16 stycznia 2017

Krawiecka polityka, czy polityczna moda?

(Fot. Ray Tang / London News Pictures via ZUMA Wire / Forum)

Przez dziesięciolecia muzułmańskie feministki reprezentowały progresywny islam, stawiając wyzwania konserwatystom religijnym i kwestionując tradycyjne rozumienie kobiety w islamie. Islam radykalny, dla kontrastu, był uważany za z natury męskie i patriarchalne zjawisko, opresyjne wobec kobiet, a przynajmniej broniące tradycyjnego status quo w odniesieniu do stosunków pomiędzy płciami oraz ich ról w społeczeństwie.

Ostatnio jednakże w kontekście zderzenia tego, co progresywne (oparte na wolności i tzw. prawach człowieka) oraz tego, co zacofane, czy wręcz radykalne, coraz częściej przebija się kwestia „polityki krawieckiej” (jak zjawisko to nazwała znakomita antropolog Emma Tarlo), która doskonale pokazuje, jak symbole pozornie religijne i kulturowe w rzeczywistości mogą być przykładem szerszej agendy politycznej. Zjawisko to wskazuje także na potrzebę zrozumienia nowej tendencji. Według niej, kobiety, zamiast być nadzieją na postęp i reformę islamu, stanowią awangardę czegoś zupełnie przeciwnego: radykalnych ruchów propagujących oraz aktywnie wspierających porządek proponowany przez islam polityczny.

Wesprzyj nas już teraz!

Doskonałym przykładem takiego tematu jest problem chust/burek (a ostatnimi czasy – burkini). Hidżab, muzułmańska chusta jest nie tylko obowiązkiem religijnym lub normą kulturową. Może być także znakiem pewnej postawy ideologicznej. Innymi słowy, w niektórych przypadkach noszenie go nie jest tylko przejawem pobożności czy kulturowej mody, ale swoistym oświadczeniem politycznym – i jako takie też powinno być traktowane.

Ubranie jako oręż

Patrick Sookhdeo zestawia interpretacje, które uznają hidżab za instrument męskiej kontroli z tymi, które podkreślają wyzwalający wymiar islamskiej chusty. W tym ostatnim ujęciu nie jest ona rozumiana jako dyskryminujący symbol ucisku, ale raczej jako wybór dokonany przez oświecone muzułmanki. Taka interpretacja czyni z hidżabu nie tylko celowy znacznik bardzo specyficznej tożsamości, ale również przejaw programu umotywowanego politycznie. Wspomniana już Emma Tarlo uważa ów nurt „polityki krawieckiej”, za upolityczniony sposób użycia ubioru „do świadomego podkreślenia różnic i zdystansowania się od ‘Zachodu’, [a także jako] tarczę przeciwko niszczącym siłom ‘integracji’ oraz narzędzie na drodze do ustanowienia państwa islamskiego”. Ma to być element szerszego programu politycznego radykalnego islamu.

Istnieją trzy kwestie, które należy wziąć pod uwagę przy analizowaniu problemów z hidżabami/burkami czy burkini.

Po pierwsze, kłopoty z jednoznaczną interpretacją Koranu i hadisów (szczególnie w kontekście ich ideologizacji). Można zaobserwować, że im bardziej radykalną interpretację przyjmuje dana kobieta, tym bardziej siebie okrywa, włączając w to twarz (nikab, burka) i ręce (noszenie rękawiczek). Bywa to szczególnie problematyczne w urzędach i szkołach, zwłaszcza, gdy taka kobieta pozostaje jedynie pionkiem w grze politycznej zaaranżowanej przez kogoś innego. Upolitycznienie kwestii stroju islamskiego jest wyraźnie widoczne chociażby w sprawie wniesionej przez Szabinę Begum 2 marca 2005 r.

Szabina Begum (wówczas szesnastoletnia) obywatelka Wielkiej Brytanii pochodząca z Bangladeszu, była uczennicą Denbigh High w Luton. Co oczywiste na Wyspach, chodzi o placówkę edukacyjną o zróżnicowanej społeczności szkolnej. Zgodnie z podejściem multikulturowym, oprócz zwyczajnych mundurków w formie spodni i spódnic, uczniom Denbigh High oferowano również mundurek oparty na tradycyjnym pakistańskim stroju zwanym shalwar kameez. Decyzja taka zapadła po konsultacjach z rodzicami oraz środowiskiem lokalnym. Przez dwa lata Szabina uczęszczała do szkoły bez żadnych problemów. Jednak we wrześniu 2002 roku pojawiła się w szkole towarzystwie swojego brata, Szuweba Rahmana oraz innego młodego mężczyzny (obu związanych z Hizb ut-Tahrir). Dziewczyna zażądała prawa do noszenia dżilbabu twierdząc, że shalwar kameez nie jest zgodny z wymaganiami skromności islamskiego stroju, określonymi przez prawo szariatu. Ponieważ nie dostała na to zgody, nie uczęszczała do szkoły przez kolejne trzy lata. Oskarżyła też swoją alma mater o złamanie praw człowieka (prawo do manifestowania religii i prawo do nauki – artykuł 9. Europejskiej Konwencji Praw Człowieka).

Akt pobożności czy akt polityczny?

Państwa, aby przetrwać, potrzebują suwerenności, społeczeństwom do przetrwania niezbędna jest tożsamość, powstająca na bazie historii, tradycji oraz kultury. Społeczeństwa, których tożsamość jest zagrożona, będą dążyły do jej wzmocnienia. Jednocześnie wszystko to, co ową tożsamość zaburza, potraktują jako potencjalne zagrożenie dla własnego istnienia. W ten sposób kultura staje się polityką bezpieczeństwa. Tak było m.in. w Cannes, gdzie ratusz tłumaczył, iż zakaz burkini wiąże się z tym, że strój ten “oznacza sympatię do ruchów terrorystycznych, które są w stanie wojny z nami”.

Ma to związek z drugim ze wspomnianych czynników, które trzeba wziąć pod uwagę przy analizie omawianego zjawiska. Otóż niektóre muzułmanki, zwłaszcza z młodszych pokoleń, przyjmują bardziej rygorystyczną interpretację skromności w celu zamanifestowania ich anty-sekularnych lub anty-zachodnich poglądów w ramach tego, co często nazywa się „wojną kultur”. W tym duchu Sookhdeo diagnozuje, że „noszenie chusty jest w wielu przypadkach bardziej aktem politycznym niż aktem pobożności” i pozwala organizacjom radykalnym w realizacji ich programów islamizacji społeczeństw. Badacz ów występuje z pozycji laicyzatorskich, podkreśla zatem, że środowiska te wykorzystują kobiece ubiory jako środek prowadzący do postawienia neutralności przestrzeni publicznej pod znakiem zapytania. Stroje te akcentują obecność islamu, co jest szczególnie prawdziwe w przypadku nikabu i burki, ale podwójnie prawdziwe w przypadku burkini.

W tym kontekście należy przywołać ikoniczny wizerunek Muriel Degauque, pierwszej białej kobiety zamachowca-samobójczyni. Muriel Degauque urodziła się i wychowała w katolickiej rodzinie, w małym belgijskim miasteczku Monceau-sur-Sambre. W latach 1990., spotkała Algierczyka, dzięki któremu przeszła na islam. Wkrótce po swojej apostazji poznała Issama Gorisa, o siedem lat młodszego od siebie syna Belga i Marokanki, dobrze znanego belgijskiej policji jako radykalny islamista. Pobrali się w 2000 roku i na krótko przenieśli do Maroka, gdzie Degauque uczyła się arabskiego i studiowała Koran. Para wróciła do Belgii dwa lata później; wtedy w życiu Degauque, już nie Muriel ale Myriam, nowa religia stała się główną osią, zastępując wszystko, co było tam wcześniej. Degauque nosiła nie tyle chustę lecz początkowo czador, czyli długie szaty używane przez muzułmanki w Afryce Północnej. W końcu włożyła burkę, do której zawsze na zewnątrz wkładała rękawiczki. W tak ubranej kobiecie białej Belgijki nie rozpoznawali nie tylko obcy rodacy, ale nawet jej przyjaciele czy rodzina.

Sposób ubierania się pokazywał postępującą radykalizację postaw religijnych. Degauque usunęła ze swojego życia wszelkie nieislamskie wpływy i odcięła się od niemuzułmanów (z wyjątkiem swoich rodziców). Nie tylko sama stosowała najbardziej rygorystyczne interpretacje szariatu, ale także wymagała tego od innych osób, w tym nie-muzułmanów. Pan i pani Degauque nawet nie wiedzieli, że ich córka opuściła kraj, gdy w sierpniu 2005 Muriel zadzwoniła do nich po raz ostatni z Syrii, aby poinformować rodziców, że nie będzie jej w Belgii przez ponad rok. Dziewiątego listopada 2005 roku, w wieku 38 lat, Muriel Degauque dokonała samobójczego ataku w Iraku (Bakuba), co jest uważane za pierwszą misję samobójczą europejskiej konwertytki.

Zbieżność idących w parze z „polityką krawiecką” postępów w radykalizacji nie występowała wyłącznie w okresie największej potęgi al-Kaidy, ale trwa do dziś. Ponadto, tendencja ta jest obecna nie tylko w Europie, lecz także w innych regionach świata. Jednym z wielu przykładów może być Australijka Amira Karroum, która zaczęła nosić tradycyjny muzułmański strój na krótko zanim udała się do Syrii, gdzie zginęła prowadząc „świętą wojnę”.

Po trzecie, jeśli podchodzimy do kwestii hidżabu jako osobistej decyzji podjętej w oparciu o prawo do osobistej wolności, musimy również pamiętać o tych kobietach, które chcą zabezpieczyć swoje prawo do nie noszenia takiej zasłony. Wiele muzułmanek wykorzystuje ubiór do ochrony przed gangami młodych mężczyzn, szczególnie agresywnych w dzielnicach zdominowanych przez imigrantów i ich potomków. Hidżab nie jest wówczas wyborem, ale konieczną obroną przed gwałtem. Z drugiej strony, w wielu miejscach na terenie Europy niedojrzałe płciowo dziewczęta są zakryte hidżabami, chociaż nie ma takiej potrzeby, nawet zgodnie z najbardziej rygorystycznymi interpretacjami szariatu. Jakie są konsekwencje dla takiej dziewczynki, która nie chce nosić hidżabu albo chciałaby odciąć się od swojej społeczności? Często takie zdystansowanie się nie jest możliwe z powodu ścisłej kontroli społecznej, której instrumentem jest właśnie ubiór.

Dżuma albo tyfus – innej drogi nie ma?

Jeśli w ten sposób popatrzymy na hidżab/burkini (lub ich brak), znowu przestają one pełnić funkcję religijną i ponownie stają się znacznikiem tożsamości oraz zawoalowanym oświadczeniem politycznym. Prawa tych kobiet, które nie chcą nosić chust ani korzystać z burkini, ale często nie mają takiego wyboru z powodu presji własnej społeczności, również powinny być brane pod uwagę. Co z prawami osób, które nie chcą stosować się do zasad skromności wyznawanych przez niektórych członków wspólnoty muzułmańskiej? Oni również mogą stanąć w obliczu przymusu lub przemocy, jak to miało miejsce w ostatnim czasie we francuskim parku, gdzie dziewczyna opalająca się w bikini została pobita przez grupę pięciu urażonych muzułmanek.

Co ciekawe, większość polityków, aktywistów i liderów opinii regularnie ogranicza sferę wyboru kobiety do tego pomiędzy bikini a burką. Tym samym, chcąc nie chcąc, buduje fałszywą alternatywę: albo Zachód przedstawiany jako uosobienie wszystkich deprawacji, albo islam, który w jasny sposób się temu sprzeciwia. W większości analiz zupełnie nieobecne jest tradycyjne rozumienie prawa kobiety do wyboru skromności – postawy głęboko zakorzenionej w godności Dziecka Bożego i będącej fundamentem chrześcijańskiej antropologii. Można wręcz czasem odnieść wrażenie, że istotnie, wolność kobiety zależy od tego, czy może się ona rozebrać w miejscu publicznym i ta swoboda właśnie przedstawiana jest jako ostateczny triumf feminizmu, emancypacji oraz myśli zachodniej, chociaż stanowi raczej wypaczenie, nie zaś zwieńczenie kulturowych osiągnięć cywilizacji zachodniej.

Pomimo bogatego dyskursu feministycznego i twierdzeń, że tylko islam przywraca kobietom ich słusznie miejsce w społeczeństwie, codzienność rzuca wyzwanie takiej argumentacji. W słowach Trifkovića „ekwiwalenty cesarzowej Teodory, Elżbiety I i Katarzyny Wielkiej, Marii Teresy i królowej Wiktorii nie istnieją w świecie muzułmańskim”. W kontekście politycznym, w ogromnej większości muzułmanki są postrzegane jedynie jako przekaźniki tradycji; tradycji manifestowanej za pomocą kobiecego ubioru. Taka pustka oznacza, że „konwertytki oraz muzułmanki, które znajdują się pod wpływem ruchów neofundamentalistycznych, muszą zrekonstruować swoją kobiecość w zgodzie ze ścisłymi regulacjami” polityki krawieckiej. Możemy postawić hipotezę, że radykalizacja jest dla niektórych kobiet sposobem na połączenie nowoczesności z tradycją, zaś dla innych sposób ubierania się jest po prostu elementem radykalnego politycznego światopoglądu.

 

Monika Gabriela Bartoszewicz

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie