 

Jeśli więc dojdzie do gospodarczego kryzysu, to banki centralne znajdą się w poważnych tarapatach, stracą bowiem narzędzia niezbędne do uporania się z gospodarczym kryzysem. Również rozdmuchane w wielu krajach podziały polityczne utrudnią skuteczne działanie ponad podziałami – zauważa ekonomista z Harvardu profesor Kenneth Rogoff z „World Economic Forum”. Pamiętajmy, że w Stanach Zjednoczonych Donald Trump dopiero co uniknął impeachmentu. O wojnie polsko-polskiej nie trzeba nawet wspominać.

 

Czas chaosu

Wirus wywołuje także groźbę niechęci do Chińczyków, utożsamianych wręcz z wirusami. Do przypadków antychińskiej dyskryminacji dochodzi w krajach sąsiadujących z Państwem Środka, a także na zachodzie. Chodzi zarówno o ograniczenia dla posiadaczy chińskich paszportów, jak i sporadyczne akty antychińskich ataków. Co ciekawe, do niechęci dochodzi też w samych Chinach. Jest ona skierowana przeciwko mieszkańcom prowincji Hubei, gdzie znajduje się Wuhan – zauważa James Palmer. 

 

Istnieje więc ryzyko utożsamienia w oczach ludzi Chińczyków z wirusami. Z drugiej strony w internecie krążą także teorie spiskowe o antyamerykańskim charakterze. Chińskie władze pozwalają na ich głoszenie przez „We Chat”. Chodzi o oskarżenia Amerykanów o stworzenie wirusa jako swego rodzaju broni biologicznej.

 

Wzajemna niechęć prowadzić może do fali wzajemnych oskarżeń, a nawet zamieszek. Ogarnięci paniką ludzie nie myślą racjonalnie. Od obaw o zakażenie wiedzie prosta droga do rękoczynów. Pamiętamy czasy epidemii eboli w Afryce – dochodziło wówczas do ataków na lekarzy starających się leczyć tamtejszych pacjentów.

 

Istnieje także ryzyko, że zsekularyzowane społeczeństwo, skupione wyłącznie na perspektywie doczesnej, w świetle wizji końca życia doczesnego popadnie w panikę wykraczającą nawet poza pojedyncze etniczne niesnaski. Rozgorzeje walka o przetrwanie, a świat wróci do nakreślonej przez Thomasa Hobbesa wizji bellum omnium contra omnes (wojna wszystkich ze wszystkimi). Ten obraz walczących ze sobą plemion – chwytających się pogańskich guseł jako ostatniej deski ratunku – przypomina opisaną przez Plinia Corrêę de Oliveirę wizję czwartej wielkiej odsłony antychrześcijańskiej rewolucji:  rewolucji trybalistycznej.

 

Ów najgorszy scenariusz nie musi bynajmniej się spełnić. Pomocne w tym okaże się trzymanie faktów i rozsądne myślenie – na przekór histerii niektórych mediów. Nieocenionym wsparciem dla roztropności okaże się wiara. Jak bowiem uczył Pan Jezus „nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle” (Mt 10, 28).

 

Marcin Jendrzejczak

 

 

Polecamy również nasz e-tygodnik. Aby go pobrać wystarczy kliknąć TUTAJ.

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 784 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram