„W Al. Szucha policjanci podjęli interwencję wobec osób blokujących jezdnię. Podano komunikaty wzywające do zachowania zgodnego z prawem. W stosunku do osób lekceważących polecenia funkcjonariusze użyli siły fizycznej”, „Osoby, które podczas legitymowania odmówiły podania swoich danych są przewożone do jednostek policji w celu weryfikacji ich tożsamości oraz wykonania niezbędnych czynności w związku z popełnionym wykroczeniem. Jedna osoba została zatrzymana za naruszenie nietykalności policjanta”, „Policjanci wezwali holowniki mające pomóc w usunięciu aut blokujących lewe pasy ruchu na moście Łazienkowskim”, to tylko niektóre z komunikatów opublikowanych w poniedziałek na profilach w mediach społecznościowych warszawskiej policji. Z kolei zadymiarze biorący udział w „strajku Lempart i Suchanow” oraz popierające ich media rozpisują się o brutalności funkcjonariuszy i „państwie policyjnym”.
W poniedziałek wieczorem w Warszawie doszło do nielegalnego zgromadzenia przed gmachem Ministerstwa Edukacji Narodowej, w którym wzięło udział kilkudziesięciu protestujących oraz liczne grono dziennikarzy. Użytkownicy mediów społecznościowych żartowali, że na jednego demonstranta przypada 10 reporterów. Część z uczestników „strajku Lempart i Suchanow” przykuła się do bramy ministerstwa, a część… przykleiła smarując wcześniej swoje ręce klejem.
Wesprzyj nas już teraz!
Policja odgrodziła gmach resortu edukacji kordonem od ulicy, funkcjonariusze legitymowali i spisywali pojedynczych uczestników manifestacji. Doszło do przepychanek oraz werbalnych i fizycznych ataków na funkcjonariuszy.
Policjanci interweniowali zatrzymując część protestujących. Nie udało się jednak zatrzymać wszystkich agresorów. Z relacji Polsat News wynika, że jeden z policjantów próbujący ująć protestującą kobietę został otoczony przez manifestantów, którzy „odbili ją z jego rąk” nie dopuszczając do zatrzymania. Podobna sytuacja miała miejsce w związku z próbą zatrzymania wandala, który za pomocą spreju pomazał budynek bazgrząc na nim symbole czerwonych błyskawic. W tym przypadku protestujący również rzucili się na funkcjonariuszy.
W poniedziałek doszło również do zatrzymania fotoreporter „Gazety Wyborczej” Agaty Grzybowskiej. Rzecznik komendanta głównego policji insp. Mariusz Ciarka, pytany przez TVN24, powiedział: „Poczekajmy spokojnie na wyjaśnienie tej sprawy”. Według rzecznika „w momencie zatrzymania policjanci nie wiedzieli, że to jest fotoreporterka”. Dodał, że legitymacja prasowa nie zwalnia z odpowiedzialności za podejrzenie popełnienia przestępstwa. Grzybowska jest podejrzana o popełnienie przestępstwa naruszenia nietykalności funkcjonariusza publicznego. Na nagraniach z zajścia opublikowanych m.in. przez OkoPress widać jak kopie jednego z funkcjonariuszy. Fotoreporter „GW” została wypuszczona na wolność. Nie przyznaje się do zarzucanych jej czynów.
Przed komendą na ul. Wilczej, na którą przewieziono Grzybowską, odbyła się „demonstracja solidarnościowa” z zatrzymaną dziennikarką, a także innymi zatrzymanymi, którzy mieli tam trafić po proteście pod MEN-em.
Głos w sprawie zabrała zastępca RPO, która powiedziała mediom, że na miejscu przestrzegane są zasady, natomiast dowiezienie osób na komisariat pozostawia wiele do życzenia. – Osoby były źle traktowane, szarpane. To jest nie do pomyślenia. (…) Sytuację osób zatrzymanych będzie też badał KMPT (Krajowy Mechanizm Prewencji Tortur – red.) – mówiła.
Źródło: wPolityce.pl, Polsat News, Twitter
TK