1 września 2018

Macron i misja tworzenia nowych sił obronnych UE w sojuszu z Rosją

(Fot. ATP/Forum)

Francja „od zawsze” popierała ideę stworzenia własnych sił obronnych państw europejskich, by wyemancypować je od Waszyngtonu. W nowej erze zaciekłej rywalizacji między mocarstwami i w następstwie wycofania się Stanów Zjednoczonych z porozumienia z Iranem, Emmanuel Macron forsuje tę wizję z myślą o sojuszu z Rosją. Prezydenta popierają Niemcy.

 

Macron po raz kolejny wezwał europejskie państwa do współpracy z Rosją i budowy nowego modelu obronności na kontynencie. Podczas czwartkowej konferencji prasowej w Helsinkach przekonywał, że UE musi odbudować europejską architekturę bezpieczeństwa i „ponownie rozważyć” relacje z Kremlem, a także utrzymywać strategiczne stosunki z Turcją oraz innymi sąsiadującymi krajami.

Wesprzyj nas już teraz!

Dyskutowaliśmy o wielu kwestiach, w tym o transatlantyckich związkach z Rosją – mówił przywódca francuski, przebywający z wizytą w Finlandii. – Chcemy, aby Europa posiadała strategiczną i obronną autonomię, aby odbudować europejską architekturę bezpieczeństwa w szerokim znaczeniu, tak jak powiedziałem kilka miesięcy temu w Petersburgu, i istnieje potrzeba ponownego rozważenia naszych stosunków z Rosją – wyjaśnił.

 

Nadszedł czas na realizm w relacjach UE-Rosja – przekonywał Macron.

 

Francuski przywódca spotkał się w czwartek z prezydentem Finlandii, Sauli Niinisto. Chce nie tylko autonomicznych, niezależnych od Stanów Zjednoczonych sił obronnych Europy, ale także zapewnienia niezależności finansowej w odpowiedzi na nową globalną sytuację gospodarczą i obronną, jaką przyniosła prezydentura Donalda Trumpa w Stanach Zjednoczonych.

 

Macron mówił, że Europa zbyt długo opierała się na ochronie USA i – chociaż sojusz NATO pozostaje ważny – musi wzmocnić swoje zdolności obronne. – W naszym interesie leży, aby Unia Europejska utrzymywała strategiczne stosunki z Turcją, a także z Rosją, która zapewni stabilność, a w perspektywie długoterminowej przyniesie więcej siły i spójności – zaznaczył Macron na konferencji prasowej w Helsinkach.

 

„Strategiczna autonomia” celem liderów Starego Kontynentu

Trump podczas ostatniego, lipcowego spotkania przywódców NATO zagroził wycofaniem swego kraju z sojuszu, jeśli państwa członkowskie nie zwiększą wydatków na obronę.

 

Z kolei Macron od czasu objęcia urzędu w maju ubiegłego roku próbował poprawić stosunki z prezydentem Rosji, Władimirem Putinem. Wysiłki te komplikuje aneksja Krymu przez Moskwę i utrzymująca się wojna we wschodniej Ukrainie, poparcie Władimira Putina dla syryjskiego przywódcy Baszara al-Asada oraz zarzuty dotyczące rosyjskiej ingerencji w zagraniczne wybory. Problematyczne są także stosunki UE z Turcją, oskarżaną o nieproporcjonalne represje wobec opozycji po nieudanej próbie zamachu stanu w 2016 roku.

 

Nie chodzi o to, aby zapomnieć o ostatnich kilku latach. To nie byłoby właściwe, ale po prostu trzeba realistycznie spojrzeć na sprawę (…) głębszej współpracy – mówił Macron, dodając, że Rosja będzie musiała zasygnalizować postępy w ukraińskim procesie pokojowym.

 

Stosunki UE z Rosją muszą zostać zaktualizowane – uznał prezydent. – W kwestiach takich, jak cyberbezpieczeństwo, obrona, strategiczne relacje, możemy sobie wyobrazić zarys nowych stosunków między Rosją a UE, które są spójne z kierunkiem, w jakim Europa zmierza. Stabilność w całym regionie leży w naszym interesie – powiedział Macron.

 

Finlandia – członek UE, ale nie NATO, mający dotychczas trudne relacje z Moskwą – od pewnego czasu próbuje budować, jak to określa Sauli Niinisto, „konstruktywne relacje” z Putinem. Prezydent ogłosił, że chce zmiany stanowiska Rosji wobec porozumień z Mińska, które mają na celu przynieść pokój we wschodniej Ukrainie, zanim zaoferuje nowe strategiczne relacje. – Rosja chce zacieśnienia więzi gospodarczych z Europą. Ale nie możemy tego zrobić, dokąd kwestia Ukrainy pozostaje otwarta – mówił fiński przywódca we czwartek na wspólnej konferencji z Macronem.

 

Również francuski lider wyraził nadzieję na zmianę stanowiska Rosji wobec porozumień z Mińska, zanim zostanie zawiązane jakiekolwiek partnerstwo z Moskwą. Macron zasugerował także, że zapowiedzi Trumpa o wycofaniu z NATO mogą zmotywować europejskich sojuszników do zacieśnienia współpracy w zakresie budowania nowych sił obronnych.

 

Francuski prezydent, który wezwał blok do zaprzestania opierania się na Waszyngtonie jako militarnym filarze obronnym, powiedział, że Europa w zakresie obronności powinna szukać „strategicznej autonomii”. Aby to osiągnąć, zaproponował „współpracę wzmocnioną prawie automatycznie”. – Oznacza to, że ​​dla państw członkowskich, które zgodzą się na reformy unijne, możemy mieć prawdziwą solidarność w zakresie interwencji, gdyby zaatakowano jedno z państw – wyjaśnił.

 

Macron powiedział, że jego sugerowany pakt współpracy będzie przypominał „rodzaj wzmocnionego artykułu 5.”, odnosząc się do klauzuli dotyczącej solidarnej obrony państw NATO w razie napaści na któregokolwiek członka sojuszu. Francuski przywódca podkreślił, że nie jest to krok do podważenia porozumienia NATO, które „pozostaje ważnym sojuszem strategicznym”.

 

Francja, która po Wielkiej Brytanii dysponuje największą siłą militarną w UE, poparła ideę tworzenia niewielkich, wspólnych europejskich sił reagowania.

 

Również władze Niemiec wezwały do wzmocnienia integracji obronnej, a minister spraw zagranicznych Heiko Maas apelował w zeszłym tygodniu o wzmożoną współpracę wojskową i stworzenie przez kraje UE „przeciwwagi” dla Waszyngtonu, gdy relacje Europa-USA ulegną znacznemu ochłodzeniu.

 

Za wzmocnieniem europejskiej współpracy obronnej opowiedział się jeden z krajów skandynawskich. – Dania weźmie udział w możliwie jak największym stopniu w europejskiej współpracy obronnej poza NATO – ogłosił 28 sierpnia premier Lars Løkke Rasmussen po spotkaniu z prezydentem Francji.

 

Dziewięć krajów UE podpisało w czerwcu francuski plan powołania europejskiej grupy interwencyjnej ds. obrony. W gronie tym znalazła się Wielka Brytania, która popiera takie rozwiązanie jako sposób na utrzymanie z blokiem UE silnych więzi w zakresie bezpieczeństwa po Brexicie. Chodzi o to, by tak zwana europejska inicjatywa interwencyjna była w stanie prowadzić humanitarne akcje kryzysowe i operacje ewakuacyjne, a także podejmować konwencjonalne zadania wojskowe.

 

W maju UE ogłosiła plany wydatkowania w budżecie 2021-2027 prawie 20 miliardów euro na obronę. Większość pieniędzy pójdzie na badania i rozwój nowych technologii wojskowych dla bloku.

W poniedziałkowym przemówieniu do francuskich ambasadorów Macron powiedział: – Europa nie może polegać na Stanach Zjednoczonych ze względu na swoje bezpieczeństwo. My sami jesteśmy odpowiedzialni za nasze bezpieczeństwo i europejską suwerenność. Dodał, że dyskusje na temat współpracy w dziedzinie obrony powinny zostać rozszerzone na wszystkie kraje europejskie i Rosję, pod warunkiem, że poczynione zostaną postępy w Moskwie w sprawie położenia kresu walkom we wschodniej Ukrainie między rządem a wspieranymi przez Rosję separatystami.

 

Ta wzmocniona solidarność będzie implikować rewizję europejskiej architektury obronności i bezpieczeństwa: poprzez zainicjowanie odnowionego dialogu w sprawie cyberbezpieczeństwa, broni chemicznej, broni konwencjonalnej, konfliktów terytorialnych, bezpieczeństwa przestrzeni kosmicznej, ochrony stref polarnych, w szczególności z Rosją – zapowiedział Macron.

 

Niepokój w UE

Sojusz NATO ze Stanami Zjednoczonymi jest szczególnie ważny dla Polski i krajów bałtyckich. Podczas niedawnego, brukselskiego szczytu paktu Trump wywierał większą presję na kraje europejskie, domagając się od nich zwiększenia wydatków na obronę do co najmniej 2 procent ich produktu krajowego brutto – celu NATO, którego wielu członków, w tym Niemcy, jeszcze nie spełniło. Berlin  planuje zwiększyć swoje wydatki wojskowe do 1,5 proc. PKB do 2025 r.

 

Od swojego wyboru w maju 2017 roku 40-letni francuski przywódca wzywał do bardziej zintegrowanej Unii Europejskiej jako całości, ze wspólną doktryną dotyczącą budżetu i bezpieczeństwa obronnego.

 

W listopadzie kraje UE oficjalnie rozpoczęły nową erę we współpracy obronnej z programem wspólnych inwestycji wojskowych i rozwojem projektów mających pomóc stawić czoła wyzwaniom w zakresie bezpieczeństwa. Dwadzieścia trzy spośród państw członkowskich UE przystąpiło do tego procesu, znanego jako stała współpraca strukturalna lub PESCO. Nie bierze w nim udziału jedynie pięć.

 

Przed szczytem NATO w lipcu i spotkaniem prezydenta USA Donalda Trumpa z prezydentem Rosji Władimirem Putinem przywódcy europejscy nie mogli ukryć niepokoju. W ostatnich tygodniach Trump prowadził retoryczną batalię przeciwko największym sojusznikom Stanów Zjednoczonych. Podczas czerwcowego wiecu stwierdził, że UE „została powołana, by wykorzystać USA”. Nieco wcześniej Trump zaatakował kanclerz Niemiec Angelę Merkel za forsowanie otwartej polityki imigracyjnej wbrew swoim obywatelom. Poprosił także prezydenta Francji Emmanuela Macrona o opuszczenie UE, aby uzyskać lepszą dwustronną umowę handlową ze Stanami Zjednoczonymi. Jednocześnie amerykański prezydent odmówił dołączenia się do wspólnego oświadczenia grupy najbogatszych państw G-7 i nałożył nowe taryfy na stal oraz aluminium. Z kolei w przeddzień spotkania z Putinem nazwał Unię Europejską „wrogiem”.

 

Amerykanie rozgrywają Unię

Te ostatnie przypadki odzwierciedlają nie tylko rosnący rozdźwięk między Stanami Zjednoczonymi a Europą Zachodnią, ale także nową rzeczywistość: Europa traci wpływy na arenie światowej, a administracja Trumpa próbuje tę słabość wykorzystać. Ponieważ wielkie mocarstwa rywalizują o wpływy na całym świecie, Europa, podobnie jak Bliski Wschód czy Ameryka Łacińska, staje się kolejnym polem bitwy między nimi.

 

W czerwcowym przemówieniu w Heritage Foundation, prezentując europejską strategię administracji Trumpa, Aaron Wess Mitchell, asystent sekretarza stanu ds. europejskich i euroazjatyckich powiedział wprost: – Europa jest bezdyskusyjnie miejscem poważnej konkurencji geopolitycznej. Musimy traktować tę rzeczywistość poważnie… Ameryka musi traktować to poważnie.

Kraje europejskie polegają na stałym zaangażowaniu Stanów Zjednoczonych w bezpieczeństwo i przywództwo. Teraz w związku z polityką nowej amerykańskiej administracji, Europejczycy są zmuszeni przemyśleć swoją strategię na arenie międzynarodowej.

 

Dla Europejczyków – według wielu analityków – to „kwestia przetrwania” w nowej erze wielkiej rywalizacji. W niezwykle krótkim czasie Trump zaczął przestawiać Stany Zjednoczone z torów polityki prowadzonej od 70 lat – promowania integracji europejskiej jako elementu bezpieczeństwa USA. Teraz w sytuacji wielkiego zadłużenia państw i radykalnego pogorszenia sytuacji gospodarczej, gdy Waszyngton chce konkurować w Europie, dąży do zawarcia korzystnych dl siebie, dwustronnych umów handlowych, jak zaproponował to już Macronowi. Jako element przetargowy wykorzystywane są kwestie bezpieczeństwa.

 

W 2019 roku USA mają przeznaczyć 6,3 miliarda dolarów na europejską inicjatywę na rzecz odstraszania. Daje to wzrost o 1,8 miliarda dolarów w porównaniu z 2018 r. Środki te, mające na celu powstrzymanie Rosji, w dużej mierze trafią do Europy Wschodniej i państw bałtyckich.

Jednocześnie Pentagon ocenia koszty amerykańskiej obecności wojskowej w Niemczech i potencjalny wpływ wycofania 35 tysięcy żołnierzy amerykańskich, którzy tam stacjonują. Te kroki niepokoją główne mocarstwa europejskie, tracące kontrolę nad wschodnią Europą.

 

Na froncie politycznym Stany Zjednoczone dążą do osłabienia europejskich przywódców. Wizyta Trumpa w Wielkiej Brytanii w lipcu, podczas której dyskredytował brytyjską premier Theresę May, ujawniła, jak taka strategia może być realizowana.

 

Stany Zjednoczone osłabiają wpływy Merkel, wzmacniając siły prawicowe i skonfliktowane z Brukselą rządy europejskie – alarmują europejscy liberałowie. Trump aktywnie wzmacnia podziały również w innych wielostronnych instytucjach, w tym w NATO i G-7.

 

W ciągu ostatniego miesiąca przywódcy europejscy nie byli w stanie wpłynąć na Stany Zjednoczone w kwestiach kluczowych dla ich interesów, jak choćby w sprawie wycofania się USA ze wspólnego kompleksowego planu działania z Iranem. Mają ograniczone możliwości ochrony własnych przedsiębiorstw przed ponownymi sankcjami nałożonymi przez USA na Teheran. Duże firmy europejskie, takie jak Allianz, Peugeot i Total już ogłosiły wycofanie się stamtąd.

 

Administracja Trumpa zagroziła nałożeniem sankcji na gazociąg Nord Stream 2, co skutecznie zakończyłoby projekt, w którym austriackie, holenderskie, francuskie i niemieckie firmy energetyczne utrzymują znaczącą pozycję. Byłoby to ostre posunięcie ze strony Stanów Zjednoczonych i kraje europejskie nie miałyby zbyt dużego pola manewru.

 

Niektórzy obecną sytuację porównują do kryzysu sueskiego z 1956 r., kiedy Francja i Wielka Brytania z opóźnieniem zdały sobie sprawę z utraty wpływów na Bliskim Wschodzie. Próba interweniowania w celu obalenia egipskiego prezydenta Gamala Abdela Nassera – po tym, jak ogłosił nacjonalizację Kanału Sueskiego przez francuskiego premiera Guy Molleta i brytyjskiego Anthony Edena – pokazały, że ich ambicje zostały pokonane przez połączoną opozycję Stanów Zjednoczonych i Związku Sowieckiego.

 

Dzisiaj sytuacja w Europie jest jeszcze bardziej niepokojąca. Europejczycy nie tylko nie mogą zmieniać sytuacji w innych regionach świata bez zgody wielkich mocarstw, ale teraz zagraża im utrata kontroli nad własnym kontynentem – alarmują liberałowie, wskazując na emancypację państw bałtyckich i Europy Wschodniej, które przyjęły część retoryki Trumpa. Kraje te nie do końca wiedzą, jak się zachować i czekają na decyzje dotyczące ich przyszłości, które będą podejmowane bez nich w najbliższym czasie.

 

 

Źródło: reuters.com, euractiv.com, foreignaffairs.com, politico.eu, telegraph.co.uk.

Agnieszka Stelmach

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 624 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram