25 listopada 2013

Krzeszów – niewielka wieś położona u podnóża Karkonoszy, niecałe 25 kilometrów na zachód od Wałbrzycha. Siedziba jednego z najpiękniejszych kompleksów zabytkowych, nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Pieczołowicie odrestaurowany barokowy pocysterski zespół klasztorny, od wieków miejsce, do którego ciągną tłumy pielgrzymów, by pokłonić się Matce Bożej Łaskawej czczonej w cudownej ikonie.

 

 

Wesprzyj nas już teraz!

Duchowa i estetyczna uczta

 

Do Krzeszowa trafiliśmy całą rodziną, odwiedzając sanktuaria maryjne południowo-zachodniej Polski. To był ostatni przystanek na wyznaczonej przez nas trasie. Choć znaliśmy opinie o tym miejscu – że cudowne, piękne, wyjątkowe… – to jednak dopiero gdy je zobaczyliśmy, mogliśmy z czystym sumieniem stwierdzić: tak, wizyta w krzeszowskim sanktuarium jest nie tylko duchową, ale i estetyczną ucztą. Pamiętam, że przyjechaliśmy tu z Kłodzka, przez… Czechy, bo łatwiej pokonać tą trasę przez tereny południowych sąsiadów niż kluczyć po naszych, słabo oznakowanych drogach. I tak jadąc wśród sielskiej scenerii łąk i pól, otoczonych niewielkimi wzgórzami czekałam na spotkanie z perłą baroku. Jednakże im bardziej zbliżaliśmy się do celu, narastało we mnie przeświadczenie, że to niemożliwe by na tym pustkowiu – owszem malowniczym, ale jednak pustkowiu – powstało potężne opactwo. I gdy prawie pewna swego, miałam powiedzieć mężowi, że może pomyliliśmy drogi, nagle zobaczyłam w oddali dwie potężne wieże krzeszowskiego kościoła. Wyrosły nagle… Widok był wprost niezwykły.

 

Na miejscu okazało się, że świątynia rzeczywiście jest imponująca, monumentalna, a fakt że stoi w środku maleńkiej wioski to wrażenie tylko potęguje.

 

Przekraczamy bramę zabudowań klasztornych. Z dziedzińca widać ogrom wież, podziwiamy też drugi kościół – św. Józefa. Naszą uwagę przykuwa także klasztor, w którym mieszkają mniszki benedyktynki. Wchodzimy do środka sanktuarium. Wnętrze bazyliki urzeka od samego progu, a feeria barw przyprawia o zawrót głowy. Gdyby nie  późna godzina i zmęczenie po całodziennym „maratonie” po ziemi śląskiej, zostalibyśmy tu jak najdłużej, by kontemplować piękno w czystej postaci. Niestety myśl, że jeszcze musimy znaleźć nocleg sprowadza nas szybko na ziemię. Rychło zatem opuszczamy kościół udając się do dobrze zorganizowanego, jak się okazało, punktu obsługi pielgrzyma, by zapytać o miejsca noclegowe. Tu polecono nam, by zapukać do klasztoru benedyktynek… Tak też zrobiliśmy i nie rozczarowaliśmy się. Przemiła siostra furtianka zaproponowała nam przestronny pokój ze wspaniałym widokiem na całą okolicę. Szkoda, że przyszło nam tu spędzić tylko jedną noc, bo to miejsce idealne na wypoczynek połączony z duchową odnową. Bez dwóch zdań stwierdziliśmy, że wrócimy tu na dłużej, a już na pewno będziemy każdemu polecać wizytęw tutejszym klasztorze… 

 

Trochę historii

 

Początki krzeszowskiego opactwa sięgają połowy XIII wieku, kiedy to księżna Anna, wdowa po księciu Henryku Pobożnym,  synowa św. Jadwigi Śląskiej, założyła tu niewielki klasztor, sprowadzając z czeskich Opatovic benedyktynów. Konwent  przetrwał tu jednak tylko do 1289 roku. Trzy lata później wnuk księżnej Anny, Bolko I Surowy osadził na tej ziemi cystersów z pobliskiego Henrykowa. Pierwszy kościół zaczęto budować pod koniec XII wieku. W 1301 roku pochowano w nim księcia Bolka, później miejsce wiecznego spoczynku znalazł tam jeszcze jego wnuk Bolko II Mały oraz inni książęta a świątynia krzeszowska stała się mauzoleum książąt świdnicko-jaworskich.

 

Opactwo w szybkim tempie się rozwijało i powiększało swoje dobra. Około 1400 roku mnisi mieli w posiadaniu 42 wsie i 2 miasta.  Okres prosperity trwał, choć i nie omijały tego miejsca tragiczne wydarzenia. W 1426 roku husyci splądrowali klasztor oraz przyległe budowle. Męczeńską śmierć poniosło wówczas 70 mnichów. Na szczęście zakonnicy w porę ukryli cudowny obraz Matki Bożej Łaskawej. Odnaleziono go dopiero 200 lat później, 18 grudnia 1622 roku w skrzyni ukrytej pod posadzką zakrystii. Odtąd dzień ten nosił nazwę Festum Lucis (Święto Światła). Przed obrazem zapalano lampy wotywne a o świcie odprawiana była Msza Święta ku czci Najświętszej Maryi Panny.

 

Podczas wojny trzydziestoletniej, w 1633 roku na opactwo napadli Szwedzi i znów zrządzeniem Opatrzności kaplica z cudownym wizerunkiem ocalała. Od tej pory nastąpił także niebywały rozkwit tego miejsca.

 

Sanktuarium stało się nie tylko centrum pielgrzymkowym, ale również prężnym ośrodkiem gospodarczo-polityczno-kulturalnym. Szczyt rozwoju Krzeszowa przypadł na czas rządów opata Bernharda Rosy. W 1661 roku postanowił on zbudować kalwarię, dziś liczącą 32 kaplice. Założył też Bractwo św. Józefa, które w swoim czasie liczyło 40 tysięcy członków. Do Krzeszowa przybywali liczni wierni ze Śląska, Saksonii i Czech. Na potrzeby pątników zapobiegliwy opat wzniósł kościół pw. św. Józefa. W 1728 roku przystąpiono zaś  do budowy głównej świątyni Wniebowzięcia NMP o barokowej bryle, która budzi powszechny zachwyt. Budowla ma imponujące rozmiary: 85,5 metrów długości; 35 m wysokości i 36 szerokości. Wieże mierzą 71 metrów. Przy wznoszeniu świątyni pracowało 41 murarzy, 13 cieśli, 12 kamieniarzy oraz 10 rzeźbiarzy.

 

W tym samym czasie rozpoczęto też budowę klasztoru, przerwaną I wojną śląską i przyłączeniem tych ziem do Prus. Prace zostały znacznie spowolnione, a sam budynek klasztorny nigdy nie osiągnął swoich planowanych rozmiarów. W 1810 roku nastąpiła sekularyzacja dóbr zakonnych, a klasztor i oba kościoły zostały rozszabrowane. Władze zakazały urządzania pielgrzymek. Do I wojny światowej budynki klasztorne niszczały.

 

W 1919 roku sprowadzili się tu benedyktyni z opactwa Emaus pod Pragą, znacznie ożywiając ruch pątniczy.

 

Podczas II wojny światowej klasztor został przerobiony na obóz przejściowy dla przesiedleńców i składnica muzealna (na strychu kościoła św. Józefa ukryto zbiory berlińskiej Biblioteki Pruskiej, które po wojnie trafiły do Biblioteki Jagiellońskiej).

 

Po wojnie przybyły tutaj benedyktynki ze Lwowa i są do teraz, troszcząc się o powierzone im dziedzictwo. A jak się troszczą przekonaliśmy się, goszcząc w ich klasztornych progach. Starania te widać na każdym kroku. Cały obiekt jest zadbany. Widać porządną rękę benedyktynek żyjących w myśl zakonnego hasła „Módl się i pracuj”.

 

Pokoje gościnne urządzono ze smakiem a nade wszystko z szacunkiem dla przeszłości. W końcu zachowało się tu sporo wnętrz z oryginalnym wystrojem.

 

Krzeszowskie dzieło sztuki

 

Nazajutrz wczesnym rankiem ponownie meldujemy się na dziedzińcu, by tym razem na spokojnie lepiej poznać to miejsce.

 

Rozpoczynamy od  kościoła św. Józefa, by zobaczyć niebywałej urody polichromie wykonane przez Michała Willmanna, przedstawiające genealogię i dzieje Świętej Rodziny. 
To jedno z największych dzieł tego artysty, zwanego śląskim Rembrandtem. 
Cała architektura świątyni została podporządkowana sztuce malarskiej. Aby malowidła prezentowały się efektowniej, w kaplicach zrezygnowano nawet z okien.

 

Z kościoła św. Józefa udajemy się w kierunku bazyliki, by przyjrzeć się wspaniałej fasadzie. Podzielona została na trzy strefy. W partii najwyższej, pomiędzy wieżami znajduje się rzeźbiarska grupa Trójcy Świętej, w strefie środkowej umieszczono trzy przedstawienia  Najświętszej Maryi  Panny –  Niepokalanej oraz w scenach Zwiastowania i Nawiedzenia,  a strefę najniższą zajmują Mojżesz, św. Grzegorz, św. Benedykt, św. Bernard, św. Scholastyka i św. Lutgarda. Rzeźby o niesamowitych walorach artystycznych są dziełem praskiego rzeźbiarza Ferdynanda Brokoffa.

 

Wnętrze świątyni  zdobią zapierające dech w piersiach malowidła o tematyce biblijnej, a także związane z historią zakonu cystersów, autorstwa Georga Wilhelma Neunhertza, wnuka Michaela Willmanna. Warto zwrócić szczególną uwagę także na misternie wykonane stalle dekorowane figurami świętych, ambonę i organy uchodzące za jedne z najdoskonalszych na Śląsku. 

 

W ołtarzu głównym znajduje się obraz wybitnego czeskiego malarza Petera Brandla „Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny”. Pracował nad nim osiem miesięcy. W górnej części płótna namalował Trójcę Świętą oraz siedzącego na tronie Zbawiciela z rozpostartymi rękami, który przyjmuje swą Matkę unoszoną do nieba przez aniołów.

 

Jednakże to nie dzieło Brandla jest w ołtarzu głównym najważniejsze, tylko wiszący nad tabernakulum niewielkich rozmiarów średniowieczny obraz Matki Bożej Łaskawej. Obraz bez którego nie byłoby ani klasztoru ani bazyliki. To serce tej świątyni. Wizerunek został namalowany temperą na desce modrzewiowej w połowie XIII stulecia i uznawany jest dziś za jedno z najstarszych przedstawień maryjnych w Polsce.

Legenda mówi, że w czasie wypraw krzyżowych obraz został przywieziony z Bizancjum do włoskiego Rimini przez rycerza Benito Tankretta, a stamtąd do Krzeszowa przenieśli go aniołowie.

 

Od samego początku obraz czczony jest przez wiernych licznie przybywających przed oblicze Maryi. O jego cudowności świadczą nie tylko liczne łaski jakie spływają na modlących się przed nim wiernych, ale też fakt, iż ikona ocalała z wielu niebezpieczeństw wojennych.

 

W 1997 roku Ojciec Święty Jan Paweł II, podczas pielgrzymki do Polski, ozdobił obraz Matki Bożej Łaskawej papieskimi  koronami a rok później podniósł kościół pw. Wniebowzięcia NMP do godności bazyliki mniejszej.

 

Do kościoła klasztornego przylega Mauzoleum Piastów, które również koniecznie trzeba zobaczyć. Znajduje się za absydą świątyni. Powstało w latach 1735-46, z inicjatywy opata Innocentego Fritscha, który postanowił podkreślić rolę Piastów jako fundatorów. W 1738 przeniesiono tu z kościoła szczątki Bolka I, Bernarda, Henryka I i Bolka II.

 

Swoistym przedłużeniem mauzoleum jest kaplica św. Marii Magdaleny z wbudowanym Grobem Chrystusa – ostatnia stacja XVII-wiecznej krzeszowskiej kalwarii. Aby zobaczyć całość (32 stacje), trzeba się wybrać na długi, co najmniej dwugodzinny spacer wśród krzeszowskich pól i lasów.  

 

Żal było opuszczać to mistyczne ze wszech miar miejsce. Ale – z Bożą pomocą – jeszcze tu wrócimy. Do Łaskawej Krzeszowskiej Pani, do kościoła św. Józefa, na wieże, do klasztoru benedyktynek, na dróżki tutejszej kalwarii. Krzeszów wciąga…

 

Dorota Matacz-Bajor

 

{galeria}

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 290 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram