7 czerwca 2019

Ks. Glas: wsłuchajmy się w głos Maryi. To Ona zwycięży piekło!

Gdy świat staje się duchowym bagnem, gdy w Kościele pojawia się straszliwa herezja modernizmu, doprowadzając do korupcji duchowej, jedynym ratunkiem pozostaje Maryja, Matka Syna Bożego – pisze ks. Piotr Glas w nowej książce „Ostatnie wołanie Maryi”.

 

Maryja woła – a może powinienem powiedzieć mocniej: krzyczy – dziś do świata i do Kościoła. Wszystkie znaki na niebie i ziemi już od stu pięćdziesięciu, a może nawet dwustu lat uświadamiają nam, że dzieje się coś nadzwyczajnego. Można w to wierzyć albo nie, można mieć maryjną pobożność lub jej nie mieć, ale nie sposób zaprzeczyć temu, iż współczesność jest czasem wielkiej duchowej bitwy. Maryja odgrywa w niej olbrzymią rolę. Do Niej, jak to zostało zapowiedziane w Apokalipsie, należeć będzie ostatnie słowo, bo Bóg Jej dał władzę pokonania szatana. To brzmi niewiarygodnie, ale Bóg swojemu stworzeniu – kobiecie – dał ostatnie słowo w walce z całą potęgą piekła.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Ciastko wystarczy?

Ona chce, abyśmy otworzyli oczy i serca, abyśmy wyrwali się z letargu, z ciemności, która nas ogarnęła, z przerażającej mgły, która opadła na Kościół i na każdego z nas. Nie chodzi tylko o ludzi wierzących, ale także o niewierzących – zagubieni jesteśmy wszyscy, tak jedni, jak i drudzy, i nie wiemy, do czego dążymy, dokąd zmierzamy. Każdy z nas chce doświadczyć miłości, akceptacji, sensu życia, a także zrozumieć, jaki jest sens cierpienia zarówno tego cielesnego, jak i duchowego. Bardzo wielu z nas szuka, ale w złych miejscach. Młodzi poszukują sensu w ciągłej rozrywce, w idolach, których dzisiaj świat masowo produkuje, wszelkiego rodzaju używkach oraz w rozwiązłości seksualnej. To tam szukają nie tylko przyjemności, lecz także sensu, celu swojego życia. Niestety wielu z nich kończy źle, w szpitalach psychiatrycznych brakuje miejsca dla dzieci i młodzieży, a leki antydepresyjne stały się chlebem powszednim dla wielu ludzi.

 

Dlaczego jednak nie szukają tego w Kościele, w życiu duchowym, w wierze? Odpowiedź jest dla nas, ludzi wierzących, dramatyczna. Nie szukają, bo nie mogą tego w nas znaleźć, bo często w nas tego chrześcijaństwa nie widzą. Chrześcijaństwo, które powinno być dla wierzącego drogą i stylem życia, stało się jedynie pustym hasłem. Dla bardzo wielu ludzi – tu, na Zachodzie – jesteśmy już tylko pewną mało znaczącą strukturą, instytucją charytatywną, punktem pomocy albo miejscem usług religijnych.

Niestety, paradoksalnie, czujemy się z tym dobrze i komfortowo, a ludzie niezaangażowani religijnie nie widzą powodu, dla którego mieliby tracić czas na coś, co nie wnosi wiele do ich życia, nie wygląda autentycznie, co nie przybliża ich do Boga. A oni w wielu wypadkach nie chcą tylko doświadczyć wspólnoty czy pomocy charytatywnej, oni – ci wierzący i poszukujący – chcą po prostu znaleźć i przeżyć autentyzm wiary, a przez to samego Boga. Rozrywkę, wspólnoty różnego rodzaju czy kluby mają gdzie indziej, nie muszą szukać ich akurat w Kościele. Nie potrzebują nawet spełnienia pragnień, o których mówi część kaznodziejów: „Chcesz być uzdrowiony, zostaniesz uzdrowiony”; „Jeśli jesteś samotny, przyjdź, my cię kochamy”. Kawa, herbata, ciasteczko, dobry humor, rodzinna atmosfera. To można znaleźć gdzie indziej, do tego nie potrzeba Kościoła.

 

Wiele naszych wspólnot przestało być miejscem poznania i odkrywania Boga poprzez wiarę, miejscem kultu i uwielbienia Pana oraz oddawania Mu czci. W wielu miejscach postawiliśmy człowieka w centrum, czcimy i uwielbiamy samych siebie, skupiając uwagę na naszych ludzkich sprawach. Lepszy czas i miejsce na nie możemy jednak znaleźć gdzie indziej.

 

Jak Rewolucja niszczy Kościół

Często słyszy się, jak ludzie, szczególnie młodzi, mówią otwarcie o stracie czasu, nudzie i bezcelowości praktyk religijnych. Odrzucamy więc wiarę, wartości chrześcijańskie, oddalamy się od Kościoła, a co za tym idzie – od samego Boga. W ostatnich dziesięcioleciach widzimy, jak ten proces szybko przybiera na sile, a obecnie staje się on wręcz przerażający. I dlatego właśnie Maryja, Matka Kościoła, wkroczyła teraz bardzo stanowczo i z taką mocą w dzieje świata.

 

Ten proces porzucania Boga na rzecz idoli, fałszywych bóstw – czy będzie to Rewolucja, Postęp, Rozum, zabsolutyzowany Naród, klasa społeczna albo Natura – rozpoczął się już na przełomie XVIII i XIX wieku. To wtedy wiarę zaczęto zastępować emocjami, rozumem czy pseudonaukami, a miłość uznano jedynie za romantyczne uniesienie, które nie wiąże się z odpowiedzialnością. Papiestwo traciło autorytet, ludzie darzyli uznaniem inne osoby czy instytucje. Rewolucja zniszczyła struktury kościelne, a wielu księży przeszło na drugą stronę.

 

Liczni kapłani, biskupi, a nawet prymasowie wstępowali do lóż masońskich, głosili zafałszowaną wiarę, a przynajmniej wiarę skażoną obcymi jej myślami filozoficznymi. Zamiast przypominać, że człowieka obciąża grzech, zaczęto popierać nauczanie Jana Jakuba Rousseau, który twierdził, iż to kultura i religia psują człowieka, a w stanie naturalnym jest on doskonały czy wręcz święty; w innych miejscach zamiast mówić o tym, że Bóg stworzył nas do świętości, zaczęto na wzór jansenistów głosić, że jesteśmy tak bardzo zniszczeni grzechem, iż nic nie może nam pomóc, nic nie może nas uratować, iż nie jesteśmy nawet zdolni przystępować do Komunii Świętej.

 

Strategia szatana

Kościół trzeszczy od dekad jak stary okręt, który znajduje się na niespokojnym morzu – biją w niego złowrogie fale, miotają nim podczas sztormu, kolejne elementy jego wyposażenia są dewastowane, a on sam jest coraz bardziej zniszczony i kruchy. Spójrzmy, jak atakowane i niszczone jest obecnie Kapłaństwo, bez którego nie ma Eucharystii ani sakramentu pojednania. W wielu miejscach na świecie Szatan przez lata kusił kapłanów, by nadużywali swojej władzy czy pozycji społecznej, by popadali w grzechy ciężkie, a szczególnie w grzech sodomii seksualnej. To była jego przerażająca strategia.

 

Szatan zawsze tak działa, to jego strategia: usypia nas, przekonuje, że nic nam nie grozi, że nic się nie dzieje i jesteśmy bezpieczni oraz bezkarni, że Bóg nam wszystko wybaczy. Wydarzenia w Irlandii mogą być dla nas lekcją, ostrzeżeniem przed tym, co nas czeka, jeśli nie zaczniemy walczyć o Kapłaństwo, o kapłanów, o czystość serca i ciała, o odrodzenie wewnątrz Kościoła. To jest ostrzeżenie skierowane do całego Kościoła, także tego w Polsce. Jeśli się nie opamiętamy, jeśli nie podejmiemy walki duchowej, to może nastąpić gigantyczny kryzys, krach duchowy i to już nie tylko w poszczególnych krajach, lecz także w całym Kościele.

 

Wiek XX to jedynie kontynuacja tego procesu, czas masowej apostazji, która obecnie tylko się pogłębia i to w tempie zawrotnym.

 

Wkracza Maryja

I właśnie w takich skomplikowanych okolicznościach przychodzi Matka Boża. Właśnie wtedy papież Pius IX daje nam Ją za wzór, ogłaszając dogmat o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny. Gdy świat staje się duchowym bagnem, gdy w Kościele pojawia się straszliwa herezja modernizmu, doprowadzając do korupcji duchowej, jedynym ratunkiem pozostaje Maryja, Matka Syna Bożego. Ona pokazuje, że odkupienie ludzkości znaleźć można jedynie w Jezusie Chrystusie, Zbawicielu świata – jak mówi Pismo Święte: „nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, przez które moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4, 12).

 

Została Ona zachowana przez Boga od zepsucia grzechem pierworodnym. Ona sama jest świętością prowadzącą nas najpewniejszą i najdoskonalszą drogą do swego Syna.

 

Obecnie w Kościele można coraz częściej zaobserwować, że na tronie sadzamy człowieka i jego doczesne sprawy zamiast Boga. A przecież naszym celem jako ludzi Kościoła jest oddawanie czci samemu Bogu i stawianie Go w centrum uwielbienia i naszej egzystencji. To właśnie Trójca Święta ma otrzymać od nas, wiernych, największą chwałę. Lecz my zaczęliśmy czcić i ubóstwiać nasze zdrowie i ciało, świat, ekologię, a co gorsza usprawiedliwiać i wręcz błogosławić grzech.

Sedno tkwi w tym, że wielu ludzi tak naprawdę nie chce szukać w Kościele ekologii, dobrego samopoczucia, samoakceptacji, medytacji transcendentalnej czy jogi, ale samego Boga. Trudno w to uwierzyć, ale ogromna liczba osób właśnie teraz poszukuje w życiu czegoś więcej, ludzie pragną Boga, chociaż nie znają Go po imieniu. Jeżeli nie mogą Go znaleźć w Kościele, w nas, wyznawcach Chrystusa, to idą gdzie indziej, choćby do innych zborów chrześcijańskich czy różnej maści pseudochrześcijańskich sekt.

 

I powinniśmy zrozumieć, że udają się tam, ponieważ myślą, iż to właśnie tam Pana Boga się wielbi i chwali we właściwy sposób. Trzeba tu niestety powiedzieć ze smutkiem, że spora część tych grup jest – jeśli chodzi o wiarę, o modlitwę, o życie – bardziej radykalna od nas. Dlatego dzisiaj, częściej niż kiedykolwiek w historii, Maryja, Matka Kościoła, wzywa nas – chrześcijan, katolików – do tego, byśmy radykalnie rozniecili ogień gorliwości, byśmy odnaleźli światło Prawdy, które ukryliśmy pod korcem. Ona wkracza w dzieje, aby ratować Kościół. Tak, wiem, zapewne zaraz ktoś powie, że dano nam obietnicę, iż Kościół przetrwa i szatan go nigdy nie pokona, albo że już bywało gorzej w przeszłości. Jednak nigdzie nie jest powiedziane, jaki będzie ten Kościół, który przetrwa. Czy te struktury, które znamy, przetrwają próbę współczesnych skandali? Maryja patrzy na to, co się dzieje, na bankructwo duchowe wielu autorytetów i wzywa nas jak nigdy wcześniej do pokuty.

Ona wzywa nas, błaga jak kochająca Matka, byśmy zaczęli ewangelizować już nie tylko świat, lecz także Kościół, który – jak sama mówi – ogarnięty jest oparami szatana, zagrożony utratą wiary i odstępstwem. Kryzys, który obecnie wstrząsa Kościołem, to nie tylko kryzys celibatu czy naszej tożsamości, ale przede wszystkim – kryzys wiary.

 

Gdzie nie ma Maryi, jest grzech

Maryja nie proponuje nam współcześnie jakiejś nowej drogi, ale stare, dobre rozwiązania, proste ścieżki, które mają nam wskazać właściwą i prawdziwą drogę do Boga. W La Salette wzywa nas do pełnego uczestnictwa w niedzielnej Mszy Świętej i do odmawiania Modlitwy Pańskiej, a w Fatimie przypomina o Różańcu.

 

Jak widać, to nic bardzo trudnego czy skomplikowanego. Jednak ten prosty przekaz Matki my – niestety także w Kościele – zastąpiliśmy skomplikowanymi wywodami teologicznymi czy, odwrotnie, banalnymi nowinkami, których jedynym celem jest niekiedy zamaskowanie Prawdy głoszonej w Kościele od zawsze, Prawdy, której nauczał Jezus Chrystus. Czasem myślę, że gdyby Pan Jezus przyszedł dzisiaj ponownie na świat, to zostałby szybko skrytykowany przez współczesnych teologów za to, że mówi za dużo o Bogu, że wypędza złe duchy, że głosi o ogniu piekielnym, że czyni cuda, że ostrzega przed wiecznym potępieniem. Współczesne nauczanie wielu teologów często mówi o tym, iż złe duchy nie istnieją, piekło jest puste, a mówienie o grzechu i słabościach to mowa nienawiści.

 

Obecnie jak nigdy dotąd Matka Boża przychodzi do nas – pogubionych – i wskazuje nam drogę, pro- wadzi w ciemnościach niewiary.  Ona jako Matka tak przepięknie i z taką miłością tłumaczy nam objawienie Pańskie, daje nam tyle ciepła, tyle nadziei, że dzięki Niej na nowo odkrywamy prawdę.

 

Zapytajmy jeszcze raz: co stanowi źródło tego zła? Odpowiedź jest krótka: brak wiary, brak nadziei i brak miłości! Nie można wierzyć, a jednocześnie dopuszczać się zła. To jest wielki sukces zajadłego przeciwnika Boga, że mógł on wewnątrz Kościoła, w jego najwyższych sferach, rozsiać ziarna niewiary, zwątpienia, zgorszenia i odstępstwa. Zły doprowadził wielu do oddalenia się od Prawdy Ewangelii i do podążania za bajkami nowych teorii teologicznych, do rozkoszowania się złem i grzechem.

 

Ciekawe też, iż ten wielki kryzys jest skorelowany z upadkiem pobożności maryjnej. Im mniej maryjny staje się Kościół, im mniej modlitwy do Matki Bożej, tym jest gorzej z moralnością czy wewnętrzną pracą nad świętością.

 

Tam, gdzie nie ma Matki Bożej, Najczystszej Dziewicy, tam rozlał się straszliwy brud i grzech. Brakuje jakichkolwiek hamulców i jesteśmy tego świadkami dzisiaj w Kościele i na całym świecie. Tylko powrót do Maryi, odkrycie na nowo Jej – jakże aktualnego – przesłania do dzisiejszego świata, może nas uratować. To Jej Niepokalane Serce jest arką schronienia dla każdego z nas. Nie zwlekajmy z wyborem, póki Ono jest jeszcze otwarte.

 

 

Ks. Piotr Glas

Powyższy tekst jest fragmentem najnowszej książki ks. Piotra Glasa „Ostatnie wołanie Maryi”.

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 997 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram