7 września 2017

Ksiądz Jaklewicz: im bardziej kogoś kocham, tym większy mam obowiązek upominania go

(fot. pixabay.com)

„Liberalna kultura wtłoczyła nam do głowy pseudodogmaty politycznej poprawności typu: żyj i pozwól żyć innym, nie wtrącaj się w cudze sprawy, każdy ma prawo żyć jak chce, żyj w zgodzie z sobą” – twierdzi ksiądz Tomasz Jaklewicz i przypomina: „chrześcijanin nie może milczeć w obliczu grzechu”.


Zapomnieliśmy o braterskim napominaniu się nawzajem, a przecież to fundamentalny uczynek miłosierdzia i obowiązek każdego chrześcijanina. Przekonuje o tym ks. Tomasz Jaklewicz w najnowszym „Gościa Niedzielnego”. – Chrześcijanin ma obowiązek dostrzegania obok siebie człowieka doświadczającego nędzy. W przypadku biedy materialnej ta sprawa nie budzi kontrowersji. Inaczej jest w przypadku biedy duchowej. A przecież i tej nie brakuje, także, a może przede wszystkim wśród bogatych materialnie – stwierdza ksiądz redaktor.

Wesprzyj nas już teraz!

Zdaniem księdza nie można w imię wolności rezygnować z dobra drugiego człowieka, więc musimy wzajemnie się upominać. – Napomnienie jest czynem miłosierdzia, konkretną formą troski o człowieka. Celem zwrócenia komuś uwagi jest wyrwanie go ze szpon zła i skierowanie w stronę dobra, czyli nawrócenie – przekonuje ks. Tomasz Jaklewicz.

Nie upominamy się nawzajem, ponieważ ogarnia nas strach, ten z kolei wywołuje liberalna kultura zaczadzająca umysły swoimi wypaczonymi pojęciami. – Tolerancja to jeden z najbardziej rozpowszechnionych i zarazem szkodliwych dzisiejszych mitów. Nawiasem mówiąc, ci, którzy najgłośniej krzyczą o tolerancji, mają zwykle na myśli tolerowanie tylko tych, którzy myślą jak oni – twierdzi publicysta „Gościa Niedzielnego” wyjaśniając, że nie można, powołując się na tolerancję, usprawiedliwiać, ani przyzwalać na zło. – Chrześcijaństwo głosi miłość, która oznacza odpowiedzialność za innych, czyli reagowanie, gdy mój bliźni wchodzi na drogę ku duchowej śmierci – przekonuje ksiądz redaktor.

Nie jest łatwo wydostać się z tej pułapki poprawności politycznej. Zdaniem ks. Jaklewicza upominanie uznawane jest za zamach na wolność jednostki oraz za moralizatorstwo. Przymyka się na nie oko tylko, gdy bliźni krzywdzi innych ludzi. Natomiast kiedy działa jedynie na własną szkodę, odmawia się katolikom prawa do reakcji. A przecież obowiązkiem chrześcijanina jest interwencja, gdy brat grzeszy. – Ostrzeżenie ślepca, który zmierza ku przepaści i tego nie widzi, nie jest zamachem na jego życie i jego prawa, ale ratowaniem mu życia. Upomnienie bliźniego nie jest zamachem na jego wolność, przeciwnie, służy jego wolności, ponieważ otwiera mu oczy naprawdę, które on nie widzi w danym momencie – twierdzi kapłan.

Kościół naucza, że wierni mają obowiązek napominania się nawzajem. Nie może być inaczej, ponieważ Pismo Święte wspomina o tym zadaniu wielokrotnie. Mówi o tym Księga Kapłańska: „Będziesz upominał bliźniego, aby nie zaciągnąć winy z jego powodu” (19, 17). – Pan Jezus nie znosi tego nakazu. Wprowadza zasadę stopniowania upomnienia: najpierw w cztery oczy, potem przy świadkach. Wreszcie, gdy to nie skutkuje, należy powiadomić wspólnotę Kościoła. „A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik!” (Mt 18, 17) – przypomina ks. Jaklewicz i dodaje, że nie mieli z tym problemu Apostołowie – gdy była taka konieczność św. Paweł napominał św. Piotra „gdy ten zachowywał się dwulicowo”.

Zasada jest taka: im bardziej kogoś kocham, tym bardziej za niego odpowiadam i tym większe mam prawo i obowiązek upomnienia. Milczenie w sytuacji, gdy bliski mi człowiek czyni zło, prowadzi do osłabienia lub wręcz zniszczenia więzi – zapewnia publicysta. Przekonuje również, że jeśli trzeba napomnieć bliźniego, nie ma znaczenia hierarchia. W uzasadnionej przyczynie dziecko może napomnieć rodzica, a podwładny przełożonego. Również wierny świeci może zwrócić uwagę kapłanowi, gdy ten błądzi. Najważniejsze jest to, aby upominać z rozwagą. – Upominać rozumnie i z miłością. Warto starannie dobierać słowa i znaleźć właściwy moment. Warto unikać ogólnych sformułowań typu „zawsze się spóźniasz” albo „jesteś kłamcą”. Takie właśnie ogólne zdania, w których padają słowa „zawsze” czy „nigdy”, są  na ogół nieprawdziwe i zazwyczaj nieskuteczne – przestrzega ks. Tomasz Jaklewicz. 

źródło: Gość Niedzielny

om

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 654 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram