20 kwietnia 2018

Macron i katolicy. Czego naprawdę chce od Kościoła V Republika?

(fot.Frederick Florin/Pool via Reuters )

Zorganizowane przez francuski Episkopat spotkanie prezydenta Emmanuela Macrona z katolikami zostało w przekazie medialnym ukazane niemal jako „nowe otwarcie” w relacjach V Republiki z Kościołem. Czy rzeczywiście mamy do czynienia z przełomem, czy tylko ze sprytną grą obliczoną na uśpienie czujności francuskich katolików?

 

W spotkaniu z katolikami prezydent Francji wytyczył wierzącym dopuszczalne – w jego mniemaniu – granice aktywności. Wobec spodziewanych prób przeforsowania nieakceptowalnych dla Kościoła ustaw, próbował przygotować dla nich grunt i spacyfikować ewentualny opór.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Kolegium Bernardynów w Paryżu stało się miejscem spotkania prezydenta Francji Emmanuela Macrona z katolikami. Zorganizował je Episkopat, a przewodniczący krajowej Konferencji Biskupów, arcybiskup Georges Pontier, wezwał do uwzględnienia „potrzeb najuboższych”, aby „zbudować naród braterski, sprawiedliwy i solidarny”. W obliczu prób legalizacji sztucznego zapłodnienia „dla wszystkich” (in vitro dla kobiet niezamężnych oraz par lesbijskich) hierarcha mówił o zagrożeniach i komercjalizacji ciała. Wyraził też zastrzeżenia Kościoła wobec legalizacji eutanazji. Prezydent Macron wypowiedział z kolei wiele pięknie brzmiących frazesów o potrzebie współpracy.  Warto jednak zastanowić się, czy jego wystąpienie nie było tylko próbą uspokojenia katolików w obliczu wprowadzania tak daleko idących zmian ? Prawdopodobnie w napiętej sytuacji społecznej władze po prostu chcą wygasić konfrontacyjne postawy.

 

Atak z lewej strony dodał wiarygodności?

Spotkania prezydenta Francji z reprezentantami różnych wyznań są dość regularną praktyką. Ważne miejsce w kalendarzu pierwszej osoby w państwie zajmuje np. coroczny obiad z CRIF, czyli radą organizacji żydowskich. Odbywają się też spotkania z muzułmanami. Katolicy bywali jednak traktowani po macoszemu, zwłaszcza w okresie poprzedniej prezydentury Hollande’a. Władza dość brutalnie rozprawiła się z ich protestami w obronie instytucji małżeństwa (kwestia formalnych związków homoseksualistów), nie wspominając już o bezpardonowej i wykorzystującej wymiar sprawiedliwości walce z obrońcami życia poczętego. W ostatnim czasie, już za kadencji Macrona, doszło także do kilku oburzających akcji tzw. obrońców laicyzmu, którzy atakowali w sądach symbole chrześcijańskie, czy też wymogli przesunięcie pomnika św. Jana Pawła II w Ploermel.

 

Nazajutrz po ostatnim spotkaniu prezydenta z katolikami media donosiły: „Bezprecedensowe wystąpienie prezydenta Francji na forum konferencji episkopatu”,Emmanuel Macron spotkał się z francuskimi biskupami. Chce poprawy relacji”, „Prezydent Macron zachęca katolików do angażowania się w sprawy społeczne”, „Macron wyciąga rękę do katolików?”.

 

Po drugiej stronie lewica ciskała na prezydenta gromy, co dodatkowo nadawało temu spotkaniu wrażenia jakiegoś przełomu i nowego etapu relacji. Politycy oburzali się na rzekome odejście od twardego laicyzmu Republiki. Szef France Insoumise, Jean-Luc Mélenchon napisał w mediach społecznościowych: „Macron posunął się za daleko. To nieodpowiedzialne!”. Skrajny lewicowiec dodał nawet stwierdzenie o „metafizycznym delirium” Macrona i nazywał go „wikarym”. Benoit Hamon z Partii Socjalistycznej uznał, że przemówienie buło „głęboko sprzeczne z podstawowymi zasadami laicyzmu, którego prezydent powinien stanowić gwarancję”. O podważeniu laickości państwa mówił także nowy sekretarz generalny PS, Olivier Faure. Również były premier, socjalista Manuel Valls krytycznie ocenił wystąpienie Macrona.

 

Masońska wizja Kościoła

Z czym więc mamy do czynienia naprawdę? Z mistyfikacją, próbą uwodzenia katolików czy może przełomem? By odpowiedzieć na te pytania, trzeba bliżej przyjrzeć się samemu przemówieniu prezydenta. Zawiera ono wiele elementów ciekawych, nie słyszanych przez ostatnie lata rządów lewicy, ale raczej nie przełomowych. Mało tego, wśród przyjaźnie brzmiących słów są też wyraźnie widoczne między wierszami granice wyznaczane katolickiemu zaangażowaniu. Samo uznanie duchowości człowieka, przy jednoznacznie antropocentrycznej wizji świata oraz moralności bardziej przypomina etykę masońską niż zbliżenie prezydenta do chrześcijaństwa. Ale po kolei…

 

Prezydent Macron zaczął od stwierdzenia, że „więź między Kościołem a państwem nadwątliła się i powinno się ją naprawić”. – Dla naszego spotkania – mówił dalej – musieliśmy przełamać opór sceptyków po obu stronach. (…) Gdybym miał streścić mój punkt widzenia, powiedziałbym, że Kościół obojętny na sprawy doczesne nie jest wierny swemu powołaniu, a prezydent, który stwierdzi, że nie interesuje się Kościołem i katolikami, nie spełni swojego obowiązku.

 

Macron przywołał tu przykład niedawnej bohaterskiej śmierci pułkownika Beltrame. Dla jednych łączy ona powołanie wojskowego i wierność Republice, a dla drugich jest przejawem żarliwej wiary katolickiej. Prezydent dodał, że „te wymiary są ze sobą splecione”.

 

Takich słów i przykładów padło więcej. – Nie trzeba wracać aż do budowniczych katedr i Joanny d’Arc. Najnowsza historia oferuje nam tysiące przykładów, od porozumienia [tzw. świętej unii czyli porozumienia wszystkich partii w obliczu wojny] z 1914, po Ruch Oporu, od Sprawiedliwych, po odnowę Republiki, od Ojców Europy, po twórców nowoczesnego syndykalizmu, od doniosłej powagi i chwili po zamordowaniu księdza Hamela, po śmierć pułkownika Beltrame. Tak, Francja stała się silniejsza dzięki zaangażowaniu katolików – pojednawczo mówił Macron.

 

Prezydent ma jednak swoiste pojęcie „świętości”, bliższe oświeceniowej idei „braterstwa”. Zastrzegając, iż nie łamie idei laicyzmu, sprecyzował: – Mamy męczenników i bohaterów wszystkich wyznań, w tym ateistów. Uważam, że laickość nie polega na zaprzeczaniu duchowości w imię doczesności, ani na wymazywaniu sacrum z aspektu społecznego.

 

I dalej: – Gdybym celowo zamykał oczy na wymiar duchowy, który przyświeca katolikom w zaangażowaniu w życie moralne, intelektualne, rodzinne, zawodowe, społeczne, to miałbym tylko wybiórczy ogląd Francji, źle znałbym kraj, jego historię i obywateli, sprzeniewierzyłbym się mojej misji.

Było także o niestabilności obecnej struktury społecznej, która nie pozwala na wykluczanie katolików. Prezydent Francji zauważył, że eurodeputowani odrzucili chrześcijańskie korzenie Europy, ale historyczna oczywistość czasami nie potrzebuje zapisów. Nie korzenie są dla nas ważne, bo równie dobrze mogą być martwe. Liczą się ich żywotne soki, a katolicki sok wciąż może jeszcze ożywiać nasz naród. Dość ładnie, z tym, że owe „korzenie” wycięło jednak samo francuskie państwo, a nie deputowani PE.

 

Macron zwrócił się do katolików o trzy dary, których oczekuje od nich Republika („dar waszej mądrości, dar waszego zaangażowania i dar waszej wolności”). Użył też w przemówieniu zaskakującego jak na Francję zwrotu: „życie dziecka mającego się narodzić”. Na tym jednak gesty się powoli wyczerpywały. Szeroki zakres współpracy dla państwa i Kościoła został zawarty przede wszystkim w temacie emigracji. Prezydent powołał się tu na papieża Franciszka i arystotelesowską cnotę równowagi w roztropności, która ma przyświecać poczynaniom Francji w tej materii („realistyczny humanizm”). Pole wspólnej działalności, według prezydenta, to czynniki wywołujące zjawisko masowej emigracji: „zachwianie równowagi na świecie: konflikty polityczne, ubóstwo ekonomiczne i społeczne, wyzwania klimatyczne”. W kontekście „upadku solidarności i nadziei” katolicy są głównym składnikiem tej części społeczeństwa, która zajmuje się chorymi, odizolowanymi, bezbronnymi, opuszczonymi, niepełnosprawnymi, więźniami. Na emigracji, ochronie środowiska i działalności charytatywnej rola Kościoła w perspektywie prezydenta jeszcze się nie kończy. Stwierdzenie Macrona, że „w tej charakterystycznej dla Kościoła wolności słowa jest coś, co może oświecić nasze społeczeństwo: wola Kościoła, by zainicjować i podtrzymać wolny dialog z islamem”, to już zadanie nowe. Macron dodał nawet, że „nie ma zrozumienia islamu bez pośrednictwa duchownych, nie ma między religijnego dialogu bez religii”.

 

Prezydent kreśli granice

Tyle ze strony prezydenta „marchewki”. Dalej były już właściwie ostrzeżenia („słyszę rygorystyczny głos Kościoła dotyczący fundamentów człowieczeństwa”). Mówił również: – Stoimy wobec społeczeństwa, w którym formy rodzinne zmieniają się radykalnie a status dziecka jest niekiedy niejasny. Francuzi pragną zakładać tradycyjne komórki rodzinne, ale ich wzorce rodzinne są mniej tradycyjne. Zasady głoszone przez Kościół stają w konfrontacji z złożonymi realiami życia.

 

Macron przywołał tu przykład „codziennego” stykania się kapłanów i katolickich organizacji „z rodzinami rozbitymi, homoseksualnymi, rodzinami stosującymi aborcję czy in vitro, z rodzinami podzielonymi w wierze”. I dalej dość ważny fragment: – Kościół niestrudzenie towarzyszy ludziom w tych delikatnych sytuacjach i próbuje pogodzić różne zasady i realia. Nie twierdzę, że praktyka (doświadczenie) znosi lub unieważnia stanowisko Kościoła. Mówię tylko, że tu też musicie znaleźć granice – usłyszeli wierzący w Chrystusa. Macron wyraził też wątpliwości do co nieograniczonego przyrostu naturalnego i braku kontroli narodzin („produkcja żywych istot nie może rozciągać się w nieskończoność, nie podważając samej idei człowieka i życia”). Dodał też dość jasno, że „głos Kościoła nie może być nakazem”, a katolicy mogą jedynie… zgłaszać swoje wątpliwości.

 

Granice wolności Kościoła zostały więc zakreślone dość jasno. Trudno też mówić o przełomie. Znacznie dalej posuwał się w próbach flirtu z katolikami dla dzieła naprawy społeczeństwa np. Nicolas Sarkozy. W obydwu przypadkach widać jednak więcej instrumentalnego wykorzystywania Kościoła jako instytucji niż zrozumienia dla jego rzeczywistej misji. Ze strony Macrona poza mglistą koncepcją uznania jakiejś duchowości człowieka, nie padła pod adresem wierzących ani jednak konkretna obietnica. Wydaje się, że chodzi tu bardziej o neutralizację społecznego zaangażowania wiernych (wręcz wyznaczenie obszarów i granic takiej aktywności: emigracja, ekologia, dialogowanie z islamem), a także odciągnięcie ich od popierania opozycji, w zamian za zastopowanie agresywnego laicyzmu ze strony państwa. Kilka komplementów pod adresem katolickiej społeczności, bynajmniej nie oznacza np. blokady nadchodzącego przeglądu tzw. ustaw bioetycznych – „in vitro dla wszystkich” czy eutanazji. Wydaje się, że to tylko sprytna, uprzedzająca formuła przełamywania oporu katolickich sumień…

 

Bogdan Dobosz

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie