18 lipca 2014

Liturgia trydencka podkreśla ofiarny charakter Mszy

Wejście w świat liturgii tradycyjnej doprowadziło mnie do głębszego zrozumienia Mszy św. jako bezkrwawej Ofiary Chrystusa – mówi dla portalu PCh24.pl ks. Dawid Pietras, wikariusz parafii pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Deszcznie, diecezja zielonogórsko-gorzowska.

 

Otrzymał Ksiądz święcenia kapłańskie w 2008 r., a więc w niespełna rok po ogłoszeniu motu proprio „Summorum Pontificum”. Czy kwestią tradycyjnej liturgii interesował się już Ksiądz w seminarium?

Wesprzyj nas już teraz!


W seminarium pełniłem posługę ceremoniarza, odpowiadałem także za koło liturgiczne. Wcześniej, jako licealista, kilkukrotnie brałem udział w Kursie Oazowym dla Animatorów Liturgii. To wszystko doprowadziło mnie do głębszego zainteresowania się liturgią Kościoła. Muszę przyznać, że wskutek tego już jako diakon, po ogłoszeniu Summorum Pontificum, zapragnąłem odprawić Mszę tradycyjną. Trafił w moje ręce „Mały ceremoniał dla kleryków i kapłanów” wydany w 1949 roku. Zacząłem więc od dokładnego przestudiowania rytu cichej Mszy św. Między klerykami krążyła również instruktażowa płyta dla kapłanów, jak taką Mszę odprawić. W seminaryjnych kuluarach mówiło się o tej liturgii…

Jak znajomi Księdza patrzyli na to zainteresowanie? Czy nie było ono traktowane jak fanaberia?


Reakcje były i będą różne. Od niezrozumienia, poprzez podziw, aż do pragnienia uczestniczenia w takiej Mszy. Myślę, że wciąż pokutuje pewna niewiedza wobec tej Mszy, czyli „tyłem do ludzi i po łacinie, więc nikt nic nie rozumie…”. Mszę tę kojarzy się jeszcze z Bractwem św. Piusa X, obwoływanym niesłusznie jako grupa schizmatycka, a odprawiającym tę Mszę przypisuje się negację Soboru Watykańskiego II i jego osiągnięć. Dziś jednak coraz bardziej wiemy, jak wygląda taka Msza. W samym Internecie możemy spotkać coraz więcej nagrań jej celebracji. Pozostaje mieć nadzieję, że świadomość wiernych i kapłanów będzie wzrastać.

Czy pamięta Ksiądz chwilę, gdy pierwszy raz uczestniczył we Mszy świętej trydenckiej? Jakie miał Ksiądz wówczas pierwsze wrażenia?


Pierwsza Msza św. trydencka nie była dla mnie nadzwyczajnym szokiem. Byłem już po dość obszernej literaturze w tym temacie. Wiedziałem, czego się spodziewać. Uczestniczyłem wtedy w tej Mszy wraz z młodzieżą oazową z gorzowskiej parafii. Urzekła mnie jednak cisza Kanonu, brak pośpiechu i zauważalne skoncentrowanie się na Bogu, na kulcie.

Kto nauczył Księdza odprawiać w starym rycie? Jakie były najpoważniejsze trudności, z którymi się Ksiądz zetknął?


Nauka przebiegała mniej więcej dwa lata, na ile pozwalały rozliczne obowiązki w parafii. Jak już powiedziałem wcześniej, zaczęło się od dokładnego przestudiowania rubryk cichej Mszy oraz od kilkukrotnego obejrzenia płyty instruktażowej. Następnie przyszedł czas na ćwiczenia. Pomagał mi świecki człowiek – ceremoniarz z Gorzowa Wielkopolskiego. Praktycznie rzecz biorąc, można powiedzieć, że jestem samoukiem. Wciąż się uczę. Św. Jan Maria Vianney raz na rok przeglądał wszystkie rubrycele Mszału, by niczego nie uchybić. Uczenie się tej Mszy to ciągły proces.

Czy mógłby Ksiądz opowiedzieć o swojej pierwszej tradycyjnej celebracji? Kiedy miała miejsce? Jakie wrażenia towarzyszyły wówczas Księdzu?


Moja pierwsza celebracja odbyła się z udziałem małej grupki młodzieży z gorzowskiej parafii. Oczywiście była to cicha Msza. Następna jednak Msza była odprawiona podczas rekolekcji oazowych w Tylmanowej, których myślą przewodnią była liturgia. W dziesiątym dniu przeżywaliśmy wraz z młodzieżą tajemnicę różańcową śmierci Jezusa. Był to dzień wyciszenia i wpisaliśmy w ten dzień cichą Mszę trydencką. Po dokładnym przygotowaniu młodzieży, została ona odprawiona przy bocznym ołtarzu kościoła na tle obrazu ukrzyżowanego Chrystusa. Misteryjność tej Mszy długo pozostanie w pamięci mojej oraz rekolektantów.

Czy celebracja w „vetus ordo” pomaga Księdzu lepiej odprawiać „novus ordo”?


Zdecydowanie tak. Teraz rozumiem, skąd wzięły się pewne gesty czy teksty Mszy św. w zwyczajnej formie. Poza tym wejście w świat liturgii tradycyjnej doprowadziło mnie do głębszego zrozumienia Mszy św. jako bezkrwawej Ofiary Chrystusa. To z kolei umocniło moją kapłańską tożsamość. Zrozumiałem, że kapłan jest dla ołtarza, a ołtarz dla Ofiary. W wyniku starej Mszy zacząłem czytać książki, takie jak na przykład Marcina z Kohem „Wykład o Mszy Świętej”, którą serdecznie polecam wszystkim.

Posługuje Ksiądz wiernym tradycji łacińskiej na terenie diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. Jak liczna jest to grupa? Jak często odprawia Ksiądz Mszę św. w starym rycie?


W naszej diecezji są obecnie trzy miejsca celebracji. W Gorzowie Wielkopolskim, w parafii Podwyższenia Krzyża Świętego, odprawia się tę Mszę w jedną niedzielę miesiąca. Przychodzi tam około trzydzieści osób. Natomiast w mojej byłej parafii pw. NMP Królowej Polski Mszę trydencką odprawiam raz na miesiąc w czwartą sobotę miesiąca. Uczęszcza na nią regularnie od 80 do 120 osób. Każdą celebrację łączę z wygłoszoną katechezą, a po Mszy św. spotykamy się na wspólnym spotkaniu i poczęstunku. Ludzie angażują się na przykład w dekorację ołtarza kwiatami, a na Mszach posługuje dziewięciu ministrantów. Wydaliśmy także Mszaliki dla wiernych, nagraliśmy reportaż i kilka celebracji tych Mszy. Są one udostępnione w Internecie.

Obecnie planujemy powstanie strony internetowej, a także scholi gregoriańskiej. Natomiast trzecim miejscem w diecezji jest Zielona Góra. W parafii Podwyższenia Krzyża Świętego Mszę tę sprawuje się co niedzielę. Raz na rok organizujemy również trzydniowe rekolekcje w Gorzowie Wielkopolskim i w Zielonej Górze. Pomagam również w rozwijaniu tradycyjnej liturgii w Szamotułach koło Poznania.

Jakie są największe atuty i wady środowisk skupionych wokół Mszy trydenckiej?


Bez wątpienia atutem jest obecność młodzieży i całych rodzin. Jest to też sposób na zainteresowanie ludzi młodych Kościołem i Mszą św. Ministrantura bardzo angażuje chłopaków w poznawanie i przeżywanie tej Mszy. Liturgia ta uczy sacrum i ducha kontemplacji, którego dziś tak brakuje w rozkrzyczanym świecie. Trudno mi natomiast mówić o wadach tych wspólnot. Moje duszpasterstwo jest młode i jeszcze się rozwija. Osobiście widzę ogromny entuzjazm wśród tych wiernych i zaangażowanie w to dzieło. Choćby w przygotowanie wspólnego poczęstunku, a nawet w hojnym wsparciu poprzez ofiary na cele rozwoju tradycji.

Czy sądzi Ksiądz, że sytuacja prawna rytu tradycyjnego będzie się poprawiać, czy może wręcz przeciwnie – dostęp do Mszy trydenckiej zostanie ograniczony?


Nie sądzę, żeby kolejny papież oficjalnie cofnął decyzję Benedykta XVI. Przecież wiemy, że ta forma rytu rzymskiego nigdy nie została oficjalnie zakazana i jest dziedzictwem wieków. Ukształtowała wielu świętych, jak np. św. Ojca Pio. Z jednej strony słyszy się o kolejnych kapłanach zainteresowanych tą Mszą. Powstają w Polsce nowe punkty celebracji tej liturgii. Z drugiej strony nie brakuje niestety silnej opozycji i niezrozumienia. Może się jednak okazać, że w naszej zlaicyzowanej Europie utrzymają się dwa główne nurty w duszpasterstwie: ruchy charyzmatyczne, które przyciągają ludzi m.in. poprzez wspólnotowość, a także grupa katolików skupionych właśnie wokół tradycyjnej Mszy św. i nauczania Kościoła. Może to spowoduje docenienie skuteczności tradycji liturgicznej również w Nowej Ewangelizacji. Na pewno rozwój tradycyjnej liturgii i duszpasterstw zależy i będzie zależeć od biskupów. A także w dużej mierze od tego, czy będzie się o tym skarbie mówiło w seminariach przyszłym kapłanom. Potrzeba tu wiele naszych ofiar i modlitwy, a także zaufania Bogu i cnoty cierpliwości.

Bóg zapłać za rozmowę!


Rozmawiał Kajetan Rajski



Reportaż z Mszy Trydenckiej w Gorzowie Wielkopolskim


Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie