6 czerwca 2018

Unia kontra Włochy. Rząd eurosceptyków na cenzurowanym

(Luigi Di Maio, Matteo Salvini, Giuseppe Conte, EIDON/FABIO FRUSTACI/Forum)

W końcu, po tygodniach politycznych tarć, impas polityczny we Włoszech został przełamany. Prezydent Mattarella zatwierdził nowy rząd, gdy kandydat na ministra finansów – eurosceptyk Paolo Savona – został zastąpiony przez Giovanniego Trię. Jednak ciężko mówić o ustaniu tarcia na linii Rzym-Berlin(Bruksela). To dopiero początek.

 

Inwestorzy oraz rządząca w Brukseli elita polityczna obawiają się przyszłorocznych wyborów do Parlamentu Europejskiego. Mogą one bowiem przynieść zwycięstwo partiom eurosceptycznym. Wtedy projekt integracji i zastępowania państw narodowych kontynentalnymi strukturami – budowany w oparciu o ideologiczne fundamenty zawarte w komunistycznym Manifeście z Ventotene – może stanąć pod znakiem zapytania. Jednak i przed nimi, a po wyborach parlamentarnych we Włoszech, w wyniku których władzę w kraju przejęła antysystemowa koalicja lewicowo-prawicowa, biurokratyczne elity nie mogą być w dobrych nastrojach.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Minister Giovanni Tria uważa co prawda, że Włochy powinny pozostać w strefie euro, jednak apeluje o reformę strefy euro i wspólnej waluty. Ekonomista wspiera także uproszczoną stawkę podatkową Ligi Północnej, jednocześnie obawiając się kosztownego dla budżetu postulatu Ruch Pięciu Gwiazd – bezwarunkowego dochodu podstawowego. Ponadto w gabinecie pozostaje eurosceptyk Paolo Savona, pełniąc funkcję ministra do spraw – a jakże – europejskich.

 

Póki co – dzięki poprawie rentowności obligacji Włoch oraz peryferyjnych gospodarek europejskich – rynki finansowe uspokoiły się. Jednak, w obliczu niepewności co do polityki Włoch i relacji Rzymu z Brukselą, pogarsza się rentowność obligacji Grecji, Hiszpanii, a nawet Polski. Aktualne pozostają również obawy rynków o politykę gospodarczą nowego włoskiego rządu.

 

Nie wiadomo też, czy strefą euro nie wstrząsną przedterminowe wybory w Hiszpanii. Niedawno funkcji premiera pozbawiono tam Mariana Rajoya z centroprawicowej Partii Ludowej. Zastąpił go socjalista Pedro Sánchez z PSOE, a jak wiadomo – rządy lewicy nigdy dla gospodarki niczego dobrego nie oznaczały.

 

Nie wiadomo też, jak będzie się układała – i czy w ogóle będzie możliwa – jakakolwiek współpraca dwóch zwycięskich włoskich partii z ugrupowaniem Forza Italia. Jak na razie znacznie pogorszyły się relacje Ligi Północnej oraz sojuszu formacji, którym przewodzi Silvio Berlusconi. Liga zapowiadała bowiem ostrą walkę z korupcją, co byłemu premierowi podobać się nie może.

 

Bez wątpienia nowy, eurosceptyczny włoski rząd będzie musiał wykazać się wielką odpornością na presję zarówno polityczną, jak i rynkową. Niewielka większość parlamentarna może upaść, gdy tylko kilku członków M5S lub Ligi Północnej sprzeciwi się polityce mocniej wykraczającej poza główny nurt. Ponadto niechętny gabinetowi prezydent Matterela wciąż zachowuje prawo weta wobec rządowych projektów ustaw, które mogą zostać uznane przez niego za „niekonstytucyjne”.

 

Prezydent – zgodnie z art. 81 Konstytucji – może odrzucić wszelkie projekty ustaw fiskalnych zagrażających stabilności finansów publicznych. O to natomiast nie będzie trudno – realizacja przedwyborczych obietnic obu rządzących dziś partii to duże obciążenie dla budżetu, więc zadłużenie państwa bez wątpienia wzrośnie. Zaś realizacja obiecanych reform lub ich zaniechanie wpłynie bezpośrednio na społeczne poparcie, a tym samym na trwałość nowego gabinetu.

 

Plany rządu, jeśli zostaną w pełni wdrożone, spowodują znaczne pogorszenie perspektyw długu państwowego. Wtedy inwestorzy zwrócą uwagę na większe ryzyko kredytowe, co spowoduje wzrost kosztów pozyskiwania środków na spłatę zadłużenia.

 

Jednak prounijni analitycy obawiają się nie tylko wewnętrznych zawirowań w samej Italii, ale też wpływu sytuacji ekonomicznej i politycznej w rządzonych przez północno-południowo-prawicowo-lewicowy rząd Włoszech na całą Unię Europejską. Szczególnie, że nowy gabinet pochwalił Steve Bannon, niegdyś wpływowy polityk z otoczenia Donalda Trumpa. Amerykanin udał się nawet do Rzymu, by być blisko wydarzeń określanych przez niego mianem powstania pierwszego prawdziwie populistycznego rządu. Zdaniem niegdysiejszego doradcy prezydenta USA dziś Rzym stał się centrum światowej polityki. I chociaż słowa o światowej roli Rzymu sprawiają wrażenie przesady, to kontekst europejski zmian politycznych nad Tybrem jest dostrzegalny gołym okiem.

 

Widmo kryzysu – jaki zagraża całej strefie euro – nie oddaliło się tylko dlatego, że w końcu we Włoszech udało się powołać rząd. Po krachu ekonomicznym w 2008 roku Italia z trudem powróciła do poziomu produkcji sprzed kryzysu. Najszybciej „dźwiga się” bogata północ, a południe wciąż pozostaje daleko w tyle. Bezrobocie jest ogromne, emerytury zostały obcięte, a udział usług w gospodarce spada. Ponadto do kraju napłynęło w ostatnich latach pół miliona imigrantów z Libii i innych krajów afrykańskich. Dotychczasowe rządy nie umiały sobie poradzić z licznymi problemami i mimo słownego sprzeciwu, realizowały programy oszczędnościowe ustanowione w Brukseli i Berlinie.

 

W tym kontekście wybory z 4 marca stanowiły swoisty bunt Włochów przeciwko gospodarczemu dyktatowi narzucanemu przez Niemców w ich własnym interesie.

 

Chociaż trudne włoskie negocjacje koalicyjne przeciągały się w nieskończoność i wydawało się, że dojdzie do ponownych wyborców może nawet już w lipcu, to nagle lider Ligi Północnej postanowił po raz kolejny spotkać się z przywódcą Ruchu Pięciu Gwiazd i w końcu dogadać.

 

W czasie, gdy prezydent zaproponował na szefa rządu byłego urzędnika Międzynarodowego Funduszu Walutowego, lider Ligi Północnej Matteo Salvini powrócił na północ i spotkał się z darczyńcami swojej partii – przemysłowcami z Lombardii, blisko związanych z niemieckimi kręgami ekonomicznymi. Wiele wskazuje na to, że fundatorzy formacji kazali liderowi ostudzić bunt nacjonalistów. Dlatego w końcu Salvini i Di Maio doprowadzili do sukcesu koalicyjne negocjacje, wskazując na stanowisko ministra finansów innego eurosceptycznego ekonomistę. W ten sposób powstał rząd, którego szefem jest nominalnie prawnik Giuseppe Conte.

 

Aprobata prezydenta dla powstania takiego gabinetu może wskazywać, że ​​establishment chce dać nowemu rządowi posmak władzy i trochę czasu na… porażkę – uważają niektórzy analitycy. Inni straszą z kolei, że prawica zdominuje wewnętrzną scenę polityczną i wprowadzi brutalne środki skierowane przeciwko imigrantom, wręcz utworzy obozy internowania, gdzie będą oczekiwać na deportację. Absurdalne straszenie bywa jednak często zasłoną dymną dla prawdziwych gier politycznych.

 

Na froncie ekonomicznym można spodziewać się włosko-niemieckich tarć w kwestii polityki fiskalnej. Koalicja, która wiele obiecała wyborcom, spróbuje teraz pozyskać środki na realizację zapowiedzi poprzez emisję waluty równoległej do euro. Niektórzy sugerują, że rząd podejmie działania oszczędnościowe i spróbuje, poprzez politykę fiskalną, wygenerować wzrost gospodarczy, przynajmniej na krótką metę. Być może politycy nie będą więc forsować wyjścia ze strefy euro.

 

Włoscy prawnicy doskonale zdają sobie sprawę, że tzw. pakt fiskalny oraz przepisy dotyczące długu i deficytu nie są ustalonymi zobowiązaniami traktatowymi, a jedynie pewnymi regulacjami, które mogą być dość swobodnie interpretowane w określonych kontekstach.

 

Jednak proponowany teraz system równoległej waluty może zostać przekształcony – gdy tylko okaże się to konieczne – w plan B, plan na rzecz opuszczenia strefy euro. Właśnie tego obawia się Bruksela (czyli Berlin).

 

Jednak reakcje euro-elit są niespójne. Komisarz ds. budżetu zadeklarował, że rynki nauczą Włochów, by nie głosować na populistów, czym wywołał falę oburzenia. Z kolei przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker (były premier Luksemburga, raju podatkowego w Europie) wezwał Włochów do „cięższej pracy i mniejszej korupcji”.

 

Bruksela i Berlin nie będą jednak ostro dyktować warunków, na co mogły sobie pozwalać w przypadku Greków, kiedy to Europa, w czasie kryzysu związanego z zadłużeniem Grecji, odmówiła podjęcia decyzji w sprawie minimalistycznych żądań politycznych. Lewicowy rząd grecki musiał się bezwzględnie podporządkować.

 

Z Włochami jest inaczej. Italia, która jest dziesięciokrotnie większa niż Grecja, to unijny płatnik netto. Włochy są za duże, by mogły upaść. Dlatego rządzący będą mogli zrealizować pewne postulaty zawarte w programie gospodarczym, przynosząc korzyści i popularność rządzącym. Eurokraci obawiają się jednak sukcesu tego rządu. Wszak może on dać wiatr w żagle antyeuropejskim środowiskom w innych krajach. Już teraz mówi się o groźbie odrodzenia się neofaszyzmu we Francji, a następnie, być może, również w Niemczech.

 

Wszak sukces radykałów, formacji wykraczających poza główny nurt polityki, jest dla mainstreamu do zaakceptowania tylko wtedy, gdy zwycięzcami w demokratycznych wyborach okazują się radykałowie lewicowi. Tak było chociażby w przypadku wspomnianej wyżej Grecji – sukces komunizującej Syrizy nie wywołał lamentów. Gdy jednak antysystemowość ma chociaż cień zabawienia nacjonalistycznego, eurokraci biją na alarm.

 

Straszenie faszyzmem jak na razie okazuje się jednak zupełnie nieskuteczne. W związku z tym europejska lewica poszukuje dla siebie nowego planu, nowego programu i nowego podejścia. Dlatego też dwustu włoskich burmistrzów jednoczy się pod hasłem „Demokracja w Europie” i tworzy nową partię Primavera Europea (Europejska Wiosna), która oficjalnie ma zostać zarejestrowana 13 czerwca.

 

 

Źródło: prospect.org / thelocal.it / actionforex.com

Agnieszka Stelmach, Michał Wałach

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie